środa, 27 września 2017

The opportunity to last forever ... a letter to a Visionare.

The opportunity to last forever . Open letter to Elon Musk.

Dear Visionaire,

        I admire Your wisdom and thus I'm writing to You, as I believe You are already at stage that You're thinking about getting to history of Human Kind. Forever and for good.
I'm offering You a path. Not an easy one. Maybe even longer than Your own life, but one that will leave Your name forever not only in human kind history but history of Universe,.
We, humans, came to a point that our civilization is at greatest threat. A threat that is our own creation. We are using our planet irresponsibly. We do not have efficient recycling systems.
We're using our Earth Lungs just to print newspapers, books and unneeded documents. It will not be changed. You're aware of it.
We're creating fictional laws for recycling and using easily recyclable home stuff that we'll pay small taxes just to give some money to the government but that are totally not allowing for true recycling of quicly disposable stuff. We're happy to be easily fooled that creators of those things worked in good belief and that BIG companies are truly thinking about our environment.
Matrix's vision of computer depicting us as organisms similar to bacteria but on a bigger scale is true. From a planetary point of view we are pollution, a disease of Earth. And since we do not have any efficient recycling processes we will do the same to Earth as bacteria are doing to the host. We will kill it. It's just time of the infection that is much longer than a single pathogen life that is narrowing our vision of future.
But we're a thinking kind. We're able to do most miraculous things. DVD, LASER, CPUs, Robots, Enigma and even more, we've broken its code. … I don’t need to tell You what else. Yes, we're able to solve many problems. But we do not have single government. Even those individuals responsible for great parts of Earth don't mind breaking it. Destroying, killing, polluting, devastating it.
We are not bacteria. Space is not world, not Earth. We live at only known planet able to be called our home. There's so many specifics here: chemistry, amount of energy from Sun, amount of radiation, moon, gravity.
Mars? Nice fairy tale. We don’t belong there...yet. We can’t live there and we won’t be able for next thousand years. Other planets? We can't travel in space anywhere easily. We can't make roads or highways there. Distance is too far. Our future, our only future, is connected to here. Earth.

So what can we do? People of the Earth will not come along altogether to heal the world. We need scientific way out and there is one. Not easy. Tough I'd would say. It demands great knowledge in many specific areas.  We have to create Global Cleansing Program (later GCP). Will people join it? No. It has to be somewhat automatic. It has to be revolutionary and efficient. But also reaching within it's design ahead into space. Micro- and Nano- machines gathering and building stations. Yes we're able to go far. But we need other tactic - cosmic one. Different scale, different time.

Connection between Global Cleansing Program and conquering outer space will be achieved through an ability to gather materials, ability to be self-produced and use free energy. We should create nanobots, microbots, robots that will work similarly to decomposers, chemotrophs   and detritivores. Destroying , decomposing and gathering chemical materials by even bigger robots, automatic ships or vehicles of other kind.  Every one of them will work in their own scale and on specific kind of pollution, chemical bonds, chemical molecules.  Just like we are not a single organism but a collection of many: macrophages, antigens, blood cells and over 1500 bacteria species which are responsible for 10% of our dry mass, we need to create a system that will be able to automatically recognize, decompose or gather directly substances from our trash, from our garbage dumps. More even: able to incorporate what it needs for itself, pack the rest and sell it in a reusable state. A system that uses only energy of the Sun and chemical energy of previously created chemical molecules.
The system then can be sent to space and used directly at moons, asteroids and planets. This system will be able to work in such scale that it will invert the corrosion of Mars. It's red because it's rusted.
If we gather Iron, Oxygen form Mars' rust and find  there any other substances to burn like coal we can create landing pads, cities or anything other. But… it must take time.
It has to be automatic, but not autonomous. Stoppable, but intelligent. Gathering knowledge and observing processes in statistical way to create more efficient processes.

Now, we're wasting our resources when we should insure our future with clean energy. We're polluting our Earth, our Home, just to get to a far far away land when there is practically nothing for us. Fairy tale for masses, I used to say.
Wouldn't it be better to send somewhere a machines to do all the dirty, boring and dangerous job for us?
How much does it cost to send a big machine to Mars? How much does it cost to send one man and keep him alive?

We should always send automatic scouts that gathers knowledge about the surroundings and send units that will provide a development of the terrain there, as fast as it could be. We should ensure energy for this development and creation of next generation of machines that will give there even greater opportunity of development and survival. It should gathers stock for next development and creation.

I feel our kind, human kind, lost its head. We're polluting only to look nice. Only to have the new. Only to be more "Oh, WOW" than the rest of us, and the true purpose of life, of our beautiful Earths flora and fauna is dying.

I offer You to be the man that will change Earth. To be the one that will begin the true conquer of outer space. The long one. But You know, we have 4,5B years till our Sun will change into Red Giant and destroy our Earth. Time  is something enormous, beautiful and magical . Let's use it at our side, cause right now we're using it against us.

Dear Elon, if You want to live forever in a memory as the one who changed the world, conquered Space and saved human kind .. think about solving a problems of the Earth in this way.
 Contact me and we can plan how to do it. I have many ideas, You have the money, influence, power and knowledge of economy and people. You wan't to do it without me? Do it. Just do it. I believe You can.

Best regards.

 Piotr Orkisz



sobota, 20 czerwca 2015

Człowiek dobry i honorowy



Człowiek dobry i honorowy

Dobro, Honor, Rodzina, Naród i Ojczyzna, Świat jako podstawowe wartości ateisty


Tekst jest dostępny na zasadach  ogólnej licencji publicznej z wyłączeniem praw do zmian, obowiązkiem linkowania do oryginału jeżeli cytowany i zakazem wyrywkowego użycia  fragmentów tekstu sprzecznie ze znaczeniem wynikającym z całości.
Autor pozostawia sobie prawo wniesienia weń zmian, więc
Używanie daty uzyskania cytatu może być wskazane.


Droga ludzkości, Siostro i Bracie z mojego gatunku.


Motto: W miłości, współpracy i poszanowaniu innych, uznając ich równymi sobie, dążenie do świata bliższego ideału, w oparciu o racjonalne gospodarowanie zasobami naturalnymi i zgodzie z naturą (środowiskiem)

Podstawowa zasada działania człowieka winna brzmieć: Jeżeli twoje działanie nie uczyni nikomu krzywdy i nie niszczy naszej planety Ziemi, rób co chcesz.

 
Piszę te słowa jako 33 (znów przeskoczyło, 34) letni mężczyzna, będący od 12 lat w związku małżeńskim, ojciec dwójki dzieci: chłopca i dziewczynki, byłego pracownika fizycznego, korporacyjnego, małych i dużych firm; mający doświadczenie w branży medycznej, IT, HR, Hi-Fi i pomniejsze w kilku innych, autora książki science-fiction, absolwenta AWF, magistra kierunku Wychowanie Fizyczne, którego praca magisterska opisywała zjawisko agresji.
Piszę ten traktat filozoficzny, gdyż jestem przekonany, iż nasza cywilizacja, nasz gatunek, zmierza w złym kierunku.
Zatraciliśmy kierunek działania właściwy dla podstawowych wartości jakim powinniśmy hołdować, gdyż utraciliśmy ich „obraz” mentalny.
Stajemy się coraz bardziej obojętni na krzywdę innych i na siebie nawzajem w codziennym życiu. Nasze wartości są kreowane przez media, a nasze działania stają się nieprzemyślane do granic głupoty i otępienia społecznego.
Coraz łatwiej ulegamy złym wzorcom, coraz chętniej przyjmujemy ostre stanowiska, które jednak ukierunkowane są wobec odmiennego światopoglądu, a nie działań lub zaniechań jednostek, grup, narodów.
Jemy coraz gorsze jedzenie, coraz bardziej przetworzone, mające nas zapchać - jedzenie, które nam szkodzi zamiast dawać nam prawdziwą energię i stwarzać najlepsze możliwe warunki dla naszego rozwoju osobniczego.
Coraz więcej produkujemy śmieci, na każdym poziomie produkcji i w każdej branży przemysłu, gdyż nasze konsumpcyjne społeczeństwo dało się „wpuścić w maliny” identyfikacji wzrostu gospodarczego i dobrobytu mierzonego wzrostem PKB.
Zamiast badać związki naturalne (z roślin i zwierząt) i rozwijać ten rodzaj medycyny, obecne leczenie głównie oparte jest, w tej chwili, o farmakologię – niweluje symptomy jednej choroby, a niszczy organy i rozregulowuje inne.
Media coraz częściej zamiast tworzyć wspólnoty, dzielą ludzi i segregują według poglądów; co do ich rzetelności dużo można by mieć zastrzeżeń, etc. etc. etc
Wiele jeszcze więcej prowadzi nas ku katastrofie: moralnej – wojny na skalę globalną, ekonomicznej – gdyż rządy działają na usługach banków, ekologicznej - bo nie prowadzimy odpowiedniej gospodarki zarządzania odpadami i surowcami wtórnymi.

Pierwsze pytanie: gdzie jesteśmy?

