środa, 17 lipca 2013

Cz. 4. Państwo - podejście holistyczne a reformy.



Podejście holistyczne


Czyli patrzenie na Państwo jako system całościowy, w którym każda jego część (podsystem) ma oddziaływanie na inną część. Poszczególne części, również dzielą się na części. A że wszystko ma oddziaływanie na wszystko, to każda część musi działać doskonale.

To jak z samochodem. Są usterki lub złe naprawy, jakiś podzespołów,  które stwarzają zagrożenie, realne, ale takie, które nie musi skończyć się fatalnie. Np. lewy kierunkowskaz. Jego usterka nie musi przynieść fatalnego skutku. Może, ale to nie jest przesądzone.
Ale usterka silnika, skrzyni biegów lub układu hamulcowego, przyniesie w końcu katastrofę. Pytanie czy tylko dla samochodu, czy również dla pasażerów i kierowcy.

Patrząc np. na system edukacji. Jak dalekie negatywne zmiany przyniesie źle wprowadzona  reforma szkolnictwa z gimnazjami, systemem nauki wg. kluczy i utrzymaniem nauki pamięciowej?

Może rządzącym wydaje się to być na rękę. W końcu nad głupkami łatwiej zapanować: małe wymagania intelektualne, proste potrzeby. Jednostki wybitne tak czy siak wypłyną na powierzchnię. Ale .... co z przyszłością narodu? Czy nie okaże się, że jako naród jesteśmy coraz bardziej tępi? Że nasza wiedza jest znikoma? Że dużo lepsi od nas są imigranci? Lub po prostu, przy otwartych granicach, obcokrajowcy?
Co, jeżeli okaże się, że nasza młodzież ma braki w wychowaniu, etyce, moralności. Ma osobowości nie scalone - nieuformowane, bo próbując się w tamtym okresie życia (pokwitanie – dojrzewanie : gimnazjum) dopasować do otoczenia, popełniali mnóstwo błędów życiowych nie do cofnięcia? A teraz nie wiadomo jak się od nich uwolnić?

Nasze dzieci, młodzież, młode pokolenie, to przyszłość narodu. Nie sposób opisać nawet jak wielką krzywdę narodowi, wyrządza ten kto wprowadza bezsensowne reformy testując dopiero rozwiązania edukacyjne.

Reformy – jakie są, a jakie mają być.

Przez lata, śmiałem się z socjalistycznego sloganu: „Czynem wyprzedzimy myśl.”
Tylko, dopóki dotyczył tamtego systemu, wydawał się śmieszny.
Kiedy jednak chodzi o obecny, zwłaszcza patrząc jak kuleje, jak wprowadzane są w życie ustawy i reformy, bez przemyślenia, skonsolidowania wydatków, dystrybucji środków, rozważnego doboru czasu, dostaję prawie lekkiej paniki.

Do czego dążą rządzący naszym krajem?

Jeżeli chodzi o polepszenie i poprawienie sytuacji, to reformy trzeba wprowadzać z głową, z rozwagą, zbierając odpowiednio wcześniej dane; a nie wprowadzać je siłą ustawy i mocą prawa karnego, bo to jest fajny pomysł i na dłuższą metę będzie korzystny.
Takie podejście  może i wymusza poprawę, ale powoduje też zamęt, niszczy równowagę sytemu.
Kiedy natomiast reforma jest nierealna, to nie wchodzi w życie, tylko zostaje pominięta lub opóźniona, z oczekiwaniem  na możliwą karę, przed którą trzeba się bronić udowadniając, że wykonanie reformy było niemożliwe.

Rząd jest od tego aby wprowadzać reformy w taki sposób, aby nie burzyły równowagi systemu. Mają ją zwiększać.

Chyba, że jest zupełnie nowy model działania/struktury.
Sprawdzony, rzetelnie przygotowany, przestudiowany i ewaluowany na każdą stronę - jego wdrożenie zostało zaplanowane od „A” do „Y”. To wtedy: OK, róbmy w danym sektorze rewolucję, jeżeli możemy szybko uzyskać z powrotem równowagę: lepszą, tańszą, oszczędniejszą, przyjemniejszą, bardziej przystępną. 

U nas natomiast, reformy co i rusz destabilizują system. Reforma oświaty,  reforma rolnictwa, reforma spółek państwowych i ich prywatyzacja – np. PKP.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz