Człowiek dobry i honorowy
Dobro, Honor, Rodzina, Naród
i Ojczyzna, Świat jako podstawowe wartości ateisty
Tekst
jest dostępny na zasadach ogólnej licencji
publicznej z wyłączeniem praw do zmian, obowiązkiem linkowania do oryginału
jeżeli cytowany i zakazem wyrywkowego użycia
fragmentów tekstu sprzecznie ze znaczeniem wynikającym z całości.
Autor
pozostawia sobie prawo wniesienia weń zmian, więc
Używanie
daty uzyskania cytatu może być wskazane.
Droga ludzkości, Siostro i Bracie z mojego gatunku.
Motto: W miłości,
współpracy i poszanowaniu innych, uznając ich równymi sobie, dążenie do świata
bliższego ideału, w oparciu o racjonalne gospodarowanie zasobami naturalnymi i
zgodzie z naturą (środowiskiem)
Podstawowa
zasada działania człowieka winna brzmieć: Jeżeli
twoje działanie nie uczyni nikomu krzywdy i nie niszczy naszej planety Ziemi, rób co
chcesz.
Piszę te słowa jako 33 (znów przeskoczyło, 34) letni
mężczyzna, będący od 12 lat w związku małżeńskim, ojciec dwójki dzieci: chłopca
i dziewczynki, byłego pracownika fizycznego, korporacyjnego, małych i dużych
firm; mający doświadczenie w branży medycznej, IT, HR, Hi-Fi i pomniejsze w kilku
innych, autora książki science-fiction, absolwenta AWF, magistra kierunku
Wychowanie Fizyczne, którego praca magisterska opisywała zjawisko agresji.
Piszę ten traktat filozoficzny, gdyż jestem przekonany, iż
nasza cywilizacja, nasz gatunek, zmierza w złym kierunku.
Zatraciliśmy kierunek działania właściwy dla podstawowych wartości jakim
powinniśmy hołdować, gdyż utraciliśmy ich „obraz” mentalny.
Stajemy się coraz bardziej obojętni na krzywdę innych i na siebie nawzajem w
codziennym życiu. Nasze wartości są kreowane przez media, a nasze działania
stają się nieprzemyślane do granic głupoty i otępienia społecznego.
Coraz łatwiej ulegamy złym wzorcom, coraz chętniej
przyjmujemy ostre stanowiska, które jednak ukierunkowane są wobec odmiennego
światopoglądu, a nie działań lub zaniechań jednostek, grup, narodów.
Jemy coraz gorsze jedzenie, coraz bardziej przetworzone, mające nas zapchać - jedzenie,
które nam szkodzi zamiast dawać nam prawdziwą energię i stwarzać najlepsze
możliwe warunki dla naszego rozwoju osobniczego.
Coraz więcej produkujemy śmieci, na każdym poziomie produkcji i w każdej branży
przemysłu, gdyż nasze konsumpcyjne społeczeństwo dało się „wpuścić w maliny”
identyfikacji wzrostu gospodarczego i dobrobytu mierzonego wzrostem PKB.
Zamiast badać związki naturalne (z roślin i zwierząt) i rozwijać ten rodzaj
medycyny, obecne leczenie głównie oparte jest, w tej chwili, o farmakologię –
niweluje symptomy jednej choroby, a niszczy organy i rozregulowuje inne.
Media coraz częściej zamiast tworzyć wspólnoty, dzielą ludzi
i segregują według poglądów; co do ich rzetelności dużo można by mieć
zastrzeżeń, etc. etc. etc
Wiele jeszcze więcej prowadzi nas ku katastrofie: moralnej –
wojny na skalę globalną, ekonomicznej – gdyż rządy działają na usługach banków,
ekologicznej - bo nie prowadzimy odpowiedniej gospodarki zarządzania odpadami i
surowcami wtórnymi.
Pierwsze pytanie: gdzie jesteśmy?
Jesteśmy w spiralnej galaktyce zwanej Drogą Mleczną
(galaktyki są w zasadzie niepoliczalne, wiemy jedynie, że są ich miliardy);
dokładniej na jej obrzeżach, w układzie planetarnym jednej średniej gwiazdy
(jakich w naszej galaktyce jest od 400 000 000 do 1 200 000 000
); dokładniej: na planecie Ziemi, krążącej jako trzecia od gwiazdy drugiej
generacji, którą nazywamy „Słońce”. Nasz układ bowiem powstał po wybuchy
hipernowej, co rozpoznajemy po jego składzie pierwiastkowym. Sama Ziemia jest
małą planetą zbudowaną z wielu różnych pierwiastków, w tym z wodoru, węgla,
tlenu, azotu, siarki, żelaza itp. My i cała reszta żywych organizmów składamy
się głównie z tych pierwiastków. Wniosek – jesteśmy dziećmi naszej planety,
którą nazywamy Światem.
Nasz Świat, Ziemia, istnieje około 4,6 miliarda lat.
Ludzkość około 400 000 lat. Jak już nieraz to przytaczano, przytoczę i
policzę jeszcze raz:
Pojawiliśmy się, jeżeli przyrównać okres istnienia ziemi po
zderzeniu z Teą do 1 roku:
31 grudnia o godzinie
23:15 - 400 000 lat.
Nasza ekspansja cywilizacyjna zaczęła się jeszcze później:
o godzinie 23:56:30 –
jeżeli liczymy ostanie 40 000 lat.
A teraz popatrzmy na skalę od 1100 roku naszej ery… nasze
900 lat rozwoju i podboju Ziemi to w porównaniu jej wieku do roku … 10 sekund!
Według najnowszych badań Ziemia i jej fauna i flora doznała
dwóch potężnych resetów związanych z uderzeniami meteorytów. Pierwszy umożliwił
panowanie dinozaurów, a drugi je zakończył. W obu przypadkach ginęło 98% fauny
i 80% flory. Wynikało to głównie z efektu cieplarnianego, zakwaszenia oceanów i
namnażania się w nich bakterii produkujących trujący siarkowodór.
Taki reset odbywał się raz na kilkaset milionów lat.
Wracając do naszej skali rocznej, co miesiąc lub dwa.
Trwał kilkanaście milionów lat i zmieniał strukturę lądów na planecie Ziemia.
Kojarzycie mechanizm działania bakterii?
Znaleźć nosiciela, dokonać zarażenia, błyskawicznie namnożyć się, wydostać się i
zarazić następnego, zniszczyć system zanim nauczy się bronić. Mówimy o
bakteriach patogennych, bo na nas i w nas samych mamy ich około 1500 szczepów z
którymi żyjemy w symbiozie a ich masa wynosi 10% naszej suchej masy
biologicznej – od 2,5% do 4% masy całkowitej. Bakterie rezydujące mają swoje
zadania i je spełniają. Pomagają trawić, bronią nas przed infekcjami,
współpracują z wieloma systemami w naszych organizmach.
Bakterie patogenne - wywołujące choroby, bakterie mogące zabić człowieka w dni
lub nawet godziny ( i nie mówię o Eboli, bo oba szczepy Ebobun i Marbug są
ciężko przenoszące się; nie o HIV, bo choć zabójczy, to długo wyniszczający) a
mówię o pneumokokach, o bakteriach cholery, dżumy, marsylianki, czarnej ospy
itp. Mówię o bakteriach, które, silny i zdrowy, rozwinięty przez 40 lat
organizm rozkładają i niszczą w dni. Prawie każdy taki organizm. Te 40 lat
wsadźmy na skalę roku i sprawdźmy ile wyniesie w tej skali śmiertelna 3 dniowa
choroba… 108 minut. A więc system zostaje zniszczony przez organizm który
pojawił się o 31 grudnia o godzinie 22:12.
W tych skalach bakteria niszczy system w 108 minut. My, jako
gatunek, prawie zniszczyliśmy klimat Ziemi w zaledwie 4 minuty 30 sekund. Czy
to będzie następne 4 minuty, czy nie, tempo jest niesamowite.
My już dokonaliśmy zniszczeń około (umownego) 1000 innych
szczepów bakterii systemu (licząc ludzkie 1500 szczepów bakterii vs. Gatunki
żyjące na ziemi) – wybiliśmy 68% gatunków flory i fauny… i pędzimy dalej…
Dokąd? Gdzie?
Nigdzie … Donikąd.
Zapytacie: „Jak to?!? Przecież to rozwój cywilizacji! Wielki
wspaniały Wszechświat czeka byśmy go skolonizowali!”
Nie. Nie czeka. On tam tylko, po prostu, jest.
Pusty, zimny i całkowicie nam obcy.
Najbliższe planety są tak daleko, że nawet przy założeniu podróży
z prędkościami bliskimi światłu dzięki napędom grawitacyjnym, potrwa taka
podróż kilka tysięcy lat.
To kilkaset pokoleń.
Myślicie, że mamy tyle czasu?
Może tak… ale raczej nie.
Czy możemy żyć gdzieś indziej, niż na naszej
planecie - Ziemi?
Tu mamy problem. To ta inna religia: „Rozwój
naukowo-techniczny w celu osiągnięcia gwiazd”. Chcemy być Wędrowcami
Wszechświata.
No to możemy żyć gdzieś indziej we Wszechświecie, czy nie?
No… nie. Nie możemy. Bo aby jakaś inna planeta była nasza,
to musi: mieć bardzo zbliżoną w składzie atmosferę, podobny skład
pierwiastkowy, leżeć w odpowiedniej odległości od gwiazdy - strefie
biologicznej – mieć podobną średnią powierzchniowo-energetyczną
napromieniowywania (nasłonecznienia), leżeć dokładnie tam gdzie leży Ziemia, a
i ważyć prawie tyle co Ziemia, czyli powstać z takiej samej wielkości gwiazdy,
o takim samym składzie pierwiastkowym, w takiej samej odległości od innych
gwiazd jak Ziemia.
No wiecie… gwiazdy są różne. Bardzo. I występują w regionach
o różnych gęstościach materii w kosmosie. Znaleźć taką samą może być ciężko. Może
gdzieś będzie planeta podobna choć częściowo do naszej, gdzie garsteczka ludzi
będzie mogła przetrwać jakiś czas… ale o emigracji międzyplanetarnej możemy
tylko pospekulować.
Chyba najłatwiej byłoby zadbać o swoją planetę, nie
sądzicie?
Naukowcy, tacy specjaliści od informowania was o
niesamowitych rzeczach, które odkryli lub wynaleźli, właśnie poinformowali, że
Ziemia jeszcze ma jeszcze przed sobą ze 4,5 miliarda lat do maksymalnie 6
miliardów. Dokładnie tyle co nasze Słońce, które wtedy kończąc paliwo (wodór)
zamieni się w czerwonego olbrzyma (albo białego karła) i naszą planetę
pochłonie lub zacznie gasnąć i nie będzie już dostarczać odpowiednich ilości
energii. Zakładamy tę gorszą wersję - czerwonego olbrzyma. Będzie puchnąć, aż
pęknie jak balon, kiedy skończy się kolejne paliwo, i następne i następne… albo
wybuchnie cicho ostatecznie, gdy energia któregoś paliwa nie odpali następnego,
albo tak zmiażdży kolejne, że zapadnie się ono i utworzy czarną dziurę, która
wchłania wszystko co do niej wpadnie, powiększając się odrobinę.
Stworzy osobliwość, która rośnie razem z czasem i pochłania
wszystko. Nawet światło.
Aż do tego miejsca, gdzie ciemność się kończy, rozciąga się
horyzont zdarzeń, poza tą linią, nie ma już powrotu. Wszystko przestaje być tym
czym było. A wiecie, że istnieją takie
potwory kosmiczne jak 26 miliardów Słońc i horyzoncie zdarzeń ja orbita Plutona?
Na szczęście, według naukowców, nasza gwiazda, Słońce, jest
o pół swojej masy za lekka, aby zostać czarną dziurą.
Ziemia ma 4,6 miliarda lat (4 600 000 000), a Słońce
już ma swoje 5 miliardów (5 000 000 000) lat i nagle pojawiamy się my…
Wiek Homo Sapiens Sapiens
Z naukowego punktu widzenia biologii: jesteśmy organizmami
żywymi heterotroficznymi – dzięki przemianom chemicznym, z nagromadzonej, przez
niższe od nas formy życia, energii słonecznej w postaci związków chemicznych,
potrafimy poruszać się samodzielnie, odczuwać myśleć...
Według religii jesteśmy ukoronowaniem stworzenia…
Ale co tak naprawdę o naszym gatunku wiemy? W porównaniu do wieku Ziemi
400 000 tysięcy lat temu w Afryce żyła pewna kobieta – najstarszy znany
nam zgodny genotyp (miała łańcuch genetyczny taki jak my) - 4 600 400 000.
Malujemy na ścianach od 40 000 lat: 4 600 040 000.
Zapisujemy naszą historię od około 6 000 lat : 4 600 006 000.
Wiecie ile to pokoleń, te 6 000 lat? Licząc po 15 lat
na dojrzałość płciową? To 400 pokoleń. Dużo? Dla wieku Ziemi to zaledwie krótka
chwilka.
W porównaniu do ilości pokoleń i ilości osobników innych
gatunków narodzonych w tym czasie…. to jakaś śmieszna stagnacja. Bakterie, które
potrzebują na rozwój 12 minut, osiągają 400 pokoleń w 80 godzin, trochę ponad 3
dni.
A w porównaniu do innych zwierząt, innych ssaków: kotów,
psów, myszy czy szczurów? Kiedy osiągają
dorosłość? Jak szybko może wystąpić następne pokolenie? Dni... miesiące.
Obecnie nasza długość życia waha się w zależności od kraju i
kultury, ale zwiększyła się znacznie. Do czego zmierzam…
Stworzenie czy Ewolucja?
To bardzo trudny temat. Trudny ze względu na sposób
przedstawiania historii naszego gatunku przez główne religie, a nawet czasem
przez tylko wybranych kaznodziejów, nauczycieli czy duchownych.
Czy można mówić o stworzeniu Ziemi około 6 500 lat temu?
Bzdura…. chyba, że zakładamy przewrotnego i złego Boga,
który stworzył nasz Świat specjalnie tak, abyśmy rozumem otrzymanym od Niego
samego, dochodzili do innych wniosków, niż historie, które objawił wybranym
jednostkom – prorokom i ewangelistom; zwodzi nas jedynie po to, abyśmy chcieli
udowodnić naszą głęboką wiarę w Niego i tym samym zaprzeczyć rozumowemu
poznaniu Świata...
Geologia, Archeologia, Biologia, Genetyka, Astronomia…
wszystkie poprzez rozum tworzą fałszywy obraz świata? To po co nam mózg?
Jeżeli naprawdę wierzysz, Bracie lub Siostro, w takie
stworzenie 10 000 - 6 500 lat temu, to jesteś fanatykiem religijnym
odrzucającym możliwość rozumowego poznania Świata, Ciebie samego otaczającego.
Czekasz na instrukcję przywódcy religijnego i jego głoszeń na temat prawd wiary.
Zostałeś indoktrynowany, zmanipulowany i zastraszony wizjami kary po śmierci
przez kaznodzieję, rodzinę lub społeczność, w której żyjesz.
Twój Bóg jest Zwodzicielem, i masz w niego wierzyć bo jest Wszechmogący.
Dopóki nie zechcesz poznać prawdy, nie czytaj dalej.
Te 6 500 lat jest tak śmiesznie krótkie, że rozmowa na
temat tej wizji zakłada tłumaczenie od podstaw nauk, które wymieniłem. Dyskusji
nie ma, bo z fanatyzmem religijnym się nie dyskutuje. Piętnuje się go i mówi
się, aby się douczył lub chociaż nie przeszkadzał.
To jak prawdopodobnie powstaliśmy?
Archeologia, Astronomia i badania Księżyca (skład podobny do
Ziemi) mówią nam o zderzeniu z Teą – inną, mniejszą od naszej planetą, poprzez
które to zderzenie i wyrzut materii powstał nasz jedyny obecnie, naturalny satelita
– Księżyc. Był na początku dużo bliżej i jego oddziaływanie było znacznie
większe. Pływy jakie by wywoływał obecnie zatapiały by i odkrywały w ciągu doby
Londyn.
Atmosfera była zupełnie inna. Zawierała metan i występowały
na niej ciągłe burze. Ten model powstania podczas wyładowań elektrycznych
aminokwasów został udowodniony (Eksperyment Stanleya Millera).
Poszczególne związki chemiczne aglomerowały ze sobą, łączyły
się i przyłączały inne, dzięki którym ich struktura stabilizowała się. To
jeszcze była abiotyczna ewolucja materii. Pewne mechanizmy zaczęły się
powtarzać. Zaczęły się proste przemiany chemiczne. Struktura zaczynała się
rozwijać, a pewne informacje o strukturze zaczęły być zapisywane w postaci RNA.
To, że nie znamy dokładnego mechanizmu powstania łańcucha RNA, nie znaczy, że
ten model nie jest właściwy i że nie istnieje. Dlaczego RNA a nie DNA? To RNA
jest pierwotne (w zasadzie TNA). DNA pojawiło się później. Życie nie od razu
zakwitło. Ziemia była nieprzystępna i niekorzystna dla takich organizmów jak my,
ale wiemy też, ze skał osadowych, że jej charakter chemiczny był zupełnie inny:
nie było w atmosferze tlenu, występował węgiel, atmosfera była redukująca a nie
utleniająca, ale… powoli zaczynała się zmieniać. Potem zmieniała się również
pod wpływem życia, jakie się na niej pojawiło.
Uniwersalność kodu genetycznego wskazuje na wspólnego
przodka. Najbardziej pierwotnym odtworzonym organizmem, ostatnim wspólnym
przodkiem bakterii, archeonów i eukariontów jest LUCA. „Pierwotny”, a ma już
wykształcone RNA, DNA, mitochondriom, rybosomy i jest w stanie dokonać kilkuset
przemian chemicznych.
Wiedzcie, Siostry i Bracia, że Biogeneza (powstanie życia),
aż do lat 70 XIX w. dopuszczała samorództwo – np. robaki z zepsutego mięsa.
Dopiero eksperyment Ludwika Pasteura dowiódł, że nie istnieje ono nawet w
przypadku bakterii. 145 lat temu!
Karol Darwin proponował małą, ciepłą kałużę na wczesnej i
zupełnie innej warunkowo Ziemi. Nie pomylił się wiele.
Pierwsze ślady możliwości występowania życia na Ziemi
paleontolodzy datują na 3 800 000 000 lat. Najstarsze organizmy
na 3,5 miliarda lat – sinice.
Zaczęło się od prostych przemian chemicznych a skończyło się
na nas.
Problem: czy ktoś temu procesowi pomagał czy nie, może nie
zostać rozwiązany jeszcze długo.
Dobry wykład znajdziecie tu:
Tam gdzie nauka nie sięga swoimi możliwościami poznania, tam
pozostaje miejsce na wiarę i religię; a tam gdzie nauka nie daje jasnych i
pewnych odpowiedzi, pozostaje miejsce na reinterpretację faktów i dowodów.
Według kreacjonistów jesteśmy ukoronowaniem stworzenia.
Według niektórych astrologów możemy pochodzić od materii organicznej już
wcześniej istniejącej (panspermia).
Co wiemy o działaniu „ukoronowania stworzenia”?
Ocean już teraz umiera. Katastrofy naturalne i tsunami,
wniosły jedynie 20% śmieci będących w oceanach, resztę tam wrzucono.
Nasze gleby zatruwamy fosforem i azotem dla przyspieszenia
zbiorów, a opryskujemy środkami zabijającymi pszczoły. Te małe zwierzęta
zapylają około 35% roślin tej planety. Problem w tym że z tych 35% stanowi 90%
naszych upraw i są to rośliny szybko rosnące. A więc takie, które zużywają dużo
dwutlenku węgla dając dużo tlenu, a nam pożywienie.
Fosfor w zbiornikach wodnych prowadzi do ich eutrofizacji i
wymarcia. A w oceanie prowadzi do podobnego efektu oraz jego zakwaszenia.
Zakwaszenie oceanu –> efekt cieplarniany –> zmiana klimatu –>
zaburzenia pogodowe –> niszczycielskie huragany i trąby powietrzne.
W jednym z programów, kilka lat temu, pewien naukowiec
twierdził, że jeżeli wiatry w huraganach przekroczą 400 km/h, to będzie to
oznaczało szerokie zmiany klimatyczne na Ziemi. Pamiętacie Filipiny 2014?
Podmuchy wyniosły 398km/h. Jesteśmy blisko całkowitej destabilizacji klimatu? Możliwe,
że bliżej niż sądzimy.
Naukowcy na swoich superkomputerach obliczyli, iż jedna
minuta sił klimatycznych na Ziemi ma większą energię niż całkowita energia wytworzona
przez nasz gatunek od początku istnienia.
1 minuta klimatu > energia elektryczna wytworzona przez ludzkość.
A my na zasadach chemicznych doprowadzamy właśnie do destabilizacji tego
mechanizmu.
Czy przekroczyliśmy granicę, poza którą nie ma odwrotu i
musimy wyginąć?
Raczej nie. Ziemia z jej różnorodnością życia jest
niesamowitym samoregulującym i samoodradzającym się mechanizmem.
Czy przekroczyliśmy granicę, poza którą nasze codzienne
skupienie powinno być również skierowane na ochronę naszej planety? DAWNO.
Od kogo zależy los naszej planety? Od każdego z nas.
Każdego? KAŻDEGO.
I tu pojawia się pytanie: jak zmienić kierunek działania
naszej cywilizacji, działania naszego gatunku na planetę?
Ekologia? Tak, ale zarówno w kwestii jednostki jak i
społeczeństwa, narodu, a nawet całego gatunku ludzkiego.
Ekologia jednostki jest prosta: segregacja śmieci,
oszczędność energii elektrycznej, oszczędność wody. Ekologia społeczeństwa,
narodu a w efekcie końcowym gatunku jest dużo cięższa, wymaga nacisku
społecznego na głębokie przemiany gospodarcze.
Od dawna społeczeństwa zachodnie żyją na kredytach. Kredyt
finansowy – zadłużone są już nasze wnuki, kredyt ekologiczny – nasze
praprapraprawnuki będą musiały naprawiać co my zniszczyliśmy itp. Jeżeli w
ogóle nasze wnuki będą miały szansę zaistnieć.
Aby miały musimy natychmiast przestać żyć na takie kredyty.
Do tego, aby taka zmiana zaszła musimy zrewidować nasze Wartości,
zdefiniować na nowo Pojęcia Podstawowe. Choć wielu osobom się wydaje, że
hołdują wartościom dobra, prawdy, ekologii oraz rozwijającym nasz Świat i naszą
cywilizację, to tak nie jest.
Pojęcia Podstawowe
Aby w ogóle rozmawiać, dyskutować i rozprawiać na temat
rozwoju naszego gatunku musimy je zdefiniować:
Świat Natury –
ogół otaczającej nas materii w formie martwej i ożywionej, w której jako
gatunek jesteśmy zanurzeni, z której pochodzimy, w której żyjemy, z której
korzystamy i bez której nie możemy funkcjonować – obieg materii i energii.
Świat Wytworów
Człowieka – ogół otaczających nasz gatunek wytworów rzeczywistych, pojęć,
działań, wartości i znaczeń wobec których przyjmujemy postawy, które posiadamy
i którymi się posługujemy.
Życie biologiczne
– skomplikowany proces przemiany materii i energii poprzez organizmy proste lub
złożone z tkanek, dzięki któremu materia nieożywiona może zostać wchłonięta w
obieg materii i energii.
Dobro – wszelkie
działanie mające na celu i w przewidywalnych rezultatach korzyść osobistą,
społeczną lub Światową we wszelkich zakresach swojego działania oraz wszelkich
aspektach, każdej płaszczyzny rzeczywistości. Dążenie do sprawiedliwości, prawdy
i wolności, rozwoju technologicznego w harmonii z naturą, rozwojem piękna;
przyjemności zarówno emocjonalnych, jak i fizycznych i estetycznych.
Zło – wszelkie
działanie, które w sposób pośredni lub bezpośredni odbiera narusza, pomniejsza
lub niweluje korzyści, wartości, osiągnięcia, prawa lub wolności osób,
społeczeństw, natury lub Świata; przy czym działanie takie wobec jednostki, grupy
lub społeczności, która nie zachowuje podstawowych wartości innych, nie szanuje
lub nie respektuje praw podstawowych nie może być ujęte jako zło.
Np.
jeżeli dana grupa społeczna jest w danym momencie uprzywilejowana lub wobec
niej nie stosuje się takiego samego prawa, to zrównanie jej prawnie z innymi
jednostkami, grupami lub społeczeństwami nie może być potraktowane jako zło.
Ideał – pożądana
wartość, parametr lub cecha w stopniu prawie absolutnym zgodna z założeniem
idei. Ideałem zwykliśmy nazywać rzeczy lub ludzi, którzy w sposób bardzo dobry,
zdecydowanie wystarczający lub ponadprzeciętny spełniają pewne założenia.
Paradoks Ideału –
ideał nie istnieje w rzeczywistości; coś może być bliskie ideału, ale na pewnym
poziomie sprawdzenia doskonałości względem założenia idei okaże się z pewnością
obarczone skazą.
Wartość – stopień
pożądania przez jednostkę, grupę, społeczność lub ogół gatunku danego obiektu,
cechy lub możliwość dokonania konkretnego działania,
Wartość rzeczywista
– uśrednione społeczne natężenie pożądania (moc chęci posiadania lub chęci dokonania
działania) wobec obiektu, cechy lub działania.
Wartość wykreowana –
przedstawiane społeczne natężenie pożądania (moc chęci posiadania lub chęci
dokonania działania) wobec obiektu, cechy, osoby lub możliwość dokonania
działania. Wartość ta może znacznie odbiegać od wartości rzeczywistej.
W ustroju kapitalistycznym najczęściej charakteryzuje
przedmioty, cechy i działania, gdyż kapitalizm posługując się mediami stymuluje
wzrost wartości poszczególnych obiektów cech lub działań, która to stymulacja
wynika z chęci zarabiania jak najwięcej przez jednostki lub grupy już
posiadające duże ilości dóbr. Metodami stymulowania wzrostu wartości są
wszelkie kampanie reklamowe i polityczne.
Pieniądze i wartości
rzeczowe – ogół przedmiotów, działań i wytworów ludzkich za które ludzie są
skłonni zapłacić( a więc oddać w sposób wirtualny lub rzeczywisty środki
płatnicze - inne wartości), wykonać za nie określoną pracę lub wykonać różnego
rodzaju działania.
Pieniądze rzeczywiste
– gotówka – rzeczywisty,
fizyczny środek płatniczy wytworzony przez człowieka w celu niebarterowej,
wolnej wymiany dóbr.
Pieniądze wirtualne
– bezgotówkowy obrót pieniądza – fikcyjna ilość posiadanych dóbr zapisana w
formie cyfrowej i przekazywany pomiędzy bankami w tejże formie, pozwalający na
uzyskanie dóbr w taki sam sposób, jak płatność gotówką.
Sprawiedliwość –
nagradzanie zgodnie z rzeczywistą wartością zasługi i karanie adekwatne do
przewinienia.
Tu warto by się zastanowić, czy nasze systemy prawne
odpowiadają naszym wartościom i przekonaniom wyznawanym. Czy np. kary 5 lat za:
wyważenie drzwi i kradzież z kiosku 1000 zł / wysadzenie bankomatu / kradzież
radia samochodowego / posiadanie 2g marihuany i te same 5 lat za: zgwałcenie
dwulatki / zgwałcenie i pobicie z zamiarem morderstwa nastolatki / potrącenie
po raz kolejny ze skutkiem śmiertelnym człowieka jadąc po alkoholu są wprost
proporcjonalne lub choćby zbliżone do wartości jakie wyznajemy?
Czy najwyższą wartością obecnie dla Was są pieniądze? Czy
może życie, dobro, wolność i bezpieczeństwo jednostki, rodziny, społeczeństwa w
którym żyjecie; ale przede wszystkim pojedynczego człowieka jakim jest każdy z
Was?
Jeżeli pieniądze, to pamiętajcie, że za waszą głowę ktoś
może kiedyś zapłacić, za waszą lub waszej rodziny krzywdę ktoś może nie zostać
ukarany. A podstawowo może nie obawiać się kary, gdyż ta jest niesprawiedliwie
niska, a więc w jego obawach nie będzie ona wystarczająco odstraszająca.
Cierpienie –
odczuwanie bólu fizycznego lub głębokiego dyskomfortu psychicznego prowadzącego
do zaburzeń somatycznych (funkcjonowania ciała jako mechanizmu) spowodowanych
rozregulowanymi impulsami nerwowymi. Zjawisko niepożądane, które powinno być
niwelowane, zmniejszane i powinno się mu aktywnie przeciwdziałać.
Wolność –
możliwość dokonywania dowolnego działania, możliwość posiadania dowolnego
światopoglądu, możliwość dowolnego wierzenia; ograniczona jest wolnością innej
jednostki, społeczeństwa, narodu, gatunku oraz zasadą nie czynienia zła.
Wiara –
przekonanie o poprawności i prawdziwości jakichś założeń, twierdzeń, wydarzeń
lub osób.
Religia – zespół
twierdzeń na temat Świata Natury i naszego gatunku; stworzony i
usystematyzowany przez ludzi i dla ludzi, często oparty o niemożliwe do
empirycznego potwierdzenia tezy, teorie, historie i wydarzenia, w postaci dogmatów,
które mogą być nielogicznymi twierdzeniami na temat otaczającej nas
rzeczywistości.
Wierny – człowiek
wierzący w poprawność prawd, dogmatów i historii przedstawianych w określonej
religii.
Dogmat – pojęcie
lub twierdzenie niemożliwe do potwierdzenia, a niezbędne do uwierzenia w nie,
dla wiernego danej religii, w której dogmat został stworzony, aby być
przynależnym danej religii.
Rozum – funkcja
mózgu umożliwiająca:
a)
przetwarzanie, szeregowanie, układanie i wybieranie
informacji z otaczającego na Świata,
b)
sprawdzanie poprawności twierdzeń, tez i teorii w
sposób empiryczny i logiczny
c)
wartościowanie dóbr, osób, zachowań i zjawisk
d)
myślenie abstrakcyjne, przewidywanie wyników sytuacji i
symulacji
e)
tworzenie informacji możliwej do odczytania przez inne
jednostki
Ludzie, ludzkość,
gatunek Homo sapiens, My – rodzaj organizmu żyjącego na Ziemi, posiadający
wyspecjalizowany komputer biologiczny o pojemności 8-13 Petabajtów, strukturalnie
nazwany siecią neuronową, posiadający wyselekcjonowane obszary do wykonywania skomplikowanych
działań, wyposażony w systemy postrzegania i interakcji z otoczeniem. Cechą
podstawowo wyróżniającą go jest rozum, zbiorczo łączący szereg funkcji takich
jak: inteligencja, samoświadomość, myślenie logiczne i abstrakcyjne oraz
możliwość samooceny. Gatunek zdolny do miłości, tworzenia piękna, czynienia
dobra, rozwiązywania skomplikowanych problemów oraz myślenia twórczego a
zarazem zdolny również do czynienia zła, krzywdzenia innych istot żyjących na
Ziemi, w tym w obrębie własnego gatunku, okrucieństwa i nienawiści, oraz
zupełnego niedostrzegania swoich błędów poznawczych.
Życie ludzkie –
skomplikowany proces przemiany materii i energii z udziałem wielu procesów
chemicznych mających na celu utrzymanie tego procesu. Proces jest w możliwy
dzięki skomplikowanym procesom poznawczo-sprawczym zapewniającym paliwo
chemiczne temu procesowi – pożywienie, procesom autonaprawy, obrony przed
innymi organizmami żywymi (drapieżniki, pasożyty i bakterie) oraz materią
ożywioną – wirusami. Życie ludzkie powstaje w skomplikowanym procesie wymiany
płynów ustrojowych podczas seksu (kopulacji, stosunku płciowego) lub może
zostać powołane do istnienia na sposób laboratoryjny przez zapłodnienie komórki
jajowej plemnikiem.
Jako proces jest nietrwałe, ograniczone w czasie i bardzo
zróżnicowane w formie, na starcie, w czasie trwania i sposobie ustania.
Jego struktura nie jest wolna od wad związanych z genetyką,
rozwojem, rodzajem i jakością dostarczanego pożywienia, rodzajem i jakością
środowiska w jakim powstaje, dojrzewa i trwa w czasie. Życie ludzkie jest w
większości kultur chronione, choć nawet w nich dopuszczalne są formy agresji w
wyniku których życie to może być utracone przez jednostki o innych poglądach,
posługujące się innym językiem, należące do innej narodowości, opowiadające się
za inną religią lub innym odłamem tej samej religii.
Życie ludzkie ma wartość samą w sobie poprzez ostateczne
(całkowite) jego zróżnicowanie genotypowe, fenotypowe i rozwojowe, dzięki czemu
życie ludzkie jest całkowicie wyjątkowe. Ilość możliwych kombinacji
genotypowych wynosi kilkaset bilionów, w związku z czym można domniemywać, że
gdzieś, kiedyś genotyp może się powtórzyć, ale osobiście uważam taką szansę za
znikomą dzięki rekombinacji właśnie.
Proces rozwoju życia, zwłaszcza w pierwszym okresie – 3 tygodnie, nie jest
procesem dobrze poznanym. Nauka nie ma informacji w jaki sposób komórki
różnicują się na konkretne listki zarodkowe czy organy ciała, gdyż wszystkie
komórki w do pewnego stadium są identyczne pod każdym, dostępnym obecnie do
zbadania, kątem.
Życie ludzkie nie jest święte ani tworzone przez Boga, gdyż
jego powstaniem kierują mechanizmy oparte na zjawiskach fizycznych, chemicznych
i biologicznych, które my jako gatunek potrafimy kontrolować na poziomie
autoobserwacji – współżycie w odpowiednim momencie cyklu, czy też wytworzyć
sztucznie – zapłodnienie in vitro.