Jesteśmy w spiralnej galaktyce zwanej Drogą Mleczną (galaktyki są w zasadzie niepoliczalne, wiemy jedynie, że są ich miliardy); dokładniej na jej obrzeżach, w układzie planetarnym jednej średniej gwiazdy (jakich w naszej galaktyce jest od 400 000 000 do 1 200 000 000 ); dokładniej: na planecie Ziemi, krążącej jako trzecia od gwiazdy drugiej generacji, którą nazywamy „Słońce”. Nasz układ bowiem powstał po wybuchy hipernowej, co rozpoznajemy po jego składzie pierwiastkowym. Sama Ziemia jest małą planetą zbudowaną z wielu różnych pierwiastków, w tym z wodoru, węgla, tlenu, azotu, siarki, żelaza itp. My i cała reszta żywych organizmów składamy się głównie z tych pierwiastków. Wniosek – jesteśmy dziećmi naszej planety, którą nazywamy Światem.
Nasz Świat, Ziemia, istnieje około 4,6 miliarda lat. Ludzkość około 400 000 lat. Jak już nieraz to przytaczano, przytoczę i policzę jeszcze raz:
Pojawiliśmy się, jeżeli przyrównać okres istnienia ziemi po zderzeniu z Teą do 1 roku:
 31 grudnia o godzinie 23:15 - 400 000 lat.
Nasza ekspansja cywilizacyjna zaczęła się jeszcze później:
 o godzinie 23:56:30 – jeżeli liczymy ostanie 40 000 lat.
A teraz popatrzmy na skalę od 1100 roku naszej ery… nasze 900 lat rozwoju i podboju Ziemi to w porównaniu jej wieku do roku … 10 sekund!
Według najnowszych badań Ziemia i jej fauna i flora doznała dwóch potężnych resetów związanych z uderzeniami meteorytów. Pierwszy umożliwił panowanie dinozaurów, a drugi je zakończył. W obu przypadkach ginęło 98% fauny i 80% flory. Wynikało to głównie z efektu cieplarnianego, zakwaszenia oceanów i namnażania się w nich bakterii produkujących trujący siarkowodór.
Taki reset odbywał się raz na kilkaset milionów lat.
Wracając do naszej skali rocznej, co miesiąc lub dwa.
Trwał kilkanaście milionów lat i zmieniał strukturę lądów na planecie Ziemia.
Kojarzycie mechanizm działania bakterii?
Znaleźć nosiciela, dokonać zarażenia, błyskawicznie namnożyć się, wydostać się i zarazić następnego, zniszczyć system zanim nauczy się bronić. Mówimy o bakteriach patogennych, bo na nas i w nas samych mamy ich około 1500 szczepów z którymi żyjemy w symbiozie a ich masa wynosi 10% naszej suchej masy biologicznej – od 2,5% do 4% masy całkowitej. Bakterie rezydujące mają swoje zadania i je spełniają. Pomagają trawić, bronią nas przed infekcjami, współpracują z wieloma systemami w naszych organizmach.
Bakterie patogenne - wywołujące choroby, bakterie mogące zabić człowieka w dni lub nawet godziny ( i nie mówię o Eboli, bo oba szczepy Ebobun i Marbug są ciężko przenoszące się; nie o HIV, bo choć zabójczy, to długo wyniszczający) a mówię o pneumokokach, o bakteriach cholery, dżumy, marsylianki, czarnej ospy itp. Mówię o bakteriach, które, silny i zdrowy, rozwinięty przez 40 lat organizm rozkładają i niszczą w dni. Prawie każdy taki organizm. Te 40 lat wsadźmy na skalę roku i sprawdźmy ile wyniesie w tej skali śmiertelna 3 dniowa choroba… 108 minut. A więc system zostaje zniszczony przez organizm który pojawił się o 31 grudnia o godzinie 22:12.
W tych skalach bakteria niszczy system w 108 minut. My, jako gatunek, prawie zniszczyliśmy klimat Ziemi w zaledwie 4 minuty 30 sekund. Czy to będzie następne 4 minuty, czy nie, tempo jest niesamowite.
My już dokonaliśmy zniszczeń około (umownego) 1000 innych szczepów bakterii systemu (licząc ludzkie 1500 szczepów bakterii vs. Gatunki żyjące na ziemi) – wybiliśmy 68% gatunków flory i fauny… i pędzimy dalej…
Dokąd? Gdzie?
Nigdzie … Donikąd.
Zapytacie: „Jak to?!? Przecież to rozwój cywilizacji! Wielki wspaniały Wszechświat czeka byśmy go skolonizowali!”
Nie. Nie czeka. On tam tylko, po prostu, jest.
Pusty, zimny i całkowicie nam obcy.
Najbliższe planety są tak daleko, że nawet przy założeniu podróży z prędkościami bliskimi światłu dzięki napędom grawitacyjnym, potrwa taka podróż kilka tysięcy lat.
To kilkaset pokoleń.
Myślicie, że mamy tyle czasu?
Może tak… ale raczej nie.

Czy możemy żyć gdzieś indziej, niż na naszej planecie - Ziemi?


Tu mamy problem. To ta inna religia: „Rozwój naukowo-techniczny w celu osiągnięcia gwiazd”. Chcemy być Wędrowcami Wszechświata.
No to możemy żyć gdzieś indziej we Wszechświecie, czy nie?
No… nie. Nie możemy. Bo aby jakaś inna planeta była nasza, to musi: mieć bardzo zbliżoną w składzie atmosferę, podobny skład pierwiastkowy, leżeć w odpowiedniej odległości od gwiazdy - strefie biologicznej – mieć podobną średnią powierzchniowo-energetyczną napromieniowywania (nasłonecznienia), leżeć dokładnie tam gdzie leży Ziemia, a i ważyć prawie tyle co Ziemia, czyli powstać z takiej samej wielkości gwiazdy, o takim samym składzie pierwiastkowym, w takiej samej odległości od innych gwiazd jak Ziemia.
No wiecie… gwiazdy są różne. Bardzo. I występują w regionach o różnych gęstościach materii w kosmosie. Znaleźć taką samą może być ciężko. Może gdzieś będzie planeta podobna choć częściowo do naszej, gdzie garsteczka ludzi będzie mogła przetrwać jakiś czas… ale o emigracji międzyplanetarnej możemy tylko pospekulować.
Chyba najłatwiej byłoby zadbać o swoją planetę, nie sądzicie?
Naukowcy, tacy specjaliści od informowania was o niesamowitych rzeczach, które odkryli lub wynaleźli, właśnie poinformowali, że Ziemia jeszcze ma jeszcze przed sobą ze 4,5 miliarda lat do maksymalnie 6 miliardów. Dokładnie tyle co nasze Słońce, które wtedy kończąc paliwo (wodór) zamieni się w czerwonego olbrzyma (albo białego karła) i naszą planetę pochłonie lub zacznie gasnąć i nie będzie już dostarczać odpowiednich ilości energii. Zakładamy tę gorszą wersję - czerwonego olbrzyma. Będzie puchnąć, aż pęknie jak balon, kiedy skończy się kolejne paliwo, i następne i następne… albo wybuchnie cicho ostatecznie, gdy energia któregoś paliwa nie odpali następnego, albo tak zmiażdży kolejne, że zapadnie się ono i utworzy czarną dziurę, która wchłania wszystko co do niej wpadnie, powiększając się odrobinę.
Stworzy osobliwość, która rośnie razem z czasem i pochłania wszystko. Nawet światło.
Aż do tego miejsca, gdzie ciemność się kończy, rozciąga się horyzont zdarzeń, poza tą linią, nie ma już powrotu. Wszystko przestaje być tym czym było.  A wiecie, że istnieją takie potwory kosmiczne jak 26 miliardów Słońc i horyzoncie zdarzeń ja orbita Plutona?
Na szczęście, według naukowców, nasza gwiazda, Słońce, jest o pół swojej masy za lekka, aby zostać czarną dziurą.
Ziemia ma 4,6 miliarda lat (4 600 000 000), a Słońce już ma swoje 5 miliardów (5 000 000 000) lat i nagle pojawiamy się my…

Wiek Homo Sapiens Sapiens

Z naukowego punktu widzenia biologii: jesteśmy organizmami żywymi heterotroficznymi – dzięki przemianom chemicznym, z nagromadzonej, przez niższe od nas formy życia, energii słonecznej w postaci związków chemicznych, potrafimy poruszać się samodzielnie, odczuwać myśleć...
Według religii jesteśmy ukoronowaniem stworzenia…
Ale co tak naprawdę o naszym gatunku wiemy? W porównaniu do wieku Ziemi
400 000 tysięcy lat temu w Afryce żyła pewna kobieta – najstarszy znany nam zgodny genotyp (miała łańcuch genetyczny taki jak my) - 4 600 400 000.
Malujemy na ścianach od 40 000 lat: 4 600 040 000.
Zapisujemy naszą historię od około 6 000 lat : 4 600 006 000.
Wiecie ile to pokoleń, te 6 000 lat? Licząc po 15 lat na dojrzałość płciową? To 400 pokoleń. Dużo? Dla wieku Ziemi to zaledwie krótka chwilka.
W porównaniu do ilości pokoleń i ilości osobników innych gatunków narodzonych w tym czasie…. to jakaś śmieszna stagnacja. Bakterie, które potrzebują na rozwój 12 minut, osiągają 400 pokoleń w 80 godzin, trochę ponad 3 dni.
A w porównaniu do innych zwierząt, innych ssaków: kotów, psów, myszy czy szczurów?  Kiedy osiągają dorosłość? Jak szybko może wystąpić następne pokolenie? Dni... miesiące.
Obecnie nasza długość życia waha się w zależności od kraju i kultury, ale zwiększyła się znacznie. Do czego zmierzam…

Stworzenie czy Ewolucja?

To bardzo trudny temat. Trudny ze względu na sposób przedstawiania historii naszego gatunku przez główne religie, a nawet czasem przez tylko wybranych kaznodziejów, nauczycieli czy duchownych.
Czy można mówić o stworzeniu Ziemi około 6 500 lat temu?
Bzdura…. chyba, że zakładamy przewrotnego i złego Boga, który stworzył nasz Świat specjalnie tak, abyśmy rozumem otrzymanym od Niego samego, dochodzili do innych wniosków, niż historie, które objawił wybranym jednostkom – prorokom i ewangelistom; zwodzi nas jedynie po to, abyśmy chcieli udowodnić naszą głęboką wiarę w Niego i tym samym zaprzeczyć rozumowemu poznaniu Świata...
Geologia, Archeologia, Biologia, Genetyka, Astronomia… wszystkie poprzez rozum tworzą fałszywy obraz świata? To po co nam mózg?
Jeżeli naprawdę wierzysz, Bracie lub Siostro, w takie stworzenie 10 000 - 6 500 lat temu, to jesteś fanatykiem religijnym odrzucającym możliwość rozumowego poznania Świata, Ciebie samego otaczającego. Czekasz na instrukcję przywódcy religijnego i jego głoszeń na temat prawd wiary. Zostałeś indoktrynowany, zmanipulowany i zastraszony wizjami kary po śmierci przez kaznodzieję, rodzinę lub społeczność, w której żyjesz.
Twój Bóg jest Zwodzicielem, i masz w niego wierzyć bo jest Wszechmogący.
Dopóki nie zechcesz poznać prawdy, nie czytaj dalej.
Te 6 500 lat jest tak śmiesznie krótkie, że rozmowa na temat tej wizji zakłada tłumaczenie od podstaw nauk, które wymieniłem. Dyskusji nie ma, bo z fanatyzmem religijnym się nie dyskutuje. Piętnuje się go i mówi się, aby się douczył lub chociaż nie przeszkadzał.

To jak prawdopodobnie powstaliśmy?

Archeologia, Astronomia i badania Księżyca (skład podobny do Ziemi) mówią nam o zderzeniu z Teą – inną, mniejszą od naszej planetą, poprzez które to zderzenie i wyrzut materii powstał nasz jedyny obecnie, naturalny satelita – Księżyc. Był na początku dużo bliżej i jego oddziaływanie było znacznie większe. Pływy jakie by wywoływał obecnie zatapiały by i odkrywały w ciągu doby Londyn.
Atmosfera była zupełnie inna. Zawierała metan i występowały na niej ciągłe burze. Ten model powstania podczas wyładowań elektrycznych aminokwasów został udowodniony (Eksperyment Stanleya Millera).
Poszczególne związki chemiczne aglomerowały ze sobą, łączyły się i przyłączały inne, dzięki którym ich struktura stabilizowała się. To jeszcze była abiotyczna ewolucja materii. Pewne mechanizmy zaczęły się powtarzać. Zaczęły się proste przemiany chemiczne. Struktura zaczynała się rozwijać, a pewne informacje o strukturze zaczęły być zapisywane w postaci RNA. To, że nie znamy dokładnego mechanizmu powstania łańcucha RNA, nie znaczy, że ten model nie jest właściwy i że nie istnieje. Dlaczego RNA a nie DNA? To RNA jest pierwotne (w zasadzie TNA). DNA pojawiło się później. Życie nie od razu zakwitło. Ziemia była nieprzystępna i niekorzystna dla takich organizmów jak my, ale wiemy też, ze skał osadowych, że jej charakter chemiczny był zupełnie inny: nie było w atmosferze tlenu, występował węgiel, atmosfera była redukująca a nie utleniająca, ale… powoli zaczynała się zmieniać. Potem zmieniała się również pod wpływem życia, jakie się na niej pojawiło.
Uniwersalność kodu genetycznego wskazuje na wspólnego przodka. Najbardziej pierwotnym odtworzonym organizmem, ostatnim wspólnym przodkiem bakterii, archeonów i eukariontów jest LUCA. „Pierwotny”, a ma już wykształcone RNA, DNA, mitochondriom, rybosomy i jest w stanie dokonać kilkuset przemian chemicznych.
Wiedzcie, Siostry i Bracia, że Biogeneza (powstanie życia), aż do lat 70 XIX w. dopuszczała samorództwo – np. robaki z zepsutego mięsa. Dopiero eksperyment Ludwika Pasteura dowiódł, że nie istnieje ono nawet w przypadku bakterii. 145 lat temu!
Karol Darwin proponował małą, ciepłą kałużę na wczesnej i zupełnie innej warunkowo Ziemi. Nie pomylił się wiele.
Pierwsze ślady możliwości występowania życia na Ziemi paleontolodzy datują na 3 800 000 000 lat. Najstarsze organizmy na 3,5 miliarda lat – sinice.
Zaczęło się od prostych przemian chemicznych a skończyło się na nas.
Problem: czy ktoś temu procesowi pomagał czy nie, może nie zostać rozwiązany jeszcze długo.
Dobry wykład znajdziecie tu:

Tam gdzie nauka nie sięga swoimi możliwościami poznania, tam pozostaje miejsce na wiarę i religię; a tam gdzie nauka nie daje jasnych i pewnych odpowiedzi, pozostaje miejsce na reinterpretację faktów i dowodów.
Według kreacjonistów jesteśmy ukoronowaniem stworzenia. Według niektórych astrologów możemy pochodzić od materii organicznej już wcześniej istniejącej (panspermia).

Co wiemy o działaniu „ukoronowania stworzenia”?


Ocean już teraz umiera. Katastrofy naturalne i tsunami, wniosły jedynie 20% śmieci będących w oceanach, resztę tam wrzucono.
Nasze gleby zatruwamy fosforem i azotem dla przyspieszenia zbiorów, a opryskujemy środkami zabijającymi pszczoły. Te małe zwierzęta zapylają około 35% roślin tej planety. Problem w tym że z tych 35% stanowi 90% naszych upraw i są to rośliny szybko rosnące. A więc takie, które zużywają dużo dwutlenku węgla dając dużo tlenu, a nam pożywienie.
Fosfor w zbiornikach wodnych prowadzi do ich eutrofizacji i wymarcia. A w oceanie prowadzi do podobnego efektu oraz jego zakwaszenia. Zakwaszenie oceanu –> efekt cieplarniany –> zmiana klimatu –> zaburzenia pogodowe –> niszczycielskie huragany i trąby powietrzne.
W jednym z programów, kilka lat temu, pewien naukowiec twierdził, że jeżeli wiatry w huraganach przekroczą 400 km/h, to będzie to oznaczało szerokie zmiany klimatyczne na Ziemi. Pamiętacie Filipiny 2014? Podmuchy wyniosły 398km/h. Jesteśmy blisko całkowitej destabilizacji klimatu? Możliwe, że bliżej niż sądzimy.
Naukowcy na swoich superkomputerach obliczyli, iż jedna minuta sił klimatycznych na Ziemi ma większą energię niż całkowita energia wytworzona przez nasz gatunek od początku istnienia.
1 minuta klimatu > energia elektryczna wytworzona przez ludzkość.
A my na zasadach chemicznych doprowadzamy właśnie do destabilizacji tego mechanizmu.
Czy przekroczyliśmy granicę, poza którą nie ma odwrotu i musimy wyginąć?
Raczej nie. Ziemia z jej różnorodnością życia jest niesamowitym samoregulującym i samoodradzającym się mechanizmem.
Czy przekroczyliśmy granicę, poza którą nasze codzienne skupienie powinno być również skierowane na ochronę naszej planety? DAWNO.
Od kogo zależy los naszej planety? Od każdego z nas.
Każdego? KAŻDEGO.

I tu pojawia się pytanie: jak zmienić kierunek działania naszej cywilizacji, działania naszego gatunku na planetę?
Ekologia? Tak, ale zarówno w kwestii jednostki jak i społeczeństwa, narodu, a nawet całego gatunku ludzkiego.
Ekologia jednostki jest prosta: segregacja śmieci, oszczędność energii elektrycznej, oszczędność wody. Ekologia społeczeństwa, narodu a w efekcie końcowym gatunku jest dużo cięższa, wymaga nacisku społecznego na głębokie przemiany gospodarcze.
Od dawna społeczeństwa zachodnie żyją na kredytach. Kredyt finansowy – zadłużone są już nasze wnuki, kredyt ekologiczny – nasze praprapraprawnuki będą musiały naprawiać co my zniszczyliśmy itp. Jeżeli w ogóle nasze wnuki będą miały szansę zaistnieć.
Aby miały musimy natychmiast przestać żyć na takie kredyty.
Do tego, aby taka zmiana zaszła musimy zrewidować nasze Wartości, zdefiniować na nowo Pojęcia Podstawowe. Choć wielu osobom się wydaje, że hołdują wartościom dobra, prawdy, ekologii oraz rozwijającym nasz Świat i naszą cywilizację, to tak nie jest.

Pojęcia Podstawowe

Aby w ogóle rozmawiać, dyskutować i rozprawiać na temat rozwoju naszego gatunku musimy je zdefiniować:
Świat Natury – ogół otaczającej nas materii w formie martwej i ożywionej, w której jako gatunek jesteśmy zanurzeni, z której pochodzimy, w której żyjemy, z której korzystamy i bez której nie możemy funkcjonować – obieg materii i energii.
Świat Wytworów Człowieka – ogół otaczających nasz gatunek wytworów rzeczywistych, pojęć, działań, wartości i znaczeń wobec których przyjmujemy postawy, które posiadamy i którymi się posługujemy.
Życie biologiczne – skomplikowany proces przemiany materii i energii poprzez organizmy proste lub złożone z tkanek, dzięki któremu materia nieożywiona może zostać wchłonięta w obieg materii i energii.
Dobro – wszelkie działanie mające na celu i w przewidywalnych rezultatach korzyść osobistą, społeczną lub Światową we wszelkich zakresach swojego działania oraz wszelkich aspektach, każdej płaszczyzny rzeczywistości. Dążenie do sprawiedliwości, prawdy i wolności, rozwoju technologicznego w harmonii z naturą, rozwojem piękna; przyjemności zarówno emocjonalnych, jak i fizycznych i estetycznych.
Zło – wszelkie działanie, które w sposób pośredni lub bezpośredni odbiera narusza, pomniejsza lub niweluje korzyści, wartości, osiągnięcia, prawa lub wolności osób, społeczeństw, natury lub Świata; przy czym działanie takie wobec jednostki, grupy lub społeczności, która nie zachowuje podstawowych wartości innych, nie szanuje lub nie respektuje praw podstawowych nie może być ujęte jako zło.
Np. jeżeli dana grupa społeczna jest w danym momencie uprzywilejowana lub wobec niej nie stosuje się takiego samego prawa, to zrównanie jej prawnie z innymi jednostkami, grupami lub społeczeństwami nie może być potraktowane jako zło.
Ideał – pożądana wartość, parametr lub cecha w stopniu prawie absolutnym zgodna z założeniem idei. Ideałem zwykliśmy nazywać rzeczy lub ludzi, którzy w sposób bardzo dobry, zdecydowanie wystarczający lub ponadprzeciętny spełniają pewne założenia.
Paradoks Ideału – ideał nie istnieje w rzeczywistości; coś może być bliskie ideału, ale na pewnym poziomie sprawdzenia doskonałości względem założenia idei okaże się z pewnością obarczone skazą.
Wartość – stopień pożądania przez jednostkę, grupę, społeczność lub ogół gatunku danego obiektu, cechy lub możliwość dokonania konkretnego działania,
Wartość rzeczywista – uśrednione społeczne natężenie pożądania (moc chęci posiadania lub chęci dokonania działania) wobec obiektu, cechy lub działania.
Wartość wykreowana – przedstawiane społeczne natężenie pożądania (moc chęci posiadania lub chęci dokonania działania) wobec obiektu, cechy, osoby lub możliwość dokonania działania. Wartość ta może znacznie odbiegać od wartości rzeczywistej.
W ustroju kapitalistycznym najczęściej charakteryzuje przedmioty, cechy i działania, gdyż kapitalizm posługując się mediami stymuluje wzrost wartości poszczególnych obiektów cech lub działań, która to stymulacja wynika z chęci zarabiania jak najwięcej przez jednostki lub grupy już posiadające duże ilości dóbr. Metodami stymulowania wzrostu wartości są wszelkie kampanie reklamowe i polityczne.