Paradoks Boskiego
tworzenia życia
... i jego
wartości w związku z tym jego pochodzeniem - wykreowany przez religie, jest
trudny do zrozumienia. Każdy z nas, kiedy jest zdrowy umysłowo, psychicznie i
fizycznie, uznaje swoje własne życie za coś nienaruszalnego. Każdy z nas był
kiedyś tą zapłodnioną komórką jajową i przeszedł cały cykl rozwoju, aby być kim
jest teraz, czytając ten traktat. Religie Abrahamowe uznają życie za tworzone
przez Boga, uznając, że jeżeli życie nie byłoby w ten sposób postrzegane, to
nie byłoby szanowane, a poza tym zaprzeczało by to istnieniu duszy, gdyż ta
stworzona jest przez Boga.
W ateizmie, oczywiście, człowiek duszy nie ma, co nie
znaczy, że nie należy szanować życia. Wręcz przeciwnie, nakaz moralny
poszanowania życia i dobra drugiej jednostki musi być w ateizmie dużo wyższy.
Dlaczego? Bo nikt za nas nie naprawi naszych błędów wobec drugiego człowieka; żadna
dusza człowieka, którego uśmierci się niesłusznie, nie zamierzenie lub
przypadkowo, nie żyje wiecznie w Niebie. Jeżeli z naszej winy dochodzi do
takiej śmierci, to dokonujemy czynu niezaprzeczalnie złego z punktu widzenia
własnego istnienia i filozofii życia wspólnoty. Jeżeli bowiem dopuszczamy się popełniania
takiego czynu, lub narażamy poprzez nasze działanie na utratę życia innych
ludzi, to ten czyn może być popełniony wobec nas, a tego byśmy przecież nie
chcieli.
A dlaczego paradoks? Podstawowym argumentem na
niepochodzenie życia jednostki od Boga, jest poronienie występujące u kobiety
dobrej, głęboko wierzącej, starającej się zatem utrzymać ciążę i urodzić
dziecko.
Jeżeli Bóg tworzyłby życie jednostki, pojedynczego
człowieka, to bezsensem byłoby niszczyć je, jeszcze na samym początku jego
istnienia, ze szkodą dla wierzącej i trzymającej się zasad religii kobiety.
Jeżeli istnieje poronienie w takiej sytuacji, to znaczy, że
powstanie życia jest tylko i wyłącznie procesem biologicznym opartym o zjawiska
i prawa chemiczne oraz fizyczne.
Oczywiście, dla ludzi wierzących w religie Abrahamowe, nie
trudnym jest podanie argumentu na wyższy, Boski Plan. To pocieszające, ale
nieprawdziwe. A czasem nawet krzywdzące dla kobiety, gdyż ta może dopatrzyć się
u siebie malutkich błędów, lub źle przeczytać swoje zachowania i uznać, iż jej
winy przed Bogiem (grzechy) były wystarczające by zadziałał przeciwko niej.
Ten przykład pokazuje też bezpodstawność twierdzenia o
„Opatrzności Bożej”.
Dodając do tego przykładu drugą kobietę, niewierzącą,
popełniającą masę błędów mogących doprowadzić do poronienia, a mimo to rodzącej
zdrowe dziecko, uzyskujemy paradoks pomiędzy Boskim Planem, Opatrznością a
Wolną Wolą.
Przemyślcie to.
Drugą kwestią paradoksu jest Doskonałość Stworzenia a wady
genetyczne i rozwojowe – jak to możliwe aby Bóg popełniał takie błędy,
zwłaszcza letalne, skoro jest Bogiem, Stwórcą Doskonałym?
Wartość życia - opisywać
ją można w trzech aspektach:
1.
pierwotny –
naturalny: pęd życia i spełnionej prokreacji – posiada go każdy organizm
żywy jako jednostka odrębna od innych, posiadająca odmienny odrobinę kod
genetyczny i dążący przekazania własnych cech w toku rozwoju życia i własnego
gatunku; broniący się przed śmiercią, umieraniem, chorobą gdyż te problemy
podstawowo mogą doprowadzić do braku sukcesywnej prokreacji.
2.
endogenny –
pochodzenia wewnętrznego: psychiczno-somatyczne ocenianie wartości własnego
życia jako wartościowe; dotyczy wyższych form życia: od płazów do ssaków i
ptaków, jest ściśle związany z pierwotnym aspektem dążenia do przyjemności,
oczekiwania na nią oraz chęcią uniknięcia cierpienia związanego z umieraniem, u
ludzi ponadto występuje tu cierpienie psychiczne związane z: niepewnością
istnienia „życia wiecznego” oraz samooceny własnego ja: byłem dobry czy zły?
Opuszczenia i zranienia swoją śmiercią najbliższych.
3.
egzogenny – pochodzenia
zewnętrznego - ocenianie wartości życia przez obserwatorów zewnętrznych i
przez pryzmat środowiska naturalnego dzielący się na podaspekty:
a) społeczny
– użyteczność społeczna
b) rodzinny
– użyteczność rodzinna
c) środowiskowy
– użyteczność ekologiczna
Człowiek, jednostka
– pojedynczy żyjący organizm, posiadający indywidualne ww. cechy oraz potrzeby,
dążenia ambicje, uczucia, posiadający własną rzeczywistość. Każdy człowiek ma
swój własny świat, którego obraz budowany jest w jego mózgu. Każdy jest obdarzony
rozumiem, w warunkach normalnych posiada wolną wolę.
Równość –
posiadanie szans, możliwości rozwoju, funduszy, możliwości doznawania
przyjemności na tym samym poziomie dla wszystkich.
Nie rodzimy się równi. Jakże większe szanse rozwoju,
odczuwania spokoju, odczuwania przyjemności mam ja, żyjący w Polsce, obecnie
może nawet biedny, mężczyzna w wieku 33 lat, niż 3 letnie dziecko z Etiopii,
niedożywione lub głodne, niewyedukowane, a przecież to właśnie 3 letnie dziecko
wszystkim może się cieszyć.
Nie ma równości od chwili narodzin.
Czy możemy to zmienić? Możemy nad tym pracować, a jeżeli
będziemy nad tym pracować każdego dnia, większość z nas po trochu, to w końcu
się uda. Tak, jesteśmy zdolni zmieniać rzeczywistość, swoją, czyjąś, rodzinną,
społeczną a nawet narodową.
Część z nich nawet sami, a część jedynie wspólnymi siłami.
Wspólnym wysiłkiem.
Czy to jest łatwe? Nie.
Czy jesteśmy w stanie to uczynić? Tak.
Czy to może być osiągnięte w krótkim czasie? Nie.
Czy obejdzie się bez wysiłku i wyrzeczeń, podejmowania
ryzyka? Nie.
Nie jesteśmy jednym narodem, jednym Państwem. Nie mówimy
wspólnym językiem i nie mamy wspólnych środków komunikacji, mamy różne
naleciałości kulturowe, zaimplementowane stereotypy. Nie mamy wspólnego
wyznania, przekonań i poglądów… A jednak.. czy nie warto by spróbować je mieć? Choćby
podobne? A jeżeli tak, to jakie?
Sumienie - zespoły
poglądów, cech osobowych i wartości przyjmowanych przez jednostkę jako
wyznacznik prawidłowego zachowania, właściwych dążeń i właściwych celi, które
mają za zadanie wyznaczać jej „drogę dobra” – prawidłowych zachowań w życiu.
Mogą być one wykształcone w procesie rozwoju wewnętrznego (własne przemyślenia),
nauczania (w tym zwłaszcza religijnego), indoktrynacji religijnej lub
państwowo-politycznej (w procesie edukacji obowiązkowego szkolnictwa
państwowego). Sumienie znajduje się w naszym mózgu, kontroluje nasze procesy
poznawcze i wpływa na nasze zachowania. Nie każdy ma sumienie, gdyż część osób
nie myśli, nie kontroluje i nie analizuje swoich zachowań.
Jednostka taka może korzystać wtedy z poglądów, zachowań i
wartości innych; na przykład w dużych wspólnotach religijnych ( wyznaniowych) i
odłamach religijnych gdzie jednostka musi przyjąć za właściwe poglądy,
zachowania i wartości wspólnoty do której należy. Często jednak, przyjmowanie „sumienia”
za swoje kończy się spłyceniem pewnych poglądów, idei, wzorców zachowań i pojęć
wartości, prowadząc do wytworzenia jedynie na pozór sumienia zgodnego z
zasadami danej wiary.
Obecny obraz Świata i naszego w nim gatunku
Kto rządzi światem? Jaki mamy ustrój?
To co teraz Wam napiszę, Bracia i Siostry, będzie dla niektórych
z Was zaskoczeniem. Nie tylko w Polsce, ale i w większości krajów na Świecie,
nie istnieje ustrój demokratyczny.
Cała Europa, USA i Ameryka Południowa to nie demokracja a Kapitalistyczna Partiokracja
(Demokracja Fikcyjna) lub Totalitaryzm Partyjny udający demokrację. Prawie cały
Świat, z drobnymi wyjątkami. Co to znaczy? To znaczy, że demokracja jest tu
jedynie na papierze - nie wybieramy rządzących, jako specjalistów, namiestników
od danych funkcji Państwa; wybierani są za nas poprzez odpowiednie rozmieszczanie
ich na listach wyborczych przez naszych oligarchów jeszcze z poprzedniego
systemu lub promowani i finansowani przez korporacje, przez ludzi bogatych.
Mogą być też delegowani bezpośrednio przez partie rządzące z pominięciem
głosowania. Tak jest, niestety, w większości krajów, demokracji nie ma. A
Kapitalizm? Kapitalizm to nic innego jak rządzenie ludźmi poprzez pieniądze.
Powtarzamy te maksymę „Pieniądz rządzi Światem” od tysięcy
lat, a mimo to, staramy się tego nie dostrzegać i to ignorować. Czy kiedykolwiek
jakieś społeczne zagrożenie, nieprawość lub zjawisko zniknęło tylko dlatego, że
było ignorowane? Niewyedukowanej jednostce może się tak wydawać. Człowiekowi
oceniającemu trzeźwo rzeczywistość i mającemu choćby podstawową wiedzę
historyczną przez myśl to nie przejdzie.
Banki sterują rządami, rządy instytucjami, a instytucje
ludźmi. Tak? Nie!
W tych bankach, rządach i instytucjach są przecież ludzie.
Zwykliśmy nazywać ich nazwą firmy lub instytucji, a to przecież ludzie tacy jak
my. Bankierzy sterują rządzącymi, rządzący ludźmi zatrudnionymi w instytucjach,
a ludzie z instytucji sterują obywatelami.
Dlaczego to tak ważne, aby uświadomić sobie, że to są
również ludzie?
Bo należy pamiętać, że ludzie ludziom są równi wobec prawa…
a przynajmniej powinni być.
Jak wiele razy byliśmy świadkami uniewinnień ludzi bogatych
lub należących do „systemu władzy”, pomimo ich oczywistej winy? Każdy z nas
znajdzie przykłady, kiedy tylko odpowiednio się zastanowi lub poszuka. Jak
wiele razy bogacze nie ponosili konsekwencji? Na to też znajdziecie masy
przykładów. Ponadto nagle okazuje się, że państwa poprzez ich rządzących
zadłużyły się w systemie bankowym na 40 bilionów dolarów… u kogo? U Słońca, za
energię? U Jowisza, za ochronę przed asteroidami? I czy te pieniądze istnieją?
No nie, to kreacja czysto elektroniczno-spekulacyjna. I nikt nie reaguje...
Drugą kwestią rządu pieniędzy jest chęć posiadania zaszczepiona
w nas samych. Nasz rozbuchały konsumpcjonizm, czyli nasze nastawienie na
kupowanie wszystkiego co nowe i ciekawe, coś co mają inni, co społecznie
uznawane jest za symbol luksusu lub statusu społecznego. Kapitalizm steruje tym
procesem samoistnie poprzez reklamę, czyli opłacaną informacją o wartości.
Reklama nie musi być prawdziwa, nie musi być opisywać rzeczywistości lub
przyszłości. Nie musi nawet mówić jedynie o produkcie, który promuje.
Kapitalizm zezwala na kreowanie wartości poprzez pieniądze, a ludzie kupują
więcej i więcej…
Nie wytwarzamy sami naszych rzeczy, ani obecnie nawet nie
naprawiamy. Nasze gospodarki już się na ten rodzaj zakupoholizmu nastawiły ( co
wesołe: w słowach alkoholizm i zakupoholizm występuje człon holizm – całość,
wszystko, Oznacza tyle samo: alkoholik wypije wszystko co będzie mieć alkohol,
a zakupoholik kupi cokolwiek aby zaspokoić swój głód posiadania czegoś nowego
).
Nastawienie gospodarek państwowych na ciągły wzrost ilości wytwarzanych dóbr
jest wyrażone chociażby w PKB i jego wzroście. To wzrost ilości wytwarzanych
dóbr w czasie jednego roku. Nikt nie pyta jakich jakościowo dóbr. Ważne jest
abyśmy kupowali i zużywali więcej.
Firmy i korporacje specjalnie obniżają żywotność produktów,
aby trzeba było kupować następne. Niektóre są w tym nawet bezczelne, jak jeden
z producentów telewizorów montujący kondensatory o 0,28 Euro (centów) tańsze do
kondensatorów klasy "Premium",
i to zaraz obok wbudowanego zasilacza. Efektem jest żywotność do 3 lat, a koszt
naprawy okazuje się kosztem połowy nowego telewizora. Ten sam telewizor droższy
o kilka Euro, bo wyposażony w kondensatory lepszej jakości mógłby działać 20
lat… ale nie da się do nich nawet łatwo dostać. Producent nie chce napraw, chce
sprzedawać nowe… Jeżeli społeczeństwo posiada jednostki inteligentne i
reagujące, to tak jak w USA i Francji producent zostaje pozwany przez instytucje
społeczne, zwraca pieniądze i płaci kary, również za generowanie śmieci.
Ach, a wiecie gdzie są nasze śmieci elektroniczne? W Ghanie.
Leżą na stertach, rdzewieją gniją, zatruwając środowisko naturalne. Rząd tego
kraju podpisał umowy międzynarodowe na odbiór śmieci, oczywiście nie
przygotowując zaplecza do ich utylizacji.
Nawet Polska jest odbiorcą radioaktywnych śmieci z krajów
ościennych. Rząd naszego kraju też podpisał ciekawe umowy….
Oczywiście sytuacja nie dotyczy jedynie elektroniki –
odbarwiające się i utleniające po kilku praniach ubrania. Tkaniny specjalnie
osłabiane na poziome wytwarzania, by się przecierały i rwały. Produkty
żywnościowe o tak bardzo zaniżonej dacie ważności do spożycia, że jeżeli
kupujemy za dużo (a prawie wszyscy tak robią) wyrzucamy od 10-30% zakupionej
żywności.
Niewiele krajów posiada recycling na poziomie 90 %.
Przykładem jest Szwecja, niestety zarazem w zasadzie wyjątkiem.
Rozumiecie już dlaczego pisałem o ludzkości a potem o
bakteriach? Nam, w skali roku istnienia Świata wystarczyło 10 sekund. Bakterie
w tej skali, by zniszczyć ciało dojrzałego człowieka potrzebują godzin.
Kto na tym korzysta, kto tym steruje i po czyjej
stronie leży wina?
W chwili obecnej, poprzez pieniądze rządzi nami grupa ludzi,
która nieustannie się bogaci. 97% Światowego zysku przypada 1% ludzkości. 93%
zysku przypada grupie 2000 osób. 91% zysku przypada 160 osobom. To nie są
mrzonki, ani teorie spiskowe. Modele przepływu pieniędzy między światowymi
korporacjami i ich udziałowcami już są. Internet jeszcze jest wolny, wystarczy
poszukać. Jeżeli to oni sterują mediami głównego nurtu, to chyba nie należy się
spodziewać w nich informacji o tym. Często stoją ponad prawem i umożliwiają
zajęcie takiej samej pozycji swoim sługusom. Choć tak naprawdę, to
społeczeństwo zezwala na taki stan. Jako jednostka spoza układu mamy żadną siłę
przebicia, jako grupa kilku osób minimalną. W kilkanaście osób możemy już
dotrzeć do szerszego grona. W kilkadziesiąt osób możemy wpływać na losy Świata.
Finanse światowe znajdują się w około 140 korporacjach.
Banki które je finansują i są ich akcjonariuszami nie
przekraczają liczby 12.
W poręczeniach i udziałach pomiędzy nimi zawsze występują
cztery.
Znajdziecie to wszystko, wystarczy chcieć znaleźć, poszukać…
Ludziom posiadającym te banki zależy na naszym
posłuszeństwie, a ich bezpieczeństwie i nie cofną się przed niczym. Bądźcie
świadomi, że będą dążą do całkowitego zaniku gotówki, ograniczają stopniowo naszą
wolność, a w końcu zaczną znów zabijać, wywołując wojny; możliwe, że wojnę na
skalę światową.
Popatrzcie na akcje „fałszywej flagi” w ostatnim stuleciu.
Jeżeli nie wiecie co to, to polecam się rozejrzeć i
przejrzeć na oczy. Iran, Irak, Afganistan, Brazylia, Meksyk, a najlepszym
przykładem jest Word Trade Center. Nasze media głównego nurtu w dalszym ciągu
mówią o zamachach na WTC. Szczęściem naszym jest Internet i komunikacja
elektroniczna. Chcecie poznać prawdę:
Ale czy wyłącznie ta garstka ludzi jest winna za
stan Świata?
Nie. Wszyscy mamy rozum. Tylko nie wszyscy z niego
korzystamy. Łykamy kłamstwa jak tabletkę od bólu głowy. O dziwo, wolimy żyć w
kłamstwie i nie tyle utopi, co hipokracji, niż zastanawiać się jak moglibyśmy
coś zmienić, bo wtedy możliwe, że musielibyśmy zareagować. Coś poświęcić.
Zaryzykować.
Temu wszystkiemu winne są: nasza chciwość, lenistwo, wygoda,
tumiwisizm i tchórzostwo.
Czy tylko? Oczywiście, że nie. Jest jeszcze konformizm,
hipokryzja i cała nasza gama błędów poznawczych. Błędów, którym ulegamy
wszyscy. Wszyscy! Ja też,
Możecie stwierdzić, że uważam naszą rasę za złą, ale tak nie
jest. Jako rasa jesteśmy zdolni do niesamowitych rzeczy, niesamowitych
osiągnięć; niektórzy potrafią nawet poświęcić się ostatecznie dla innych. Z
drugiej strony jesteśmy zdolni do niesamowitych okrucieństw w chciwości, w imię
jakiegoś boga, religii, poglądów, rasy, koloru skóry, narodowości, a nawet
poparcia dla konkretnego zespołu sportowego.
Jak kształtuje się u naszego gatunku agresja
Wszyscy, którzy myślicie, że większość cech psychologicznych
jest nam przypisana genetycznie, proponuję sobie poczytać i zgłębić wiedzę.
Nasze cechy zależą od wychowania. Jedynie nasz stan pobudzenia nerwowego może
się różnić. Owszem to może sprawiać, że poszczególne cechy psychologiczne są
wzmacniane u jednych a wygaszane u drugich, ale samo to wzmacnianie zależy od
ukierunkowania rozwoju mózgu i dróg neuronowych w dzieciństwie.
Podstawowym czynnikiem kształtującym człowieka jest
wychowanie lub jego brak. Brak wychowania, to też wychowanie, a mianowicie jest
to wychowanie na podstawie chaotycznych wzorców postaw. Takie wychowanie nie
tworzy jednostki osobowości spójnej o pełnym spektrum poglądów moralnych.
Tworzy osobowość fałszywą. Jednostkę, która dostosuje swoje zachowanie
sytuacyjne według podejrzanego wcześniej wzorca. Osobowość taka może mieć kilka
wzorców zachowań dla sytuacji i może zmieniać swoje poglądy w zależności od niej.
Według literatury, z takiej osobowości, w prosty sposób tworzy się osobowość
psychopatyczna. Niezdolna do prawidłowego funkcjonowania w społeczeństwie. To,
że w nim żyje i nawet dobrze prosperuje: bogaci się, uznawana jest za jednostkę
odnoszącą sukces, nie oznacza prawidłowego w nim funkcjonowania.
W czasach gdy telewizja i gry komputerowe są główną rozrywką
naszych dzieci, te dwa media, przy braku odpowiedniego zainteresowania ze
strony rodziców i prawidłowego, wychowującego funkcjonowania szkoły, kształtują
młode osobowości w sposób chaotyczny.
Jakie wzorce mogą zostać podejrzane w tych mediach?
Zastanówcie się sami.
Moja praca magisterska brzmiała „Wybrane cechy osobowości a
postawy młodzieży licealnej wobec agresji”. Do formularzy badawczych dołączyłem
9 pytań o ilości oglądanej telewizji i czasu spędzonych na grach komputerowych,
w obu przypadkach zawierających treści agresywne. Niestety badania te, na
grupie 160 osób, wskazały iż dopuszczalność zachowań agresywnych koreluje
najmocniej właśnie z ilością agresji :”wchłanianej” przez młodzież z mediów.
Co więc kształtuje postawy? Już wiecie. Połączone dźwięk,
wizja, przetwarzane przez oglądanie lub odtwarzanie wzorce zachowań
sytuacyjnych oraz emocje przez nie generowane.
A przecież nie odnosi się to jedynie do młodzieży i
mechanizm ten na pewno nie dotyczy jedynie agresji.
Media popularne – głównego nurtu
Nie są obecnie społeczne ani narodowe. W Polsce żadne główne
media nie są wolne od sterowania zewnętrznego. Nasze programy „Polskie” są
bezpośrednio pod kontrolą rządu, który ustala im zarząd. Zarząd rządzi
zawartością i treściami programów. Nie będę tu roztrząsał spraw w temacie
decyzji mediów „narodowych” bo możecie to znaleźć sami.
Media popularne są prywatne i działają na usługach ludzi,
którzy im płacą za kreowanie czy to wizerunku marki, czy też nawet
światopoglądu. Bądźcie świadomi, że jesteście manipulowani. Media to obecnie
aparat kreowania rzeczywistości a nie informowania o niej.
Ciekawe, czy jeszcze ktokolwiek używa stwierdzenia
„Statystyka nie kłamie” zwłaszcza w odniesieniu do mediów. „Uwielbiam” patrzeć
na słupki, które kłócą się z rzeczywistością ukazywaną we wszystkich innych
programach, bez żadnych opisów: grupy badanej, jej pochodzenia, numerów
publikacji badania i jej autorów, a jedynie nazwy firmy. Takie słupki to,
Siostry i Bracia, kłamstwo, mistyfikacja, manipulacja i celowe wprowadzanie w
błąd. Jeżeli widzicie takie „wyniki badań” i nie odnajdujecie ww. danych, to
proszę, zignorujcie je i zasięgnijcie opinii gdzie indziej.
Prawda
Już o tym pisałem. Jest tylko jedna. Natomiast każde
wydarzenie, działanie, zachowanie itp. ma wiele aspektów; może mieć wiele
punktów obserwacji. Prawda najczęściej jest obszerna. Prawda rzadko sprowadza
się do pojedynczych zdań i stwierdzeń. Mamy całkiem spore mózgi i z pewnością
potrafimy prawdę sobie przyswoić, trzeba nam jedynie chcieć. Dlaczego część
ludzi nie poznaje prawdy? Dlaczego nie drąży sytuacji, aby poznać prawdę?
Lenistwo, konformizm, własna hipokryzja, strach. Część ludzi musiałaby sama
przyznać, że są po prostu wygodni, leniwi lub nawet źli, że kierują się
egoizmem i egocentryzmem, a przerzucają winę za współczesny im stan Świata,
kraju, narodu, rodziny lub swój własny na innych.
Tak, to takie proste.
Na przykład: właściciel firmy zarabia 90 000 zł miesięcznie.
Twierdząc, że podatki i ZUS są za wysokie, płaci swoim 3 pracownikom po 1800
zł. Oni harują, mają dzieci, siedzą po godzinach. On ich sobie zmienia, bo
może. Co 6 miesięcy wymienia kadrę – po 2 umowy terminowe na max 3 miesiące.
Kto jest winny według niego? System, kraj, państwo, rząd. Czy próbuje to
zmienić? Nie.
Pisze pisma? Nie.
Próbuje dołączyć do organizacji popierających zmiany? Nie.
Kto jest winny? Wszyscy inni, tylko nie on.
Hipokryzje i kłamstwa
Ludzi poznaje się tylko po ich czynach, działaniach oraz
zaniechaniach działania i zaniedbaniach.
Wszyscy mamy bowiem, w ogóle, możliwość głosić i mówić
jedno, a robić drugie. Możemy postępować niezgodnie ze swoimi orzeczeniami,
wypowiedziami i propagowanymi poglądami, nawet kiedy nie mamy na celu
wprowadzenia innych w błąd. Wiele osób robi to często w odczuciu nacisku
społecznego. Jeżeli jednak nasze działa świadomie kształtujemy w sposób
przeciwny naszym wypowiedziom, to jest to po prostu kłamstwo. Hipokryta to
ktoś, kto ukrywa coś pod spodem. Innymi słowy kłamca.
(Przykłady z najnowszej historii polityki: patrz wypowiedzi
p. Donalda Tuska przed wyborami, a działania po. Patrz Bronisław Komorowski co
głosi, a jakie ustawy podpisuje.)
Nasz wpływ na środowisko
Już pisałem o nim powyżej. Wiem. Ale podkreślmy: od przeszło
180 lat trwa nasz szybki bieg rozwoju cywilizacji dzięki nowym metodom
łączności, transportu i nowym technologiom wytwarzania dóbr. Nasza cywilizacja,
a zarazem populacja naszego gatunku sprawiła, że Ziemia jest przepełniona. Zapytacie
„Jak to? Tyle widzę wolnych miejsc, pustych przestrzeni…” To nie o przestrzeń
życiową tu chodzi, a znów o nasz konsumpcjonizm.
Jemy za dużo, produkujemy za dużo, nie odzyskujemy
materiałów w dostatecznym stopniu, nie kontrolujemy odpowiednio i nie każemy
firm za zatruwanie naszej planety Ziemi oraz nie utylizujemy odpadów w
odpowiednim stopniu.
Ziemia trwała w naturalnym cyklu obiegu materii przez
miliony lat. Owszem zaburzały go meteoryty i inne kataklizmy, a jednak cykl
kształtował się na nowo w długotrwałych zmianach o niewielkim nasileniu. Odkąd
jednak my, jako gatunek, rozwijamy się ponad miarę, stoimy u bram katastrofy
ekologicznej… Czy wiecie jak zginęły dinozaury? A przed nimi ssaki? Tak, dobrze
czytacie, przed gadami już panowały ssaki…taki sam mechanizm był obecny w obu
katastrofach: uderzenie meteorytu, powstanie wielkich pasm wulkanów po
przeciwnej stronie globu, efekt cieplarniany, zakwaszenie oceanów, rozwój
bakterii produkujących siarkowodór i… wyginięcie 98% fauny. Teraz my stanowimy zagrożenie.
Wciskają wam bajki na temat CO2,a to nie on jest głównie odpowiedzialny choć
pomaga w efekcie cieplarnianym. Odpowiedzialnych jest wiele innych związków np.
freony które, wyprodukowane w poprzednich dekadach, docierają do Ozonosfery.
Metale ciężkie zatrzymujące światło i ciepło w atmosferze. Nasze odpady
wrzucane do oceanów, nasze ścieki rolnicze bogate w fosfor, azot i antybiotyki,
prowadzące do zakwaszenia oceanu, do jego eutrofizacji i wymierania fauny i
flory; lub w gorszych okolicznościach rozwoju bakterii produkujących
siarkowodór.
Wartości, Zasady, Przykazania i Prawa.
Skoro przedstawiłem Wam już Podstawowe Pojęcia oraz obraz
obecnego Świata, czas przedstawić Wartości, Zasady, Przykazania i Prawa, które
w tym Świecie powinny być nauczane i przestrzegane.
Musimy pamiętać, że prawa muszą być logiczne, dające się
potwierdzić w swojej celowości dla społeczeństwa. Żadne nie mogą być martwe, bo
jak twierdził Montesquieu: "Niepotrzebne prawa osłabiają te, które są
niezbędne."
Wartości podstawowe:
1. Życie,
zdrowie i wolność
2. Bezpieczeństwo
i spokój, harmonia z naturą
3. Praworządność,
sprawiedliwość, równość wobec prawa
4. Edukacja,
rozwój emocjonalny, społeczny i obywatelski, rozwój umysłowy, praca
5. Przyjemności
i hobby, rozwój osobisty / duchowy
6. Rozwój
gospodarczy i technologiczny
Zasady/ Prawa/Obowiązki
1. Każdy
człowiek ma prawo do życia. Jest wolny w mowie, piśmie i działaniu, a wolność
jego kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka.
2. Każdy
człowiek ma wolność wyznania, przekonań i wierzeń, o ile jego przekonania nie
stanowią o siłowym lub przymusowym charakterze nawracania innych do swoich
przekonań lub wierzeń oraz karaniu innych za odmienne poglądy, wierzenia,
wyznania lub obrzędy.
3. Każdy
jest równy wobec prawa. Nikt nie stoi ponad prawem, ani żadne prawo nie może
ograniczać się jedynie do wybranej grupy ludzi.
4. Każdy
ma obowiązek mówienia prawdy, przedstawiania pełnej i w miarę możliwości
bezstronnej wersji wydarzeń.
5. Każdy
ma obowiązek zachowywania form grzecznościowych wobec drugiego człowieka i
poszanowania jego godności, o ile tej godności sam sobie nie odebrał lub nie
odbiera poprzez łamanie praw, wolności i niszczenie wartości innych.
6. Każdy
ma obowiązek oceniania zachowań i reakcji swoich oraz innych przez pryzmat szeroko
pojętego dobra: bliźnich, społeczeństwa, ludzkości i Ziemi; oraz przez
postawienie się w ocenianej sytuacji.
7. Nikt
nie może nakłaniać drugiej osoby do popełnienia przestępstwa. Skuteczne
nakłanianie do tak owego jest równoważne z popełnieniem go.
8. Każdy
ma obowiązek dbania o własne dobre imię i honor oraz dochowywania swoich
obietnic i przyrzeczeń o ile dochowanie ich nie jest sprzeczne z prawem i wartościami
uniwersalnymi dobra.
9. Każdy
ma prawo do wyrażania krytyki, ale musi być ona konstruktywna, oparta o potwierdzone
fakty, twierdzenia i teorie; dążąca do poprawy sytuacji, obiektu lub postaw lub
osób, których krytyka dotyczy. Nie może opierać się na manipulacji,
pomówieniach, kłamstwie oraz epitetach. Ostre określenia jak: kłamca,
degenerat, oszust itp. mogą być użyte jedynie w sytuacji konkretnych dowodów, a
użycia ich musi bronić Prawo Wolności Słowa. Prawo nie może bronić
"dobrego imienia" przestępców.
10. Każdy
ma obowiązek dbania o rozwój własny, rodziny, społeczeństwa i Świata.
Przykazania:
1.
Jesteś wolny i masz prawo żyć. Szanuj swoje życie i
wolność. Walcz o nie, jeżeli trzeba. Szanuj życie, wolność i wartości innych
jak swoje własne o ile stanowią o czynieniu dobra. Walcz przeciwko nim jeżeli
stanowią o czynieniu zła.
2.
Przewiduj i rozważaj konsekwencje swoich działań.
3.
Bądź uczciwy i sprawiedliwy. Szanuj uczciwość i
sprawiedliwość u innych, piętnuj nieuczciwość i niesprawiedliwość w każdej
postaci. Uważaj abyś nie hołdował bogactwu, gdyż jest to zakłamanie w celu
osiągnięcia korzyści materialnej, prestiżu lub przywilejów.
4.
Dbaj o swój honor: dopełniając obietnic, chroniąc
słabszych i nie spoufalając się z ludźmi nie zachowującymi dwóch przykazań
powyżej. Nie tłumacz ani nie honoruj tych, którzy utracili honor z własnej
nieprzymuszonej woli, nie przyjmuj też od nich żadnych nagród w żadnej formie,
gdyż godzi to w Twój honor.
5.
Dbaj o równość wobec prawa, gdyż brak tej dbałości
obraca się przeciwko wartościom podstawowym, Tobie samemu, życiu ludzi i naszej
planecie Ziemi.
6.
Dbaj o rodzinę i wspieraj w niej wartości podstawowe.
Jedynie w ten sposób jesteś w stanie prawidłowo spełniać swoje role społeczne.
7.
Staraj się, aby Twoje dzieci były lepsze niż Ty jesteś,
ale pamiętaj, że jak każdy człowiek, popełniły, popełniają i będą popełniać
błędy. Naucz je uczyć się na ich własnych, jak i na błędach innych; również
Twoich. Stawiaj się za autorytet jedynie tam gdzie naprawdę nim jesteś.
8.
Zmieniaj rzeczywistości w około siebie na lepsze. Dbaj
o naszą Planetę i walcz o środowisko naturalne.
9.
Bądź uprzejmy, uczynny, zachowuj formy grzecznościowe i
wymagaj tego od innych. Uśmiechaj się i myśl pozytywnie.
10.
Bądź kreatywny, spostrzegawczy i poszukuj rozwiązań.
11.
Każdego wieczoru podsumowuj swój dzień i twórz plan na
następny . Przemyśl błędy, postaraj się znaleźć ich przyczyny i określ możliwe
rozwiązania. Nie poddawaj się.
12.
Nie czekaj na zmiany, dokonuj ich sam. Nie pragnij aby
inni, poświęcając siebie, dokonali ich za Ciebie. Nie bądź tchórzem, bądź
bohaterem.
13.
Bądź odważny kiedy trzeba, rozważny w sytuacjach
spornych, a beztroski gdy możesz. Zawsze jednak miej na względzie
bezpieczeństwo swoje i innych.
14.
Bądź wytrwały i obowiązkowy. Nie użalaj się nad sobą,
ani nie lituj. Życie ma około 30 000 dni i niektóre na pewno będą podobne.
Staraj się ulepszać tak swoje życie, aby móc wykonywać czynności codzienne w
jak najłatwiejszy i najefektywniejszy sposób.