Pieniądze i wartości rzeczowe – ogół przedmiotów, działań i wytworów ludzkich za które ludzie są skłonni zapłacić( a więc oddać w sposób wirtualny lub rzeczywisty środki płatnicze - inne wartości), wykonać za nie określoną pracę lub wykonać różnego rodzaju działania.
Pieniądze rzeczywiste gotówka – rzeczywisty, fizyczny środek płatniczy wytworzony przez człowieka w celu niebarterowej, wolnej wymiany dóbr.
Pieniądze wirtualne – bezgotówkowy obrót pieniądza – fikcyjna ilość posiadanych dóbr zapisana w formie cyfrowej i przekazywany pomiędzy bankami w tejże formie, pozwalający na uzyskanie dóbr w taki sam sposób, jak płatność gotówką.

Sprawiedliwość – nagradzanie zgodnie z rzeczywistą wartością zasługi i karanie adekwatne do przewinienia.
Tu warto by się zastanowić, czy nasze systemy prawne odpowiadają naszym wartościom i przekonaniom wyznawanym. Czy np. kary 5 lat za: wyważenie drzwi i kradzież z kiosku 1000 zł / wysadzenie bankomatu / kradzież radia samochodowego / posiadanie 2g marihuany i te same 5 lat za: zgwałcenie dwulatki / zgwałcenie i pobicie z zamiarem morderstwa nastolatki / potrącenie po raz kolejny ze skutkiem śmiertelnym człowieka jadąc po alkoholu są wprost proporcjonalne lub choćby zbliżone do wartości jakie wyznajemy?
Czy najwyższą wartością obecnie dla Was są pieniądze? Czy może życie, dobro, wolność i bezpieczeństwo jednostki, rodziny, społeczeństwa w którym żyjecie; ale przede wszystkim pojedynczego człowieka jakim jest każdy z Was?
Jeżeli pieniądze, to pamiętajcie, że za waszą głowę ktoś może kiedyś zapłacić, za waszą lub waszej rodziny krzywdę ktoś może nie zostać ukarany. A podstawowo może nie obawiać się kary, gdyż ta jest niesprawiedliwie niska, a więc w jego obawach nie będzie ona wystarczająco odstraszająca.
Cierpienie – odczuwanie bólu fizycznego lub głębokiego dyskomfortu psychicznego prowadzącego do zaburzeń somatycznych (funkcjonowania ciała jako mechanizmu) spowodowanych rozregulowanymi impulsami nerwowymi. Zjawisko niepożądane, które powinno być niwelowane, zmniejszane i powinno się mu aktywnie przeciwdziałać.
Wolność – możliwość dokonywania dowolnego działania, możliwość posiadania dowolnego światopoglądu, możliwość dowolnego wierzenia; ograniczona jest wolnością innej jednostki, społeczeństwa, narodu, gatunku oraz zasadą nie czynienia zła.
Wiara – przekonanie o poprawności i prawdziwości jakichś założeń, twierdzeń, wydarzeń lub osób.
Religia – zespół twierdzeń na temat Świata Natury i naszego gatunku; stworzony i usystematyzowany przez ludzi i dla ludzi, często oparty o niemożliwe do empirycznego potwierdzenia tezy, teorie, historie i wydarzenia, w postaci dogmatów, które mogą być nielogicznymi twierdzeniami na temat otaczającej nas rzeczywistości.
Wierny – człowiek wierzący w poprawność prawd, dogmatów i historii przedstawianych w określonej religii.
Dogmat – pojęcie lub twierdzenie niemożliwe do potwierdzenia, a niezbędne do uwierzenia w nie, dla wiernego danej religii, w której dogmat został stworzony, aby być przynależnym danej religii.
Rozum – funkcja mózgu umożliwiająca:
a)           przetwarzanie, szeregowanie, układanie i wybieranie informacji z otaczającego na Świata,
b)          sprawdzanie poprawności twierdzeń, tez i teorii w sposób empiryczny i logiczny
c)           wartościowanie dóbr, osób, zachowań i zjawisk
d)          myślenie abstrakcyjne, przewidywanie wyników sytuacji i symulacji
e)           tworzenie informacji możliwej do odczytania przez inne jednostki


Ludzie, ludzkość, gatunek Homo sapiens, My – rodzaj organizmu żyjącego na Ziemi, posiadający wyspecjalizowany komputer biologiczny o pojemności 8-13 Petabajtów, strukturalnie nazwany siecią neuronową, posiadający wyselekcjonowane obszary do wykonywania skomplikowanych działań, wyposażony w systemy postrzegania i interakcji z otoczeniem. Cechą podstawowo wyróżniającą go jest rozum, zbiorczo łączący szereg funkcji takich jak: inteligencja, samoświadomość, myślenie logiczne i abstrakcyjne oraz możliwość samooceny. Gatunek zdolny do miłości, tworzenia piękna, czynienia dobra, rozwiązywania skomplikowanych problemów oraz myślenia twórczego a zarazem zdolny również do czynienia zła, krzywdzenia innych istot żyjących na Ziemi, w tym w obrębie własnego gatunku, okrucieństwa i nienawiści, oraz zupełnego niedostrzegania swoich błędów poznawczych.

Życie ludzkie – skomplikowany proces przemiany materii i energii z udziałem wielu procesów chemicznych mających na celu utrzymanie tego procesu. Proces jest w możliwy dzięki skomplikowanym procesom poznawczo-sprawczym zapewniającym paliwo chemiczne temu procesowi – pożywienie, procesom autonaprawy, obrony przed innymi organizmami żywymi (drapieżniki, pasożyty i bakterie) oraz materią ożywioną – wirusami. Życie ludzkie powstaje w skomplikowanym procesie wymiany płynów ustrojowych podczas seksu (kopulacji, stosunku płciowego) lub może zostać powołane do istnienia na sposób laboratoryjny przez zapłodnienie komórki jajowej plemnikiem.
Jako proces jest nietrwałe, ograniczone w czasie i bardzo zróżnicowane w formie, na starcie, w czasie trwania i sposobie ustania.
Jego struktura nie jest wolna od wad związanych z genetyką, rozwojem, rodzajem i jakością dostarczanego pożywienia, rodzajem i jakością środowiska w jakim powstaje, dojrzewa i trwa w czasie. Życie ludzkie jest w większości kultur chronione, choć nawet w nich dopuszczalne są formy agresji w wyniku których życie to może być utracone przez jednostki o innych poglądach, posługujące się innym językiem, należące do innej narodowości, opowiadające się za inną religią lub innym odłamem tej samej religii.
Życie ludzkie ma wartość samą w sobie poprzez ostateczne (całkowite) jego zróżnicowanie genotypowe, fenotypowe i rozwojowe, dzięki czemu życie ludzkie jest całkowicie wyjątkowe. Ilość możliwych kombinacji genotypowych wynosi kilkaset bilionów, w związku z czym można domniemywać, że gdzieś, kiedyś genotyp może się powtórzyć, ale osobiście uważam taką szansę za znikomą dzięki rekombinacji właśnie.
Proces rozwoju życia, zwłaszcza w pierwszym okresie – 3 tygodnie, nie jest procesem dobrze poznanym. Nauka nie ma informacji w jaki sposób komórki różnicują się na konkretne listki zarodkowe czy organy ciała, gdyż wszystkie komórki w do pewnego stadium są identyczne pod każdym, dostępnym obecnie do zbadania, kątem.
Życie ludzkie nie jest święte ani tworzone przez Boga, gdyż jego powstaniem kierują mechanizmy oparte na zjawiskach fizycznych, chemicznych i biologicznych, które my jako gatunek potrafimy kontrolować na poziomie autoobserwacji – współżycie w odpowiednim momencie cyklu, czy też wytworzyć sztucznie – zapłodnienie in vitro.

Paradoks Boskiego tworzenia życia
... i jego wartości w związku z tym jego pochodzeniem - wykreowany przez religie, jest trudny do zrozumienia. Każdy z nas, kiedy jest zdrowy umysłowo, psychicznie i fizycznie, uznaje swoje własne życie za coś nienaruszalnego. Każdy z nas był kiedyś tą zapłodnioną komórką jajową i przeszedł cały cykl rozwoju, aby być kim jest teraz, czytając ten traktat. Religie Abrahamowe uznają życie za tworzone przez Boga, uznając, że jeżeli życie nie byłoby w ten sposób postrzegane, to nie byłoby szanowane, a poza tym zaprzeczało by to istnieniu duszy, gdyż ta stworzona jest przez Boga.
W ateizmie, oczywiście, człowiek duszy nie ma, co nie znaczy, że nie należy szanować życia. Wręcz przeciwnie, nakaz moralny poszanowania życia i dobra drugiej jednostki musi być w ateizmie dużo wyższy. Dlaczego? Bo nikt za nas nie naprawi naszych błędów wobec drugiego człowieka; żadna dusza człowieka, którego uśmierci się niesłusznie, nie zamierzenie lub przypadkowo, nie żyje wiecznie w Niebie. Jeżeli z naszej winy dochodzi do takiej śmierci, to dokonujemy czynu niezaprzeczalnie złego z punktu widzenia własnego istnienia i filozofii życia wspólnoty. Jeżeli bowiem dopuszczamy się popełniania takiego czynu, lub narażamy poprzez nasze działanie na utratę życia innych ludzi, to ten czyn może być popełniony wobec nas, a tego byśmy przecież nie chcieli.
A dlaczego paradoks? Podstawowym argumentem na niepochodzenie życia jednostki od Boga, jest poronienie występujące u kobiety dobrej, głęboko wierzącej, starającej się zatem utrzymać ciążę i urodzić dziecko.
Jeżeli Bóg tworzyłby życie jednostki, pojedynczego człowieka, to bezsensem byłoby niszczyć je, jeszcze na samym początku jego istnienia, ze szkodą dla wierzącej i trzymającej się zasad religii kobiety.