15.
Ponoś konsekwencje, rekompensuj swoje błędy i złe
uczynki.
16.
Jeżeli czynisz dobro, to pewnie nie wypada się tym chełpić,
lecz masz pełne prawo być dumny, radośny i zadowoleny z czynienia dobra tylko
na swoją chwałę i dla swojego honoru. Zapytany wcale nie musisz ukrywać
własnych zasług i swoich dobrych zachowań. Wręcz przeciwnie, dawanie dobrego
przykładu wymaga od każdego i czynienia tego dobra i czynienia go również
publicznie.
Może w związku z jakimś wydarzeniem, któregoś dnia,
miesiąca, lub w przeciągu roku lub wieku, ludzkość się obudzi i stwierdzi „Wow,
ale byliśmy głupi, wierząc, iż pieniądze, sława, władza, to właśnie to coś, co
daje nam szczęście”. Może ludzie przestaną tępo wierzyć wiadomościom,
sterowanym przez instytucje finansowe, korporacje, firmy, instytucje religijne
i rząd? Może staną się odpowiedzialni za zanieczyszczanie środowiska i
niszczenie Ziemi, Naszego Domu. Może zamiast Facebooka, WhatUp’a, LinkedIn’a
etc. zaczną rozmawiać z powrotem z innymi przez telefon? Może zaczną dzwonić do
matek, ojców, sióstr i braci, przyjaciół. Może nawet zaczną się spotykać w
rzeczywistości?
A może znów ludzkość w obronie teraz już wirtualnej wartości
– numerków na dyskach, zacznie się zabijać nawzajem, niszcząc, krzywdząc,
sprawiając ból, strach, przerażenie wywracające trzewia na drugą stronę? Mordować
matki, dzieci, …
Może przeniesie się w Wirtualną Rzeczywistość sterowaną
przez komputer w Matrycy Cyberprzestrzeni Publicznej? Schowana w schronach
przed potężnymi huraganami, dziurą ozonową i wiatrem słonecznym, gdzie po kilku
pokoleniach wymrą i pozostaną po nich jedynie komputery?
A może doprowadzi do zaburzeń klimatu, które ją unicestwią?
Może dopuści badania nad wirusami i bakteriami, które wymkną
się spod kontroli i zabiją populację ludzi?
Każdy ten scenariusz samozagłady jest realny. Co gorsze,
staje się realny za każdym razem kiedy leniwie i bezczynnie przyglądamy się
otaczającej nas rzeczywistości. Kiedy wybieramy pieniądze ponad sprawiedliwość,
wygodę nad środowisko a władzę nad wspólnotę.
Gdzie w tym wszystkim jest Bóg?
Często w Polsce, ze względu na mój nieustający uśmiech, chęć
pomocy innym, i uczciwość (choćby przy pomyłce kasjerki w Biedronce) ludzie
chwalą mnie, że jestem „tak głęboko wierzący”; mówiąc jak bym był wierzący. Są
bardzo zaskoczeni gdy zaprzeczam.
Nie jestem wierzący. Po kilkunastu latach bez żadnego boga,
kilkunastu książkach, kilkudziesięciu stronach internetowych oraz niezliczonych
ilościach godzin rozważań nie szukam już żadnej personalnej obecności
jakiegokolwiek boga lub przejawów jego działania na Ziemi. Rozważam możliwości,
lecz zawsze "wychodzi na nie".
Ostatnia sytuacja: moja mama, osoba głęboko wierząca,
zapisała mojego synka na wycieczkę z parafii. Poszedłem na spotkanie. Przyszło
około 120 rodziców. Ja jestem ateistą. Przyszedł ksiądz i jako że sala nie była
przygotowana, zaczął przestawiać ławki i rzędy połączonych krzeseł. Zgadniecie,
kto pomógł? Właśnie. Ateista.
Była wspólna modlitwa, a na takich ja jedynie stoję. Byłem w
pierwszym rzędzie. Nie wykonuję znaku krzyża i nie odmawiam modłów. Ksiądz
zerknął na mnie ze zdziwieniem, ale nie wielką konsternacją. Z księdzem
prowadzącym żartowałem i pytałem o ważne rzeczy dotyczące koloni: łazienki,
opiekę, sposób podziału na grupy.
Dobro nie płynie z religii, a jedynie z etyki i moralności
opartych na filozofii – światopoglądu wyznawanego przez jednostkę. Religie i
ich instytucje zawłaszczyły sobie prawo do stanowienia o jedynym dobru. To
dobro ma wynikać ze zdefiniowanych w nich praw i dogmatów. Ale przecież
widzimy, co dzieje się dookoła nas. Czyli sam katolicyzm, protestantyzm, islam czy
jakakolwiek inna religia nie jest gwarancją dobra przejawianego w zachowaniach
przez jednostkę. Pewne głębokie filozofizczne podstawy dobra niesie ze sobą
filozofia chrześcijańska lub pierwotne założenia Mahometańskiej ummy i
przestrzeganie ich podstawowych przykazań: miłości bliźniego i egalitarności
wszystkich ludzi w każdym zakresie.
Są różne postawy religijne jednostek: są niewierzący,
wierzący, głęboko wierzący, fanatycy i hipokryci.
Wyznanie jednostki nie bierze się z nikąd, z natury, a i
żadna religia nie powstawała też pustce.
Wszystkie religie i ich przesłania stworzone przez ludzi,
maja początek w jakiejś rzeczywistości historycznej i są odniesieniem do niej.
Wszystkie główne religie monoteistyczne i i dualistyczne: zaratusztranizm,
judaizm, chrześcijaństwo i muzułmanizm powstały w określonej rzeczywistości
historycznej i są odpowiedzią na nią. Podobnie było z religiami
politeistycznymi dalekiego wschodu i obu Ameryk. W religiach monoteistycznych,
prawie w każdym przypadku, jest to odpowiedź jednego człowieka na otaczającą go
rzeczywistość, czy to Buddy, czy Mahometa, czy Jezusa z Nazaretu. Przekonania
tego danego człowieka – jednostki:
1.
czy to przez uniwersalne wytłumaczenie struktury sił kierujących
Światem, jak u Zaratustry,
2.
czy przez zapał jednostki i odwołanie do postaci samego
Stwórcy, egalitaryzm i praworządność ummy - jak u Mahometa,
3.
czy przez przejrzystość i atrakcyjność wizji życia po
śmierci oraz odkupienie grzesznych z natury ludzi przez śmierć i cierpienie
samego Boga - jak w przypadku Jezusa Chrystusa,
4.
czy też przedstawienie pierwotnego i niepodważalnego
prawa, prostego a zarazem wyczerpującego dla wiernych jak w przypadku Mojżesza,
pociągały za sobą tłumy i trwały nawet po śmierci danego
człowieka (lub grupy, która je stworzyła i usystematyzowała).
I wszystko byłoby piękne, logicznie i ku większej entropii i
przyjemności życia naszego gatunku na planecie Ziemi, gdyby nie następcy i
namiestnicy tych jednostek (lub historii o nich), zwłaszcza jeżeli pochodzili z
grona władz lub bogatych rodzin, które tej władzy pożądały. Zamiast rozwijać
prawa i społeczeństwo w kierunkach uniwersalnego dobra, doprowadzali do ustanawiania
praw promujących ich samych, grup społecznych z których się wywodzili lub tych
do których przynależeli.
Judaizm zmienił się w zakłamaną historię „narodu wybranego”,
która niestety zawiera rażące wyolbrzymienia, zakłamane wydarzenia i niepotwierdzone
wspaniałości historii tego narodu. Stary Testament zawiera zastraszającą ilość
twierdzeń, które nie mają poparcia w pismach historycznych uznawanych za
źródła.
Macie wątpliwości? Polecam „Leksykon biblijnych pomyłek” Walter-Jörg
Langbein wydawnictwa Amber.
Co ciekawe ponad połowa przypisów należy do badaczy
żydowskich pracujących w Izraelskich instytutach historycznych. Żydzi negują,
katolicy przyjmują za pewnik.
Paradoks? Nie do końca.
Katolicy tak właśnie są kształceni (indoktrynowani): „Biblia
jest nieomylna, gdyż jest księgą napisaną przez Boga, rękami ludzi.” Wow,
naprawdę?
Wiecie co znaczy ”parafianin”? Człowiek nie wykształcony,
prosty, nieuczony.
„Drodzy parafianie”. Dopóki nie wiecie, nie kłuje w oczy.
Powiecie „Przyjęte zwyczajowo”. Hmm, bardzo wiele rzeczy przyjmują katolicy
zwyczajowo. Szczerze, to powiedzmy sobie, że jest to przykre, że o sposobie
postrzegania „świata” przez 90% z nich decyduje „zwyczajowe nauczanie religii”
- katecheza. Nie znajomość ich Świętej Księgi, która po ponad 1500 lat została
dopiero przetłumaczona na języki narodowe. Co więcej, przetłumaczona z łaciny.
Historia tłumaczeń: Aramejski (tylko część pism, i tylko apokryfy żydowskie)
->Grecki->Łacina->język narodowy. Katolicy w swej buńczucznej pewności
przekonani są, że wersja ta nie zawiera przekłamanych tłumaczeń. Czemu? Bo to
Święta Księga. Pismo Święte. Kropka.
Niestety wszystkiemu winne są dogmaty i „prawdy objawione”. Co
to jest dogmat? Pisałem już, to
twierdzenie podane do wierzenia w danej religii, któremu wierzący nie może
zaprzeczyć.
Bierzemy dogmaty "nieomylność papieża" oraz „nie
będziesz wystawiał Pana Boga swego na próbę” i pułapka logiczna jest gotowa.
Odrzucasz dogmat to jesteś apostatą, niewiernym. Boga nie wypróbujesz, a więc
jego istnienia nie sprawdzisz, ani nie udowodnisz, a więc nie potwierdzisz.
Musisz wierzyć, że jednostka wybrana przez zgromadzenie wysokich rangą
namiestników Boga na Ziemi, wybiera jednostkę nieomylną, która z kolei wybiera
następnych namiestników…
Bracia i Siostry katolicy, historia Waszej wiary jest dużo
bardziej skomplikowaną, niż Wam się wydaje. Abyście mogli w pełni zrozumieć tę
historię polecam Wam linki:
W imię własnych interesów na odpustach wciśnięto chrześcijanom:
Czyściec – w Biblii, ani w ST ani w NT, go nie znajdziecie,
Chrzest niemowląt – jako dzieci Ewy i Adama ludzie mieli być
skłonni do grzechu, a nie obarczeni grzechem pierworodnym. W Biblii nie
występuje chrzest niemowląt. Rodzą się czyste.
Zmieniono przykazania – drugie, dotyczące figur i obrazów
wycięto, a rozłączono ostatnie na dwa.
Po co? Aby można tworzyć odrębne ośrodki kultu. Jeżdżą
katolicy do Częstochowy, do Lutr, Fatimy itp. Po co, skoro Bóg, według Jezusa i
jego uczniów w Piśmie Świętym, jest wszędzie? Ano po to, żeby zostawić
pieniądze. Święte obrazki i malowidła, święte figury… zamienione na ich
papierowe i plastikowe kopie sprzedawane w przykościelnych sklepikach. Proponuję
przyjrzeć się pięcioksięgowi Mojżeszowemu i drugiemu przykazaniu w nim
zawartemu w oryginale:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Dekalog
Przykazanie 2 z Pięcioksiągu Mojżeszowego i Księgi
Powtórzonego Prawa:
„Nie uczynisz sobie rzeźby ani podobizny wszystkich rzeczy,
które są na niebie w górze i które na ziemi nisko, i które są w wodach pod
ziemią. 9Nie będziesz się im kłaniał i służył. Bom ja jest Pan, Bóg twój, Bóg
zawistny, który dochodzę nieprawości ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia
tych, którzy mnie nienawidzą, a czynię miłosierdzie na wiele tysięcy miłującym
mię i strzegącym przykazań moich”
Kościół od momentu przejęcia chrześcijanizmu przez Cesarstwo
Rzymskie to biznes i polityka.
Wiecie w ogóle po co cesarstwo przyjęło chrześcijanizm? Bo
nie wiedziało, autentycznie nie wiedziało, co zrobić z masami ludzi pchającymi
się na męczenników pochodzenia różnych odłamów żydowskich sekt
chrystologicznych. Takie czasy miały miejsce koło III i IV w. n. e., że ludzie
tak chętnie oddawali życie na arenach, że nawet na nich nie walczyli. Dawali
się mordować. Wierzyli, że giną na chwałę Chrystusa i pójdą prosto do Nieba.
Widzicie może podobieństwo z Islamem i dżihadystami? Męczeństwo zamieniono na
krucjaty. Na które wysyłano nawet dzieci.
Ale po kolei, najpierw:
edyktem mediolańskim w 313r. dopuszczono chrześcijanizm (realnie sekty żydowsko
chrześcijańskie), potem w Istambule (Konstantynopolu od jego imienia) zasiadający
na tronie Konstantyn I Wielki (arianin, w Prawosławiu równy apostołom) zwołał
sobór nicejski I - 325r. i ogłoszono po raz pierwszy ideę Trójcy Świętej.
Po co Cesarstwu był dogmat Trójcy Świętej? To bardzo ważne,
abyśmy wyjaśnili tę prostą, w zasadzie, historię. Chrześcijanizm miał być
użyteczny politycznie. Sobór był w Nicei a zwołany przez władcę Istambułu -
Konstantyna I, a religia pochodziła z …? Jerozolimy. Tej samej którą w latach
’70 I w. Rzym splądrował i zburzył. W 135 r. zrównał z ziemią. Co więcej
religia sama w sobie była religią żydowską, a na grunt kosmopolityczny i
światowy przeniósł ją św. Paweł (Szaweł), ten sam który był (ponoć) do tego
miasta wzywany, aby podkreślić podstawowość prawa żydowskiego, czego nie chciał
uczynić. Pierwsi apostołowie nie zgadzali się bowiem na otwarcie tej religii
dla wszystkich, ta religia miała pozostać religią potomków Izraela, „narodu
wybranego” kultywującego prawo żydowskie. Trzeba było odwrócić uwagę od tego
faktu, zminimalizować teologię Jerozolimską, zminimalizować wpływ miasta i
pierwotnych żydo-chrześcijan. Nic prostszego: ogłosić Trójcę Świętą – na którą,
na 100% nie zgodzą się żydowskie odłamy chrześcijanizmu, a następnie ludzi nie
akceptujących tego tworu teologicznego nazwać heretykami, zdeprecjonować i
zniszczyć, czyli zabić jako heretyków.
Ciekawa teoria? To tylko teoria?
Jest gorzej. Bo chrześcijanie nie znają kompletnie historii
swojej wiary, ani nawet nie kojarzą konkretnie osoby Konstantyna, jaką był
postacią i dlaczego sobór nicejski trwał od 1,5 do 4,5 roku? Realnie
chrześcijanizm w tej postaci powstał de facto w Nicei, a Konstantyn chciał
właśnie zjednoczyć cesarstwo pod wspólnym szyldem religii.
W końcu, co „mądrzejszy” cezar Teodozjusz I stwierdził, że
tę siłę, ten pęd do nawracania i poświęcania siebie trzeba by wykorzystać w
pełni… i ogłoszono, że Imperium Rzymskie jest chrześcijańskie i skierowano tę
religię w stronę nowych terytoriów do podbicia.
Logiczne, że w następnych czasach władzę nad religią cesarstwa
przejęli namiestnicy Rzymu. To był początek upadku chrześcijaństwa jego wspólnot
i różnych odłamów. Tu zaczęła się polityka, ujednolicanie i mord w imię
religii, a w zasadzie ujednoliconej politycznej odmiany religii, mającej być
uniwersalną, akceptowalną dla wszystkich i wymuszoną siłą.
Tak daleko idącą, że rządząca następnie w ogromnej części
Świata jako „ kościół powszechny”.
„Chleba powszedniego daj nam Panie”. – co to za wezwanie?
Nie potrafimy wykarmić się sami? Ano nie. To taka pułapka.
Z założenia religii , to Bóg:
Stworzył Słońce krążące wokół Ziemi w centrum Wszechświata.
To On daje deszcz.
On sprawia że rośliny rosną.
To On, jako wszechmocny, dobry bóg, daje nam jeść…
Prawda?
Nie, nie daje nam jeść – musimy sami wytwarzać lub wyhodować
swoje jedzenie. Inaczej umieramy z głodu. A nie chcą umierać zdolni jesteśmy
robić nawet rzeczy złe, których bardzo żałujemy.
Nie On zsyła deszcz i nie dba o jego regularność.
On nie jest tą energią, która sprawia, że rośliny rosną,
jest nią energia Słońca.
A Słońce nie kręci się przecież wokół Ziemi.
(Jakże obrazoburczym, ówczesnym Kopernikowi klerykom, musiał
być tekst „wstrzymał Słońce, a poruszył Ziemię”. Był? Bo przeczył Bogu?)
Ludzie wolą nie zabezpieczać się na przyszłość, grzeszyć jak
grzeszą (czynić zło) i wierzyć, że był sobie kiedyś człowiek, który okazał się
Bogiem i on poprzez swoją męczeńską śmierć zmaże ich grzechy. Jakież to
wygodne. Jeden człowiek , jedna śmierć. "Wszyscy wspólnie jesteśmy
odpowiedzialni za jego mękę poprzez nasze grzechy."
Wszyscy… czyli każdy… „ale przecież są gorsi ode mnie” – tak
działa to myślenie.
Polityka Kościoła zmieniała obraz religii pierwotnej. Na
soborze w Nicei uchwalono „credo”. Inne wyznania chrześcijańskie (
żydowsko-chrześcijańskie) zostały ogłoszone herezją, a inne religie były nimi
automatycznie i były regularnie mordowane.
„Chrześcijaństwo” miało się dobrze ze względu na władców
podległych cesarstwu, a następnie papiestwu. Gdziekolwiek się znalazło
powstawały zakony utrzymywane przez Bizancjum. Pogańskie bóstwa nagle
zamieniały się w świętych (św. Brygida, Świętowit – Św. Wit). Lokalne obrzędy
zmieniano w święta chrześcijańskie. Wszystkie święta przesileń są w efekcie
opatrzone „plakietką papieską”.
Może się to Wam Bracia i Siostry „chrześcijanie” podobać lub
nie, ale religia Wasza wprowadzona została w wielu miejscach siłą i przy
niszczeniu ładu społecznego. To nie było zgodne z przedstawianymi przez Kościół
naukami Jezusa z Nazaretu.
Robiło się jeszcze ciekawiej, bo wprowadzono w kilkaset lat:
- kult obrazów, świętych i zmarłych - 375,
- kult Matki Boskiej - 421,
- czyściec – cesarz Grzegorz I – 593
- od 600r. łacina w modlitwie i kulcie, czczenie Aniołów –
Augustyn tak się rozpisał, że ciężko spamiętać jego opisy bytów, a zwłaszcza
aniołów;
- I papież - Bonifacy III – 607
- całowanie stóp papieża - 709
- wprowadzono kult krzyża - 786,
- wodzie święconej i … soli, nadano przymioty kapłańskie –
850
- Chrzest niemowląt – 965,
- kanonizacje - 995
- Post w piątki i Wielki Post - 995,
- obowiązek odbywania mszy - ok. 1000
- celibat – 1079
- różaniec (przejęty od pogan), Piotr Pustelnik -1090
- Inkwizycja – Synod Weroński - 1184
- sprzedaż odpustów - 1190
- 7 sakramentów – XII w.
- spowiedź ustna kapłanowi, a nie Bogu - 1215
- Adoracja hostii - 1220
- Czytanie Biblii zabronione ludziom świeckim – Synod w
Walencji - 1129
I tu na chwilę bym się zatrzymał, bo część z Was bardzo się
zdziwiła.
Ale niestety dalej jest gorzej:
- Czyściec dogmatem – Sobór Florencki – 1439
- Uznanie Tradycji – podania ustnego – sobór Trydencki 1546
- Niepokalane Poczęcie Dziewicy Marii (jej osoby) – 1854
- Wniebowstąpienie Maryi Panny - 1950r.
I teraz „wisienka na torcie”:
- Sylabus Błędów (Errorum): 1864 :
a) potępiał
wolność religijną, wolność sumienia, wolność słowa, wolność prasy, wolność
odkryć naukowych niezaprobowanych przez kościół rzymski,
b) ogłaszał
zwierzchnictwo władzy papieża nad wszelką władzą cywilną i państwową
- Sobór Watykański I – dogmat o nieomylności papieża w
sprawach wiary i moralności.
Wow. Ktoś tu o czymś zapomniał chyba. Sobór Trupi i Pornokracja
w kościele – 904 – 964.
Panie Teodora i Marozja miały pod … „butem” 15 papieży.
A jednak dogmat się pojawił.
Przypominam:
Czyśćca nie ma w Biblii, ani w żadnych innych pismach,
odpustów też nie,
chrztu noworodków nie uświadczycie…
Zabijanie i nawracanie siłą….to było „głoszenie dobrej
nowiny” i „miłość bliźniego”?
A może chodziło od początku o politykę?
Może jednak sobór nicejski, tak jak twierdzi duża część
historyków, miał ustalić credo (ujednolicone wyznanie wiary) i związać całość
współczesnego Świata pod szyldem jednej religii?
Więcej o dogmatach w chrześcijaństwie znajdziecie tu:
A bardzo ciekawe rozważania na temat obecnego obrazu Kościoła
Katolickiego znajdziecie tu:
Choć w oczywisty sposób autor pomija pochodzenie
"Ewangelii", to jednak rozważa bardzo dogłębnie postawy Kościoła.
Czy Jezus był postacią historyczną?
Można się spierać. Jest wiele przeciw i niewiele za.
Chrześcijanie mówią i piszą potocznie: „Ewangelia Św.
Marka”, a Kościół mówi przez swoich namiestników: Ewangelia według Św.
Marka”.
Tylko, że w Encyklopedii Watykanu Kościół przyznaje:
"Ewangelie to nie pisma historyczne, tak się tylko wierzącym
wydaje.
Poszukujecie prawdy? Wielu już szukało. Chcecie przeczytać,
co znaleźli?
To przeczytajcie ciekawy, przetłumaczony z angielskiego
artykuł: „Sfałszowane pochodzenie Nowego Testamentu” Tony Bushby:
oraz angielską wersję hasła „Christ myth theory” na
Wikipedii
To nie są krótkie teksty, ale to prawda Was wyzwoli.
Jeżeli dalej macie wątpliwości co do podstaw Kościoła
Katolickiego, to zachęcam do lektury Karlrheinz Deschner: "Kryminalna
historia chrześcijaństwa". Polemika o Konstantynie jest w tomie V i
pokazuje sposoby prowadzenia sporów i gloryfikowania cesarzy i papieży przez
historyków „chrześcijańskich”. Do pobrania tu:
str.6: "Na czyim chlebie jestem albo "plackiem
przed każdą formą władzy""
Przykro mi, Siostry i Bracia chrześcijanie wszelkich wyznań,
ale historia religii, której jesteście wierni, to nie „Bóg stworzył świat i
człowieka. Był naród wybrany, którego prorocy głosili nadejście Zbawiciela.
Narodził się on z dziewicy czystego serca, która sama również niepokalanie
poczętą była; a był nim Jezus Chrystus, syn Boga, który umarł za nasze grzechy.
Zmartwychwstał i jest równy Bogu. Ustanowił on Kościół na Ziemi, aby ludziom
żyło się lepiej, bezpieczniej i mądrzej, aby się kochali i nawzajem wspierali.
Następcami Jezusa byli papieże, wspaniali i mądrzy przywódcy Kościoła.”
NIE. Dosyć. Początki chrześcijaństwa?
Po angielsku tu: Raoul Vaneigem
Tak, możecie znać niejako autora. Napisał "Rewolucję
życia codziennego". Bestseller.
Ale jakoś nie znajdziecie odnośników, ani informacji o
pisanym długo dziele zbiorczo opisującym historię początków chrześcijaństwa....
ani na Polskiej Wikipedii:
Ani na angielskiej, w angielskojęzycznej wersji jak widać
istnieje.
Sprawdziłem ostatnio wiedzę ponad 10 przykładnych katolików.
Prawie każdy wskazywał, że może mnie odesłać do jakiegoś lepszego dyskutanta, z
większą wiedzą na temat historii Kościoła, choć nie miał na myśli nikogo
konkretnego. Każdy twierdził, że miał wspaniałego katechetę. Szkoda tylko, że o
soborach i datach dogmatów nie wiedział nic. Poza nazwą, ale już nawet nie
potrafił umiejscowić ich w czasie.
Historia chrześcijaństwa, do czasów teraźniejszych, jest
brzydka, okrutna i zła, ale łatwiej wierzyć, że jest to piękna religia miłości
bliźniego.
Są trzy aspekty, które Was moi drodzy trzymają w szponach
tego, jakże dziwnego, tworu:
a) odkupienie
grzechów przez śmierć samego Boga
b) przykazanie
miłości – które jest dla nas logiczne i uzasadnione
c) obietnica
życia wiecznego – unikacie śmierci
Ale twór ten, nie przesadzając, odebrał życie milionom
ludzi. Do tego dochodzi „tradycja”. Ale czy tradycja powinna blokować rozwój?
Według Kościoła Katolickiego powinna i musiała. Kopernik, Galileusz etc
To już często nie jest wspólnota miłości, prawości,
miłosierdzia i współczucia. To po prostu wspólnota.
W Polsce: obecnie nawet nie wspólnota, a zbiór jednostek
chodzących do tego samego kościoła (budynku), nie znających się, oceniających
nawzajem, zawistnych. Według agnostyków i ateistów, uczestniczących w swoistej
szopce, dającej fałszywe pojęcie odkupienia grzechów, a więc czynów i zaniechań
prowadzących ten świat ku złu i upadkowi.
Mahometanizm i Islam
Około VI w. n.e. na półwyspie Arabskim panował chaos
religijny: żyli żydzi, plemiona arabskie i z rzadka chrześcijanie wyznań już
wtedy heretyckich. Świętym miejscem dla plemion Arabskich była Kaaba w Mekkce,
zarządzana przez jedno plemię kapłanów – kurajszytów. Mekka zarabiała na
podatku od wiernych i od kupców, gdyż Mekka była również miastem handlowym.
To tu urodził się Mahomet. Szybko został sierotą. Wychowywany
na początku przez dziadka został oddany pod opiekę swojego wuja, który był
bardzo dobrze prosperującym handlowcem. Mahomet okazał się również zdolny w tym
względzie i był nawet dobrze znany i szanowany. Jest kilka opowieści o jego
życiu, które np. Reza Aslan umieścił w „Niema Boga oprócz Allaha” jako mogące
wyjaśnić późniejszy zwrot Mahometa w stronę monoteizmu. Tak czy owak, zaczął on
mieć wizje, rzekomo zesłane przez Archanioła Gabriela, a następnie zaczął
recytować Koran (Qur’an dosłownie ”recytacja”).
Kiedy już zaczął zdobywać wiernych mu wierzących odwoływał
się do tolerancji i pokoju wśród religii....Publicznie. Jednak bezpośrednio
władzom Mekki groził, wyzywał i obrażał ich bogów. Kiedy zarzucili mu
podburzanie tłumu, stawiał się jako proroka i gardził nimi publicznie. Kurajszyci,
chcąc usunąć zagrożenie dla siebie i swoich interesów, kiedy jego głosu nie
mogli już ignorować, postanowili go . Uciekł z Mekki do Medyny i wraz z
kilkudziesięcioma osobami (niektórzy z nich również pochodzili z rodzin wysoko
postawionych w Mekkce) założył ummę – pierwotną muzułmańską społeczność.
W tej społeczności wg wskazuwek Mahometa:
a. kobiety
i mężczyźni byli równi wobec prawa,
b. kobiety
po raz pierwszy w historii dziedziczyły majątki po mężach,
c. kobiety
miały dostęp do nauki, a ich słowo liczyło się na równi ze słowem mężczyzn.
d. prawo
talionu miało zastąpić miłosierdzie i przebaczenie
e. obowiązywał
podatek na biednych (pozostał do dziś)
f. Aje
(przykazania w Koranie) zawierały de facto przykazania Pięcioksiągu
Mojżeszowego
g. Judaizm,
Chrześcijanizm i Islam miały być naukami „Pisma” i wszyscy mieli być w tych
religiach wolni w wyznawaniu, choć te dwie pierwsze wiary miały płacić podatek
od nie bycia wyznawcami nauk Koranu to jednak były to bratni ludy – „dhimmi”.
Po co Wam to piszę, Bracia i Siostry? Po to, żeby uświadomić
Wam, że minęło prawie 2000 lat od nauk Jezusa (1700 lat od soboru nicejskiego
tworzącego jednolitą jego historię), 1400 lat od nauk Mahometa, a Świat, pomimo
tak chwalebnych filozofii i
interpretacji świętych pism, jak widzicie podążył w zupełnie innym kierunku. Świat
stoi na krawędzi wojny religijnej, manipulowany przez prywatne media, niedouczonych
nauczycieli w każdej z nich, lub bezkrytycznie przyjmuje manipulacje dokonane
wcześniej wobec świętych pism.
Czym oryginalnie był dżihad? Reza Aslan twierdzi, że walką
ze złem i nietolerancją, głównie wewnętrzną, oraz w wyjątkowych przypadkach
zewnętrzną, jeżeli siły zewnętrzne atakowały ummę (społeczność Mahometańską).
Albo jest to specjalnie stronnicza opinia, albo brak wzięcia pod uwagę, że
Mahomet w istocie był żądnym władzy kaznodzieją.
Twierdzi on również, że podawanie przykładów z życia
Mahometa, żyjącego w krwawych czasach, walczącego z atakującymi go
Kurajszytami, zdradzonego przez kilka rodzin żydowskich z Medyny – i to za to
ich stracił, nie jest prawidłowym postrzeganiem jego nauk.
A jednak sam Koran i jego sury zmieniają się w czasie?
Tak samo jak w chrześcijanizmie Konstantyna pojawia się
nawracanie mieczem pogan i innych wyznań, co nie było zgodne z podążaniem za
naukami Jezusa, a u Mahometa nagle się zmienia na wyraźną, zbrojną i krwawą
walkę z wrogami islamu - wszystkimi, którzy nie wyznają wiary w Allacha.
W Chrześcijanizmie powstały dogmaty odbiegające od nauk
biblijnych i historii życia Jezusa. W Islamie powstały kolejne sury, sunny,
hadisy i wprowadzono szariat, bezprawny i nieumocowany w Koranie w żaden
sposób. Zwłaszcza, że opierający się na prawach plemiennych z okresów sprzed
nauk Mahometa - tak twierdzi Reza Aslan, a jednak historia ze zmianami sur nie
jest do końca odcięciem się od poprzednich wypowiedzi.
"Islam w pigułce: O czym Zachód powinien wiedzieć
(Dżihad) (cały film)"
Problemy religii, niestety, bardzo często dotyczą problemów
językowych i przekłamań tłumaczeń. Powyżej był już schemat tłumaczenia Pisma
Świętego. A co z Islamem, z jego Koranem? Powinien być zawsze taki sam, przecież
już al-Malik z Umajjadów w ok. 690 r. wprowadził jako język urzędowy arabski.
Tak, ale podziały wewnętrzne zaczęły się dużo wcześniej, a
sam arabski jest wieloznaczny i może być bardzo różnie interpretowany. Właściwie
zaraz po śmierci Mahometa nie było jeszcze dokładnego Koranu, a został zebrany
dopiero kilkadziesiąt lat po niej.
Czy Koran teraz to Koran Mahometa? Nie, jest tak samo jak z
Biblią.
Koran był poprawiany przez Kalifów już od trzeciego –
Uthman’a: nakazał spalenie wszystkich starszych wersji, których przetrzymywanie
karane było śmiercią. (Tak jak pisma z soboru nicejskiego). Ile było poprawek?
Ogrom, poprawiano wszystko, dostosowując do celów politycznych i zawsze w
zasadzie wprowadzenie ich było wdrażane siłą.
Hadisy (podania z łańcucha transmisji) były częściowo zmyślone
jak się komu podobało, trzeba było tylko „udowodnić” (podać do wiadomości
publicznej słownie), że pochodzą, gdzieś tam, od Mahometa. Powstała księga
niejednoznaczna, niezrozumiała i nie stanowiąca jednolitej podstawy. To dodano
sunnę złożoną hadisów i określono „Niedostępność boskiego języka”. Czyli tak
samo jak u katolików, zabroniono dokonywania jakiejkolwiek oceny „Pisma Świętego”
przez ludzi, przez parafian, nie tyle nawet tych nie wyedukowanych, ale w
ogóle. Możliwość interpretacji natomiast przypisana jest przywódcy duchowemu,
który w obu religiach (Kalifat i Watykan) miałby być bezpośrednim
zwierzchnikiem władz świeckich. Choć i Mahomet dążył do rozdziału państwa i
religii, jak i Jezus nie negował władz państwowych (Konstantyn nie był widać
pewien czy chce aby cesarstwo opierało się na wierze).
W 1972 r. w Jemenie, w Meczecie Sun’a, odkryto Koran
datowany na lata 675-692. Różni się od Koranu Uthmana i obecnej wersji, a
przecież muzułmanie w Islamie nauczani są, iż Koran jest „Odwiecznym słowem
Boga”, które jest niezmienne, przedwieczne i tylko objawione Mahometowi.
Tak samo w Chrześcijaństwie, „Ewangelie kanoniczne” składające
się na Nowy Testament to tylko część ewangelii które funkcjonowały na początku
historii tej religii. Jest wiele różnych twierdzeń na ich temat: że zostały wybrane
zostały przez ludzi, dla ludzi; poprawiane przez ludzi i interpretowane przez
ludzi, a jeszcze ostrzej: napisane od nowa na rządanie Konstantyna Wielkiego
podczas soboru w Nicei - 325.
Tak, czy owak, uważane za natchnione i naucza się o nich, że
są słowem Bożym.
A idąc tropem teoretyków mitologii Jezusa, są po prostu
zlepkiem wielu religii zebranymi w Nicei.