Jeżeli istnieje poronienie w takiej sytuacji, to znaczy, że powstanie życia jest tylko i wyłącznie procesem biologicznym opartym o zjawiska i prawa chemiczne oraz fizyczne.
Oczywiście, dla ludzi wierzących w religie Abrahamowe, nie trudnym jest podanie argumentu na wyższy, Boski Plan. To pocieszające, ale nieprawdziwe. A czasem nawet krzywdzące dla kobiety, gdyż ta może dopatrzyć się u siebie malutkich błędów, lub źle przeczytać swoje zachowania i uznać, iż jej winy przed Bogiem (grzechy) były wystarczające by zadziałał przeciwko niej.
Ten przykład pokazuje też bezpodstawność twierdzenia o „Opatrzności Bożej”.
Dodając do tego przykładu drugą kobietę, niewierzącą, popełniającą masę błędów mogących doprowadzić do poronienia, a mimo to rodzącej zdrowe dziecko, uzyskujemy paradoks pomiędzy Boskim Planem, Opatrznością a Wolną Wolą.
Przemyślcie to.

Drugą kwestią paradoksu jest Doskonałość Stworzenia a wady genetyczne i rozwojowe – jak to możliwe aby Bóg popełniał takie błędy, zwłaszcza letalne, skoro jest Bogiem, Stwórcą Doskonałym?

Wartość życia - opisywać ją można w trzech aspektach:
1.     pierwotny – naturalny: pęd życia i spełnionej prokreacji – posiada go każdy organizm żywy jako jednostka odrębna od innych, posiadająca odmienny odrobinę kod genetyczny i dążący przekazania własnych cech w toku rozwoju życia i własnego gatunku; broniący się przed śmiercią, umieraniem, chorobą gdyż te problemy podstawowo mogą doprowadzić do braku sukcesywnej prokreacji.
2.     endogenny – pochodzenia wewnętrznego: psychiczno-somatyczne ocenianie wartości własnego życia jako wartościowe; dotyczy wyższych form życia: od płazów do ssaków i ptaków, jest ściśle związany z pierwotnym aspektem dążenia do przyjemności, oczekiwania na nią oraz chęcią uniknięcia cierpienia związanego z umieraniem, u ludzi ponadto występuje tu cierpienie psychiczne związane z: niepewnością istnienia „życia wiecznego” oraz samooceny własnego ja: byłem dobry czy zły? Opuszczenia i zranienia swoją śmiercią najbliższych.
3.     egzogenny – pochodzenia zewnętrznego - ocenianie wartości życia przez obserwatorów zewnętrznych i przez pryzmat środowiska naturalnego dzielący się na podaspekty:
a)     społeczny – użyteczność społeczna
b)     rodzinny – użyteczność rodzinna
c)     środowiskowy – użyteczność ekologiczna

Człowiek, jednostka – pojedynczy żyjący organizm, posiadający indywidualne ww. cechy oraz potrzeby, dążenia ambicje, uczucia, posiadający własną rzeczywistość. Każdy człowiek ma swój własny świat, którego obraz budowany jest w jego mózgu. Każdy jest obdarzony rozumiem, w warunkach normalnych posiada wolną wolę.
Równość – posiadanie szans, możliwości rozwoju, funduszy, możliwości doznawania przyjemności na tym samym poziomie dla wszystkich.
Nie rodzimy się równi. Jakże większe szanse rozwoju, odczuwania spokoju, odczuwania przyjemności mam ja, żyjący w Polsce, obecnie może nawet biedny, mężczyzna w wieku 33 lat, niż 3 letnie dziecko z Etiopii, niedożywione lub głodne, niewyedukowane, a przecież to właśnie 3 letnie dziecko wszystkim może się cieszyć.
Nie ma równości od chwili narodzin.
Czy możemy to zmienić? Możemy nad tym pracować, a jeżeli będziemy nad tym pracować każdego dnia, większość z nas po trochu, to w końcu się uda. Tak, jesteśmy zdolni zmieniać rzeczywistość, swoją, czyjąś, rodzinną, społeczną a nawet narodową.
Część z nich nawet sami, a część jedynie wspólnymi siłami.
Wspólnym wysiłkiem.
Czy to jest łatwe? Nie.
Czy jesteśmy w stanie to uczynić? Tak.
Czy to może być osiągnięte w krótkim czasie? Nie.
Czy obejdzie się bez wysiłku i wyrzeczeń, podejmowania ryzyka? Nie.
Nie jesteśmy jednym narodem, jednym Państwem. Nie mówimy wspólnym językiem i nie mamy wspólnych środków komunikacji, mamy różne naleciałości kulturowe, zaimplementowane stereotypy. Nie mamy wspólnego wyznania, przekonań i poglądów… A jednak.. czy nie warto by spróbować je mieć? Choćby podobne? A jeżeli tak, to jakie?


Sumienie - zespoły poglądów, cech osobowych i wartości przyjmowanych przez jednostkę jako wyznacznik prawidłowego zachowania, właściwych dążeń i właściwych celi, które mają za zadanie wyznaczać jej „drogę dobra” – prawidłowych zachowań w życiu. Mogą być one wykształcone w procesie rozwoju wewnętrznego (własne przemyślenia), nauczania (w tym zwłaszcza religijnego), indoktrynacji religijnej lub państwowo-politycznej (w procesie edukacji obowiązkowego szkolnictwa państwowego). Sumienie znajduje się w naszym mózgu, kontroluje nasze procesy poznawcze i wpływa na nasze zachowania. Nie każdy ma sumienie, gdyż część osób nie myśli, nie kontroluje i nie analizuje swoich zachowań.
Jednostka taka może korzystać wtedy z poglądów, zachowań i wartości innych; na przykład w dużych wspólnotach religijnych ( wyznaniowych) i odłamach religijnych gdzie jednostka musi przyjąć za właściwe poglądy, zachowania i wartości wspólnoty do której należy. Często jednak, przyjmowanie „sumienia” za swoje kończy się spłyceniem pewnych poglądów, idei, wzorców zachowań i pojęć wartości, prowadząc do wytworzenia jedynie na pozór sumienia zgodnego z zasadami danej wiary.


Obecny obraz Świata i naszego w nim gatunku

Kto rządzi światem? Jaki mamy ustrój?

To co teraz Wam napiszę, Bracia i Siostry, będzie dla niektórych z Was zaskoczeniem. Nie tylko w Polsce, ale i w większości krajów na Świecie, nie istnieje ustrój demokratyczny.
Cała Europa, USA i Ameryka Południowa to nie demokracja a Kapitalistyczna Partiokracja (Demokracja Fikcyjna) lub Totalitaryzm Partyjny udający demokrację. Prawie cały Świat, z drobnymi wyjątkami. Co to znaczy? To znaczy, że demokracja jest tu jedynie na papierze - nie wybieramy rządzących, jako specjalistów, namiestników od danych funkcji Państwa; wybierani są za nas poprzez odpowiednie rozmieszczanie ich na listach wyborczych przez naszych oligarchów jeszcze z poprzedniego systemu lub promowani i finansowani przez korporacje, przez ludzi bogatych. Mogą być też delegowani bezpośrednio przez partie rządzące z pominięciem głosowania. Tak jest, niestety, w większości krajów, demokracji nie ma. A Kapitalizm? Kapitalizm to nic innego jak rządzenie ludźmi poprzez pieniądze.

Powtarzamy te maksymę „Pieniądz rządzi Światem” od tysięcy lat, a mimo to, staramy się tego nie dostrzegać i to ignorować. Czy kiedykolwiek jakieś społeczne zagrożenie, nieprawość lub zjawisko zniknęło tylko dlatego, że było ignorowane? Niewyedukowanej jednostce może się tak wydawać. Człowiekowi oceniającemu trzeźwo rzeczywistość i mającemu choćby podstawową wiedzę historyczną przez myśl to nie przejdzie.
Banki sterują rządami, rządy instytucjami, a instytucje ludźmi. Tak? Nie!
W tych bankach, rządach i instytucjach są przecież ludzie. Zwykliśmy nazywać ich nazwą firmy lub instytucji, a to przecież ludzie tacy jak my. Bankierzy sterują rządzącymi, rządzący ludźmi zatrudnionymi w instytucjach, a ludzie z instytucji sterują obywatelami.
Dlaczego to tak ważne, aby uświadomić sobie, że to są również ludzie?
Bo należy pamiętać, że ludzie ludziom są równi wobec prawa… a przynajmniej powinni być.
Jak wiele razy byliśmy świadkami uniewinnień ludzi bogatych lub należących do „systemu władzy”, pomimo ich oczywistej winy? Każdy z nas znajdzie przykłady, kiedy tylko odpowiednio się zastanowi lub poszuka. Jak wiele razy bogacze nie ponosili konsekwencji? Na to też znajdziecie masy przykładów. Ponadto nagle okazuje się, że państwa poprzez ich rządzących zadłużyły się w systemie bankowym na 40 bilionów dolarów… u kogo? U Słońca, za energię? U Jowisza, za ochronę przed asteroidami? I czy te pieniądze istnieją? No nie, to kreacja czysto elektroniczno-spekulacyjna. I nikt nie reaguje...
Drugą kwestią rządu pieniędzy jest chęć posiadania zaszczepiona w nas samych. Nasz rozbuchały konsumpcjonizm, czyli nasze nastawienie na kupowanie wszystkiego co nowe i ciekawe, coś co mają inni, co społecznie uznawane jest za symbol luksusu lub statusu społecznego. Kapitalizm steruje tym procesem samoistnie poprzez reklamę, czyli opłacaną informacją o wartości. Reklama nie musi być prawdziwa, nie musi być opisywać rzeczywistości lub przyszłości. Nie musi nawet mówić jedynie o produkcie, który promuje. Kapitalizm zezwala na kreowanie wartości poprzez pieniądze, a ludzie kupują więcej i więcej…
Nie wytwarzamy sami naszych rzeczy, ani obecnie nawet nie naprawiamy. Nasze gospodarki już się na ten rodzaj zakupoholizmu nastawiły ( co wesołe: w słowach alkoholizm i zakupoholizm występuje człon holizm – całość, wszystko, Oznacza tyle samo: alkoholik wypije wszystko co będzie mieć alkohol, a zakupoholik kupi cokolwiek aby zaspokoić swój głód posiadania czegoś nowego ).
Nastawienie gospodarek państwowych na ciągły wzrost ilości wytwarzanych dóbr jest wyrażone chociażby w PKB i jego wzroście. To wzrost ilości wytwarzanych dóbr w czasie jednego roku. Nikt nie pyta jakich jakościowo dóbr. Ważne jest abyśmy kupowali i zużywali więcej.

Firmy i korporacje specjalnie obniżają żywotność produktów, aby trzeba było kupować następne. Niektóre są w tym nawet bezczelne, jak jeden z producentów telewizorów montujący kondensatory o 0,28 Euro (centów) tańsze do kondensatorów klasy "Premium",
i to zaraz obok wbudowanego zasilacza. Efektem jest żywotność do 3 lat, a koszt naprawy okazuje się kosztem połowy nowego telewizora. Ten sam telewizor droższy o kilka Euro, bo wyposażony w kondensatory lepszej jakości mógłby działać 20 lat… ale nie da się do nich nawet łatwo dostać. Producent nie chce napraw, chce sprzedawać nowe… Jeżeli społeczeństwo posiada jednostki inteligentne i reagujące, to tak jak w USA i Francji producent zostaje pozwany przez instytucje społeczne, zwraca pieniądze i płaci kary, również za generowanie śmieci.

Ach, a wiecie gdzie są nasze śmieci elektroniczne? W Ghanie. Leżą na stertach, rdzewieją gniją, zatruwając środowisko naturalne. Rząd tego kraju podpisał umowy międzynarodowe na odbiór śmieci, oczywiście nie przygotowując zaplecza do ich utylizacji.
Nawet Polska jest odbiorcą radioaktywnych śmieci z krajów ościennych. Rząd naszego kraju też podpisał ciekawe umowy….
Oczywiście sytuacja nie dotyczy jedynie elektroniki – odbarwiające się i utleniające po kilku praniach ubrania. Tkaniny specjalnie osłabiane na poziome wytwarzania, by się przecierały i rwały. Produkty żywnościowe o tak bardzo zaniżonej dacie ważności do spożycia, że jeżeli kupujemy za dużo (a prawie wszyscy tak robią) wyrzucamy od 10-30% zakupionej żywności.
Niewiele krajów posiada recycling na poziomie 90 %. Przykładem jest Szwecja, niestety zarazem w zasadzie wyjątkiem.
Rozumiecie już dlaczego pisałem o ludzkości a potem o bakteriach? Nam, w skali roku istnienia Świata wystarczyło 10 sekund. Bakterie w tej skali, by zniszczyć ciało dojrzałego człowieka potrzebują godzin.

 

Kto na tym korzysta, kto tym steruje i po czyjej stronie leży wina?


W chwili obecnej, poprzez pieniądze rządzi nami grupa ludzi, która nieustannie się bogaci. 97% Światowego zysku przypada 1% ludzkości. 93% zysku przypada grupie 2000 osób. 91% zysku przypada 160 osobom. To nie są mrzonki, ani teorie spiskowe. Modele przepływu pieniędzy między światowymi korporacjami i ich udziałowcami już są. Internet jeszcze jest wolny, wystarczy poszukać. Jeżeli to oni sterują mediami głównego nurtu, to chyba nie należy się spodziewać w nich informacji o tym. Często stoją ponad prawem i umożliwiają zajęcie takiej samej pozycji swoim sługusom. Choć tak naprawdę, to społeczeństwo zezwala na taki stan. Jako jednostka spoza układu mamy żadną siłę przebicia, jako grupa kilku osób minimalną. W kilkanaście osób możemy już dotrzeć do szerszego grona. W kilkadziesiąt osób możemy wpływać na losy Świata.
Finanse światowe znajdują się w około 140 korporacjach.
Banki które je finansują i są ich akcjonariuszami nie przekraczają liczby 12.
W poręczeniach i udziałach pomiędzy nimi zawsze występują cztery.
Znajdziecie to wszystko, wystarczy chcieć znaleźć, poszukać…
Ludziom posiadającym te banki zależy na naszym posłuszeństwie, a ich bezpieczeństwie i nie cofną się przed niczym. Bądźcie świadomi, że będą dążą do całkowitego zaniku gotówki, ograniczają stopniowo naszą wolność, a w końcu zaczną znów zabijać, wywołując wojny; możliwe, że wojnę na skalę światową.
Popatrzcie na akcje „fałszywej flagi” w ostatnim stuleciu.
Jeżeli nie wiecie co to, to polecam się rozejrzeć i przejrzeć na oczy. Iran, Irak, Afganistan, Brazylia, Meksyk, a najlepszym przykładem jest Word Trade Center. Nasze media głównego nurtu w dalszym ciągu mówią o zamachach na WTC. Szczęściem naszym jest Internet i komunikacja elektroniczna. Chcecie poznać prawdę:

Ale czy wyłącznie ta garstka ludzi jest winna za stan Świata?

Nie. Wszyscy mamy rozum. Tylko nie wszyscy z niego korzystamy. Łykamy kłamstwa jak tabletkę od bólu głowy. O dziwo, wolimy żyć w kłamstwie i nie tyle utopi, co hipokracji, niż zastanawiać się jak moglibyśmy coś zmienić, bo wtedy możliwe, że musielibyśmy zareagować. Coś poświęcić. Zaryzykować.
Temu wszystkiemu winne są: nasza chciwość, lenistwo, wygoda, tumiwisizm i tchórzostwo.
Czy tylko? Oczywiście, że nie. Jest jeszcze konformizm, hipokryzja i cała nasza gama błędów poznawczych. Błędów, którym ulegamy wszyscy. Wszyscy! Ja też,
Możecie stwierdzić, że uważam naszą rasę za złą, ale tak nie jest. Jako rasa jesteśmy zdolni do niesamowitych rzeczy, niesamowitych osiągnięć; niektórzy potrafią nawet poświęcić się ostatecznie dla innych. Z drugiej strony jesteśmy zdolni do niesamowitych okrucieństw w chciwości, w imię jakiegoś boga, religii, poglądów, rasy, koloru skóry, narodowości, a nawet poparcia dla konkretnego zespołu sportowego.

Jak kształtuje się u naszego gatunku agresja

Wszyscy, którzy myślicie, że większość cech psychologicznych jest nam przypisana genetycznie, proponuję sobie poczytać i zgłębić wiedzę. Nasze cechy zależą od wychowania. Jedynie nasz stan pobudzenia nerwowego może się różnić. Owszem to może sprawiać, że poszczególne cechy psychologiczne są wzmacniane u jednych a wygaszane u drugich, ale samo to wzmacnianie zależy od ukierunkowania rozwoju mózgu i dróg neuronowych w dzieciństwie.
Podstawowym czynnikiem kształtującym człowieka jest wychowanie lub jego brak. Brak wychowania, to też wychowanie, a mianowicie jest to wychowanie na podstawie chaotycznych wzorców postaw. Takie wychowanie nie tworzy jednostki osobowości spójnej o pełnym spektrum poglądów moralnych. Tworzy osobowość fałszywą. Jednostkę, która dostosuje swoje zachowanie sytuacyjne według podejrzanego wcześniej wzorca. Osobowość taka może mieć kilka wzorców zachowań dla sytuacji i może zmieniać swoje poglądy w zależności od niej. Według literatury, z takiej osobowości, w prosty sposób tworzy się osobowość psychopatyczna. Niezdolna do prawidłowego funkcjonowania w społeczeństwie. To, że w nim żyje i nawet dobrze prosperuje: bogaci się, uznawana jest za jednostkę odnoszącą sukces, nie oznacza prawidłowego w nim funkcjonowania.
W czasach gdy telewizja i gry komputerowe są główną rozrywką naszych dzieci, te dwa media, przy braku odpowiedniego zainteresowania ze strony rodziców i prawidłowego, wychowującego funkcjonowania szkoły, kształtują młode osobowości w sposób chaotyczny.
Jakie wzorce mogą zostać podejrzane w tych mediach? Zastanówcie się sami.
Moja praca magisterska brzmiała „Wybrane cechy osobowości a postawy młodzieży licealnej wobec agresji”. Do formularzy badawczych dołączyłem 9 pytań o ilości oglądanej telewizji i czasu spędzonych na grach komputerowych, w obu przypadkach zawierających treści agresywne. Niestety badania te, na grupie 160 osób, wskazały iż dopuszczalność zachowań agresywnych koreluje najmocniej właśnie z ilością agresji :”wchłanianej” przez młodzież z mediów.

Co więc kształtuje postawy? Już wiecie. Połączone dźwięk, wizja, przetwarzane przez oglądanie lub odtwarzanie wzorce zachowań sytuacyjnych oraz emocje przez nie generowane.
A przecież nie odnosi się to jedynie do młodzieży i mechanizm ten na pewno nie dotyczy jedynie agresji.

Media popularne – głównego nurtu

Nie są obecnie społeczne ani narodowe. W Polsce żadne główne media nie są wolne od sterowania zewnętrznego. Nasze programy „Polskie” są bezpośrednio pod kontrolą rządu, który ustala im zarząd. Zarząd rządzi zawartością i treściami programów. Nie będę tu roztrząsał spraw w temacie decyzji mediów „narodowych” bo możecie to znaleźć sami.
Media popularne są prywatne i działają na usługach ludzi, którzy im płacą za kreowanie czy to wizerunku marki, czy też nawet światopoglądu. Bądźcie świadomi, że jesteście manipulowani. Media to obecnie aparat kreowania rzeczywistości a nie informowania o niej.
Ciekawe, czy jeszcze ktokolwiek używa stwierdzenia „Statystyka nie kłamie” zwłaszcza w odniesieniu do mediów. „Uwielbiam” patrzeć na słupki, które kłócą się z rzeczywistością ukazywaną we wszystkich innych programach, bez żadnych opisów: grupy badanej, jej pochodzenia, numerów publikacji badania i jej autorów, a jedynie nazwy firmy. Takie słupki to, Siostry i Bracia, kłamstwo, mistyfikacja, manipulacja i celowe wprowadzanie w błąd. Jeżeli widzicie takie „wyniki badań” i nie odnajdujecie ww. danych, to proszę, zignorujcie je i zasięgnijcie opinii gdzie indziej.