Przyjrzyjcie się też stwierdzeniu "Gdy porówna się Nowy Testament i Biblię Synajską z współczesnym Nowym
Testamentem można zidentyfikować zawrotną liczbę 14800 redakcyjnych zmian.
Poprawki te można rozpoznać poprzez proste porównania, które każdy może i
powinien wykonać. Poważne studia początków chrześcijaństwa muszą być oparte na
Nowym Testamencie Biblii Synajskiej, a nie współczesnych wydaniach."
Czy Judaizm ma pisma apokryficzne starotestamentowe? Ma.
Czyli już wtedy ludzie za ludzi dokonali wyboru? Tak.
Po co manipulować świętymi pismami?
Jeżeli jeszcze ktoś z Was, Siostry i Bracia, ma jakiekolwiek
wątpliwości dlaczego takie manipulacje miały miejsce, to popatrzcie na
instytucje religijne bogacące się przez wieki na cierpieniu innych niż ich
własne wyznań, oraz ich własnych niedouczonych wiernych.
Religia jako filozofia na temat wielu aspektów Świata według
nauk o jakimś bogu, a chroniona przez instytucję jest tworem czysto
politycznym.
Można wprowadzać podatki, sterować masami, nawoływać do
wojny w imię najwyższego dobra, można grać na wiele frontów i tłumaczyć się
bogiem.
Można usprawiedliwiać morderstwa, zadawanie cierpienia,
kradzież, grabież i czystki etniczne najwyższym dobrem, w imie jedynego boga.
Prawda a religia
Mówią mi często Siostry i Bracia katolicy, że "prawda
płynie od samego Boga".
Żadnej prawdy, w żadnej w zasadzie religii, nie uświadczymy.
Żydzi talmudyczni - "goje to krowy o ludzkich twarzach,
możesz zrobić wszystko co w twojej mocy, aby wzmocnić lud Izraela".
Islam - "takija" - kłamanie w celu umocnienia
islamu, pełnoprawne mówienie kłamstwa. Poza tym muzułmanim na wojnie może
kłamać jak chce.
Chrześcijanizm - niby taki dbający o prawdę, a dogmatów
zmyślonych jest cała masa, i nikt ich nie neguje.
" Jest jeszcze coś innego w tym scenariuszu i jest to
zapisane w Encyklopedii Katolickiej (Catholic Encyclopedia). Nastawienie kleru
można zrozumieć zauważając, że sam Kościół przyznaje, iż nie wie, kto napisał
jego Ewangelie i Listy, wyznając, że wszystkie 27 pism Nowego Testamentu pojawiło
się anonimowo.
„Wychodzi więc na to, że obecnych tytułów Ewangelii nie da
się powiązać z ewangelistami ... są one [pisma Nowego Testamentu] podawane z
tytułami [z imionami domniemanych autorów], które, jakkolwiek stare, nie
wywodzą się od poszczególnych autorów” (Catholic Encyclopedia, red. Farley, tom
vi, ss. 655-6).
Kościół
utrzymuje, że „tytuły Ewangelii nie miały wskazywać autorstwa,” dodając, że
„nagłówki ... zostały do nich dołożone” (Catholic Encyclopedia, red. Farley,
tom i, s. 117, tom vi, ss. 655, 656). Zatem, nie są to Ewangelie „według
Mateusza, Marka, Łukasza i Jana,” jak się publicznie stwierdza. Wyznanie to
ujawnia, że nie ma autentycznych Ewangelii apostolskich i że właśnie te
niejasne pisma Kościoła dzisiaj ucieleśniają fundamenty i słupy nośne powstania
chrześcijaństwa i jego wiary. Konsekwencje tego są fatalne dla aspiracji do
Boskiego pochodzenia całego Nowego Testamentu i demaskują teksty
chrześcijańskie jako nie mające żadnego specjalnego autorytetu. Sfabrykowane
Ewangelie przez wieki nosiły nadany im przez Kościół certyfikat autentyczności,
a obecnie uznany przez niego samego za fałszywy, co stanowi dowód, że pisma
chrześcijańskie są w całości błędne."
Natura Boga, Religia, Nauka i ludzki mózg.
Przez kilka tysięcy lat ludzie nie byli w stanie wyjaśnić
zjawisk ich otaczających. Od zaćmień słońca, przez huragany, tornada, ogromne
mrozy do wielkich powodzi, plag i pomorów. Wszystkie te zjawiska były dla nich
ogromnym przeżyciem nie tylko w kwestii zachowania życia, co w kwestii samej
natury Świata, który ich otaczał.
Tam gdzie nie daje odpowiedzi rozum i nauka, tam wskakuje
religia i opowieści jednostek lub grup bóstwach, które sterują naszym Światem.
Niektórzy wskazują, że 10 000 lat p.n.e. (licząc
względem narodzin postaci religijnej), czyli 12 000 lat temu, średnia
życia osobnika naszego gatunku wynosiła 23-25 lat. Teraz dożywamy i setki. 100
lat! Przy takiej długości życia to jedynie 120 żyć ludzkich od nas. Pokoleń
oczywiście około 480 - to śmiesznie mało w porównaniu do innych zwierząt; a
zarazem stopień poznania Świata w ich zakresie (tej liczby pokoleń) zmienił się
diametralnie. Dostępność wiedzy, w zasadzie z zerowej a następnie jedynie dla
wybranych jednostek, osiągnęła wynik prawie totalnej dostępności. W przedziale
kilku pokoleń zebraliśmy więcej wiedzy niż przez ostatnie kilkaset tysięcy lat.
Ludzie umierali i rodzili się, niektórzy mieli nawet długie
życie. Jednak ze względu na brak higieny i dostępności leków, nasza populacja
była dziesiątkowana przez choroby. Paradoksalnie, odkąd nauczyliśmy się myśleć
i analizować rzeczywistość, zaczęliśmy też, jako gatunek, wymyślać i akceptować
ideę istnienia istot od nas wyższych sterujących Światem, w którym żyjemy. To
chyba jasne: rozum stworzył religię.
O ileż prościej jest zaakceptować, nie winiąc nikogo, śmierć
ukochanej osoby, jeżeli jesteśmy przekonani, że mogła dostać się do Nieba. Jeżeli
możemy sądzić, że jakaś większa siła „wezwała ją do Siebie”. Kiedy natomiast
niektóre jednostki dopuszczają się okrucieństwa i niegodziwości, łatwiej jest
nam wierzyć, że ta sama, Najwyższa Siła, Bóg, dokona sprawiedliwego sądu i
ukarze je należycie… po śmierci. Kiedy całe społeczności dotyka nieszczęście, o
ileż łatwiej jest przyjąć pogląd, że to Bóg sprawdza naszą wytrwałość, naszą
moralność, naszą wiarę, gdyż już ona nam wystarcza do zbawienia, życia
wiecznego.
Z tą higieną to też było ciekawe: w średniowieczu Kościół
nauczał, że mycie się po zmroku jest równoznaczne z obcowaniem z diabłem… Khm.
Nieomylność…
Zupełnie trudniej mentalnie żyje się w Świecie bez boga,
gdzie szczęście i nieszczęście, życie i śmierć, zależą od nieposkromionych sił
natury, sił innych pierwotnych gatunków (wirusy, bakterie, grzyby, pasożyty),
ślepego losu, działań innych jednostek lub grup (ludzi), działań społeczeństw
lub wręcz zaniedbań, zaniechań i błędów popełnianych przez nas samych.
W Świecie w którym nie działa żadna „Nieogarnienie Mądra”, „Wyższa
Siła” ochronna; żadna „Opatrzność”, a wolna wola innych jest dla nas
zagrożeniem.
Taki Świat jest dla wielu z nas, Siostry i Bracia, ciężki do
zrozumienia, do ogarnięcia. Ciężki jest aby żyć w nim bez strachu, bez lęku o
przyszłość.
Taki Świat może być przerażający… ale czy na pewno?
Każdy ma własną rzeczywistość i każdy ma własny Świat – jego
własną rzeczywistość.
Ja w takiej właśnie rzeczywistości żyję od 13 lat.
Czy mam się dobrze? Czasem lepiej, czasem gorzej.
Byłoby lepiej, gdybym miał pracę, której obecnie znaleźć nie
mogę już od dłuższego czasu, a moja książka potrzebuje czasu, by stać się hitem
(oby J
).
Czasem jest tragicznie, a czasem pięknie. Czasem Świat i
nasza rasa zachwycają mnie, a czasem jest mi aż niedobrze.
Dla mnie historia naszego gatunku jest tym bardziej smutna,
że widzę, iż całe rzesze ludzi są oszukiwane, manipulowane i indoktrynowane. Żyją w kłamstwie z lenistwa,
z przyzwyczajenia, z wygody, z fałszywie wzniosłego przywiązania tradycji lup
poprostu strachu.
Nie chodzi mi tu tylko o wiarę w Boga, czy „dobre intencje”
rządów, czy instytucji religijnych. Chodzi o samą postać Boga i jaka mogła by
być jego rola w rozwoju naszego gatunku. Patrząc na niesamowitość otaczającego
nas Świata: skomplikowanie, różnorodność, wielorakośc form oraz naszą obecną
rolę w jego niszczeniu, z punktu widzenia Sióstr i Braci wierzących, zadałbym
sobie jedno pytanie: Jak ma się postać człowieka do postaci Boga? Czy aby na
pewno mamy prawo sądzić, że jesteśmy choć w najmniejszej części stworzeni na
Jego podobieństwo? Jeżeli tak, to dlaczego? Bo mamy rozum? Uczucia? Myślimy
abstrakcyjnie?
Szczerze? Niestety w teście z przymocowanym do stołu
cylindrem i umieszczonym w nim orzeszkiem, gdzie celem było wydobycie go z
niego, lepiej niż ludzie poradziły sobie małpy.
Uczucia?
Małpa wychowuje tygrysy. Widzieliście?
A widzieliście małpę ratującą chłopca?
A drugą małpę cucącą chłopca?
A czytaliście może, że naczelne lepiej rozumieją wartość
pieniądza? Po angielsku.
Jeżeli to, nie daje Wam do myślenia, to co da?
Oszukano Was, Siostry i Bracia. Nie jesteśmy podobni do
żadnego Boga. Jesteśmy zwierzętami. Liczy się doświadczenie. Chcecie się
spierać o doskonałości stworzenia?
Zęby, rak, błędy genetyczne, choroby i starzenie się – tyle
wystarczy.
Jesteśmy wyjątkowi, przyznaję. Poprzez rozwój naszej cywilizacji:
kultury i narzędzi, rozwijał się nasz mózg i przeciwstawne palce w dłoniach, i
obie te cechy stymulowały się wzajemnie. To dzięki temu rozwojowi mamy szansę
tworzyć, rozważać i analizować rzeczy wyjątkowe.
Judaizm, jak wspomniałem, opierał się na fałszywych
historiach plemiennego ludu pasterzy, pośród którego co po niektórzy marzyli o
jego wielkości. To w tej religii i jej historiach zapisanych w Starym
Testamencie, żydzi, chrześcijanie i muzułmanie znajdują kłamstwo, iż jesteśmy
stworzeni na podobieństwo Wszechmocnego i Wszechwiedzącego Boga i… że mamy
czynić sobie Ziemię poddaną.
Choćby i kłamstwo to miało nas przybliżyć ku dobru, które
dzięki niemu mielibyśmy chętniej wybierać (poprzez wzbudzenie w nas poczucia
pewnej godności), to jednak przeistoczyło się, dzięki rozwojowi cywilizacyjnemu,
w powtarzaną maksymę; w wewnętrzną świadomość królowania gatunku Homo sapiens
na Ziemi.
Ponadto, dzięki temu również stwierdzeniu, każda z tych
religii chce uzyskać dominację nad naszą planetą Ziemią.
Podsumujmy fakty na
temat Boga i religii:
a) Bóg
jest dla nas ukryty – nie widzimy jego żadnej o osobowej postaci na co dzień
b) Bóg
objawia się nielicznym i rzadko – tylko prorocy i wybrane jednostki mające
objawienia
c) Bóg
przekazuje ww. nielicznym prawa i zasady postępowania zgodne z jego wolą -
d) ludzie
wyznają różne jego postacie, pod różnymi imionami – Jahwe, Elohim, Allach, a w
religiach dualistycznych Aryman i Ormuzd
e) nie
ingeruje w sprawy doczesne Świata – większość ludzi nie widzi jego działalności
na co dzień; jedynie fataliści, fanatycy i ludzie głęboko wierzący, dla których
wszystko co dzieje się na Świecie, dzieje się z woli boskiej
f)
dominacja danej religii ściśle łączy się z polityką –
Cesarstwo, Kalifaty, Imperia, Papiestwo itp.
g) Nie
istnieją uniwersalne prawa boskie, a jedynie spisane, formatowane,
interpretowane i przekazywane przez ludzi i dla ludzi, w różnych religiach.
h) władze
religijne, jej namiestnicy, ludzie działający i nauczający w imieniu Boga,
pomimo nie stosowania się do jego praw, które sami głoszą, pomimo popełniania
grzechów, za które należy im się najwyższe potępienie, nie są na Ziemi karani
przez Boga, ani też nie zachowują się odpowiednio "bogobojnie, gdyby byli
naprawdę przekonani o prawdziwości swoich religii.
i)
żadna z religii głównych nie jest oparta na księdze
historycznej, żadna nie uczy swojej doktryny na podstawie wersji pierwotnej
jakiegoś „Pisma” i żadnej z nich ani nie
można uznać za zgodną wewnętrznie, spójną logicznie, ani też za zgodną z faktami
historycznymi,
j)
wszystkie księgi religijne – „Święte Pisma”, były
modyfikowane przez rządzących na poczet własnych potrzeb
k) istnieją
przekazy o opętaniach, jednak nikt żadnego nie nagrał (choć tu możliwe, że nie
zrobiono tego, aby nie naruszać godności oraz nie narażać na niebezpieczeństwo
osób, których ten stan dotyczy(ł))
l)
obecnie wielu jest przywódców religijnych i wielu ma
różne poglądy na tę samą wiarę
m) na
tle różnic religijnych, różnic odłamowych, a nawet odmian wewnątrz
poszczególnych odłamów dochodzi do wielu zbrodni, które usprawiedliwiane są
właśnie „wiarą w Boga”
Jeżeli rzeczywiście istnieje Bóg, jakiś Wszechmogący
Stwórca, to:
a.
na pewno nie jest to ten, który pomimo swej wielkiej
mocy i nieskończonej mądrości, wg. niektórych z nas, zajmuje się ochroną nas w
podróży, w pracy, ale nie działa kiedy nawzajem wyrządzamy sobie okrucieństwa,
zaprzestając działania w imię wolnej woli danej naszemu gatunkowi (ludzie
wierzący nie giną w wypadkach i katastrofach???)
b.
nie jest to ten, który uważa, że możemy w dowolny
sposób traktować jego stworzenie
c.
nie jest to ten, który godzi się na niszczenie planety,
którą dla nas stworzył – Ziemi
d.
nie jest to ten, który rozróżniałby modlitwę na
kolanach, w kuckach, na siedząco czy stojąc
e.
ani ten, który rozróżniałby jakie inne jego stworzenie
zabijamy dla Niego w ofierze (wątpię, czy nawet chciałby abyśmy to robili)
f.
ani ten, który chciałby, abyśmy nie używali naszego
mózgu – rozumu, w celu różnicowania dobra i zła poprzez myślenie logiczne i
rozpatrywanie swoich działań w celu osiągania wyższych celi moralnych i ochrony
wartości uniwersalnych. Po co by nam taką skomplikowaną, niedoścignioną
maszynerię tworzył?
To ostatnie stwierdzenie jest sprzeciwem wobec pułapki, jaką
na wierzących zastawił jeszcze judaizm. Rozważcie to bardzo dokładnie. Adam i
Ewa zostają wypędzeni z raju, za skosztowanie owoców z Drzewa Poznania Dobra i
Zła. Samo to stwierdzenie zakłada, że ludzie nie potrafili rozpoznawać zła, ani
go definiować. Lecz nagle, poprzez zjedzenie tego owocu, stają się zdolni do
rozpoznania, odróżnienia tych dwóch pojęć, a poprzez samą tę wiedzę stają się
zdolni do czynienia zła.
Zrozumiałbym sytuację odwrotną : Drzewo Nieodróżniania Dobra
od Zła. Jedzą owoc i staja się podatni na dokonywanie nieprawości.
Chrzest noworodków… Biblia, Koran, ani Tora o nim nie
mówią….
Teolodzy twierdzą, iż powinniśmy patrzeć na tę historię
poprzez wiarę i jako na prawdziwą wersję historycznych wydarzeń.
„Chrześcijańska
teologia uznaje jednak, że gatunek literacki użyty w opowiadaniu biblijnym o
stworzeniu świata w Rdz, 1-3 nie jest narracją mitologiczną. Należy dostrzec w
nim realizm symboliczny – jest to bowiem
przekaz o realnych, zaistniałych w historii wydarzeniach, zapisany językiem
symboli.”
Już to stwierdzenie powyżej powinno dać nam, ludziom, do
myślenia. Nie jest mitologią, ale symboliką… która jednak przedstawia realne
wydarzenia? Uczeni żydowscy i chrześcijańscy próbują nawet dojść, jakie to było
drzewo. Powodzenia życzę.
Dalej jest jeszcze ciekawiej:
„
Trzy cechy radykalnie odróżniają opowieść biblijną od mitu: 1. mimo iż Biblia podaje dwa różne opisy
stworzenia, mówią one o jednym i tym samym wydarzeniu, 2. stworzenie człowieka zostało dokonane przez samego Boga ze względu na
miłość (o co w tym zdaniu chodzi? Gdzie jest logiczny sens tej cechy
jako argumentu na niemityczność Biblii? Odwołuje się do wiary i tworzy pętlę
logiczną: wierzysz w Boga, Bóg kocha ludzi, Biblia jest prawdziwa bo pochodzi
od kochającego ludzi Boga i dlatego nie może być mitem ani fikcją
) 3. człowiek został stworzony jako
całkowicie dobry na obraz i podobieństwo Boże (a to? )[e].
Odczytywanie opowiadania biblijnego jako narracji historycznej chrześcijaństwo
przejęło od ludu Izraela, dla którego "początki ludzkości, których nie da
się przecież chronologicznie zrekonstruować, stanowią wydarzenie w dziejach,
obdarzone własnym obiektywizmem. Jako takie jedynie może być
opowiadane". Augustyn z Hippony uważał w duchu realizmu
symbolicznego (co to znaczy?
), że
z jednej strony nie można wątpić, że drzewo poznania dobra i zła było faktycznie
drzewem, z drugiej zaś należy starać się odczytać jego znaczenie symboliczne”.
Jedyne co w historii o nieposłuszeństwie Adama i Ewy można
przenieść na jakiś grunt rzeczywistości opisującej naszą rasę, to skłonność
ludzi do nieposłuszeństwa, skłonność naszą do popełniania fatalnych błędów,
które będziemy próbowali w danym momencie racjonalizować, i wreszcie na gruncie
symboliki erotycznej skłonność do ulegania naszym pokusom cielesnym (popędowi
seksualnemu).
Reszta to fikcja.
Skoro byliśmy dziełem nieomylnego Boga, Doskonałego Stwórcy,
znającego wszechczasy, wszechświat i według niektórych czuwającego naszym
życiem poprzez „Opatrzność Bożą”, to jak to się stało, że Adam i Ewa w ogóle
zerwali ten owoc, ugryźli go… skoro według argumentu nr 3 „człowiek został
stworzony jako całkowicie dobry na obraz i podobieństwo Boże”. To ma sens?
To jest logiczne? A nie... to dogmat.
Skoro Bóg miałby nas stworzyć istotami myślącymi, to po cóż by
stwarzał Świat nielogiczny oraz doprowadzał do sytuacji sprzecznych? Wolna wola
nie uprawomocnia zła dla całkowicie dobrego stworzenia, gdyż całkowicie dobre
stworzenie nie chciałoby zła, nawet za namową.
Judaizm zapewnił sobie dopływ wiernych i nowych członków
poprzez twierdzenie i żydem jest się "po mieczu" - ojciec był żydem,
to syn też jest.
Niestety, patrząc z perspektywy niewierzącego, widzę iż
Kościół Katolicki dopuścił się manipulacji poprzez wprowadzenie chrztu, w celu
zapewnienia sobie stałego napływu wiernych. Ponadto przyznanie, że coś tak
niewinnego jak nowo narodzone dziecko, może być obarczone grzechem –
nieczystością, którą jedynie kapłan, namiestnik Boga na ziemi, może zmazać,
jest automatycznie poddaniem się wyższości tej instytucji oraz przyznaniem, iż
bez Kościoła nie ma Zbawienia – a więc życia wiecznego, które ten tak pięknie
opisuje w swoich obietnicach.
Chrzest jest tak wielowymiarowy, że większość ludzi nie
ogarnia jego znaczenia. Jest jak już nakreśliłem uznaniem wyższości Kościoła,
uznaniem go za jedyną drogę do zachowania życia po śmierci, przyznaniem mu
jedynej słuszności w wyznaczaniu prawidłowych zachowań.
Czy namiestnicy Boga na Ziemi zachowują się zgodnie
z Jego przykazaniami zapisanymi w Świętych Pismach?
W islamie, judaizmie i chrześcijaństwie? Nie. Wszyscy dopasowują sobie swoje zachowania do wybranych fragmentów pism
Dlaczego? Zapewne zastanawialiście się nieraz. Podpowiadam:
to są osoby szeroko uczone w historii wiary i włanej religii. Wiedzą dokładnie
skąd i co wynika, kiedy się pojawiło i czy jest realne.
Nie wierzycie? Popatrzcie na przykład objawień z Medjugorie -
nie poparte przez Kościół… Ale czemu? A może dlatego, że kłócą się z
rzeczywistą historią Kościoła? A dlaczego Kościół nie zabraniał czczenia tego
kultu? A może kapłani katoliccy doskonale wiedzą, że nie istnieje nic takiego?
Czemu zasiadający w episkopacie wyglądają tak, jak wyglądają? "Siedzą i
jedzą tłuste kiełbasy…" Dlaczego Biskupi i wysoką rangą kapłani
dopuszczają się pedofilii, skoro powinni być przekonani o nieuchronności kary
boskiej?
A może oni mają świadomość, że to wszystko bajka i walka o
wpływy polityczne, a więc i finansowe?
Co ma do tego konkordat? Jest on polityczną umową między
instytucją Kościoła a rządem kraju, w której to państwo zgadza się na
indoktrynację swoich obywateli. Jak inaczej to nazwać, skoro nawet lekcji
biologii w liceum, w klasie o profilu humanistycznym jest 1 lekcja przez okres
jednego roku, a religii – katechezy, 2 lekcje przez okres całych 3 lat?
Nie kwestionuję, Siostry i Bracia, filozoficznych i
życiowych mądrości jakie można wyciągnąć –wyłuskać z „Pism Świętych”, ich
aluzyjnych, alegorycznych i symbolicznych „przypowieści”, dosłownych nakazów
oryginalnych pism, oczywiście pomijając nakazy specyficzne dla obrzędów danej
religii i „Prawa Talionu” („oko za oko”), które to jest zaprzeczeniem
możliwości przebaczenia, miłosierdzia i łaski, które dla istot tak omylnych i
popełniających błędy jak my, jest zgubne. Kwestionuję tu natomiast patrzenie na
istotę Boga przez dogmaty i twierdzenia głoszone przez jednostki (prorocy,
mesjasze, papierze, kalifowie), gdyż są one zmienne na przestrzeni czasu i
dziejów naszej cywilizacji.
Zło ucieleśnione – błędna logika wiary, ucieczka od
własnej natury
Temat zła jest niesamowicie istotnym w kwestiach
rozpatrywania Boga, Stwórcy wszystkiego, gdyż odwołuje się do samej natury
stworzenia.
Dla ateistów, takich jak ja, odwołuje się do natury gatunku
Homo sapiens.
W religiach judaistycznych występuje, wykreowany jeszcze
przez żydów Szatan, a więc Lucyfer, Belzebub, Iblis. W judaizmie to przeciwnik
Boga, jeden z jego serafinów, przeciwnik, oskarżyciel i oszczerca – zbuntowany
przeciw Bogu.
Koncepcja jego złej natury wzięła się najprawdopodobniej
prosto od Arymana – boga zła w Zaratusztrianizmie (niewola babilońska żydów).
Naprawdę, Siostry i Bracia, łatwiej jest wierzyć w zło
ucieleśnione i zrzucać winę na „tego kogoś”:
a)
a niżeli zobaczyć zło w sobie, przyznać się do niego i
aktywnie przeciwdziałać
b)
niźli docenić i zrozumieć wagę wychowania i kreowania
wzorców zachowań nas samych jako rodziców, jako części społeczeństwa,
budujących dla swych dzieci i innych młodszych członków społeczności pewną
rzeczywistość, pewne schematy zachowań
c)
niż ocenić krytycznie, czasem już nieżyjących, rodziców
d)
niż ocenić wreszcie siebie pod kątem natężenia
występujących w nas samych popędów i oceny ich jako złe, bo trzeba będzie
zrezygnować z pewnych przyjemności
Przed wieloma z tych rzeczy chętnie uciekamy, robimy unik i
wybieramy istnienie :”zła ucieleśnionego”. A to pułapka logiczna, która jedynie
wydaje się być rozwiązaniem problemu istnienia zła w ogóle. Jeżeli Stwórca jest
wszechwiedzący, wszechistniejący i jest twórcą wszelkiego stworzenia, to jak to
się stało, że stworzył też zło? Stworzenie Lucyfera nie jest odpowiedzią, jest
pułapką a za razem jest usprawiedliwieniem dla ludzi, wymyślonym przez ludzi.
To tak samo jak u Sapkowskiego wymyślanie potworów. Łatwiej
jest wierzyć w potwory niż okrucieństwa wynikające z naszej zwięrzęcej części
natury.
W naszej naturze jest wiele popędów i potrzeb, które chcemy
zaspokoić. Wydaje się większości z nas, iż popęd jest jedynie seksualny.
Niestety nie. Mamy popędy lenistwa, władzy, posiadania (luksusu) i
dominacji-wyższości czyli władzy. Nie do końca rozwiniętą informację o podobnym
zjawisku znajdziecie tu:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Arthur_Schopenhauer#Wola_i_pop.C4.99dy
Wynikają one z prostej przyczyny: pochodzimy od wspólnych
przodków małp naczelnych, a ich stada zawsze zawierają samca Alfa. Każdy
osobnik tego stada w jakimś okresie chce i dąży do zostania samcem Alfa, aby
przekazywać najlepsze geny w jak największym stopniu. To pierwotne instynkty
kierują naszym życiem, dopóki my sami, dzięki rozumowi nie przeciwdziałamy ich
sterowaniu nami. Do tego dodajmy niesamowicie ważną kwestię, o której nie uczy
się w szkole, nie uczy odpowiednio na studiach i omija się ten temat w mediach
- błędy poznawcze :
Błędy poznawcze
Błąd poznawczy (ang.
cognitive bias) to
ogólne określenie nieracjonalnego sposobu postrzegania
rzeczywistości. Poniższa lista przedstawia
najpowszechniejsze takie błędy zidentyfikowane u ludzi. Faktycznie u każdego
człowieka można zaobserwować większość z nich. Wpływają one na sposób
formułowania
poglądów,
podejmowania decyzji biznesowych i prowadzenia badań naukowych. Większość z
nich jest szkodliwa, niektóre mogą prowadzić do katastrofalnych skutków (jak
efekt pominięcia).
Tylko niektóre z nich pozwalają w pewnych sytuacjach
szybciej podejmować decyzje (jak efekt kongruencji czy
efekt
skupienia). Przyczyną pojawiania się takich błędów są często ograniczone
zasoby poznawcze, brak czasu lub motywacji do formułowania poprawnych sądów
oraz pragnienie zachowania dobrego samopoczucia.
Spis treści
Błędy w zachowaniu i podejmowaniu decyzji
·
Efekt czystej ekspozycji – wytworzenie
pozytywnej opinii czy oceny obiektu pod wpływem samego zwiększenia liczby
kontaktów z tym obiektem.
·
Efekt
izolacji – tendencja do lepszego zapamiętywania obiektów, które w jakiś
sposób wyróżniają się ze środowiska.
·
Efekt
kontrastu – subiektywne zwiększenie lub zmniejszenie obserwowanych cech
obiektu w zależności od porównania z wcześniej obserwowanym obiektem.
·
Efekt
Pollyanny – tendencja do myślenia o rzeczach przyjemnych i poszukiwania
pozytywnych aspektów w każdej sytuacji, przy jednoczesnym ignorowaniu aspektów
przykrych lub nieprzyjemnych
·
Efekt pominięcia – tendencja do oceniania
szkodliwych działań jako gorsze i bardziej niemoralne niż równie szkodliwy brak
działania i bezczynność.
·
Efekt
posiadania – tendencja do oceniania posiadanych rzeczy jako bardziej
wartościowe niż identyczne nieposiadane.
·
Efekt potwierdzenia – (nazywany też efektem
potwierdzania) tendencja do poszukiwania wyłącznie faktów potwierdzających
posiadaną opinię, a nie weryfikujących ją
[1].
·
Efekt pseudopewności – tendencja do unikania
ryzyka przy dążeniu do pozytywnych rezultatów, a szukania ryzyka przy dążeniu
do uniknięcia analogicznych negatywnych rezultatów.
·
Efekt
skupienia – błąd w ocenie wynikający ze zwracania nadmiernej uwagi na jeden
aspekt i ignorowania innych aspektów.
·
Efekt wspierania decyzji – tendencja do
lepszego pamiętania argumentów przemawiających za podjętą już decyzją niż
przeciwko niej.
·
Efekt
wyniku – tendencja do oceniania decyzji na podstawie znanych później ich
rezultatów, zamiast na podstawie informacji znanych w momencie podejmowania
tych decyzji.
·
Efekt wyświadczonej przysługi -
tendencja do zmiany postawy na bardziej przyjazną w stosunku do osób, dla
których z własnej woli zrobiło się coś dobrego.
·
Efekt wiarygodności –
ocenianie wiarygodność argumentów na podstawie zgodności wniosków z
wcześniejszymi założeniami
[1].
·
Efekt zaprzeczania – tendencja do krytycznego
weryfikowania informacji, które zaprzeczają dotychczasowym opiniom, przy
jednoczesnym bezkrytycznym akceptowaniu informacji, które je potwierdzają.
·
Efekt zerowego ryzyka –
ocenianie redukcji ryzyka do zera jako bardziej wartościową niż wynikałoby to z
wyceny samego ryzyka.
·
Złudzenie kontroli – przekonanie o możliwości
wpływania na sytuacje, na które w rzeczywistości żadnego wpływu się nie ma.
·
Iluzja
wstrząsu – tendencja do przeceniania długości lub intensywności swoich
przyszłych stanów emocjonalnych.
·
Niechęć do straty – tendencja do przykładania
większego wysiłku do unikania strat niż do uzyskiwania analogicznych zysków.
·
Racjonalizacja zakupu – tendencja do
przekonywania post-factum samych siebie o wartości dokonanego zakupu.
·
Skrzywienie zawodowe – tendencja do oceniania
rzeczy z punktu widzenia swojej profesji, z ignorowaniem szerszego punktu
widzenia.
·
Zasada podczepienia – tendencja do robienia
czegoś (i wierzenia w coś) dlatego tylko, że wiele osób tak robi. Powiązany z
zachowaniem stadnym i
modą.
Błędy w przekonaniach i ocenie prawdopodobieństwa
·
Efekt antropiczny –
tendencja do niezauważania wpływu sposobu obserwacji na jej wyniki statystyczne.
·
Efekt nadrzędności przekonań –
tendencja do podporządkowywania swoich opinii na różne tematy jednej konkluzji,
tak aby nie zachodziły między nimi dylematy.
·
Efekt
obserwatora – nieświadome zaburzanie wyników eksperymentu przez naukowca
oczekującego jakiegoś wyniku.
·
Efekt pewności wstecznej – nazywany
efektem "wiedziałem-że-tak-będzie"; ocenianie przeszłych wydarzeń
jako bardziej przewidywalnych niż rzeczywiście były.
·
Efekt
polaryzacji – możliwość użycia tych samych (neutralnych) faktów do
umocnienia zarówno pozytywnej, jak i negatywnej opinii na jakiś temat.
·
Efekt
przekonania – ocenianie poprawności argumentacji na podstawie zgodności
konkluzji z własnymi opiniami, zamiast na podstawie faktycznej logiczności
argumentów.
·
Efekt skupienia uwagi –
ignorowanie potrzeby zebrania miarodajnych danych przy badaniu występowania
korelacji i powiązań.
·
Efekt subaddytywności – tendencja do
szacowania prawdopodobieństwa całości jako niższego niż prawdopodobieństwo
poszczególnych części.
·
Heurystyka dostępności – tendencja do
przypisywania większego prawdopodobieństwa zdarzeniom które wiążą się z większymi
emocjami.
·
Heurystyka zakotwiczenia
– tendencja do sugerowania się podanymi informacjami, nawet jeśli wiemy że nie
mają one żadnego związku z rozważanym zagadnieniem.
·
Paradoks hazardzisty – zakładanie, że
prawdopodobieństwo losowych zdarzeń zależy od poprzednich losowych zdarzeń
("rzucana moneta ma pamięć").
·
Błąd koniunkcji – tendencja do przypisywania
bardziej szczegółowym warunkom większego prawdopodobieństwa niż bardziej
ogólnym.
·
Zaniedbywanie miarodajności – tendencja
do dokonywania oceny na podstawie danych, o których wiadomo, że nie mają
znaczenia statystycznego.
·
Zasada szczyt-koniec –
tendencja do oceniania doświadczeń wyłącznie na podstawie ich najsilniejszego
bodźca (pozytywnego lub negatywnego) oraz efektu końcowego, z ignorowaniem
intensywności i liczby pozostałych bodźców.
Stereotypy społeczne
·
Błąd przypisania cech –
tendencja do oceniania własnej osobowości, zachowania i humorów jako bardziej
zmiennych i mniej przewidywalnych niż u innych.