Prawda

Już o tym pisałem. Jest tylko jedna. Natomiast każde wydarzenie, działanie, zachowanie itp. ma wiele aspektów; może mieć wiele punktów obserwacji. Prawda najczęściej jest obszerna. Prawda rzadko sprowadza się do pojedynczych zdań i stwierdzeń. Mamy całkiem spore mózgi i z pewnością potrafimy prawdę sobie przyswoić, trzeba nam jedynie chcieć. Dlaczego część ludzi nie poznaje prawdy? Dlaczego nie drąży sytuacji, aby poznać prawdę? Lenistwo, konformizm, własna hipokryzja, strach. Część ludzi musiałaby sama przyznać, że są po prostu wygodni, leniwi lub nawet źli, że kierują się egoizmem i egocentryzmem, a przerzucają winę za współczesny im stan Świata, kraju, narodu, rodziny lub swój własny na innych.
Tak, to takie proste.
Na przykład: właściciel firmy zarabia 90 000 zł miesięcznie. Twierdząc, że podatki i ZUS są za wysokie, płaci swoim 3 pracownikom po 1800 zł. Oni harują, mają dzieci, siedzą po godzinach. On ich sobie zmienia, bo może. Co 6 miesięcy wymienia kadrę – po 2 umowy terminowe na max 3 miesiące. Kto jest winny według niego? System, kraj, państwo, rząd. Czy próbuje to zmienić? Nie.
Pisze pisma? Nie.
Próbuje dołączyć do organizacji popierających zmiany? Nie.
Kto jest winny? Wszyscy inni, tylko nie on.

Hipokryzje i kłamstwa

Ludzi poznaje się tylko po ich czynach, działaniach oraz zaniechaniach działania i zaniedbaniach.
Wszyscy mamy bowiem, w ogóle, możliwość głosić i mówić jedno, a robić drugie. Możemy postępować niezgodnie ze swoimi orzeczeniami, wypowiedziami i propagowanymi poglądami, nawet kiedy nie mamy na celu wprowadzenia innych w błąd. Wiele osób robi to często w odczuciu nacisku społecznego. Jeżeli jednak nasze działa świadomie kształtujemy w sposób przeciwny naszym wypowiedziom, to jest to po prostu kłamstwo. Hipokryta to ktoś, kto ukrywa coś pod spodem. Innymi słowy kłamca.
(Przykłady z najnowszej historii polityki: patrz wypowiedzi p. Donalda Tuska przed wyborami, a działania po. Patrz Bronisław Komorowski co głosi, a jakie ustawy podpisuje.)

Nasz wpływ na środowisko

Już pisałem o nim powyżej. Wiem. Ale podkreślmy: od przeszło 180 lat trwa nasz szybki bieg rozwoju cywilizacji dzięki nowym metodom łączności, transportu i nowym technologiom wytwarzania dóbr. Nasza cywilizacja, a zarazem populacja naszego gatunku sprawiła, że Ziemia jest przepełniona. Zapytacie „Jak to? Tyle widzę wolnych miejsc, pustych przestrzeni…” To nie o przestrzeń życiową tu chodzi, a znów o nasz konsumpcjonizm.
Jemy za dużo, produkujemy za dużo, nie odzyskujemy materiałów w dostatecznym stopniu, nie kontrolujemy odpowiednio i nie każemy firm za zatruwanie naszej planety Ziemi oraz nie utylizujemy odpadów w odpowiednim stopniu.
Ziemia trwała w naturalnym cyklu obiegu materii przez miliony lat. Owszem zaburzały go meteoryty i inne kataklizmy, a jednak cykl kształtował się na nowo w długotrwałych zmianach o niewielkim nasileniu. Odkąd jednak my, jako gatunek, rozwijamy się ponad miarę, stoimy u bram katastrofy ekologicznej… Czy wiecie jak zginęły dinozaury? A przed nimi ssaki? Tak, dobrze czytacie, przed gadami już panowały ssaki…taki sam mechanizm był obecny w obu katastrofach: uderzenie meteorytu, powstanie wielkich pasm wulkanów po przeciwnej stronie globu, efekt cieplarniany, zakwaszenie oceanów, rozwój bakterii produkujących siarkowodór i… wyginięcie 98% fauny. Teraz my stanowimy zagrożenie. Wciskają wam bajki na temat CO2,a to nie on jest głównie odpowiedzialny choć pomaga w efekcie cieplarnianym. Odpowiedzialnych jest wiele innych związków np. freony które, wyprodukowane w poprzednich dekadach, docierają do Ozonosfery. Metale ciężkie zatrzymujące światło i ciepło w atmosferze. Nasze odpady wrzucane do oceanów, nasze ścieki rolnicze bogate w fosfor, azot i antybiotyki, prowadzące do zakwaszenia oceanu, do jego eutrofizacji i wymierania fauny i flory; lub w gorszych okolicznościach rozwoju bakterii produkujących siarkowodór.

Wartości, Zasady, Przykazania i Prawa.


Skoro przedstawiłem Wam już Podstawowe Pojęcia oraz obraz obecnego Świata, czas przedstawić Wartości, Zasady, Przykazania i Prawa, które w tym Świecie powinny być nauczane i przestrzegane.
Musimy pamiętać, że prawa muszą być logiczne, dające się potwierdzić w swojej celowości dla społeczeństwa. Żadne nie mogą być martwe, bo jak twierdził Montesquieu: "Niepotrzebne prawa osłabiają te, które są niezbędne."

Wartości podstawowe:
1.     Życie, zdrowie i wolność
2.     Bezpieczeństwo i spokój, harmonia z naturą
3.     Praworządność, sprawiedliwość, równość wobec prawa
4.     Edukacja, rozwój emocjonalny, społeczny i obywatelski, rozwój umysłowy, praca
5.     Przyjemności i hobby, rozwój osobisty / duchowy
6.     Rozwój gospodarczy i technologiczny


Zasady/ Prawa/Obowiązki
1.       Każdy człowiek ma prawo do życia. Jest wolny w mowie, piśmie i działaniu, a wolność jego kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka.
2.       Każdy człowiek ma wolność wyznania, przekonań i wierzeń, o ile jego przekonania nie stanowią o siłowym lub przymusowym charakterze nawracania innych do swoich przekonań lub wierzeń oraz karaniu innych za odmienne poglądy, wierzenia, wyznania lub obrzędy.
3.       Każdy jest równy wobec prawa. Nikt nie stoi ponad prawem, ani żadne prawo nie może ograniczać się jedynie do wybranej grupy ludzi.
4.       Każdy ma obowiązek mówienia prawdy, przedstawiania pełnej i w miarę możliwości bezstronnej wersji wydarzeń.
5.       Każdy ma obowiązek zachowywania form grzecznościowych wobec drugiego człowieka i poszanowania jego godności, o ile tej godności sam sobie nie odebrał lub nie odbiera poprzez łamanie praw, wolności i niszczenie wartości innych.
6.       Każdy ma obowiązek oceniania zachowań i reakcji swoich oraz innych przez pryzmat szeroko pojętego dobra: bliźnich, społeczeństwa, ludzkości i Ziemi; oraz przez postawienie się w ocenianej sytuacji.
7.       Nikt nie może nakłaniać drugiej osoby do popełnienia przestępstwa. Skuteczne nakłanianie do tak owego jest równoważne z popełnieniem go.
8.       Każdy ma obowiązek dbania o własne dobre imię i honor oraz dochowywania swoich obietnic i przyrzeczeń o ile dochowanie ich nie jest sprzeczne z prawem i wartościami uniwersalnymi dobra.
9.       Każdy ma prawo do wyrażania krytyki, ale musi być ona konstruktywna, oparta o potwierdzone fakty, twierdzenia i teorie; dążąca do poprawy sytuacji, obiektu lub postaw lub osób, których krytyka dotyczy. Nie może opierać się na manipulacji, pomówieniach, kłamstwie oraz epitetach. Ostre określenia jak: kłamca, degenerat, oszust itp. mogą być użyte jedynie w sytuacji konkretnych dowodów, a użycia ich musi bronić Prawo Wolności Słowa. Prawo nie może bronić "dobrego imienia" przestępców.
10.    Każdy ma obowiązek dbania o rozwój własny, rodziny, społeczeństwa i Świata.

Przykazania:

1.               Jesteś wolny i masz prawo żyć. Szanuj swoje życie i wolność. Walcz o nie, jeżeli trzeba. Szanuj życie, wolność i wartości innych jak swoje własne o ile stanowią o czynieniu dobra. Walcz przeciwko nim jeżeli stanowią o czynieniu zła.
2.               Przewiduj i rozważaj konsekwencje swoich działań.
3.               Bądź uczciwy i sprawiedliwy. Szanuj uczciwość i sprawiedliwość u innych, piętnuj nieuczciwość i niesprawiedliwość w każdej postaci. Uważaj abyś nie hołdował bogactwu, gdyż jest to zakłamanie w celu osiągnięcia korzyści materialnej, prestiżu lub przywilejów.
4.               Dbaj o swój honor: dopełniając obietnic, chroniąc słabszych i nie spoufalając się z ludźmi nie zachowującymi dwóch przykazań powyżej. Nie tłumacz ani nie honoruj tych, którzy utracili honor z własnej nieprzymuszonej woli, nie przyjmuj też od nich żadnych nagród w żadnej formie, gdyż godzi to w Twój honor.
5.               Dbaj o równość wobec prawa, gdyż brak tej dbałości obraca się przeciwko wartościom podstawowym, Tobie samemu, życiu ludzi i naszej planecie Ziemi.
6.               Dbaj o rodzinę i wspieraj w niej wartości podstawowe. Jedynie w ten sposób jesteś w stanie prawidłowo spełniać swoje role społeczne.
7.               Staraj się, aby Twoje dzieci były lepsze niż Ty jesteś, ale pamiętaj, że jak każdy człowiek, popełniły, popełniają i będą popełniać błędy. Naucz je uczyć się na ich własnych, jak i na błędach innych; również Twoich. Stawiaj się za autorytet jedynie tam gdzie naprawdę nim jesteś.
8.               Zmieniaj rzeczywistości w około siebie na lepsze. Dbaj o naszą Planetę i walcz o środowisko naturalne.
9.               Bądź uprzejmy, uczynny, zachowuj formy grzecznościowe i wymagaj tego od innych. Uśmiechaj się i myśl pozytywnie.
10.            Bądź kreatywny, spostrzegawczy i poszukuj rozwiązań.
11.            Każdego wieczoru podsumowuj swój dzień i twórz plan na następny . Przemyśl błędy, postaraj się znaleźć ich przyczyny i określ możliwe rozwiązania. Nie poddawaj się.
12.            Nie czekaj na zmiany, dokonuj ich sam. Nie pragnij aby inni, poświęcając siebie, dokonali ich za Ciebie. Nie bądź tchórzem, bądź bohaterem.
13.            Bądź odważny kiedy trzeba, rozważny w sytuacjach spornych, a beztroski gdy możesz. Zawsze jednak miej na względzie bezpieczeństwo swoje i innych.
14.            Bądź wytrwały i obowiązkowy. Nie użalaj się nad sobą, ani nie lituj. Życie ma około 30 000 dni i niektóre na pewno będą podobne. Staraj się ulepszać tak swoje życie, aby móc wykonywać czynności codzienne w jak najłatwiejszy i najefektywniejszy sposób.
15.            Ponoś konsekwencje, rekompensuj swoje błędy i złe uczynki.
16.            Jeżeli czynisz dobro, to pewnie nie wypada się tym chełpić, lecz masz pełne prawo być dumny, radośny i zadowoleny z czynienia dobra tylko na swoją chwałę i dla swojego honoru. Zapytany wcale nie musisz ukrywać własnych zasług i swoich dobrych zachowań. Wręcz przeciwnie, dawanie dobrego przykładu wymaga od każdego i czynienia tego dobra i czynienia go również publicznie.