·
Efekt grupy – lepsze traktowanie
ludzi, którzy przynależą do tej samej grupy co my.
·
Efekt aureoli – tendencja do wpływania
oceny jednej cechy osoby (np. urody) na ocenę innych jej cech (np. kompetencji)
·
Efekt
horoskopowy – tendencja do oceniania jako precyzyjne opisów osób/zdarzeń,
które w rzeczywistości są wystarczająco ogólne, żeby odnosić się do wielu
osób/zdarzeń.
·
Efekt projekcji – tendencja
do zakładania większego poparcia dla własnych poglądów i wyznawanych wartości
niż faktycznie występuje.
·
Egocentryzm –
przypisywanie przy wspólnym osiągnięciu sobie większych zasług niż wynikałoby z
obiektywnej oceny sytuacji.
·
Iluzja asymetrycznego
wglądu – tendencja do oceniania własnej wiedzy na temat innych jako głębszą
i bardziej dokładną niż wiedza innych o nas.
·
Iluzja przejrzystości - tendencja ludzi do
uważania, że ich stan psychiczny jest widoczny dla innych w większym stopniu
niż w rzeczywistości.
·
Podstawowy błąd atrybucji – tendencja do
tłumaczenia sukcesów i porażek innych ludzi wyłącznie ich cechami wewnętrznymi
(np. charakterem), przy ignorowaniu czynników zewnętrznych (środowiska).
·
Tendencja samoobronna – tendencja do
tłumaczenia własnych porażek wpływem środowiska i tłumaczenia sukcesów swoimi
cechami wewnętrznymi.
Albo sprawdziliście, albo sami domyśliliście się, że
manipulacje opierają się właśnie na naszych błędach poznawczych.
Dlaczego o nich napisałem (o błędach poznawczych i
technikach manipulacji) przy religiach? A gdzie indziej nadają się one lepiej?
Jedynie w polityce... a Kościół to również swego rodzaju polityka.
Manipulacje społeczeństwem
jako ogółem:
Oparta o prace
amerykańskiego lingwisty Noama Chomskiego, lista „10 strategii manipulacji”
przez establishment, wadzę krajową, NATO, WHO i przywódców religijnych:
1 – ODWRÓCENIE NASZEJ UWAGI
Kluczowym elementem kontroli społeczeństwa jest strategia
polegająca na odwróceniu naszej uwagi publicznej od istotnych spraw i zmian
dokonywanych przez polityczne i ekonomiczne elity, wykorzystując technikę
ciągłego rozpraszania uwagi i nagromadzenia nieistotnych informacji, w których
to kluczową rolę odgrywają media głównego nurtu. Strategia odwrócenia uwagi
jest również niezbędna aby zapobiec naszemu zainteresowaniu jako społeczeństwa
podstawową wiedzą z zakresu nauki, ekonomii, psychologii, neurobiologii i
cybernetyki, psychologii, a nadto właśnie manipulacji. „Opinia publiczna
odwrócona od realnych problemów społecznych, zniewolona przez nieważne sprawy: spraw,
by społeczeństwo było zajęte, zajęte, zajęte, bez czasu na myślenie, wciąż na
roli ze zwierzętami (cparafraza za „Silent Weapons for Quiet Wars”).
2 – STWORZENIE NAM PROBLEMÓW, PO CZYM ZAPROPONOWANIE
ROZWIĄZANIA
Ta metoda jest również nazywana „problem – reakcja –
rozwiązanie”. Tworzy problem, „sytuację”, mającą na celu wywołanie reakcji u nas,
jako odbiorców, którzy będą się domagali podjęcia pewnych kroków
zapobiegawczych. Na przykład: pozwolą na rozprzestrzenienie się przemocy, lub
zaaranżują krwawe ataki tak, abyśmy my, jako społeczeństwo przyjęli zaostrzenie
norm prawnych i przepisów za cenę własnej wolności. Lub: wykreują kryzys
ekonomiczny aby usprawiedliwić radykalne cięcia naszych praw społeczenych i
demontaż naszych konstytucyjnych świadczeń. Operacje fałszywej flagi są bardzo
częste. Korzystają z nich głównie USA, Rosja, Niemcy, a ostatnio i Francja
-„Charlie Hebdo”. Ale czy w Polsce się tego nie stosuje? Oczywiście, nie na
skalę WTC… ale jednak…
3 – STOPNIUJĄ ZMIANY…
….aż do nieakceptowalnego poziomu. Przesuwają granicę
stopniowo, krok po kroku, przez kolejne lata. W ten sposób przeforsowano
radykalnie nowe warunki społeczno-ekonomiczne (neoliberalizm) w latach 1980 i
1990: minimum świadczeń, prywatyzacja, niepewność jutra, elastyczność, masowe
bezrobocie, zaniżony poziom płac, brak gwarancji godnego zarobku, godnej
emerytury, brak konkretnego planu utrzymania społeczeństwa w przyszłości, brak
konkretnego planu wyprowadzenia kraju z długu publicznego, zwiększenie dziury
budżetowej i notoryczne zadłużanie przyszłych pokoleń – zmiany, które
wprowadzone naraz wywołałyby w nas potrzebę rewolucji.
4 – ODWLEKAJĄ ZMIANY… ALE INFORMUJĄ I PRZYGOTOWYWUJĄ
Kolejny sposób na wywołanie akceptacji niemile widzianej
zmiany to przedstawienie jej nam jako „bolesnej konieczności” i otrzymanie
przyzwolenia większości społeczeństwa, lub choćby brak sprzeciwu, na
wprowadzenie jej w życie w przyszłości. Łatwiej zaakceptować przyszłe
poświęcenie, niż poddać się mu z miejsca. Do tego społeczeństwo, my jako masa,
mamy zawsze naiwną tendencję do zakładania, że „wszystko będzie dobrze” i że
być może uda się uniknąć poświęcenia. Taka strategia daje nam jako
społeczeństwu więcej czasu na oswojenie się ze świadomością zmiany, a także na
akceptację tej zmiany w atmosferze rezygnacji, kiedy przyjdzie czas.
5 – MÓWIĄ DO NAS JAK DO MAŁEGO DZIECKA
Większość treści skierowanych do naszej opinii publicznej
wykorzystuje sposób wysławiania się, argumentowania czy wręcz tonu
protekcjonalnego, jakiego używa się przemawiając do dzieci lub umysłowo
chorych. Im bardziej usiłują zamglić nam obraz swoich działań, tym chętniej
sięgają po taki ton. Dlaczego? „Jeśli będziesz mówić do osoby tak, jakby miała
ona 12 lat, to wtedy, z powodu sugestii, osoba ta prawdopodobnie odpowie lub
zareaguje bezkrytycznie, tak jakby rzeczywiście miała 12 lub mniej lat” (zob.
Silent Weapons for Quiet War).
6 – SKUP SIĘ NA EMOCJACH, NIE NA REFLEKSJI
Wykorzystywanie aspektu emocjonalnego to klasyczna technika
mająca na celu obejście naszej racjonalnej analizy i zdrowego rozsądku każdego
z nas, jako jednostki. Co więcej, użycie mowy nacechowanej emocjonalnie otwiera
drzwi do podświadomego zaszczepienia danych idei, pragnień, lęków i niepokojów,
impulsów i wywołania określonych zachowań.
7 – UTRZYMUJĄ NAS GLORYFIKOWANYM STANIE IGNORANCJI I
PRZECIĘTNOŚCI
Sprawiają, abyśmy jako społeczeństwo byli niezdolni do
zrozumienia technik oraz metod kontroli, sterowania i zniewolenia. „Edukacja
oferowana niższym klasom musi być na tyle uboga i przeciętna na ile to możliwe,
aby przepaść ignorancji pomiędzy niższymi a wyższymi klasami była dla niższych
klas niezrozumiała (zob. Silent Weapons for Quiet War).
8 – UTWIERDZAJĄ SPOŁECZEŃSTWO W PRZEKONANIU, ŻE DOBRZE
JEST BYĆ PRZECIĘTNYM W SENSIE NAUKI I WIEDZY
Spraw, aby społeczeństwo uwierzyło, że to „cool” być głupim,
wulgarnym i niewykształconym. Promują nam takie gwiazdy i programy od lat: od
Big Brother do Warsaw Shore.
9 – ZAMIENIĄ NASZ BUNT NA POCZUCIE WINY
Sprawią, aby jednostki uwierzyły, że są jedynymi winnymi
swoich niepowodzeń, a to przez niedostatek inteligencji, zdolności, starań. Tak
więc, zamiast buntować argumenty i siłę rewolucyjną przeciwko systemowi
ekonomicznemu, każdy z nas będzie żył w poczuciu dewaluacji własnej wartości
(czy to finansowej, czy to moralnej), poczuciu własnej winy, co prowadzi do stanów
depresyjnych , a ta do zahamowania działań. A bez działań nie ma rewolucji!
10 – POZNAJĄ NAS, LUDZI, LEPIEJ NIŻ MY SAMYCH SIEBIE
Przez ostatnich 50 lat szybki postęp w nauce (która przecież
jest płatną usługą), wygenerował rosnącą przepaść pomiędzy wiedzą i technologią
dostępną szerokim masom a tą zarezerwowaną dla wąskich elit. Zupełnie różne
jest również jej poszukiwanie. „Władcy” naszego systemu bankowego doskonale
wiedzą, jak mogą osiągnąć nad nami przewagę, Dzięki biologii, neurobiologii i
psychologii stosowanej „System kapitalistyczny” osiągnął zaawansowaną wiedzę na
temat istnień ludzkich: pragnień, potrzeb, sposobów kształtowania wzorców
zachowań, ideałów akceptowalnych, stopnia poczucia kontroli, sposobów zmian atrybucji
sytuacyjnych i atrybucji społecznych- osiągnął dużo wyższą wiedzę zarówno
fizyczną jak i psychologiczną. Dzięki mediom społecznościowym, systemom
bankowym, kontom Google etc. Obecnie system zna lepiej jednostkę, niż ona sama
siebie. Oznacza to, że w większości przypadków ma on większą kontrolę nad
jednostkami, niż jednostki nad sobą.
To samo zjawisko wykorzystują reklamy internetowe –
statystycznie opracowane pojawienia się produktów, które wyszukiwaliśmy.
Nasze błędne postrzeganie rzeczywistości było wykorzystywane
od stuleci. Oczywiście niektórzy włodarze robili to nieświadomie,
instynktownie, inni nazywając to inaczej, lub po prostu „czuli lud”, wiedzieli
instynktownie lub wychowali się koło kogoś takiego, kto wiedział jak z ludźmi
rozmawiać i nimi sterować „Igrzyska i chleb”. Niestety w wielu okresach
historii naszej cywilizacji władza religijna łączyła się ściśle z władzą
społeczną. Katolicyzm jest tego doskonałym przykładem. Wojny, krucjaty…
Bóg a percepcja
Skąd wiemy, że „coś” istnieje? Jeżeli jest materialne,
możemy tego dotknąć. Jeżeli jest zjawiskiem, możemy je zbadać aparaturą,
eksperymentem, doświadczeniem. Wszystko co istnieje, możemy opisać dzięki
rozumowi, a przynajmniej próbować. Zbiór dostępnych informacji na tematy
przedmiotów, osób lub zjawisk nazywamy wiedzą.
Skąd wiemy, że istnieje Bóg? Zostaliśmy o tym poinformowani.
Nie inaczej. Zawsze naszemu poznaniu Boga towarzyszy informacja zewnętrzna.
Czy może istnieć wielu Bogów? Arcyciekawe pytanie. Myślę, że
gdyby istnieli i byłby wśród nich podział obowiązków, to by nas o tym
informowali.
Załóżmy, że jest jeden Bóg.
Co o nim wiemy? Kolokwialnie rzecz biorąc mało, choć samych
religii jest wiele. Kilka monoteistycznych, ale różnią się od siebie i „obraz
Boga” jest w nich inny. Obraz ten ulega przemianom i zmianom, nawet
dramatycznym – jak Stary Testament i Nowy Testament. Odwieczny, Wszechmogący i
Wszechwiedzący Bóg się zmienia…. I jeszcze nagle postaje Trójca Święta…
Dogmatów jest masa. Twierdzeń w każdej religii wiele
różnych. Jedne mniej, a inne bardziej logiczne. Bóg nie pokazuje się każdemu z
nas. A przecież to chyba nie problem dla istoty Wszechmogącej? Co, jako
jednostka wiemy o Bogu, z naszych indywidualnych doświadczeń? 99,99% odpowie,
że nie ma bezpośrednich doświadczeń z Bogiem.
Ktoś odpowie: „Bóg i wiara właśnie dlatego są tak
niesamowite, że Bóg jest dla nas zakryty. Musimy sami go szukać i uwierzyć.”
Zaraz, czyli mamy dostosować swoją percepcję i sposób postrzegania zdarzeń w
otaczającym nas Świecie tak, aby pasowały do konkretnej wiary? I to wtedy jest
słusznym działaniem? Wtedy „znajdujemy Boga”?
I znów ktoś odpowie: „Są ludzie, którzy mają lub mieli żywy
kontakt z Bogiem. Wystarczy ich posłuchać.” Czyli jeżeli ja, ty, moja rodzina
nigdy nie widziała ptaka Dodo, a Staszek z Lisowic Wielkich twierdził, że je
widywał non stop i są one niebieskie, to mamy mu wierzyć? Bo Staszkowi
uwierzyła masa ludzi? Staszek żył dawno, ale Dodo opisał dosyć dobrze, że ma
kolor nieba i długą szyję. Kłóci się to co prawda z Antecjuszem z Domosyklos,
który opisywał tego ptaka jako pomarańczowego, ale też pisał o Dodo, więc na
pewno chodziło im o tego samego ptaka.
Powinniśmy im wierzyć? Któremu?
Czy możemy chodzić i mówić, że na pewno wiemy, że jaki jest
ptak Dodo?
Ok... Znacznie więcej ludzi widziało Boga i miało z nim
kontakt?
Zmieniamy więc pytanie, i nie odnosimy się do Boga, ale do
naszej „rzeczywistości gatunku”. Jaka jest nasza” rzeczywistość gatunku
odnośnie Boga”?- nie widzimy bezpośrednich ingerencji Boga, jeżeli nie chcemy
wierzyć, że takowa nastąpiła - Bóg nie miesza się do spraw społecznych – wojen,
walk, ciemiężenia i manipulacji. -
Umieramy, w wypadkach, w chorobie w wojnach wszyscy: dobrzy, źli, wierzący i niewierzący.
- Tylko od naszej percepcji zależy, czy uważamy, że „Bóg
kogoś powołał do siebie”, czy też była to na przykład nieuwaga lub brak
rozsądku człowieka, który do wypadku doprowadził.
To bardzo ważne, aby zrozumieć, że ludzkie postrzeganie nie
jest czyste, matematyczne, w wielu sytuacjach nawet nie jest zdrowo-rozsądkowe.
Opiera się często na wychowaniu – wdrukowanym w naszą osobowość systemie
wartości i obarczone błędami poznawczymi. Poszczególne wydarzenia, w naszym
jedynie umyśle, poprzez wyuczone sposoby postrzegania zdarzeń dają nam
możliwość „obcowania z Bogiem w Tabernakulum”, z „ciałem Chrystusa”, pozwalają
widzieć i rozumieć „Świat, w którym Allach steruje naszymi działaniami”, gdyż
uzyskują znaczenie symboliczne. To właśnie jest realizm symboliczny. To
stworzony przez człowieka symbol, który drugi człowiek ma uznać za wydarzenie
rzeczywiste.
Tymi symbolami, historiami z "pism świętych",
instytucje religijne próbują przekonać ludzi do wiary oraz słuszności
głoszonych przez nie twierdzeń. Zauważcie jednak, że do obrony tych twierdzeń
niejednokrotnie religie posuwały się do działań agresywnych i zbrodni, a nie do
rozumowych rozważań na rzeczywistością Świata nas otaczającego.
Co mamy na istnienie Boga? Argumenty i twierdzenia.
Jako, że twierdzenia, to tylko twierdzenia, i każdy może
twierdzić coś innego, nie będę się na nimi skupiał. Twierdzeń na temat istoty
Boga jest cała masa, są różne i dodatkowo sprzeczne. Co więcej w samym
chrześcijanizmie różnią się w Starym i Nowym Testamencie.
Błędne argumenty na istnienie Boga
Argument
kosmologiczny: gdzieś to wszystko musiało mieć początek... I miało. W
Wielkim Wybuchu. W eksplozji energii, która w związku ze swoim nagromadzeniem
mogła i stała się materią w procesach powolnych przemian w przestrzeni ogromnej
grawitacji. Skąd się wziął Wielki Wybuch? Nie wiemy. Czy możemy twierdzić, że
skoro tego nie wiemy, to na pewno pochodził od Boga? Nie. Mamy teorie na
powtarzalność Wielkiego Wybuchu: materia zawsze kończy swój bieg w czarnych
dziurach, będących jedynie punktem przyciągania; w końcu zawsze materia wraca w
jeden punkt, który zawsze wybucha. My po prostu jesteśmy zbyt mali,
krótkotrwali, a nasza cywilizacja jest zbyt młoda aby zauważyć skalę zjawiska.
Ale przypomnijmy, iż religie twierdziły krążenie Słońca wokół Ziemi i o jej
płaskiej budowie, Islam w postaci niektórych imamów twierdzi dalej... Religie
mówią o konstrukcji naszego Świata, który został stworzony przez Boga dla nas
specjalnie. Okazało się jednak, że jest inaczej.
Wszechświat został stworzony dla nas? To na której jeszcze
planecie możemy się osiedlić?
Argument komplikacji
natury – „projektu stworzenia” – „tak skomplikowane organizmy nie mogły
rozwinąć się same z nieuporządkowanej materii” i twierdzenie, że „choćby milion
małp przez milion lat bezmyślnie stukało w maszyny do pisania, nie stworzyło by
dramatu Szekspira. Primo, obrażamy małpy, które całkiem sprawnie myślą, i w
końcu mogłyby się nauczyć, że to co robią ma jakiś sens. Secundo życie jest
samodoskonalącą się na zasadach doboru naturalnego maszyną. Co by było, jeżeli
małpy walące bez sensu w klawisze byłyby eliminowane i tylko te, które
przekazują wiadomość poprzez stukanie w klawisze dostawałyby jeść? Czy nie
preferowałoby to małp które stukają z sensem? Czy nie stworzyłoby to ekosystemu
preferującego małpy mogące coraz lepiej i więcej stukać?
A jeżeli tak, to czy w końcowym efekcie któraś z nich nie
mogłaby stworzyć dzieła typu Szekspirowskiego?
Argument świadomego projektu stworzenia w swojej
antagonistycznej ateizmowi i samej naturze (ślepej, bezmyślnej, niemiłosiernej
na poziome zwierzęcym) idei zakłada bezcelowość naturalnego istnienia życia
jednostki, jeżeli ta nie jest związana z Bogiem.
Nie zakłada możliwości wystąpienia zjawiska doboru
naturalnego i konkurencyjności w obrębie gatunku. Niestety te zjawiska
istnieją, więc argument jest chybiony. W naturze zjawisko konkurencji i doboru
naturalnego istnieje od 3,8 mld lat. Sporo względem 40 000 lat naszej
nauki i kultury.
Argumenty o celowości,
użyteczności i świadomości stworzenia – odnoszą się one do praw fizycznych
i chemicznych, celowości cech ludzkich i do kierunkowych funkcji organów w
ciele człowieka. Niestety w przypadku braku zrozumienia prawa doboru
naturalnego, ludziom może się wydawać, że to wszystko ma swój cel i
zaprojektowane zostało przez jakiegoś Stwórcę. Nie. Organy i ich funkcję
kształtowały się podczas rozwoju gatunków. Prawa fizyczne są, i my je po prostu
odkrywamy. Celowość i funkcjonalność organów jest wynikiem umierania osobników
gorzej przystosowanych do ekosystemu w którym żyją – mutacji uniemożliwiających
prokreację.
Zęby się psują, występują choroby autoagresywne, rak, nasze
oczy widzą tylko fragment wizji ostro, a akomodacyjne zdolności oka zanikają z
wiekiem. Starzejemy się w stosunku do czasu trwania gwiazd i bardzo szybko
przestajemy żyć. To świadczy o celowości i kierunkowości stworzenia? Jego
doskonałości?
I ostatni czwarty „główny” argument :
Argument ontologiczny
– logicznego istnienia Boga.
Autor Biskup Canterbury, Św. Anzelm
Wyjaśniał swoje intencje następująco: „nie chce przeniknąć głębi Boga, bo wtedy popełniałby grzech pychy. Chce
tylko do pewnego stopnia zrozumieć prawdę, w którą wierzy. Nie stara się bowiem
zrozumieć, aby wierzyć, ale wierzyć, aby zrozumieć. A i w to wierzy, że jeśli
nie uwierzy, to nie zrozumie."
"prawdę, w którą wierzy" - wierzyć można komuś,
czemuś w coś, a nie w prawdę, prawdę się poznaje. Anzelm zakładał z góry, że
jeżeli w coś wierzy (i jest to dogmatem religii), to jest to prawdą.
Ponadto: uwierzyć w dogmat, a więc dostosować swoją
percepcję i postrzeganie rzeczywistości otaczającej jednostkę, jest ścisłym
wymogiem aby mogła „zrozumieć” Boga.
Zrozumieć, czy zaakceptować? Ogarnąć rozumem, czy przyjąć za
pewnik? Zrozumieć ma tu znaczenie „wytłumaczyć sobie zgodnie z prawdą wiary lub
dogmatem”.
To ma być jakikolwiek dowód na istnienie Boga? Sprawdźmy
jednak w ogóle zasady poprawności:
Wyprowadzenie dowodu u Anzelma:
„
Jeżeli coś, ponad co nic większego
nie może być pomyślane, znajdowałoby się tylko w ludzkim intelekcie, to nie
byłoby tym, ponad co nic większego nie może być pomyślane, bo istnienie
takie w rzeczywistości jest czymś większym, niż ludzka myśl.”
W jakiej rzeczywistości? Człowieka wierzącego? A więc o dostosowanej do
wiary percepcji rzeczywistości? Skąd wiemy jaka jest rzeczywistość Boga, jego
rzeczywiste oblicze, jeżeli istnieje, skoro go nie widzimy? To zdanie to
stwierdzenie: „Człowiek nie mógł wymyślić Boga, bo człowiek, to tylko
człowiek.”
- Niech „coś, ponad co nic
większego nie można pomyśleć” będzie określeniem Boga, które mniej lub
bardziej rozumieją wszyscy ludzie.
( Tłumaczę: „Wyobraź sobie wszechmogącą i wszechwieczną
istotę, stwórcę wszechświata”)
- Załóżmy teraz, że
przedmiot tego określenia istnieje jedynie w umyśle jako idea
(przedstawienie).
(Tłumaczę: „Tak dokładnie jest, bo skoro go sobie
wyobraziłeś, to w pewien mniej lub bardziej graficzny i logiczny sposób
stworzyłeś własną wizję Boga”)
- Jednak istnienie w
rzeczywistości jest czymś większym, aniżeli istnienie w samym tylko
umyśle.
(Tłumaczę: Anzelm nie odróżnia istnienia idei, teorii lub
tworu abstrakcyjnego jako czegoś rzeczywistego. Nie pozwala pojęciu być czymś
rzeczywistym. Rzeczywiste są dla niego jedynie rzeczy materialne.)
- Zatem na podstawie
dokonanego rozróżnienia (3) oraz założenia (2) możemy pomyśleć o czymś
jeszcze większym, aniżeli „coś, ponad co nic innego nie możemy pomyśleć”.
(Tłumaczę: Tu jest pułapka logiczna Anzelma, której
większość nie rozumie lub nie rozumiała, bo jest nielogiczna poprzez
niespójność znaczeń użytych w wywodzie, a ponadto używa słowa „zatem”,
sugerując logiczność wywodu do tego momentu: Anzelm w zdaniu 2 używa słowa
„istnieje” w sensie tworu myślowego, co nawet sam pisze i określa jako ideę, a w
zdaniu 3 używa „istnienie w rzeczywistości” powołując się na jego materialność
tego jego „coś”, co jest sprzeczne z pierwotnym założeniem zdania 2, że jest to
tylko ideą.
- Wniosek (4) wypowiada
sprzeczność: wszak nie można pomyśleć niczego większego od „czegoś, ponad
co nic większego nie możemy pomyśleć”.
(Tłumaczę: druga pułapka logiczna dotycząca naszego
przedstawiania idei w naszym rozumie w oparciu o naszą wiedzę. Kopernik zapewne
myślał o gwiazdach jako o wielkich płonących kulach i kiedy pomyślał o nich
możliwe, że chcąc wyobrazić sobie największą, myślał o takiej wielkości kilku
słońc. Gdyby miał inne instrumenty badawcze może pomyślałby o Betelgeuzie, a
gdyby jeszcze nowsze to pewnie o takiej wielkości Canis Majoris. Zdanie piąte
odnosi się do naszej niewiedzy i chwilowej ostateczności myśli. Tak naprawdę to
dzięki rozumowi możemy wymyślać coś większego, coś jeszcze lepszego lub coś w jakimkolwiek
aspekcie „bardziej, więcej, mocniej”.
- Zatem „coś ponad co nic
większego nie można pomyśleć” – wbrew założeniu (2) istnieje nie tylko w
umyśle, lecz także w rzeczywistości.
Tłumaczę: Bezsensu. Umysł czytającego się zgubił bo musiał
powrócić to pierwotnego założenia o jedynie wymyślonym Bogu, a zdanie oznacza: „skoro
ludzie nie potrafią stworzyć ostatecznej definicji, ostatecznej idei czegoś
największego, to musi to istnieć w rzeczywistości".
Struktura „pułapki nielogicznej dla umysłu” wg Anzelma z
Canterbury:
- Stwórz (spraw aby
istniało) „Coś” dla ciebie największego, czyli Boga
- Załóż: istniejąca
teraz w twoim umyśle idea to Bóg
- Ale „istnienie” nie
może być tylko ideą.
- Bo zawsze możemy
wymyślić coś większego
- Jak już raz
wymyśliłeś „coś największego”, to nic większego wymyślić nie możesz, bo
już raz pomyślałeś.
- A skoro nie
rozumiesz i się w wywodzie zgubiłeś, to teraz ci mówię, że Bóg nie jest
tylko ideą według zdania nr 3, więc musi być rzeczywisty.
Wracacie wzrokiem do góry i widzicie nr 3: istnienie nie
może być tylko ideą.
Czyli: skoro stworzyłeś w myśli Boga, to on musi być
rzeczywisty, bo nie może być ideą.
Gdzie pułapka? Potrafisz wytworzyć w swoim umyśle ideę
Boga, czyli możesz być pewien, że on istnieje, bo to on jest tym „coś, co jest
największego”.
Ten
facet chyba za dużo pił. Ponadto sam, jak dla mnie zaprzeczył idei Boga
rzeczywistego, bo dla każdego jest on inny i każdy wytwarza jego obraz sam w
umyśle.
Kto jest winny utraty wartości na Świecie?
Muzułmanie, a raczej islamiści oraz część chrześcijan
obarcza winą naukę, za obecny stan Świata. Niestety, Siostry i Bracia, winna
nie jest nauka sama w sobie, jako odkrywanie praw natury, tworzenie nowych
technologii czy nawet badania nad sposobami manipulacji człowiekiem lub
społecznościami. Winna jest nasza natura, a więc my sami. Mamy bowiem rozum
zamknięty w niedoścignionej maszynie poznawczo-badawczo-prognozującej, dzięki
której jesteśmy w stanie negować nasze popędy, potrzeby, chęci; oceniać
wartości naszych działań, wyznaczać cele, zmieniać je i dostosowywać do
otaczającego nas Świata, a jednak .... tego nie robimy.
To przecież my wybieramy w jaki sposób wykorzystujemy naukę
i jej osiągnięcia. Oczywiście, władzę nad niektórymi sprawami mają jednostki
lub rządy – a więc jedynie grupy ludzi, jednak taki stan jest od setek lat, czy
był Kościół, czy nie, czy był Islam, czy nie. Zmieniła się tylko skala ze
względu na rozwój cywilizacyjny.
Czy religia wzbogaca życie człowieka? Jego duchowość?
Szczerze powiedziawszy to może to robić jedynie wtedy, gdy uznaje możliwość
jednostki do studiowania i interpretowania Świętych Pism. Jeżeli tego nie robi,
lub prowadzi ludzi dogmatem lub wręcz siłą fizyczną, jak w części doktryn
islamu, kościele średniowiecznym i judaizmie talmudycznym, mamy wtedy do
czynienia z ustrojem politycznym, lub polityczno-społecznym, a nie „żywą wiarą”
i rozwojem duchowym. Oczywiście może i daje wiele wzniosłych uczuć, ale
wykorzystując je wprowadza wtedy indoktrynację dzieci i kończy się to:
1) jeżeli się uda - wychowywaniem
ludzi głęboko lub ślepo wierzących lub nawet fanatyków, lub
2) jeżeli się nie uda: z utraceniem i negowaniem przez
wychowanków wiary, odejściem ich od tej religii, aktywnej z nią walką lub wręcz
ateizmem negującym wszelkie wartości jakie ta religia niosła, lub wręcz
niesione przez jakąkolwiek religię.
Niestety, obie sytuacje są bardzo złe:
Ad. 1) Fanatyzm - to cała gama wzmocnionych błędów
poznawczych, wspieranych przez „prawdy wiary”, dogmaty lub prawa wiary (przykazania
kościelne, katechizm, szariat), w których jednostka podatna jest na sugestie w
formie manipulacji, i skłonna do dokonywania aktów agresji wobec ludzi o
odmiennych poglądach i wierzeniach – „w imię wyższego dobra” w celu umocnienia
panowania na ziemi Boga Wszechmogącego.
Ad. 2) Ateizm negujący wszelkie wartości niesione przez daną
religię lub religie w ogóle, też jest zły. Religie bowiem, ich pierwotne
założenia i filozofie często niosą w sobie niesamowite, często nowe dla
współczesnych im czasów, mądrości ku poprawie życia naszego gatunku lub też
zawierają wypracowane prawa życia społecznego, które nadal są uniwersalne.
Często zawierają w sobie moralność i etykę, która nie jest nauczana w szkole.
To jednak nie znaczy, że w szkole powinna być religia.
Znaczy zdecydowanie, że w szkole powinna być etyka i moralność oraz zajęcia
rozwijające inteligencję emocjonalną – umiejętność odczytywania emocji i
prawidłowego atrybuowania zachowań innych.
Jakiego Boga może dopuścić nasz rozumny gatunek?
Przyjmując za wykładnię postrzegania Go przez nasz rozum:
1. Stwórcę
ukrytego, który pragnie, abyśmy się nawzajem szanowali i dbali o jego dzieło,
odkrywali jego specyfikę i współdziałali ze środowiskiem w jakim żyjemy, z
naturą, w której jesteśmy zanurzeni i od której jesteśmy zależni
2. Sędzię
sprawiedliwego, który po naszej śmierci podliczy nasze dobre i złe uczynki
To wszystko w tym temacie. Żadni święci, a jedynie ludzie
dobrzy i prawi. Żadne święte obrazki i figury, a jeżeli już, to jedynie Bóg sam
i jego dzieło.
Ta wizja pomija jak widzicie Chrystusa Odkupiciela. Przykro
mi, bo choć bardzo szanuję filozofię pierwotnego chrześcijaństwa i jej wpływ na
rozwój moralny ludzkości, to po obszernej lekturze w ostatnim czasie, jestem
świadomy iż religia ta nie wywodziła się dokładnie od samego Chrystusa, a od
„świętego” Pawła, który zmieniał ją, prowadząc wręcz spór z pierwotnymi
chrześcijanami z Jerozolimy. Co więcej odłamów tej czysto żydowskiej religii
była masa i dopiero Konstantyn na Soborze Nicejskim dokonał ujednolicenia
wierzeń.
Naprawdę łatwiej jest popełniać błędy i niegodziwości, kiedy
ma się świadomość odkupienia grzechów. Przez co? Przez jedną śmierć człowieka,
którego ktoś kiedyś uznał, lub ogłosił Bogiem i napisał o tym w podniosły sób?
Jedną śmierć? Kościół prolonguje ją ze względu na grzechy naszego gatunku,
twierdząc, iż każdy z nich przybija Jezusa do krzyża. Jezus według Ewangelii umierał
kilka godzin, zaiste okropną śmiercią. Czy tylko jego ukrzyżowano? Czy tylko
jego ukrzyżowano jako mesjasza? Nie.
Jak bardzo cierpią dzieci z głodu na świecie? Dzieci
umierające w wojnach?
Chrześcijanie mają dziwny pogląd na wyższość śmierci Boga,
który stał się człowiekiem i zdecydowany był dokonać tej ofiary, wynosząc ją ponad
śmiercią niewinnych osób, które giną w konfliktach zbrojnych wywoływanych przez
establishment finansowy i polityczny lub odłamy religijne. Czemu? Tylko ze
względu na wiarę w jego boskość.
Jaki sens jest ustanawiać prawa, a potem pozwolić je łamać,
gdyż grzechy mogą zostać odpuszczone? Za co ? Za 50 „zdrowasiek”? Za 300
kawałków jakiegoś kruszcu przekazanego danej instytucji religijnej? Siostry i Bracia
mojego gatunku: To jest bez sensu.
Jeżeli jakikolwiek Bóg istnieje, to nie chce, abyśmy głucho
powtarzali modły, abyśmy swoje winy wyznawali innym osobom w tajemnicy. Nie! Chciałby
abyśmy odkupili swój błąd wobec tego kogo zawiniliśmy, abyśmy przemyśleli tym,
co nam dał – rozumem, nasze zachowania i poprawili je, abyśmy szukali nowych
rozwiązań problemów swoich, innych i Świata.
Patrzę na obraz naszego Świata i widzę, że religie zawiodły.
Bądź usypiały i uspokajały nastroje ludzi gotowych do podjęcia działań na rzecz
poprawy rzeczywistości, bądź przywódcy religijni wzywali do okrucieństw w imię
wyższego dobra. Czy naprawdę trzeba dbać zbrojnie, agresją i mordem o Świat w
imieniu Boga wszechmocnego i wszechwiedzącego, jakim jest Bóg w religiach
Abrahamowych?
Niestety, w religiach bezsens goni bezsens, symbol staje się
nagle najwyższą wartością, manipulacja słowem daje ludziom złudne nadzieje,
narody i plemiona mordują się wzajemnie w imieniu jedynego, prawdziwego i
wszechmogącego Boga, lub jedynie odmienności w temacie właściwej jego czci.
Boga, którego nikt z nich nie widział. Jedni ludzie niszczą naszą planetę a
drudzy siedzą cicho, bo Bóg Wszechmogący ich ocali… a jak nie, to pójdą do Nieba.
Dobrze i wygodnie dla Was, tych którzy wierzycie, iż macie
takie przekonanie. Ja go nie mam. I niestety uważam, że i Wy nie powinniście takie
mieć. Jest ono nielogiczne i nieetyczne wręcz.
Jak napisałem, religie niosą w sobie pewne prawdy o nas jako
gatunku, prawa które są uniwersalne, dobre wskazówki w jaki sposób powinniśmy
kierować naszym życiem i społeczeństwem, aby rozwijać się i żyć coraz lepiej.
Jednak najwyższą wartością nie jest wiara, religia czy miłość do Boga. Najwyższą
wartością jest zdefiniowane wcześniej dobro.
A jeżeli Boga nie ma?
Najwyższą wartością pozostaje właśnie wcześniej zdefiniowane
dobro. Jak największy dostęp wszystkich ludzi do zdrowia, spokoju, miłości,
uprzejmości, wzajemnego szacunku, dobroci natury i dóbr wytwarzanych przez nasz
gatunek. Tylko takie dążenie może nam, ludzkości i życiu na naszej Planecie,
tak wyjątkowemu w swojej istocie we wszechświecie, zapewnić rozkwit i dobrobyt.
Seksualność naszego gatunku a prokreacja
Seks, seks przedmałżeński, prokreacja, religia,
aborcja; homoseksualizm, masturbacja i pornografia
Seks
Seks, a więc naturalna potrzeba prokreacji, a w efekcie
popęd w kierunku otrzymywania i dawania przyjemności seksualnej jest wpisany w
naszą naturę. Czy tego chcemy czy nie, jesteśmy z natury obarczeni tym popędem.
Religie przez wiele lat stały i stoją na straży wartości rodzinnych, poniekąd
jest to jak najbardziej słuszny kierunek. Rodzina jako wychowująca i wpajająca
wartości najmniejsza podstawowa zbiorowość społeczna mająca za zadanie opiekę
nad dziećmi – nowymi pokoleniami, każdego dnia, musi być chroniona.
Źle jednak, kiedy religia zagląda człowiekowi do łóżka i
proklamuje swoje prawo do jedynego właściwego odbywania stosunku oraz określa
jedyną możliwą sytuację społeczną kiedy seks może wystąpić – a więc stosunek
dopuszczający prokreację. To anachronizm walk konkurujących wobec siebie
religii.
Seks przedmałżeński
Jest jedno ważne stwierdzenie: duża część ukształtowanych
praw moralnych religii, tradycji, i przesądów nie wzięła się znikąd. Nie
wzięły się „z powietrza”, nie zostały też sformułowane, aby nas nękać i dręczyć
w naszym życiu. Wręcz odwrotnie, miały za zadanie ułatwienie i ułożenie naszego
życia, zachowanie naszego zdrowia i naszego szczęścia. Niektóre zostały za
dalece zmienione, a jeszcze inne były podszyte potrzebą polityczną.
Przesądy typu: „Nie kładź butów na stole, bo to zwiastuje
śmierć w rodzinie” są jak najbardziej słuszne, a były jeszcze bardziej w
czasach kiedy je tworzono. Buty zawierają masy zarazków, a wcześniej, kiedy nie
było kanalizacji były ubrudzone fekaliami. Stoły nie były lakierowane, ani nie
posiadały gładkiego, łatwo czyszczonego blatu, a i nie wszyscy jedli na
talerzach. Wniosek? Kładzenie butów bezpośrednio na stole mogło spowodować
zachorowanie kogoś z rodziny. Podobnie rzecz ma się z tradycjami i prawami
religijnymi odnośnie współżycia fizycznego.
Seks jest wspaniałym doświadczeniem: wyzwalającym masę
endorfiny i adrenaliny, uwalniającym napięcie, rozluźniającym, zmniejszającym
poziom stresu, zdrowotnie wpływającym na nasze ciała, ale... nieodpowiednio
wykorzystywany może mieć bardzo przykre konsekwencje e i religijne nakazy do zachowania
czystości przed ślubem są właśnie tego odzwierciedleniem – troski o zdrowie, o dobro
i życie, zarówno potencjalnych rodziców jaki i przychodzących na świat dzieci.
To, o czym trzeba pamiętać, to to, że przypadkowe stosunki
seksualne mogą się przyczyniać do roznoszenia poważnych schorzeń i chorób,
łącznie ze śmiertelnymi. Częsta zmiana partnerów, również może do tego
prowadzić. Co więcej seks przedmałżeński grozi pojawieniem się potomstwa w
sytuacji, w której nie ma uformowanej rodziny, co prowadzić może do pozostania
matki samotną lub do aborcji. Wszystkie 3 sytuacje są chyba zrozumiałe.
Jednak sama kwestia kompletnego zakazu seksu przed- czy też
pozamałżeńskiego mija się z celem i z naturą ludzi.
Pomimo, iż seks nie może być bazą związku i nie można
małżeństwa oprzeć jedynie o seks, gdyż musi być w nim miłość, przyjaźń,
szacunek, uprzejmość, troska i wyrozumiałość,
to i one bez spełnionej, leżącej tak głęboko u podstaw
naszej psychiki, potrzeby seksu, będą szwankować. Dopasowanie seksualne
partnerów jest ważne, nawet jeżeli komuś lub jakiemuś ugrupowaniu się to nie
podoba. Dlatego nie należy postrzegać seksu przed- i pozamałżeńskiego w ogóle
jako coś złego. Złym jest ten z nieznajomym partnerem/partnerką, zwierzęcy, na
szybko, bez zastanawiania się nad możliwymi skutkami i konsekwencjami - jak
każde bezmyślne działanie może prowadzić do wielkiej szkody w życiu zarówno
jednostki jak i rodziny, ewentualnego potomstwa, oraz w szerszym postrzeganiu:
nawet społeczności.
Nie potrafimy, jako gatunek, w sposób doskonały kontrolować
popędu seksualnego, stąd też nakazy religijne zachowania czystości. Lecz samo
odbycie przedmałżeńskiego aktu seksualnego nie może od razu być z góry
kwalifikowane jako zło. Wyznacznikiem czy był on złem czy nie jest świadomość i
odpowiedzialność jego uczestników za bezpieczeństwo podjętych działań i
możliwych jego wyników. Czy kochankowie zadbali o zabezpieczenie się przed
poczęciem? Czy znają się na tyle, aby być pewnymi siebie i ufać sobie na tyle,
że oboje są wolni od chorób przenoszonych drogą płciową? Czy był to akt
świadomego współżycia i radości z wspólnego przeżywania rozkoszy, czy też było to
współżycie pod presją społeczną, poddanie się swojemu popędowi przy braku
samokontroli, nie bacząc na zagrożenia.
Ważną również sprawą jest kwestia więzi emocjonalnej jaką
tworzy akt seksualny między dwojgiem ludzi. Ta więź może w bardzo różny sposób
wpływać na różne osoby. Z wykształconej u ludzi natury ma ona spajać ludzi w
stałym związku. Wzmacniać ich emocjonalny stosunek do siebie nawzajem. Zbyt wczesne
rozpoczynanie współżycia może prowadzić do wytworzenia nieodpowiednich więzi z
nieodpowiednimi osobami. Może obarczać osobę współżyjącą zbędnym sentymentem
wobec kochanka(i) i powodować problemy z postrzeganiem jej/jego prawdziwego
oblicza.
Jest też oczywiście kwestia nieudanego współżycia i traumy (blizny
psychicznej) po nim. Może ona powodować, podobnie jak traktowanie zbyt błaho
seksu z wieloma partnerami, do niemożliwości pogłębiania więzi emocjonalnej z
partnerem poprzez seks. Może również prowadzić do odrzucenia seksu w ogóle, co
w przypadku próby związania się z osobą, która lubi i ceni dobry seks, będzie
dużą lub dyskwalifikującą przeszkodą wobec trwałości takiego związku.
Wiecie doskonale, o jakim zawodzie mówi się, że jest stary
jak świat. Czyli na seks jako usługę zawsze był popyt. Zawsze, u naszego
gatunku, istniała silna potrzeba zaspokojenia popędu seksualnego. Nie pojawiła
się teraz, była zawsze. I zawsze była też podaż, czasem ukryta, unosiła się pod
powierzchnią dostępnej dla społeczeństwa rzeczywistości. Dziwki w Watykanie,
niewolnice w haremie, klasztorne burdele. Tak, tak. Nic dodać nic ująć.
Katolickie Siostry i Bracia powiedzą: „Tamte czasy się skończyły. Kościół się
zmienił, teraz jego nauka jest inna, a obecne „panowanie seksu” i „wolności
seksualnej” to upadek moralności na Świecie”. Naprawdę? To seks jest złem?
Pełne euforycznej radości doznanie obejmujące każdy obszar naszej fizyczności?
Rozumiem ideę małżeństwa i właściwości rozpoczęcia współżycia w momencie, kiedy
uczestnicy aktu stanowią już rodzinę – jednostkę społeczną gotową do przyjęcia
na siebie odpowiedzialności poczęcia dziecka i w efekcie jego wychowania. Ale
światopoglądy ludzi, nauka, biologia, anatomia, fizjologia, farmakologia i
technologia poszły do przodu, to już nie średniowiecze. Ludzie powinni mieć
możliwość zaspokajania swoich potrzeb seksualnych i jedynym ograniczeniem
powinna być wierność, uczciwość i odpowiedzialność partnerów.
Czy należy przeciwdziałać rozpoczynaniu współżycia w zbyt
wczesnym wieku? Oczywiście. Często jest ono nieudane i niszczy na lata
możliwość doznawania przyjemności z niego. Często zdarza się też, że dziewczyna
zostaje zapłodniona, a przecież to często jeszcze niedojrzała do macierzyństwa
kobieta, dziecko. Co należy robić? Uczyć i informować młodzież o
konsekwencjach.
Odbywanie stosunków seksualnych siłą, przez przymus,
szantażem, manipulacją, dzięki odurzeniu jednej strony przez drugą, czy też
dzięki kłamstwu i udawanemu afektowi jest krzywdą jednej ze stron, brakiem
honoru, a więc złem i nie wymaga komentarza.
Prokreacja
W dawniejszych czasach populacje, narody i plemiona często
stawały się ofiarami konfliktów, kataklizmów i pomorów, a więc prokreacja i
tworzenie prawa pod tym kątem miało swoje uzasadnienie społeczne i polityczne –stąd
również wynika zakaz używania środków antykoncepcyjnych i poronnych (ewentualna
potyczka z Islamem –> polowanie na czarownice), zakaz stosunków przerywanych
i zakaz aborcji. W chrześcijaństwie cesarskim przywódcy polityczni i religijni,
tworzyli prawa mające w efekcie zwiększyć populację. Te czasy minęły i nie
powinny wrócić, lecz dyskusje nadal trwają.
Potomstwo, a więc posiadanie dzieci ma być radością samą w
sobie, przedłużeniem linii genetycznej rodu i przekazaniem wartości i cech
osobniczych w czasie.
Wojna demograficzna
Ważnym jest, Bracia i Siostry, zrozumienie obecnego i
współczesnego nam zjawiska ataku demograficznego, który toczy się w Europie.
Rządzący Unią Europejską narzucili bowiem pierwotnym mieszkańcom Europy prawa „tolerancji”.
Tolerować znaczy „znosić cierpliwie”,
nie oznacza przyznania równych praw, nie oznacza też możliwości tworzenia
enklaw prawnych, o odmiennej moralności czy prawie religijnym. Do tego
dołączyła się w wielu krajach nadopiekuńczość państwowa. To wszystko spowodowało
gwałtowny napływ imigrantów wyznań muzułmańskich. Część tych ludzi nie ma
zamiaru się asymilować. Ci ludzie indoktrynowani w ustroju
społeczno-totalitarno-religijnym są, w wielu przypadkach, nie uchodźcami a
krzewicielami Islamu. Pozwolę sobie zauważyć, że ich bracia w wierze im nie
pomagają. Czemu? Pomijając zróżnicowanie w samym Islamie, trzeba sobie
powiedzieć, że bogaczom arabskim na rękę jest niewyedukowane społeczeństwo
robotników. To nie szyici i jazydzi osiedlają się i tworzą enklawy. To sunnici
i wahabici – islam totalitarny oparty o sunny, hadisy i szariat. A same sury
Koranu mówią wyraźnie, w jaki sposób przeprowadzić skuteczny atak
demograficzny.
I kiedy rdzenni Europejczycy zachwyceni bajką życia zachodu made in USA ganiają
za szybkim, nieprokreacyjnym seksem, nastawieni na konsumpcjonizm harują w
pracach których nie znoszą, na rzeczy których nie potrzebują, aby podobać się
ludziom których nie lubią i których nawet nie szanują… płacą przy tym podatki,
z których opłacane są świadczenia socjalne imigrantom, a najczęściej imigrantom
islamskim. Dysproporcja przyrostu demograficznego jest ogromna. Różnica w pracy
i ilościach wolnego czasu niezmierzona. Światopogląd: zupełnie inny. Cele
życiowe: jak dzień i noc.
Za pieniądze rdzennych Europejczyków wychowywani są przyszli
ekstremiści religijni. A nawet jeżeli nimi nie są, to jak pokazuje historia, w
każdej chwili mogą nimi zostać, zwłaszcza jeżeli prawo szariatu jest
dopuszczone przez dane państwo.
Szariat
To nic innego jak ideologicznie i religijnie umotywowane
bezprawie oparte na zasadach sprzed objawień Mahometa, a podbudowane jego
sposobem przejęcia kontroli nad społeczeństwem w trzech krokach, wiążące i
spajające system społeczno-totalitarno-religijny obowiązujący przemocą i dzięki
indoktrynacji w danej społeczności muzułmańskiej; pozwalający nią sterować
przywódcom religijnym, w tym również samozwańczym ekstremistom o działaniach
ukierunkowanych na terror pod flagą wiary w Allacha.
Siostry i Bracia, abyśmy się źle nie zrozumieli: ateista, który
jest tolerancyjny i dobry, zaakceptuje Islam w postaci założeń ummy i jej
egalitarności– a więc interpretacjach czysto ukierunkowujących wiernych na
dobro. Nie może zarazem akceptować złej wersji Islamu, dżihadystycznej wersji
interpretacji Koranu: wyznań, które niestety nie są sprzeczne z naukami
Mahometa i tworzoną przez niego społecznością - ummą, mającą przejąć i opanować
Ziemię, posługujących się takiją - kłamstwem w celu umocnienia Islamu.
Koran zawiera prawa i obowiązki - zawiera „aje”, przykazania
oparte na pięcioksięgu Mojżesza. Koran jest niejednoznaczny ze względu na
wieloznaczność samego języka arabskiego, ale tak samo jak w chrześcijaństwie
wybrane aspekty nauk Mahometa i tworzone przez niego społeczeństwo egalitarne może
być podstawą do stanowienia prawa religijnego i ewentualnie państwowego.
Lecz szariat jest nawet bardziej oderwanym od rzeczywistości Koranu i
pierwotnej ummy bezprawnym tworem prawa opartym na prawie plemiennym i
zmieniany był dowolnie w czasie panowania przeróżnych kalifów. (A już samo to
świadczy o jego tymczasowości i pochodzeniu ludzkim, a nie boskim – przypominam
muzułmanom).
Czy szariat jest niebezpieczny? Tak. Jest prawem wymyślonym
do sterowania społeczeństwem. Jest prawem, które psychologicznie steruje
pragnieniami jednostki, dopuszczającym samosąd, agresję, prześladowanie
innowierców, oszukiwanie w celu umocnienia islamu. Czy już samo to nie
wystarczy, by zakwestionować możliwość wprowadzenia szariatu w choćby
społeczności w XXI w.?
W chrześcijanizmie, na początku jego istnienia, męczennicy
umierali za wiarę i wierzyli, że spotka ich nieskończone dobro, dostąpią
zaszczytu wejścia do Nieba. W Islamie jest obietnica Nieba i 40 dziewic do
dyspozycji. Teraz spójrzcie na szariat: kobiety zakryte od stóp do głów; tłumy
młodych mężczyzn indoktrynowane, że jeżeli oddadzą swoje życie za wiarę w
Allacha, dostąpią niebiańskiej rozkoszy - 40 hurys w niebie. Tej właśnie
rozkoszy, która jest przed nimi zabroniona „tu i teraz”. Myślicie, że po co
szejkowie posiadali haremy? Nie po to „przypadkiem” by rozbudzić wyobraźnię
niewyedukowanego społeczeństwa? Również po to. Natura jest niezmienna.
Dojrzewanie płciowe chłopców jest zawsze takie samo. Różnią się jedynie sposoby
wychowania, wartości wpajane i sposoby na osiągnięcie spełnienia seksualnego.
Ale manipulacja nie dotyczy jedynie mężczyzn. Kobiety i ich
rola w prawie szariatu jest równie ważna z ideologicznego i politycznego punktu
widzenia - a mianowicie, bez mężczyzny nie znaczą nic, co sprawia, że muszą być
posłuszne. Co ciekawe interpretatorzy Koranu twierdzą, że kobieta dostanie
jedynie swojego męża po śmierci, bo zdolna jest kochać tylko jednego mężczyznę,
a mężczyzna może kochać wiele kobiet.
Ale jest gorzej: w wielu odłamach kultywowane jest
obrzezanie kobiet. Wiecie co to? Kojarzycie, Siostry i Bracia, czym jest
obrzezanie mężczyzny? Jest odcięciem końcowych części skóry członka, jedynie
napletka. Czy to zmniejsza w jakikolwiek sposób odczuwanie przez niego
przyjemności seksualnej? Nie. A czymże jest obrzezanie kobiet? Usunięciem
łechtaczki warg sromowych i zaszyciem ich. Lub jeszcze gorzej wyparzeniem ich
wrzątkiem i wyskrobaniem!!! To okaleczenie kobiety. Po co tak okaleczać
kobietę? Jak nie widzicie związku, to już tłumaczę. Akt miłosny, współżycie,
seks z myślą o prokreacji, może być wspaniałym przeżyciem, a owocem tego
pięknego i odstresującego doznania może być dziecko. Mały człowiek poczęty z
miłości. W odmianach islamu posiadających szariat i obrzezanie kobiet nie może
być mowy o owocu miłości. Ma to być owoc cierpienia. Wojownik za wiarę, który
również ma cierpieć na chwałę Allacha. Czy matka obrzezana może kochać tak samo
swoje dzieci, jak matka nieobrzezana? Może tak? Instynkt jest taki sam. Tylko
skoro tak, to jak można pozwolić skrzywdzić swoje dziecko w ten sposób? Można
jak widać, bo większość kobiet, które przeszły taki zabieg ma skrzywioną
psychikę. To głęboka rana w uczuciach i sposobie postrzegania Świata. Rana,
która nigdy się nie zagoi. Która świadczy o tym do czego jej bliscy są zdolni. Rana,
która na zawsze ma wpoić tym kobietom poddaństwo wobec mężczyzn. Ukazuje im ich
słabość i niższość wobec systemu wartości stworzonego przez mężczyzn i
kierujących społeczeństwem. Ten akt przemocy i terroru daje mężczyznom w tym
prawie przewagę psychiczną. Umożliwia indoktrynację dzieci, przy zmniejszonym
oporze kobiet. To nie jest uwolnienie od grzeszności cielesnej kobiety, to jej
zniewolenie, upodlenie i odebranie jednego z najpiękniejszych doznań, jakie
umożliwia nam nasza natura.
Seks a wzorce religijne
Seks jest, jak wspomniałem, niesamowitym doznaniem.
Rozluźnia ciało, niweluje stres, zbliża do siebie miłujących się kochanków.
Seks jedynie poprawny jako zawsze nastawiony na prokreację to relikt wojen
religijnych. To pewna pozostałość po czasach, gdy należało szybko rozwinąć
zaplecze rekrutów dla armii. Krucjaty, wojny, pomory, plagi nieurodzaju i
katastrofy naturalne niszczyły populację, a ta, aby przetrwać i móc się obronić,
musiała się powiększać, lub przynajmniej trwać na podobnym poziomie. Zagrożenia
były stałe, zmieniało się tylko ich natężenie.
Czy religia ma prawo narzucać ludziom dorosłym prawa
dotyczące ich intymnych relacji w związku? Nie. A zwłaszcza nie katolicyzm i
nie islam.
W islamie (85% to sunnici z prawem szariatu) kobieta jest
towarem. A wydawane są za (czytaj: kupowane są przez ) starców jeszcze w
zasadzie dzieci. A ponadto popatrzcie: na część traktatu o szariacie.
A katolicyzm? Zupełnie nie może być wzorcem. Kościół
wprowadził celibat w 1079r.. I jak na tym wyszedł? Księża są niejednokrotnie
bardziej zboczeni niż wierni.
Homoseksualizm
W swoim znaczeniu odnosi się do popędu seksualnego
ukierunkowanego na tę samą płeć. Prawdopodobnie nie ma podstaw genetycznych.
Jest behawioralnym wykształceniem się określonego celu popędu seksualnego lub
konkretnego odbywania stosunku. Nie jest naturalnym biologicznie zaspokojeniem
tego popędu, ale zarazem u różnych gatunków możemy znaleźć tego typu
zachowania.
Przyczyn, wymienianych przez naukowców jest około 9 i
rozciągają się od genetyki, przez zaburzenia hormonalne w wieku płodowym,
zaburzenia hormonalne matki podczas ciąży, złe kontakty z rodzicem odmiennej
płci, brak akceptacji u rówieśników tej samej płci w wieku dojrzewania,
molestowanie seksualne w wieku dziecięcym i młodzieńczym, pornografia i
poszukiwanie nowych wrażeń, surowość i przemoc fizyczna rodzica odmiennej płci,
nadopiekuńczość i zaborczość emocjonalna rodzica odmiennej płci.
Dowiedzionym jest, że część homoseksualistów niezadowolona
jest ze swojego odmiennie ukierunkowanego popędu seksualnego. Niektórzy są
skutecznie leczeni, można więc próbować wprowadzać darmowe konsultacje
psychologiczne dla nich, pomagające dotrzeć do sedna ich odmienności i podjęcia
decyzji, czy chcą spróbować zmienić kierunek swojego popędu, czy też pozostać
przy obecnym. Jednak nic w tej kwestii nie powinno być wymuszane i wprowadzane
na siłę, gdyż dotyczy bardzo osobistej sfery życia człowieka, który jest bardzo
skomplikowanym tworem psychiczno-fizjologicznym.
Żadna z głównych religii nigdy nie będzie się odnosiła do
niego z pełną akceptacją. Czy może odnieść się do niego z tolerancją? To zależy
o jakim natężeniu i jakie zachowania mamy na myśli. W mojej opinii każda
religia, zawsze będzie protestować przeciwko rozwiązłości seksualnej w każdej
postaci. Jak już, Siostry i Bracia pisałem, ludzie nie radzą sobie z
kontrolowaniem popędu więc zakazy, nakazy i prawa dla wiernych obwarowane
grzechem są z logiczne. Homoseksualizm jest na pewno odstąpieniem od normalnego
biologicznie modelu popędu płciowego, który naturalnie opiera się na celu
prokreacji, a w efekcie normalnego i prawidłowego biologicznie wychowania
potomstwa. Nie jest normą, mówiąc wprost. A jednak nasza cywilizacja, nasza
kultura i nasz sposób postrzegania rzeczywistości nas otaczającej – Świata,
również nie jest biologiczny.
Biologia w swej czystej i naturalnej formie jest ślepa, nieczuła i bezduszna.
Dopiero wyższe rozwojem mózgowym gatunki – ssaki, a zwłaszcza naczelne,
prezentują uczucia wyższe. Wszędzie indziej nie ma miłosierdzia, współczucia,
miłości; jest jedynie walka, dostosuj się lub zgiń (czyli wygiń). Każdy atak na
jednostkę kończy się walką lub ucieczką, a atak na większą społeczność, jeżeli
ta umie się bronić kończy się śmiercią drapieżnika. Same prawa doboru
naturalnego są brutalne: albo radzisz sobie w swoje niszy środowiskowej, albo
giniesz. Każda ułomność jest odrzucana przez przedstawicieli gatunku. U ludzi
jest inaczej. My operujemy dzieci z zespołami wad wrodzonych, leczymy chorych i
wspieramy biednych. Homoseksualizm jest niczym innym, jak odejściem od praw
natury pod innym względem.
Czy homoseksualistę można od razu postrzegać jako kogoś
złego? Nie. Taki sposób postrzegania, jaki narzucają różne religie jest nie
tylko nie właściwy, ale wręcz nieetyczny.
Czy każdy z nas może powiedzieć, że jest w pełni normalny?
A czy każdy z nas może powiedzieć, że podnieca nas tylko i wyłącznie seks z
partnerem w pozycji "na misjonarza" i tylko w przypadku, kiedy w grę
wchodzi prokreacja? Nie.
A czy miłość jednej kobiety do drugiej lub mężczyzny do
innego mężczyzny musi od razu stanowić zło? Nie.
Oczywiście, nie powiem, że taki widok musi się wszystkim podobać. Mogę tylko
powiedzieć, że na tym polega tolerancja.
Dlaczego w ogóle zastanawiamy się czy im wolno? Już mówię:
każdy, ale to absolutnie każdy z nas, w którymś momencie stawia się na miejscu
osób, które widzimy, że znajdują się sytuacjach niestandardowych. To jest od
nas niezależne. Tak działa nasz mózg. Tak działa nasza „maszyneria” postrzegania
i analizowania Świata. Zupełnie nie chodzi o wyobrażanie sobie dokładnej
sytuacji. Mówię o sytuacji w ogóle „Czy ja mógłbym uprawiać seks z innym
mężczyzną?” „Czy ja mogłabym uprawiać seks z inną kobietą?” I tu pojawia się u
większości odpowiedź. „Nie, nie podnieca mnie to. Wręcz odrzuca.” i druga część
jaka ma się pojawić w tej odpowiedzi, czyli wniosek: „nie JA bym nie
mogła/mógł” - i to powinien być koniec
rozważania negującego własne skłonności homoseksualne i zjawisko w ogóle: „JA”
– jest opinią kończącą. TY, ON, ONA to ktoś inny.
Może pojawić się u co inteligentniejszych i analizujących
rzeczywistość pytanie: „Do czego to prowadzi?” i odpowiedzi „Nie będą mieć
dzieci, trudniej dobierają się w pary, związki fizyczne mogą być przypadkowe i
częściej narażone na choroby płciowe".
Religie natomiast wpoiły w całe masy ludzi i wpajają nadal
myślenie ich standardem moralnym, konkretnej wiary (zabobon, stereotyp, dogmat)
i człowiek zamiast myśląc za siebie, myśli narzuconą mu myślą kogoś innego:
„Nie! To zło!”.
Zło? W definicji zła, którą przedstawiłem nie ma miejsca na
określanie nim kierunku popędu seksualnego tożsamego czy odmiennego. Są w niej
natomiast, gwałty, wykorzystania, manipulacje szantaże, oszustwa, zaciemnianie
problemów i tuszowanie przestępstw, wykorzystywanie nieletnich…
Jakkolwiek kierunek moich podniet daleki jest od osób mojej
płci, to mimo wszystko, wolę za znajomych parę gejów, niż wykorzystującego
chłopców, głoszącego wspaniałe kazania, proboszcza, czy nawet tuszującego jego
występki, doskonale motywującego do bycia dobrym wiernych, arcybiskupa, który
tuszował to dla dobra wiernych.
To co jest przykre, to monopol religii do jedynego
właściwego stanowienia o dobru i formowaniu jego definicji. To, co najbardziej
razi to uzurpowanie sobie tego przez Kościół Katolicki. Jak już wspomniałem, Kościół
jest tym czym jest teraz, w wyniku skomplikowanych przemian, które często miały
wiele wspólnego z polityką lub z wielkim ego papieża lub po prostu z chęci
zachowania władzy tej grupy zawodowej nad ludźmi. To wszystko w czasie mieszało
się oczywiście z dobrymi intencjami innych papieży i mędrców Kościoła. Co nie
zmienia faktu, że zakazana miłość osób o tej samej płci jest w nim bardziej
piętnowana niż jego wszystkie krucjaty, zaczynając od pierwszej przeciwko
arabom w obronie Szlaku Jedwabnego, poprzez wspieranie bezbożników na tronach,
oby tylko popierali papieża, przez Inkwizycję i jej zboczeńców seksualnych
torturujących i zabijających młode kobiety, przez niszczenie naukowców i ich
dzieł jak choćby Galileusz i Kopernik, aż do totalnego zaciemnienia w kwestii
słuszności celibatu w obliczu plagi pedofilii w Kościele nawet na jednych z
najwyższych stopni. Zielarki i młode dziewczyny palono i topiono, a swoich
księżulków przerzucają z miejsca na miejsce by ukryć haniebne czyny jakich się
dopuszczali. Kościół w dalszym ciągu nie współpracuje z władzami krajowymi. W
dalszym ciągu ma się za instytucję ponad prawem. Nawet obecny papież nie
pozwala organizacjom zewnętrznym przyjrzeć się Bankowi Watykanu. Jest aż tak
źle? I to to ugrupowanie ma kierować Światem i kierunkiem rozwoju ludzkości?
Irlandia w ciągu dwudziestu lat od ścigania homoseksualistów
jako przestępców zmieniła się w enklawę ich praw i to w ogólnokrajowym
referendum, a namiestnik Kościoła, rzecznik Watykanu mówi o „upadku
cywilizacji”. Naprawdę? Sposób przeżywania rozkoszy cielesnej w miłości i
małżeństwie jest ważniejszy niż życie ludzkie?
Niż złamane życie dzieci, które doznały pedofilii?
Upadek cywilizacji zaczął się dużo wcześniej. Może nawet już
wtedy, kiedy zaczęto całować stopy papieża. Może wtedy, gdy duchownymi na
wysokich stanowiskach zaczęli ludzie żądni władzy i pieniędzy? Może na samym
początku, gdy nagle stworzono Trójcę Świętą i Credo w Nicei? Gdy niewierzący
cesarz wielkiego imperium nakazał stworzyć nową, uniwersalną religię - pisma i
ładne, a czasem i mądre opowieści ludzi, na temat czyjeś boskości zaczęły 12
lat później obowiązywać jako jedynie święte? A może wtedy gdy biskupi ogłosili
nieomylność człowieka jakim jest papież?
Nie wiem kiedy. Sami osądźcie.
Wiem jedno: z religii i filozofii „miłości Boga i bliźniego”,
z przykazania miłosierdzia i wskazania, iż Bóg jest wszędzie: „Gdzie dwóch się
modli, tam ja jestem z nimi”, zrobiono chorągiewkę. Palmę na Niedzielę Palmową.
To głosimy, a to robimy.
Siostry i Bracia, jeżeli naprawdę wierzycie w istnienie
Boga, to przede wszystkim kierujcie się dobrem ludzi. Naprawdę, jak można
myśleć, że Bóg, jeżeli jest Wszechmogący, wymaga od kogokolwiek interwencji
zbrojnej? „Idźcie i głoście dobrą nowinę”. Czym? Mieczem? Ogniem? Stosem?
Torturami inkwizycji? Ukrywaniem pedofilii przed prawem?
Nas, Siostry i Bracia, nie powinna obchodzić przynależność
do religii, jeżeli chodzi o przestępstwa, zwłaszcza takie jak pedofilia.
Kościół sam powinien zawieszać kapłanów z podejrzeniami. Sam
powinien szybko i skutecznie udostępniać dowody organom ścigania.
Zapytacie: „Dlaczego się tak gorączkujesz? Przecież jesteś
ateistą.”
Owszem, jestem, ale ateistą z wyboru, z powodu moich
rozważań, z powodu mojej percepcji Świata, z powodu ciągle zdobywanej wiedzy z
ogromnej ilości dziedzin nauki. Jestem też kimś kto wierzy w słuszność
przykazania miłości do bliźniego i w tej filozofii widzi sens. Twierdzę, że
ludzie odpowiedni wychowani, ukierunkowani i zmotywowani do czynienia dobra są lepszą
przyszłością niż zaślepieni wiarą głęboko wierzący krytycy naturalnych praw i
naturalnego rozwoju człowieka.
Zachowania Kościoła takie jak: tuszowanie pedofilii,
nieinformowanie o swojej historii, nieinformowanie od kiedy obowiązują dane
dogmaty, od kiedy konkretne prawa i zwyczaje zaczęły obowiązywać oraz
utrzymywanie ludzi w przekonaniu o ciągłości papiestwa od św. Piotra, są
przyczyną utraty wiary wielu ludzi. Utraty, która niesie ze sobą utratę
wartości moralnych i etycznych. Sama strata wiary nie jest zła. Zła jest strata
w gniewnym odrzuceniu wszystkiego co się z wiarą w jakikolwiek sposób łączyło.
W ogóle, takie przedstawianie historii, jakie uskutecznia
Kościół Katolicki, to fikcja i manipulacja. Rodzaj opowieści dla
kilkunastoletniego ucznia przystępującego do komunii.
Taki stan nauczania, w obecnym stanie dostępności informacji
nie tworzy ateistów, a fanatycznych antyklerykałów. Rodzaj ateistów, którzy
odrzucają każdą, nawet najmniejsza, a zarazem choćby i prawdziwą, wskazówkę
właściwego życia.
To wszystko powyższe, samo w sobie, deprecjonuje Kościół
Katolicki jako instytucję uprawnioną do pisania w sprawach dotyczących wolności
człowieka, jako „porażki cywilizacji”. Pomijając kwestię sposobu przyjęcia
chrześcijaństwa w Irlandii...Khm.
Co również najbardziej uderzające w kwestii homoseksualizmu,
to natychmiastowa dyskwalifikacja i odjęcie od „czci i wiary”. Homoseksualiści
dla Kościoła Katolickiego i Cerkwi automatycznie stają się źli. Automatycznie
skazują się na piekło, jeżeli tylko współżyją ze swoim partnerem. Pomimo
wszelkich dobrych zachowań jakie prezentują w swoim życiu, pomimo chęci życia w
czystości związku przepełnionego miłością: legalnego, oficjalnego i w wierności
wobec siebie, są piętnowani. To nie jest prawidłowy sposób postrzegania tej
mniejszości. To nie jest prawidłowy kierunek traktowania człowieka jako
skomplikowanego organizmu obdarzonego psychiką. Wszelkie wymuszenia w sferze
seksualności są pogwałceniem czyjejś psychiki i nie powinny mieć miejsca.
Ludzie są różni i mają różne sposoby kochania i odbywania stosunków
seksualnych. Czy naprawdę religie i ludzie tych religii myślą, że jeżeli coś
będzie zakazane, to zniknie po pewnym czasie? Skoro tak, to po jakim? Bo
istnienie mniejszości homoseksualnej śledzić można od czasów antycznych, a utrzymywało
się nawet w czasach i kulturach, które karały za taką miłość śmiercią. Czy to o
czymś nie świadczy?
Piętnowanie związków homoseksualnych, a zarazem nie danie
tym ludziom możliwości dostąpienia małżeństwa przed Bogiem jest archaizmem i
paradoksem religii. Bo jak inaczej rozumieć tę kwestię niż:
„- Jesteś zły bo uprawiasz seks pozamałżeński
- Ależ ja chcę, by to był seks w małżeństwie. Chcę wziąć
ślub.
- Nie możesz. Musisz się zmienić i pożądać innej płci.
- Nie potrafię się zmienić na zawołanie, ale jestem uczciwy
i wierny swojej miłości…
- Nie. Jesteś zły, chory i nieczysty. Pójdziesz do Piekła.”
Czy to dla kogokolwiek ma sens? A czy w ogóle dla
jakiejkolwiek religii, uznającej swojego Boga za Stwórcę Doskonałego,
Wszechmogącego i Wszechmocnego, może to mieć sens?
Co kogokolwiek obchodzi, że Józek i Franek będą małżeństwem,
jeżeli będą mili, wierni, uczciwi, uczynni, prawi i honorowi?
Dlaczego od razu robić z nich ludzi złych? Co to daje takie szufladkowanie? Czy
to polepsza Świat, w którym żyjemy? Zwiększa miłość bliźniego? Zwiększa
pozytywne nastawienie ludzi do siebie nawzajem?
Masturbacja i pornografia
Od wieków, w jednych kulturach była piętnowana, a w innych
była traktowana jako naturalna potrzeba jednostki o zdrowej sprawności
seksualnej. W naukach chrześcijańskich traktowana jako grzech, w naukach
Kościoła Katolickiego, jako grzech ciężki. Kościół niestety na wszelką
seksualność człowieka patrzy przez pryzmat jedynie właściwego sposobu odbywania
stosunku: małżeńskiego nastawionego na prokreację. " Miłość małżeńska mężczyzny i kobiety powinna więc spełniać podwójne
wymaganie: wierności i płodności." Archaizm? Nie. Totalne
sprzeniewierzenie się prawom natury i fizjologii. Ciekawe, że w zasadzie 85%
społeczeństwa masturbuje się. 95% mężczyzn i 78 kobiet. Czy to nie świadczy o
pewnej prawidłowości? Pewnej naturalności tego zachowania?
Masturbacja jest aktem prywatnym. Świat nie jest czarno - biały.
Pewne jej aspekty mieszczą się w definicji zła i to jedynie w rzeczywistości
jednostki. Ta jej część może przenikać do innych rzeczywistości: rodzinnej i
społecznej.
Samozadowalanie się ma dwie ważne strony:
- + Daje upust napięciu seksualnemu, które
jako składowa popędu może prowadzić do aktów agresji, które są
zdecydowanie większym i straszniejszym złe - zwłaszcza w połączeniu z
alkoholem, który jest głównym środkiem odurzającym używanym przez ludzi
- - Może prowadzić do skrzywionej wizji
seksu, zepsutych podniet, błędnych interpretacji tego czym ma być seks i
ról jakie powinny być przypisane w tym akcie płciom
Temat masturbacji ściśle łączy się z tematem pornografii i
tu między nimi pojawia się sprzężenie zwrotne, które prowadzi do zniewolenia
człowieka seksem. Łączy się to z oczywistymi wzrostami libido wzmacnianymi
wzrastającymi ilościami hormonów oraz wzmocnień dróg nerwowych i połączeń
nerwowych w mózgu - procesy kojarzenia obrazów, dźwięków i zdarzeń. W końcu
wszystko zaczyna podniecać. Brak samokontroli w tym temacie na pewno będzie
sprawiał problemy w związku, może również doprowadzić do bycia dużo bardziej
podatnym na uwodzenie, co w przypadku pozostawania w związku skończy złem -
zdradą i utratą honoru.
Pornografia i erotyka spełniają swoje funkcje poprzez
rozładowanie napięcia seksualnego: wypierają gwałty z życia społecznego, zastępując
domy publiczne, niwelują "obowiązek
małżeński" żony, obniżają wskaźniki wykorzystywania seksualnego dzieci
itp... macie wątpliwości? Poszukajcie w badaniach nad ilościami przestępstw
seksualnych przed i po udostępnieniu szerokiego dostępu do pornografii. Fakty,
dane i badania, niestety po angielsku:
Pornografia: mity opracowane na podstawie “Słownika
Encyklopedycznego Miłość i Seks” Wydawnictwa Europa. Autor - Lew Starowicz.
ISBN 83-87977-17-9. Rok wydania 1999.
1) “Nie ma definicji
pornografii”. Wprawdzie istnieje wiele kontrowersji i rozbieżnych poglądów, ale
wielu ekspertów uważa, że pornografią są takie teksty, rysunki, fotografie i
inne formy twórczości, które pomijając wszelki konteksty, eksponują sferę
genitalną i aktywność seksualną w celu sprowokowania u odbiorcy podniecenia
seksualnego.
Nie zgadzam się. Pornografia to każde ukazanie aktu
seksualnego, mające na celu wywołanie podniecenia u odbiorcy.
2) “Pornografia jest
następstwem kryzysu obyczajowości erotycznej XX w.”. Nieprawda, gdyż od tysięcy
lat jest tworzona pornografia i to w różnych kulturach.
Prawda. Azjatyckie, Europejskie, Afrykańskie i Południowo
Amerykańskie kultury posiadały treści pornograficzne.
3) “Wiadomo, jakie są
różnice między pornografią a prawdziwą sztuką, literaturą”. Nieprawda, gdyż
odczucia społeczne są zmienne, a kryteria odmienne w określonym czasie
historycznym, np. w przeszłości jako pornografię oceniano Ulissesa Joyce’a,
Dzieje grzechu Żeromskiego, Zmory Zegadłowicza, Dekameron Boccaccia, dzieła H.
Millera, rzeźby Rodina, Maję nagą Goyi itd.
Patrz komentarz do punktu nr 1. Pornografia może być i jest
sztuką, do memetu gdy nie posuwa się za daleko w agresji, dewiacji, hiperrealizmie lub odwrotnie w hipokryzji.
4) “Zło pornografii
polega na wywoływaniu podniecenia seksualnego u odbiorcy”. To błędny pogląd,
bowiem podniecenie samo w sobie nie jest żadnym złem ani patologią, jest
wyrazem zdrowia, a nie choroby.
Samo podniecenie nie jest złem. Jednostka powinna być
świadoma swoich podniet. Swoje podniecenie jednak powinna umieć tonować w
sytuacjach, w których jest niewskazane.
Złem natomiast jest celowe lub mimowolne doprowadzanie
innych do stanu podniecenia w celu współżycia lub namówienia ich do współżycia
pogwałcającego umowy i obietnice zawarte wcześniej - do zdrady.
5) “Pornografia
sprowadza człowieka wyłącznie do części ciała”. To prawda, ale to samo spotyka
się w reklamach kosmetyków, w publikacjach poświęconych sportowi, kulinariom,
pielęgnacji stóp, piersi itp.
Nie zgadzam sie. Z punktu widzenia holizmu część ciała -
narządy płciowe, bez odpowiednio pracującego mózgu, pracy serca, układu
hormonalnego i enzymatycznego są jedynie tkanką umiejscowiona w kroczu.
Pornografia sprowadza związek pomiędzy dwojgiem ludzi (lub więcej) do jedynej
czynności - aktu seksualnego. Argumenty o reklamach choć chybione można
przerobić: przekazy o podtekście seksualnym, mającym wzbudzić podniecenie u
odbiorcy i w ten sposób zwrócić jego uwagę na produkt, jako konsumenta są
obecnie nieodłączną częścią treści telewizyjnych, radiowych i Internetowych.
6) “Pornografia
degraduje relacje między ludźmi”. Ten sam zarzut można postawić wszystkim
scenom i tekstom przedstawiającym wojny, makiawelizm polityków, obłudę, wyzysk,
oszustwa.
Argumenty użyte do obalenia tego mitu mijają się z celem. W
oczywisty sposób , poprzez już wcześniej wskazane działanie masturbacji i
pornografii, zwłaszcza u osób dopiero rozwijających się, degraduje przyjaźń,
czułość i miłość w związku do aktu seksualnego w zakresie dania upustu napięciu
seksualnemu.
7) “Pornografia
prowadzi do powstania kompleksów”. To samo można zarzucić kreowaniu mody,
pokazywaniu atrakcyjnych modelek, aktorów, ludzi sukcesu, cieszących się pełnią
zdrowia.
Dopóki człowiek nie zrozumie, że seks ukazany w pornografii
nie jest rzeczywistością:
- w 99% są to sceny do
których ludzie są doskonale przygotowani,
- aktorzy dobierani bardzo
restrykcyjnie : piersi, usta, talia;
członek, pośladki, uda;
- że jest to bardzo duża
gałąź przemysłu,
- że zaangażowane są w nią
ogromne środki finansowe;
- że, zwłaszcza kobiety,
mają chirurgicznie poprawiane części ciała (piersi i twarz), a mężczyźni
poprawiane i naciągane członki
- filmy są montowane,
cięte, obrabiane
- podczas kręcenia w pełni
wykorzystywane są efekty sprzętowego wygładzania skóry
to rzeczywistość
pornograficzna, rzeczywiście może prowadzić do kompleksów. Odbijanie piłeczki o
innych dziedzinach przemysłu jest tylko częściowo fair, gdyż rzadko sytuacje i
osoby nie są tak fikcyjne jak pornografii.
8) “Pornografia
przedstawia fantazje erotyczne, a nie prawdziwy świat seksu”. To prawda, że
pornografia to bajkowy świat, ale zmyślone historie i fantazje autorów są
również w literaturze, filmach, publikacjach poświęconych zjawiskom
paranormalnym.
To prawda, i właśnie na tym polega ta sztuka.
9) “Pornografia
przedstawia męski seksizm i interesuje mężczyzn”. Wprawdzie treści wizualne
bardziej pociągają mężczyzn, a teksty - kobiety, ale to prawidłowość
statystyczna, a nie ogólna.
Nie wiem, co rodzaj sposobu pobudzenia seksualnego na jaką
dana płeć jest podatna jest tu argumentem przeciwko temu mitowi. Użytkownikami pornografii są głównie mężczyźni i to dla
tego wiele treści i sposobów zaspokajania mężczyzny jest pokazywane na sposób
głównie tej płci odpowiadający. Jednak kobiety wcale nie stronią od pornografii
i trzeba powiedzieć, że odczuwają podobne podniety jak mężczyźni.
10) “Pornografia
prowadzi do przestępczości”. Rzetelne badania naukowe, a także wyniki prac
komisji rządowych Danii, Anglii, Izraela, Norwegii, Szwecji i Niemiec nie
znalazły żadnych powiązań między upowszechnianiem pornografii a
przestępczością. Możliwe są trzy interpretacje: sprawcy zgwałceń i innych form
przemocy różnią się od populacji użytkowników pornografii, nie ma związku
między osobą korzystającą z pornografii a angażującą się w przemoc seksualną,
pornografia u jednych osób zwiększyła zachowania przestępcze, u innych
zmniejszyła i nie obserwuje się różnicy.
Patrz link do badań powyżej. W przypadku jednostek
zdeprawowanych, chorych psychicznie, psychopatów rzeczywiście może nastąpić
chęć odtworzenia dewiacyjnych treści
pornograficznych.
11) “Pornografia nie
ma żadnych negatywnych następstw”. Pornografia zwana “twardą” może mieć
negatywny wpływ na osoby skłonne do agresji seksualnej. Każda pornografia,
niezależnie od typu, może negatywnie wpływać na rozwój psychoseksualny dzieci i
młodzieży.
Dokładnie jak powyżej. Twarda, dewiacyjna, o treściach
amoralnych może i ma wpływ na człowieka.
12) “Pornografia
prowadzi do uzależnienia od seksu”. Do uzależnienia może prowadzić dostępność
alkoholu, tytoniu, narkotyków, pracoholicy są uzależnieni od pracy, politycy od
władzy, a gracze od gier komputerowych. Więc tak, pornografia może uzależniać,
jak każda czynność dająca człowiekowi przyjemność.
To bardzo ważne aby dokładnie przeczytać pkt. 11: "Pornografia zwana “twardą” może mieć
negatywny wpływ na osoby skłonne do agresji seksualnej. Każda pornografia,
niezależnie od typu, może negatywnie wpływać na rozwój psychoseksualny dzieci i
młodzieży." ...
I nie zgodzić się z tym. Teorie zanurzenia nie są zupełnie
chybione. Im częściej i im więcej, nawet zupełnie "normalny",
przeciętny człowiek , ogląda treści pornograficznych, zwłaszcza z dużą ilością
agresji, tym bardziej dopuszczalne dla niego stają się takie zachowania.
Pornografia to nie świat realny. To jedynie świat fantazji i
trzeba zawsze o tym pamiętać.
To nie świat dla dzieci, ani nawet nie młodzieży. Pierwszy
stosunek seksualny ludzi oglądających treści pornograficzne z całą pewnością
nie jest tym, czym pierwotnie był: odkrywaniem swojej seksualności, oddaniem
siebie drugiej osobie z miłości i przyjęciem tej miłości od drugiej osoby.
Pornografia to zarazem bajka dla dorosłych jak i krzywe
zwierciadło. Mogłoby się wydawać, że jest jedynie sprowadzeniem interakcji
między dwojgiem lub więcej ludzi jedynie do seksu, a zarazem do jego fizycznej,
mechanicznej części. Niestety, część treści pornograficznych o zabarwieniu
agresywnym, prawie gwałtu, seksu grupowego, BDSM, sprawia, iż oglądający
bardziej dopuszcza takie sposoby zaspokajania swojej potrzeby seksualnej.
Częściej mogą prowadzić do oglądania treści mocno skrzywionych i amoralnych, Częściej pojawiają się w jego fantazjach
seksualnych, a w efekcie takie sposoby mogą być proponowane partnerowi/ce,
który/a wcale może nie podzielać takiej wizji stosunku seksualnego, a wręcz
może być takim sposobem obrażony, przestraszony lub urażony.
Dlaczego? Jest coś w naszym gatunku takiego co powoduje
uzależnienie od adrenaliny, endorfiny oraz uczucia wstydu. Uczucie wstydu
powoduje podobne odczucie jak spotkanie, zwłaszcza nagłe i niespodziewane,
osoby, do której czujemy afekt. To uczucie wraz adrenaliną podczas samego aktu
seksualnego oraz endorfiną która zalewa mózg po osiągnięciu satysfakcji
seksualnej, orgazmu, jest powodem wytworzenia się i utrwalenia błędnych wzorców
podniet. Podobny mechanizm również występuje w uzależnieniach w ogóle:sportach:
skoki spadochronowe, paragliding, wingsuit base jumping itp., ale i w grach
komputerowych, używkach.
Mogłoby się wydawać, że przytoczone wyżej przykłady sportów
wysokiego ryzyka są dużo bardziej ryzykowne niż pornografia i pułapka
narastającej poprzeczki wstydu podniecenia. Nie są. Pułapka ta doprowadziła na
świecie do ogromnej liczby nieszczęść prywatnych rodzinnych, cierpienia,
okaleczeń i śmierci - podduszanie, nieprawidłowe podwieszenie, zatrucia
pokarmowe i zakażenia po
nieprzygotowanych stosunkach analno-oralno-waginalnych.
Z pornografią, jak z każdą używką i rozrywką wysokiego
ryzyka, należy uważać i nie nadużywać.
Konsekwencje mogą być wielorakie i przykre.
W razie rozpoznania symptomów uzależnienia należy
natychmiast zaprzestać czynności uzależniającej. Przeczekać, ćwicząc fizycznie- ewentualnie medytacja,
najgorszy okres pokus.
A potem zacząć oglądać coś zdecydowanie bardziej moralnego i
etycznego, co w związku z nagromadzeniem napięcia powinno być seksowne i
podniecające.Co pozwoli wrócić do prawidłowych wzorców seksualnych.
Antykoncepcja
100% OK. zapobieganie zapłodnieniu, a więc niedopuszczenie
do rozpoczęcia życia człowieka w formie zapłodnionego jaja jest jak najbardziej
właściwą formą zabezpieczania się przed niechcianym potomstwem.
Krótka uwaga: ideą antykoncepcji nie jest służenie
niewierności i bezmyślnej rozwiązłości seksualnej. Ma natomiast służyć lepszemu
planowaniu rodziny, rozwoju zdrowego i szczęśliwego społeczeństwa, polepszeniu
życia seksualnego w odpowiedzialnym związku.
Tabletka „po”
Tak samo jak powyżej. W sytuacji, w której możliwe jest
pojawienia się niechcianego potomstwa, Jeżeli z całą pewnością nie chcemy
potomstwa, a możemy uniknąć jakiegokolwiek stadium rozwoju jaja i trofoblastu,
w sposób jak najbardziej delikatny przerwać proces formowania się życia człowieka,
to należy to zrobić.
Aborcja i tabletki wczesnoporonne
Są dwa momenty przerwania niechcianej ciąży: wczesny:
tabletka wczesnoporonna i późny moment: w którym występują dwa rodzaje:
farmakologiczne lub chirurgiczne usunięcie płodu, czyli aborcja. Są one dwoma
różnymi momentami przerwania formowania się człowieka, a więc jego życia.
Różnią się pod względem stopnia ingerencji w życie ludzkie, organizm kobiety i
noszą różne znamiona agresji.
Wydawać by się mogło, że ten temat jest jak rzeka, lecz nie
jest. Jako gatunek posiadający rozum i umiejący zbierać i konkludować fakty,
tworzyć teorie, rozpoznawać wzorce oraz tworzyć na ich podstawie naukę – zbiory
wiadomości z danej dziedziny, poznaliśmy rozwój zarodkowy, znamy jego fazy
anatomiczne, wiemy kiedy następuje unerwienie. Nie wiemy od kiedy zarodek czuje
ból na podstawie komórek czuciowych i pełnej świadomości ciała. Niektórzy
naukowcy twierdzą, że w ogóle nie. Czy to jednak coś zmienia? Życie każdego
człowieka zaczyna się w momencie zapłodnienia komórki jajowej.
Każdy z nas był kiedyś zapłodnionym jajem, morulą, zygotą,
zarodkiem, płodem i niemowlęciem.
Kiedy jesteśmy jajem lub zygotą, to owszem, możemy rozwinąć
się w człowieka, ale pomimo wysoko rozwiniętej wiedzy medycznej, nie znamy
skali zjawiska naturalnych wczesnych poronień. Nie są ewidencjonowane. Nie
wiemy jak się ma stosunek zapłodnień i urodzeń do stosunku obumarć okołozapłodnieniowych.
Jeżeli coś jest jeszcze tylko zbiorem komórek, to nie jest jeszcze ani
świadome, ani nie czuje bólu, ani nie jest bólu świadome. Nie można jeszcze
mówić o człowieku…. a czy można mówić o życiu ludzkim? Tak. I choć to zawsze
będzie sporne, czy etycznym jest w nie ingerować, a więc przerywać rozwój
komórek jakimi sami kiedyś byliśmy, które mogą stać się człowiekiem, takim
jakim my jesteśmy, to spowodowanie farmakologiczne ich obumarcia jest aktywnym
przerwaniem procesu formowania się człowieka; procesu który był częścią życia
każdego z nas. Właściwy pogląd: czy to tylko komórki, czy już człowiek, jest
ciężki do jednoznacznego stwierdzenia.
Tabletki wczesnoporonne to na pewno mniejsze zło niż aborcja.
To doprowadzenie do obumarcia nie czującego bólu i nieświadomego bytu
biologicznego, który ma szansę rozwinąć się w człowieka.
Świat jest pełen ludzi. Pełen niechcianych dzieci, które cierpią głód, ubóstwo,
umierają nie leczone na choroby, umierają z głodu, są odbierane rodzicom z
powodu ich ubóstwa. Zastanówcie się, czy dziecko które w wieku 3 lat umiera z
głodu naprawdę wolałoby się urodzić? Czy życie w ciągłym głodzie było dla niego
dobre?
Niechciane dzieci ograniczają możliwości rozwoju rodziców,
którzy ich nie chcieli, są źle traktowane, cierpią psychicznie bądź fizycznie;
ich rodzice cierpią i żałują czasem krótkiego błędu zapomnienia. Tu jednak
pojawia się kwestia naszego rozumu. Wiemy skąd biorą się dzieci i że stosunek
seksualny niesie ze sobą ryzyko stworzenia nowego życia. Czy problem rodziców z
rozumowym przeciwstawieniem się własnej pokusie odbycia stosunku w niewłaściwym
czasie i bez zabezpieczenia nie powinien przypadkiem obarczać ich
odpowiedzialnością za życie, które stworzyli?
Wiele osób może stwierdzić, że ważną jest tu kwestia
odpowiedzialności współżycia seksualnego: jeżeli ludzie decydują się na seks –
biologicznie patrząc: akt prokreacji, to powinni być gotowi na jego
konsekwencje, lecz fizjologia jest przewrotna: zapłodnienie może nastąpić nawet
poza standardowym okresem jajeczkowania w danym cyklu. Więc nie zawsze można
mówić o braku odpowiedzialności osób współżyjących seksualnie. Ponadto
opanowanie się w „trakcie akcji” również prostym nie jest.
Czy kobieta i mężczyzna powinni mieć prawo wyboru: czy dać
szansę się temu zestawowi komórek rozwinąć, czy też wygasić w ten sposób to
niechciane potomstwo?
Powinni takie prawo mieć. To, czy będą chcieli z niego
skorzystać, powinno zależeć od nich, gdyż to na nich będzie spoczywać
odpowiedzialność materialna oraz czasowa za wychowanie tego potomstwa. To
głównie powinno zależeć od kobiety, gdyż to jej organizm będzie w okresie ciąży
ulegał zmianom i to nie na lepsze. Tycie, rozstępy, bóle, psucie się zębów,
ogromne obciążenia kręgosłupa, wahania wielkości piersi i możliwa utrata ich
jędrności, to cena jaką wiele kobiet płaci za pozostanie matką.
Jedno trzeba wiedzieć na pewno: tabletka wczesnoporonna, u
części osób, wywołuje syndrom postaborcyjny. Może on powodować daleko dalej
idące negatywne skutki w życiu jednostki lub pary, niż pokazuje propaganda
medialna, kreowana przez korporacje farmaceutyczne.
Aborcja
Doszliśmy do bardzo trudnego i ciężkiego tematu. Siostry i
Bracia, aborcja w wielkiej i ogromnej ilości przypadków dotyczy prawie
rozwiniętego noworodka. Naprawdę, nie można mówić o aborcji jako o zabiegu, czy
jako o „opiece medycznej”. Aborcję obecnie dopuszcza się aż do 13 tygodnia w
sytuacji zdrowego. A do 22 tygodnia życia płodu uszkodzonego, posiadającego
wadę genetyczną. W ośrodkach podziemia aborcyjnego wykonywana jest nawet w
późniejszym okresie. Niestety, jak udowodnia obecny stan nauk medycznych, takie
dziecko jest w stanie przeżyć. Owszem, w inkubatorze i pod opieką
wyspecjalizowanej opieki medycznej, ale jednak… Czy to o czymś nie świadczy?
Tak jak pisałem już wcześniej, każdy z nas, którzy to
czytamy, był takim małym człowiekiem w łonie mamy; beztroskim, otrzymującym
pożywienie i tlen poprzez łożysko z jej krwii. Który od 6 tygodnia ma już
czterokomorowe serce z własną krwią, a od 8 tygodnia zaczyna się poruszać. Od
10 tygodnia powstaje w jego mózgu 1mln neuronów dziennie i przestaje też być
zarodkiem, a jest już płodem – ma palce, nadgarstki i prawie wszystkie narządy,
serce jest już prawie ostatecznie wykształcone. Od 11 tygodnia ziewa, ssie i
połyka, ma paznokcie i włoski. Od 12 tygodnia potrafi uśmiechać się, marszczyć
czoło i ssać swój kciuk. W 13 tygodniu zaczyna się dziać coś innego. Nie może
się poruszyć. Serduszko szaleje. Coś zmienia, to zupełnie miłe, ciepłe i ciche
miejsce w zimne i niewygodne. Płód czuje, że się dusi, płuca starają się zacząć
pracować, ale nie są jeszcze wykształcone. Zaczyna się gwałtownie ruszać. Coś
boli, a potem wszystko znika i nie czuje już nic.
To była aborcja farmakologiczna.
Mam opisać Wam aborcję chirurgiczną? Z użyciem zimnych i
ostrych narzędzi mających rozerwać płód? Rozerwać. Dobrze przeczytaliście.
Aborcja, jak wspomniałem, nie jest zabiegiem wykonywanym
jedynie w ośrodkach notyfikowanych.
Popatrzmy na kolejne etapy rozwoju płodu:
Od 14 tygodnia reaguje na bodźce, „słyszy” dźwięki i reaguje
na nie poprzez odczuwanie ich przez płyn owodniowy; potrafi już też poruszać
każdą z kończyn i każdym z palców. W 16 tygodniu można wyczuć już jego ruchy i
są one już koordynowane ściśle przez mózg i zgodne z jego wolą. W tygodniu 17
pojawiają się linie papilarne i linie na dłoniach, ma już brwi i rzęsy. Od 18 tygodnia
wierci się i kręci oraz jest w stanie wydawać delikatne wibracje przy pomocy
swojej krtani. Od 20 tygodnia dziecko rozpoznaje głos mamy, czuje gdy jest
zdenerwowana, szczęśliwa, kiedy się śmieje i kiedy płacze.
Możecie się ze mną nie zgadzać, możecie zarzucać mi
dyskryminację kobiet, gdyż moja ocena odbiera im całkowitą wolność wyboru, ale
to nie prawda. Mają pełną wolność wyboru:
uprawiać seks, czy nie? Zastosować tabletkę „po” czy nie?
Zastosować tabletkę wczesnoporonną czy nie? To jest zapewniam was cała masa
wyjść dużo bardziej moralnych niż uśmiercanie rozwiniętego płodu. Takie
możliwości, w formie legalnej i bezpiecznej powinny być dostępne, jeżeli nie
są.
Jak pisałem powyżej, unikanie zapłodnienia lub wczesne
uśmiercanie życia (do 8 tygodnia - przed wykształceniem się nerwów czaszkowych),
nie jest fair, jest nie do końca etyczne, lecz ze względu na zawodność
antykoncepcji, częstotliwość poronień, oraz chęć uniknięcia cierpienia już w
pełni wykształconego dziecka, w mojej opinii, dopuszczalne.
Zabijanie jednak życia, które ma już za sobą najgorszy okres
rozwoju (I trymestr, a nawet prawie cały II), porusza się świadomie i jest w
zasadzie w stanie przeżyć, to jest to po prostu morderstwo. Tak, dokładnie, to
napisałem. To morderstwo. Nie łudźcie się, że to coś innego. To, że skala
zjawiska, czyli ilość wykonywanych aborcji, jest ogromna (50 milionów rocznie),
to nie znaczy jeszcze, że zjawisko jest słuszne i że można mówić o nim inaczej.
Takie traktowanie życia drugiego człowieka, jest dla ludzi
rozumnych obrazą. Wyposażeni w niedoścignioną (jeszcze długo) maszynę – nasz
mózg, potrafiącą posługiwać się skomplikowanym hipertekstem w każdej sytuacji,
tworzący narzędzia, budowle i maszyny niesamowite w każdej skali, mamy
obowiązek moralny nie dopuszczać do zabijania i cierpienia nienarodzonych
dzieci, zwłaszcza powyżej 20 tygodnia.
Pełne przyzwolenie na aborcję to uznanie, że ludzie mogą, a
wręcz mają prawo być głupi i nie używać tej wspaniałej maszyny, jaką jest nasz
mózg. Oraz mają prawo do mordowania innych we własnym interesie. To przyznanie
prawa do bycia bezmyślnym i poddawaniu się bez zastanowienia własnym popędom.
Czy to prowadzi do czegoś lepszego? Czy poddawanie się swojej zwierzęcej
naturze jest ulepszeniem Homo sapiens? Człowieka myślącego? Podobno właśnie ta
właściwość odróżnia nas od zwierząt.
Dlaczego ten wspaniały szacunek dla Matki, jako dawczyni
życia, zamienia się teraz w konflikt pokoleń? Co się stało, że Mama, jako ta,
która nosiła pod sercem, uważała na swoje zdrowie i jej ciało w efekcie dania
nam życia, zmieniło się i zabrana została jej część zdrowia, wychowywała nas,
wstawała na zmianę z tatą w nocy aby nas nakarmić, wstawała do nas kiedy
byliśmy chorzy, stała się po prostu osobą która nas urodziła? Co się stało?
Dlaczego Matka dzieci nie ma już takiego szacunku u Ojca dzieci? Co stało się z
wdzięcznością za ich noszenie w ciąży i urodzenie, a następnie wychowanie?
Otóż religia poprzez swój anachronizm prokreacyjny,
zawłaszczenie tworzenie życia ludzkiego przez Boga, zawłaszczenie pochodzenia
życia ludzkiego od Boga, oraz bezwzględny nakaz urodzenia życia poczętego i
wychowywania go, odebrał Matce (i Ojcu po części również, ale zwłaszcza jej)
wybór: czy dać życie nowemu człowiekowi, czy nie. Czy oddać cząstkę siebie i swojego
zdrowia temu nowemu życiu, czy nie. Czy zdecydować się poświęcić niemałą część
życia jeszcze kolejnemu człowiekowi, czy nie.
Aborcja może być różnie rozpatrywaną w kwestiach etyki
społeczeństw. W późnym stadium rozwoju płodu, jak pisałem, jest według mnie
morderstwem. Ale we wczesnym stadium, to kobieta, czyli Matka (w konsultacji z
Ojcem, którego opinia jednak nie powinna być wiążącą), powinna móc dokonać
świadomego wyboru: chcę, czy nie chcę mieć dziecka.
Niestety uważam aborcję powyżej 8 tygodnia za zło. Uważam,
że nie powinno się ingerować w rozwój już tak rozwiniętego życia. Cykl
miesiączkowy ma 28 dni (średnio), głównie zapłodnienie ma szansę zaistnieć po
stosunku płciowym odbytym między 11’tym a 18’tym dniem cyklu. Zakładając 11
dzień : 11+ 48= 59 czyli 28+31= 1 cykl + 31 dni. Okres w zasadzie nigdy, aż
tyle się u zdrowej kobiety nie spóźnia. Ma minimum 20 dni na reakcję, nawet
jeżeli nie zadziałała zaraz po stosunku. Te trzy tygodnie, tak naprawdę, robią
ogromną różnicę w kwestii rozwoju zarodka i jego zamiany w poruszający się płód
– maleńkiego człowieka.
Aborcja a ideologia wartości cierpienia, świętości
życia i „niesienia własnego krzyża” w religii Katolickiej
To co jest ważne: w kwestii wartości życia – aspekt
pierwotny występuje z natury, aspekt endogenny wartości życia może się kształtować
pozytywnie lub nie. Aspekt egzogenny zależny jest od ideologii społecznej lub
religijnej danego społeczeństwa.
Byłem na wielu operacjach z udziałem dzieci upośledzonych, w
tym na kilku tych z rozszczepieniem podniebienia związanym z wadą genetyczną.
Czy takie życie jest szczęśliwe? 8 operacji w obrębie głowy w 7 lat. Upośledzenie
umysłowe, ból i cierpienie z zupełnie niezrozumiałych przyczyn. Czy takie życie
ma sens? Jedynie w sytuacji, kiedy każde życie pochodzi od Boga. Jeżeli jednak
jest On wszechmogącym, Stwórcą Doskonałym, to skąd takie życie?
Religie wcześniej, a i teraz czasem dopatrują się powołania
do życia jednostki jedynie cierpiącej w ścisłym związku z grzesznością
rodziców, a przecież wiemy, że to nie prawda. Przecież czujemy, że to było by
niesprawiedliwe. Skazanie jednostki na cierpienie, tylko po to aby trudno żyło
się innym, to jawna niesprawiedliwość. Takie życie ma sens tylko i wyłącznie w
sytuacji realnego istnienia życia po śmierci, „życia wiecznego”. A nie
sądzicie, że wszechmogący Bóg, nie powinien w takim razie objawić się każdemu i
objaśnić prawa dotyczących życia na Ziemi? Nie powinien upewnić nas, ludzi, o
wyższym celu naszej egzystencji? Czy powinien zdawać się w swojej nieomylności
i wszechmocy na ludzkich namiestników, niejednokrotnie grzesznych, złych i nie postępujących
zgodnie z jego nakazami? Gdyby istniał, to chyba powinien, prawda?
Czy gdyby życie ludzkie było święte, poprzez samo
pochodzenie od Boga, to czy On sam nie powinien reagować w sytuacjach jego
zagrożenia w kataklizmach i katastrofach naturalnych?
Czy pozwoliłby ludziom powołanym do życia przez Niego Samego
i Jemu wiernym, umierać w tornadach, powodziach, tsunami i trzęsieniach ziemi,
skoro sam ich życie stworzył i ustanowił nienaruszalną i nietykalną świętością?
Jakże by było przewrotnym dać ludziom wolną wolę, powiadomić
wybrane z nich jednostki o opatrzności bożej i patrzeć, jak zabijają się w
wojnach, zbrodniach, czystkach etnicznych?
Aborcja w przypadku gwałtu lub poważnych wad
genetycznych, rozwojowych
Aborcja a gwałt
Gwałt nigdy nie jest winą ofiary. Możemy mówić sobie o braku
zachowania dostatecznego bezpieczeństwa ze względu na ubiór, miejsce i czas
przebywania oraz towarzystwo w jakim znalazła się kobieta lub dziewczyna,
jednak nigdy nie możemy mówić o współwinie ofiary gwałtu. Ubiór nie jest
dostateczną prowokacją do ataku jakim jest gwałt jako agresywne i wymuszone
odbycie stosunku seksualnego. Jest jednostronnym pogwałceniem (agresywnym i celowym
o negatywnym emocjonalnym zabarwieniu działaniem) podstawowych praw jednostki i
tym samym nie może być jego ofiara traktowana jako współwinna. Analogicznie: poruszanie
się na rowerze po ulicy, na której ruch rowerowy jest dopuszczony, w razie
wypadku z winy kierowcy, nie może być traktowane jako współwina rowerzysty w
wypadku, tylko dlatego, że się tam rowerzysta znajdował.
Prokreacja, stworzenie nowego życia człowieka w wyniku
gwałtu, a więc aktu agresji nie może być chronione. Narusza bowiem prawa
kobiety i jej wybór w kwestii posiadania dziecka i partnera, z którym to
dziecko chce mieć. Co więcej, nie jest, taki akt, powołaniem życia ludzkiego z
miłości i wewnętrznej potrzeby kobiety i mężczyzny, wynikającej z jej instynktu
rodzicielskiego. Gwałt zawsze powinien być zgłaszany na Policję. a policjantka
lub psycholog policyjna powinna mieć i wydawać tabletki „po” oraz komplet 5
testów ciążowych. W przypadku nieskutecznego zapobiegnięciu ciąży, na podstawie
zgłoszenia o gwałcie, kobieta powinna mieć prawo do bezpłatnego, dla niej, usunięcia
ciąży, a kosztem zabiegu, rekonwalescencji oraz okresu jej płatnej nieobecności
w pracy należy obciążyć, po badaniach genetycznych, gwałciciela. Proces
powinien być jawny, z możliwością do pozostania anonimową przez kobietę, której
ten akt agresji dotyczył. Automatycznie powinien również wystąpić nakaz
zbliżania się poniżej 100m gwałciciela do ofiary. W przypadkach wspólnej pracy,
mieszkania lub przebywania czasowego, sprawca powinien na własny koszt zmienić
miejsce przebywania, zamieszkania lub pracy, jeżeli proces jest w toku i z
jakiś względów nie zastosowano aresztu tymczasowego.
Aborcja a poważne wady genetyczne i rozwojowe
W społeczeństwie typu naród, a więc żyjącym w jednym
Państwie, płacącym wspólnie na opiekę medyczną i świadczenia emerytalno
rentowe, w którym świadczenia wspomagające rodziców dzieci upośledzonych są
niższe niż ¾ średniej krajowej płacy miesięcznej (obecnie 5/100), poważne wady
genetyczne płodów: duży stopień upośledzenia umysłowego i somatycznego, powinny
dawać prawo matce (lub rodzicom) do usunięcia płodu posiadającego defekty
genetyczne lub rozwojowe.
Życiu przypisać można wartość na, jak pisałem, sposoby zgodne
z jego aspektami: pierwotnym, wewnętrznym i zewnętrznym. Życie, które przynosi
głównie cierpienie samu sobie, jemu bliskim i społeczności; nie mające cech
pozwalających mu przetrwać, nie mogące rozwinąć cech społecznych pozwalających
mu prokreować, nie jest pełnowartościowym życiem jednostki. I nie może być tak
traktowane. Życie takiego płodu ma jedynie częściową wartość w oparciu o aspekt
pierwotny: „pęd życia” – autologiczną wartość której może nigdy nie zrozumieć;
nie ma jednak wartości prokreacyjnej, nie ma wartości w aspekcie wewnętrznym,
bo jest jeszcze nie rozwinięte; może, ale nie musi też posiadać wartość w
aspekcie egzogennym, jego pod-aspekcie rodzinnym, zwłaszcza, jeżeli rodzina jest
wierząca.
Nakaz i obwarowanie prawne urodzenia i wychowywania dziecka
w takiej sytuacji jest pogwałceniem praw rodziców do szczęścia, bezpieczeństwa,
radości rodzicielstwa, jak również spokoju i bezpieczeństwa rodzeństwa.
Nie przepełniają mnie radością przykłady podtrzymywania
życia dzieci bez mózgu lub z jego fatalnymi wadami wrodzonymi. Takie życie jest
błędem natury. Pierwotnej i dużo starszej siły, która utrzymywała i utrzymuje
Świat w równowadze, pozwala się gatunkom rozwijać i ewoluować.
Zastanawialiście się kiedyś, czy przypadkiem takie
podtrzymywanie życia, skazanego na przedwczesną śmierć i cierpienie nie jest
przypadkiem egoizmem rodziców? Egoizmem w dążeniu do udowodnienia, że jest się
dobrym rodzicem? Udowodnienia sobie i społeczeństwu? Czy nie jest próbą
zaprzeczenia własnej ułomności w sensie prokreacyjnym? Twierdzenia religijne na
temat doskonałości stworzenia przerzucają podświadomie winę za wady potomstwa
na rodziców. Skoro świat i natura stworzona przez Boga są doskonałe, to wina
musi leżeć po stronie rodziców. Nie. Nie musi. Nie leży. I nie ma to żadnego
znaczenia. W czasach śmieciowego jedzenia, tysięcy źródeł fal elektromagnetycznych,
zanieczyszczeń powietrza i wody; dziury ozonowej i wzmożonej aktywności Słońca (w którego
aktywności nagle odkryto kolejny cykl) wady rozwojowe płodów będą coraz
częstsze. Nie łudźcie się. wady rozwojowe były, są i będą, bo nasze organizmy
są również wrażliwe na stres. Ten sam mechanizm, który w niesamowicie
destruktywny sposób wpływa na cały nasz ustrój fizjologiczny. W tym „zaganianym
gatunku”, w którym kobiety mają być zarazem modelką, kochanką, matką,
pracownicą etc. etc., nie ma możliwości, aby błędy się nie pojawiły. W tym
siedzącym gatunku, gdzie coraz częściej praca mężczyzny odbywa się w pozycji
siedzącej, grzejąc niemiłosiernie organy rozrodcze, jądra, spermatogeneza musi
być i będzie zaburzona.
Oczywiście, myśląc holistycznie, powinniśmy przeciwdziałać
tym zjawiskom. Zgadzam się. Ale to i tak nie wyeliminuje błędów i wad
rozwojowych, gdyż one pojawiają się również podczas rekombinacji genetycznej, a
mechanizm ten nie jest doskonały.
Nie mnie określać, z jakimi wadami płody powinny być
usuwane. Nie posiadam odpowiednich kompetencji, ani wiedzy medycznej. Wiem
jednak, że są wady, z którymi ludzie mogą żyć, mogą być pełnoprawnymi i
pełnowartościowymi obywatelami społeczeństwa. Przykładem jest na przykład
zespół Downa. Ci ludzie, odpowiednio wychowywani, odpowiednio ukierunkowani,
potrafią być bardziej przydatni niż niejeden zdrowy w życiu płodowym człowiek.
Są też ludzie zupełnie wyjątkowi w swej fizycznej ułomności,
jak na przykład: Nick Vujicic, który jest niesamowitym człowiekiem. Tak pełnym
życia, i tak chętnym do pomocy innym, że przy jego osiągnięciach, jego
mentalności, nawet ja czuję się mały i mało znaczący.
Chwała tym, którzy potrafią unieść ciężar ułomności swojego
dziecka.
Chwała tym, którzy potrafią pozwolić mu umrzeć, jeżeli życie
jest dla niego cierpieniem. Chwała tym, którzy pomimo swej ułomności potrafią
żyć pełnią życia.
Chwała zwłaszcza tym, którzy pomimo swej ułomności potrafią
nauczać i motywować innych.
Czy to jednak powinno w sposób całkowity świadczyć o powinności
zakazania aborcji płodów obarczonych błędami rozwojowymi lub wadami
genetycznymi, nawet w późnym okresie? Nie. Wyjątek potwierdza regułę, a regułą
jest nieszczęście i cierpienie ich samych oraz innych z ich otoczenia.
Czy każde cierpienie ma wartość? Błędna ideologia
wartości cierpienia według Kościoła Katolickiego
W ideologii chrześcijańskiej, a zwłaszcza Kościoła
Katolickiego, każde cierpienie ma sens w wieloraki sposób: jako nieodkupujące
grzechy (od cierpienia Jezusa na krzyżu), zbliżające do Boga, jako próba wiary
(utrzymanie się w twierdzeniu o nieomylności Boga i tym samym dostąpienie życia
wiecznego). Cierpieniu nadaje się również sens poprzez nienaruszalność życia
ludzkiego, jako pochodzącego od Boga.
To naprawdę miło, że teraz Kościół tak broni każdego życia.
Nie zawsze tak było. W zasadzie dopiero od niedawna.
Z punktu widzenia natury samo cierpienie nie ma sensu.
Cierpienie fizyczne jest informacją o złym stanie zdrowia: rany, chorobie lub
wadzie rozwojowej, lub jest informacją o zmęczeniu ciała ze względu na zbyt
długą pracę, nieprawidłową pozycję ciała w pracy lub ogólne przemęczenie.
Cierpienie psychiczne ma wskazywać na problem jednostka-społeczeństwo lub
jednostka-jednostka lub jest jedynie problemem błędnego rozwoju mózgu i w efekcie
chorej psychiki. W świecie natury nie ma ono głębszego znaczenia.
W etyce i moralności ateizmu cierpienie i ból mają sens
jedynie w sytuacjach świadomego poświęcenia się jednego człowieka dla drugiego
człowieka, grupy społecznej, lub dla środowiska czyli dla naszej planety Ziemi.
- Przykłady:
Jeżeli stajesz w obronie bezprawnie zaatakowanych słabszych i odnosisz
rany, Twoje cierpienie ma sens.
- Jeżeli, jako rodzic,
poświęcasz dodatkowe godziny aktywności fizycznej lub umysłowej czy to w
domu czy to w pracy, na rzecz lepszego życia dzieci, to takie cierpienie
ma sens.
- Jeżeli z grupą ekologów
przez długie godziny, wiele dni z bólem pleców, smrodem ropy w nosie i
szczypiącymi oczami od trujących oparów opłukujesz zwierzęta z ropy
wyciekłej w wyniku katastrofy tankowca, to takie cierpienie ma sens.
- Jeżeli piszesz książkę o
swoich odczuciach somatycznych w życiu z nieuleczalną chorobą, i cierpiąc
chcesz dać informację lub nadzieję innym, to takie cierpienie ma sens. etc
etc.
Cierpienie ma sens tylko wtedy, gdy ma jakiś rzeczywisty cel
ukierunkowany na dobro.
W religiach, a zwłaszcza chrześcijaństwie, cierpienie ma
sens ideologiczny: jesteś chory na nieuleczalnego raka trzustki? Żyj i cierp,
bo Jezus umarł na krzyżu. Też cierpiał. Cierp i Ty.
Bóg dał Ci życie i nie masz prawa decydować o jego
zakończeniu… Co?
W obecnym stanie religii Islamu (podobnym średniowiecznemu i
antycznemu chrześcijaństwu) cierpienie ma sens, jeżeli ma doprowadzić do
panowania wyznawców Allacha na Ziemi. Czyli wprowadzenie siłą ludzi panowania
wszechmogącego i wszechwiedzącego Boga, którego należy w tej kwestii wyręczyć…
Co?
Ostatnio niektórzy Siostry i Bracia chrześcijanie cieszyli
się, kiedy wcześniej chcąca poddać się eutanazji, nieuleczalnie chora i
cierpiąca ogromny ból 14-latka, po namowach księży porzuciła tę chęć i umarła w
tym ogromnym bólu, na silnych środkach psychotropowych, śmiercią naturalną.
Triumf? Kogo? W jakim celu cierpiała?
Widzieliście kiedyś poważnie upośledzone umysłowo dziecko u
dentysty? Zwłaszcza kiedy przyszło tam kolejny, n-ty raz? Jego pierwotny i
paniczny strach przed bólem? Cierpienie psychiczne szarpiących się z nim
rodziców?
Widzieliście płaczące i nierozumiejące swojego cierpienia
dziecko po kolejnej operacji głowy? Ratującej mu życie, ale sprawiającej ból na
długie tygodnie? Widzieliście?
Ja widziałem. I powiem Wam, Siostry i Bracia, że nie jest to
dobry widok. Nie narasta w człowieku uczucie wyższości cierpienia, nad
nieistnieniem. Istotą życia nie jest cierpienie, a jest nią radość,
przyjemność, zachwyt pięknem, śmiech, przyjaźń, seks, miłość, przebywanie z
dziećmi: radosnymi małymi istotami, które rozbawią Was, jeżeli są zdrowe,
mądrze wychowywane i zadbane.
Nie, cierpienie dla Boga, w jego imieniu, w imieniu wiary w
niego, nie ma sensu.
Boga nie widzimy i nie posiadamy na jego temat dowodów
istnienia. Obracamy się jedynie kręgach argumentów na jego istnienie.
Powtórzę pytanie: Dlaczego bóg uważany za wszechmogącego,
sprawiedliwego, twórcę doskonałego etc etc, miałby tworzyć niedoskonałe stworzenia,
w istocie tak niesprawiedliwie rozdzielającym szczęście i cierpienie pomiędzy
ludźmi?
Eutanazja
Odnosząc się do tekstu powyżej, z którym temat eutanazji
jest nierozerwalny, musimy jako gatunek stwierdzić wprost: eutanazja jest
prawem jednostki. Opieka medyczna w postaci podtrzymywania życia za wszelką
cenę, pomimo sprzeciwu właściciela życia, jest chorym i przeciwnym moralnym
nakazom dobra sprawianiem bezcelowego cierpienia.
Eutanazja, aby nie dopuścić do nadużyć musi być obostrzona
prawnie. Wyrażenie chęci poddania się eutanazji podpisane w obecności lub
nagrane przez urzędnika państwowego (jakim jest lekarz lub prawnik szpitala)
oraz 2 świadków, potwierdzających autentyczność pisma lub nagrania.
Adopcja, opieka społeczna i odbieranie dzieci oraz
in vitro
Niesamowicie ważnym
dla każdego społeczeństwa, z punktu widzenia do dążenia do Dobra, równości i
sprawiedliwości, ograniczania cierpienia i tworzenia zdrowego, radosnego
społeczeństwa jest kwestia wychowania dzieci i dania im w miarę jak najbardziej
równych szans rozwoju. Stąd potrzeba wprowadzenia jak najlepiej zorganizowanej
praktyki adopcyjnej. Dzieci nie są i nie mogą być towarem, bo są osobną
jednostką; małym człowiekiem. Małym, nie znaczy, że o mniejszych prawach.
W celu jak
najlepszych praktyk adopcyjnych, opieki społecznej oraz ewentualnego odbierania
dzieci rodzicom, powinny powstać:
- odpowiednie instytucje badające przyszłych i obecnych rodziców pod
kątem umiejętności wychowawczych,
- odpowiednie kierunki studiów zapewniające wykwalifikowanych
pracowników dla tych instytucji
- odpowiednie ustawodawstwo, zapewniające jak największe dobro dziecka
Do punktu pierwszego należy konkretnie dodać, iż
dopuszczalne powinno być badanie rodziców i dzieci z użyciem wykrywacza kłamstw
i w obecności, lub chociaż konsultacji nagrania z badania, specjalisty od mowy
ciała, co zapewniłoby odpowiednią wiarygodność rodziców/ przyszłych rodziców
oraz dzieci/ dzieci które zostały adoptowane.
Adopcja a
homoseksualizm
Kwestia wychowywania dzieci przez pary małżeństwa
homoseksualne, jest sporna i niestety nie zostanie łatwo rozwiązana. Naturalnym
jest dla dzieci posiadanie mamy i taty, gdyż taka jest zdecydowana większość
społeczeństwa. Dzieci wychowywane w związkach homoseksualnych będą mieć wiele
problemów zarówno poznawczych jak i problemy z byciem dyskryminowanymi.
Prawidłowe postrzeganie swojej seksualności może być zaburzone, co może
prowadzić do zaniżonej samooceny. Próba dopasowania się do wzorców
rodzicielskich będzie trudną do przewidzenia w skutkach.
Moim zdaniem, bardzo ważną kwestią jest, zwłaszcza w pewnym
wieku poczucie własnej normalności i przynależności społecznej, które u dzieci
wychowywanych w związkach homoseksualnych może być trudne do osiągnięcia.
Odrębną sprawą jest kwestia „rozwiązłości” u
homoseksualistów. Postrzeganie ich jako zawsze chętnych do odbywania stosunków
seksualnych z obcymi jest błędnym przekonaniem o ich wielkim popędzie i braku
samokontroli. Przykro mi to pisać, ale musimy pamiętać, że populacja jest w
większości heteroseksualna, a ilość zdrad małżeńskich, seksu na szybkom i
gwałtów jest zastraszająca.
Czy aby na pewno możemy stwierdzić, że homoseksualiści nie
mogą wychować potomstwa nie deprawując go seksualnie?
Czy aby na pewno możemy powiedzieć, że takie sytuacje nie mają
miejsca bardzo często w ośrodkach opiekuńczo wychowawczych? Czy te miejsca są
wolne od gwałtów, deprawacji i złych doświadczeń seksualnych dzieci?
Oczywiście, ludzie dokonujący adopcji powinni być dokładnie
sprawdzani nie tylko pod względami finansowymi, ale również pod względami
moralnymi i światopoglądowymi. W przypadku akurat homoseksualistów należy
wdrożyć system badań psychologicznych pomagających ustalić, czy nadają się do
roli rodzica oraz czy adopcja jest dokonywana ze względu na potrzeby instynktu
rodzicielskiego, czy też może mieć inne, gorsze przesłanki - wspomniany
wykrywacz kłamstw.
Ważnym jest aby zachować rozsądek i najpierw zaprojektować,
potem zaplanować, przetestować i wdrożyć konkretne procedury testowania
poprawności rozwoju i dobra dziecka przekazanego takiej parze. Rozmowy powinny
być nagrywane, przeglądane pod względem przyruchów w kwestiach mówienia prawdy
przez dziecko. Tak, ten proces wdrażania powinien być długi i poparty
odpowiednimi programami pilotażowymi, a wyniki z nich powinny dawać obraz tego
jak wygląda kwestia sprawowanej przez nich opieki i wychowania.
Nie, nie możemy być pewnymi, że ludzie zachowują się zgodnie
z prezentowanymi przez siebie poglądami.
Przykro mi, ale znów przypomnę o ludziach zdeklarowanych do
zachowania w pewnym sensie najwyższego stanu czystości: kapłaństwie. Ileż to
ostatnio wyszło na jaw spraw i jak ogromną okazała się skala przestępstw
seksualnych z ich udziałem.
Powiem wprost: Kościół Katolicki palił zielarki jako wiedźmy
i topił ładne kobiety jako czarownice po procesach i zboczonych badaniach ich
ciał… to proszę niech pali na stosach ludzi, którzy spowodowali tyle cierpienia
u dzieci, dopuścili się grzechów śmiertelnych i przez lata żyli według wiary
Katolickiej „z diabłem za pan brat”. A przynajmniej chcę widzieć jego ścisłą
współpracę z organami ścigania, a tych ludzi natychmiast więzieniach. W
przeciwnym razie całość organizacji, którą stanowi Kościół Katolicki, jako
zgromadzenie nauczycieli „dobrej nowiny”, a więc nauki o miłości do bliźniego,
a zarazem rozbudowanej nauki o czystości od grzechu, nie ma sensu i jest wręcz
szkodliwe społecznie.
Ponadto, chcę przypomnieć, że okropne i straszne przypadki
wykorzystywania, bicia a nawet zabójstw dzieci w rodzinach zastępczych pojawiły
się również w Polsce, w ostatnim czasie. Nie wiem sam, co bym zrobił, gdyby mi
odebrano dzieci, oddano do rodziny zastępczej, w której te dzieci zabito.
Jest to więc trudna sprawa, a za razem taka, której nie
sposób pominąć, mając tyle dzieci w domach dziecka, placówkach zastępczych i
opiekuńczych. Dzieci, które zamiast spokoju i miłości czują się ludźmi drugiej
kategorii.
Co do samej kwestii dostosowywania prawa i nazewnictwa
rodziców mama i tata, przemianowując ich na „opiekunów”, to uważam, że jest to
złe. Dlaczego mamy porzucić odwieczną i wszechobecną kulturę i tradycję naszego
gatunku w imię dopasowywania się do mniejszości? Nie. To mniejszości muszą
dopasować się do większości. Inaczej będzie to wbrew większości, tym samym
będzie powodowało napięcia społeczne, a problem takiej samej płci obojga
rodziców i tak nie ulegnie zmianie.
Kara śmierci i więziennictwo
Natura jest w tym względzie bezwzględna. Członkowie grup,
którzy w sposób brutalny i celowy naruszają bezpieczeństwo grupy lub jej
jednostek są najczęściej zabijani. Jako ludzie możemy cywilizowani możemy
wyznaczyć odpowiednie kary, ale nie mogą one być na tyle delikatne, aby
przestępstwo w ogóle było rozważalne.
Jednak okazywanie miłosierdzia ludziom, którzy go nie mają dla innych,
krzywdząc ich dla swojej korzyści, przyjemności lub z fałszywego poczucia
powinności, powinni zostać w okoliczności recydywy zabici i tym samym usunięci
ze społeczeństwa. Nie mówimy oczywiście jednie o morderstwie. Mówię również o
gwałtach, rozbojach i pobiciach ze szczególnym okrucieństwem; okradanie
społeczności (bezpośrednio i pośrednio np. przez oszustwa przemysłowe,
przekupstwo, działanie na szkodę społeczeństwa).
W przypadkach mniejszych przewinień powinno się stosować
wysokie kary finansowe rozłożone na lata, lub karę więzienia tylko jeżeli:
- jako więzień będzie mógł
zapracować na swoje utrzymanie
- odpracować szkody
- ulec realnej
resocjalizacji
Przypadki takie jak Anders Breivik, morderca utrzymywany za
pieniądze społeczeństwa którego członków zamordował, są przeciwne naturze,
logice i moralnym obowiązkom władz państwowych mających obowiązek dbać o
bezpieczeństwo i dobro obywateli.
Tłumaczenie się sądów i rządów humanitaryzmem w stosunku do
ludzi, którzy sami go nie wyznają i nie szanują, ponadto krzywdzą ludzi i
niszczą społeczeństwo w bezpośrednich aktach agresji jest paradoksem i błędnym
postrzeganiem swojej roli w temacie ochrony życia obywatela i człowieka w
ogóle.
Ustrój „Wspólnoty Demokratycznej w oparciu o
równość wszystkich ludzi”
Pieniądze od setek lat tworzyły
władzę… a nie powinny. Władzą powinniśmy sprawować my, Siostry i Bracia,
poprzez Wspólnotę Demokratyczną, która nie pozwala wybierać sobie rządzących
przez rządzących lub przez posiadających pieniądze, a sama dokonuje wyboru. Do
tego oczywiście potrzebna jest odpowiednia edukacja i wychowanie obywatelskie –
podstawa przygotowująca jednostki do bycia decydentami. Weszliśmy już dawno w
sferę komputeryzacji wszystkich płaszczyzn naszego życia i naszej komunikacji.
Jeżeli nawet zdarzyłby się rozbłysk na Słońcu, w którego skutku uległyby
zniszczeniu transformatory, infrastruktura teleinformatyczna i sieć
elektryczna, to będziemy mieć dużo poważniejsze problemy, niż brak możliwości
dokonywania wyborów elektronicznie. Dopóki nie mamy takiej szybkiej możliwości,
nasi decydenci sprzedają nasze dobra, prawa i wolności na lewo i prawo,
zadłużają nas i pozwalają korporacjom niszczyć naszą Planetę, Ziemię. Nasz
jedyny dom.
Musimy dążyć do ustroju „Wspólnoty, w którym:
a.
wszyscy są równi wobec prawa, niezależnie od piastowanej
funkcji, stanowiska, stanu posiadania, miejsca i grupy etnicznej narodzin.
b.
gdzie wszyscy praworządni obywatele mają prawo dokonywania
wyborów w kwestii rozwoju gospodarczego (określany ostatnio jedynie wskaźnikiem
PKB, który nie jest najważniejszy) a najważniejsze jest szczęście i
współdziałanie ludzi oraz środowisko naturalne
c.
gdzie życie jednostki jest szanowane i chronione,
dopóki ona sama chroni swoje i innych
d.
gdzie kary ustalane za niszczenie środowiska
naturalnego są tak wysokie, że nie mogą być przez firmy „wpisane w koszty”
e.
gdzie kary za łapówkarstwo, oszustwa i przekupstwo
traktowane są bardzo surowo, gdyż prowadzą do demoralizacji społeczeństwa,
niszczenia środowiska lub ubożenia danej społeczności
f.
gdzie kary za zbrodnie wobec ludzi są dużo ostrzejsze
niż wobec instytucji pieniężnych
g.
gdzie na stanowiska zarządcze, tak jak pisałem w
poprzedniej sekcji bloga, o państwie, są wybierani ludzie ze względu na ich doświadczenie.
Dobrze opłacani, lecz bezwzględnie kontrolowani finansowo w celu uniemożliwienia
oszustw, łapówkarstwa i kolesiostwa. Obejmując taką funkcję muszą wyrazić zgodę
na dostęp do informacji o własnych dochodach 24h/dobę. Nie wolno im posiadać
żadnych kont zagranicznych, oprócz sytuacji wyjątkowych i o marginalnym
znaczeniu. Nie wolno też dopuścić do konfliktu interesów. Nie mogą oni, ani
nikt inny z ich rodziny do drugiej linii, prowadzić firmy, która otrzymywałaby
kontrakty z finansów publicznych, które w toku ich pracy podlegałyby ich
głosowaniu. Jeżeli jednak miałby wystąpić konflikt interesów, powinni go
zgłosić i wstrzymać się od głosu. Nie wolno im też takiej firmy założyć po
uczestniczeniu w głosowaniu.
h.
gdzie najnowsze technologie IT pozwalają sprawować
rzeczywistą władzę w państwie obywatelom, którzy są w pełni poinformowani o
konsekwencjach swoich wyborów, jak również dostają dokładne informacje na temat
działań administracji i jej wydatków.
Pokusy bycia złym. Czy jest mi łatwo?
Nie poddaję. Trzymam się swoich zasad, które wiele z Was
określiłoby, że w jakimś stopniu oparte na chrześcijaństwie. Nie mogę się nie
zgodzić – tę ideologię i tę filozofię, pomimo poznania wielu innych a zarazem
wielu fałszerstw samego Kościoła, wciąż uważam za podstawową i za jedno z
największych osiągnięć myśli ludzkiej.
Dwa lata temu straciłem pracę podczas restrukturyzacji dużej
korporacji. Miałem propozycję sprzedaży „preparatów medycznych” – czytaj
suplementów diety. Za duże pieniądze, Poczytałem, przestudiowałem temat i nie
przyjąłem. Nie mógłbym na siebie patrzeć. Potem dostałem pracę, za mniejszą
stawkę, ale uczciwą, a nawet po miesiącu dostałem jeszcze lepszą posadę z
jeszcze lepszą płacą kontrakt wygasł…zmieniłem na jeszcze lepszą, ale okazało
się, że jednak nie wszyscy mamy takie same ideały życiowe, nawet jeżeli w taki
sposób niektórzy swoje prezentują.
I cóż to? Dostałem propozycję od firmy sprzedającej bardzo
drogie garnki „babciom”, abym szkolił dla nich kadrę sprzedawców. Bardzo duże
pieniądze. Myślałem, a może po prostu miałem nadzieję, że nagonka w mediach na
tę firmę jest przesadzona. Grzebałem pół dnia. Nie była. Eco Vital wciskała na
pokazach i prezentacjach zwykłe, choć ładnie pomalowane garnki emerytkom i
rencistkom, niejednokrotnie krzywdząc je za ich naiwność, łatwowierność, chęć
życia i starczą zdziecinniałość. Oszukiwali je. To było w mojej ocenie nieetyczne,
krzywdzące innych i ujmowało mi honoru. Tak, mój honor jest dla mnie wartością
i dla każdego człowieka powinien być.
Niedługo może, aby zarobić na rodzinę, będę chyba musiał
pojechać zmywać gdzieś w UK, bo okazuje się, że dla doświadczonego sprzedawcy w
moim regionie ciężko o pracę za powyżej 3 000 zł. Smutne. Nikt nie daje listów
intencyjnych, odcinając w ten sposób możliwość negocjacji pracownikowi między
pracodawcami.
Droga bycia wiernym swoim przekonaniom nie jest łatwa. Droga
„dobra” jest po stokroć trudniejsza, niż droga „zła”. Wiem, że wielu z moich
rodaków albo wyjechało albo poddało się i przeszli „na ciemną stronę mocy”
gdzie królują powiedzonka „Taki jest biznes”, „Taka jest sytuacja biznesowa”,
„Zmusza nas do tego sytuacja biznesowa”.
Kiedy głód i bieda zagląda w oczy a długi rosną ciężko jest
pozostać wiernym dobru i swoim przekonaniom. Czasem ich rozumiem.
W kierunku zła, często prowadzi ogromna, szeroka i
równiuteńka, jak przysłowiowy stół autostrada, na której co i rusz pojawiają
się reklamy wspaniałych przyjemności; a w kierunku dobra prowadzi wąska, kręta,
górzysta ścieżka, która co i rusz przecina, bez żadnych mostków czy tuneli,
autostrądę do zła. Czasem podążający drogą dobra zatrzymują skutecznie i
wyciągają na swoją ścieżkę ludzi pędzących w tych pięknych autach autostradą. A
czasem giną rozjechani...
Nie mam złudzeń, że wiele osób, którym szczęście dopisało,
osiągnęli wiele i ich dobrobyt jest niezachwiany, również wybiera autostradę
zła, pędząc jeszcze szybciej w stronę zatracenia całkowicie dobra w sobie; ta
autostrada bowiem, pomimo poszerzających się pasów, coraz większej ich ilości i
nawet coraz większemu jej nachyleniu w dół, prowadzi zgodnie z obietnicą,
wprost do oceanu, oświetlonego pięknym zachodem słońca. Na końcu nie ma
parkingu, jest tylko rampa wprost do wody.
Podsumowanie:
Aby osiągnąć wyższy stopień moralny, większą godność życia
jednostki naszego gatunku - człowieka, lepszą dostępność technologii dla naszej
cywilizacji oraz nie zniszczyć planety Ziemi – naszego domu musimy, Siostry i
Bracia, być uprzejmi, praworządni, dbający o prawdę, uczynni, szanujący swoje:
życie, prawa i wolności, tak samo jak innych.
Jeżeli nie będziemy, jeżeli nie zmienimy swojego sposobu
myślenia, konsumpcojonizmu, wielkich sporów o naturę niewidocznego Boga, to dalej
królować będzie chaos, wojna, nienawiść i zniszczenie. Dalej establishment będzie
nas wykorzystywać do własnych rozgrywek na arenie światowej polityki i finansów.
Nasza rzeczywistość nigdy się nie zmieni na lepsze, a
jedynie na bardziej rozwiniętą technologicznie. W efekcie zastąpią nas maszyny.
W jaki sposób i kto do tego doprowadzi, o tym możemy spekulować, lecz nie
możemy spodziewać się spokojnego przejścia w taki stan rzeczy. Możliwe, że będą
one nietrwałe, gdyż możemy nie zdążyć stworzyć czegoś tak niesamowitego jak
nasz mózg i choćby w małej części tak niesamowitego i różnorodnego w swoich
zdolnościach jak nasz gatunek, zanim zabijemy siebie lub całe myślące życie na
naszej planecie.
Największą naszą porażką, każdego z nas, niezależnie od
wiary w Boga czy negowania jego istnienia, jest świadome wybieranie zła, kiedy
świadomie popełniamy błędy i nieprawości lub przyjmujemy wobec wyboru zła
innych oraz ich błędów i nieprawości postawy obojętne.
Kiedyś jeszcze napiszę lub dopiszę do tego traktatu część na temat najtrudniejszych dylematów moralnych: dylemat wagonika etc.
Życzę każdej i każdemu z Was odnalezienia się w tym pędzącym
życiu, jakże skomplikowanej
rzeczywistości naszej cywilizacji i odnalezienia dla siebie odpowiedniej ścieżki dobra.
Czekam na krytykę i dyskusję pod artykułem, lub na
PS: Jeżeli komuś z Was ten tekst pomógł jakoś i chciałby wspomóc autora, jako, że ma ostatnio problemy finansowe, również za uczciwość i wymaganie jej od innych (brak pracy od 8 miesięcy) to możecie jakąś symboliczną sumę przelać na konto:
Piotr Orkisz
22 1050 1445 1000 0022 8337 7709
z jakimś pozdrowieniem i napisem "wsparcie rozważań", ale nie czujcie się zobowiązani, chciałem to po prostu napisać. Problemy mam po prostu przy okazji.