Może w związku z jakimś wydarzeniem, któregoś dnia, miesiąca, lub w przeciągu roku lub wieku, ludzkość się obudzi i stwierdzi „Wow, ale byliśmy głupi, wierząc, iż pieniądze, sława, władza, to właśnie to coś, co daje nam szczęście”. Może ludzie przestaną tępo wierzyć wiadomościom, sterowanym przez instytucje finansowe, korporacje, firmy, instytucje religijne i rząd? Może staną się odpowiedzialni za zanieczyszczanie środowiska i niszczenie Ziemi, Naszego Domu. Może zamiast Facebooka, WhatUp’a, LinkedIn’a etc. zaczną rozmawiać z powrotem z innymi przez telefon? Może zaczną dzwonić do matek, ojców, sióstr i braci, przyjaciół. Może nawet zaczną się spotykać w rzeczywistości?
A może znów ludzkość w obronie teraz już wirtualnej wartości – numerków na dyskach, zacznie się zabijać nawzajem, niszcząc, krzywdząc, sprawiając ból, strach, przerażenie wywracające trzewia na drugą stronę? Mordować matki, dzieci, …
Może przeniesie się w Wirtualną Rzeczywistość sterowaną przez komputer w Matrycy Cyberprzestrzeni Publicznej? Schowana w schronach przed potężnymi huraganami, dziurą ozonową i wiatrem słonecznym, gdzie po kilku pokoleniach wymrą i pozostaną po nich jedynie komputery?
A może doprowadzi do zaburzeń klimatu, które ją unicestwią?
Może dopuści badania nad wirusami i bakteriami, które wymkną się spod kontroli i zabiją populację ludzi?
Każdy ten scenariusz samozagłady jest realny. Co gorsze, staje się realny za każdym razem kiedy leniwie i bezczynnie przyglądamy się otaczającej nas rzeczywistości. Kiedy wybieramy pieniądze ponad sprawiedliwość, wygodę nad środowisko a władzę nad wspólnotę.


Gdzie w tym wszystkim jest Bóg?


Często w Polsce, ze względu na mój nieustający uśmiech, chęć pomocy innym, i uczciwość (choćby przy pomyłce kasjerki w Biedronce) ludzie chwalą mnie, że jestem „tak głęboko wierzący”; mówiąc jak bym był wierzący. Są bardzo zaskoczeni gdy zaprzeczam.
Nie jestem wierzący. Po kilkunastu latach bez żadnego boga, kilkunastu książkach, kilkudziesięciu stronach internetowych oraz niezliczonych ilościach godzin rozważań nie szukam już żadnej personalnej obecności jakiegokolwiek boga lub przejawów jego działania na Ziemi. Rozważam możliwości, lecz zawsze "wychodzi na nie".
Ostatnia sytuacja: moja mama, osoba głęboko wierząca, zapisała mojego synka na wycieczkę z parafii. Poszedłem na spotkanie. Przyszło około 120 rodziców. Ja jestem ateistą. Przyszedł ksiądz i jako że sala nie była przygotowana, zaczął przestawiać ławki i rzędy połączonych krzeseł. Zgadniecie, kto pomógł? Właśnie. Ateista.
Była wspólna modlitwa, a na takich ja jedynie stoję. Byłem w pierwszym rzędzie. Nie wykonuję znaku krzyża i nie odmawiam modłów. Ksiądz zerknął na mnie ze zdziwieniem, ale nie wielką konsternacją. Z księdzem prowadzącym żartowałem i pytałem o ważne rzeczy dotyczące koloni: łazienki, opiekę, sposób podziału na grupy.
Dobro nie płynie z religii, a jedynie z etyki i moralności opartych na filozofii – światopoglądu wyznawanego przez jednostkę. Religie i ich instytucje zawłaszczyły sobie prawo do stanowienia o jedynym dobru. To dobro ma wynikać ze zdefiniowanych w nich praw i dogmatów. Ale przecież widzimy, co dzieje się dookoła nas. Czyli sam katolicyzm, protestantyzm, islam czy jakakolwiek inna religia nie jest gwarancją dobra przejawianego w zachowaniach przez jednostkę. Pewne głębokie filozofizczne podstawy dobra niesie ze sobą filozofia chrześcijańska lub pierwotne założenia Mahometańskiej ummy i przestrzeganie ich podstawowych przykazań: miłości bliźniego i egalitarności wszystkich ludzi w każdym zakresie.
Są różne postawy religijne jednostek: są niewierzący, wierzący, głęboko wierzący, fanatycy i hipokryci.
Wyznanie jednostki nie bierze się z nikąd, z natury, a i żadna religia nie powstawała też pustce.
Wszystkie religie i ich przesłania stworzone przez ludzi, maja początek w jakiejś rzeczywistości historycznej i są odniesieniem do niej.
Wszystkie główne religie monoteistyczne i i dualistyczne: zaratusztranizm, judaizm, chrześcijaństwo i muzułmanizm powstały w określonej rzeczywistości historycznej i są odpowiedzią na nią. Podobnie było z religiami politeistycznymi dalekiego wschodu i obu Ameryk. W religiach monoteistycznych, prawie w każdym przypadku, jest to odpowiedź jednego człowieka na otaczającą go rzeczywistość, czy to Buddy, czy Mahometa, czy Jezusa z Nazaretu. Przekonania tego danego człowieka – jednostki:
1.           czy to przez uniwersalne wytłumaczenie struktury sił kierujących Światem, jak u Zaratustry,
2.           czy przez zapał jednostki i odwołanie do postaci samego Stwórcy, egalitaryzm i praworządność ummy - jak u Mahometa,
3.           czy przez przejrzystość i atrakcyjność wizji życia po śmierci oraz odkupienie grzesznych z natury ludzi przez śmierć i cierpienie samego Boga - jak w przypadku Jezusa Chrystusa,
4.           czy też przedstawienie pierwotnego i niepodważalnego prawa, prostego a zarazem wyczerpującego dla wiernych jak w przypadku Mojżesza,

pociągały za sobą tłumy i trwały nawet po śmierci danego człowieka (lub grupy, która je stworzyła i usystematyzowała).
I wszystko byłoby piękne, logicznie i ku większej entropii i przyjemności życia naszego gatunku na planecie Ziemi, gdyby nie następcy i namiestnicy tych jednostek (lub historii o nich), zwłaszcza jeżeli pochodzili z grona władz lub bogatych rodzin, które tej władzy pożądały. Zamiast rozwijać prawa i społeczeństwo w kierunkach uniwersalnego dobra, doprowadzali do ustanawiania praw promujących ich samych, grup społecznych z których się wywodzili lub tych do których przynależeli.
Judaizm zmienił się w zakłamaną historię „narodu wybranego”, która niestety zawiera rażące wyolbrzymienia, zakłamane wydarzenia i niepotwierdzone wspaniałości historii tego narodu. Stary Testament zawiera zastraszającą ilość twierdzeń, które nie mają poparcia w pismach historycznych uznawanych za źródła.
Macie wątpliwości? Polecam „Leksykon biblijnych pomyłek” Walter-Jörg Langbein wydawnictwa Amber.
Co ciekawe ponad połowa przypisów należy do badaczy żydowskich pracujących w Izraelskich instytutach historycznych. Żydzi negują, katolicy przyjmują za pewnik.
Paradoks? Nie do końca.
Katolicy tak właśnie są kształceni (indoktrynowani): „Biblia jest nieomylna, gdyż jest księgą napisaną przez Boga, rękami ludzi.” Wow, naprawdę?
Wiecie co znaczy ”parafianin”? Człowiek nie wykształcony, prosty, nieuczony.
„Drodzy parafianie”. Dopóki nie wiecie, nie kłuje w oczy. Powiecie „Przyjęte zwyczajowo”. Hmm, bardzo wiele rzeczy przyjmują katolicy zwyczajowo. Szczerze, to powiedzmy sobie, że jest to przykre, że o sposobie postrzegania „świata” przez 90% z nich decyduje „zwyczajowe nauczanie religii” - katecheza. Nie znajomość ich Świętej Księgi, która po ponad 1500 lat została dopiero przetłumaczona na języki narodowe. Co więcej, przetłumaczona z łaciny. Historia tłumaczeń: Aramejski (tylko część pism, i tylko apokryfy żydowskie) ->Grecki->Łacina->język narodowy. Katolicy w swej buńczucznej pewności przekonani są, że wersja ta nie zawiera przekłamanych tłumaczeń. Czemu? Bo to Święta Księga. Pismo Święte. Kropka.
Niestety wszystkiemu winne są dogmaty i „prawdy objawione”. Co to jest dogmat? Pisałem już,  to twierdzenie podane do wierzenia w danej religii, któremu wierzący nie może zaprzeczyć.
Bierzemy dogmaty "nieomylność papieża" oraz „nie będziesz wystawiał Pana Boga swego na próbę” i pułapka logiczna jest gotowa. Odrzucasz dogmat to jesteś apostatą, niewiernym. Boga nie wypróbujesz, a więc jego istnienia nie sprawdzisz, ani nie udowodnisz, a więc nie potwierdzisz. Musisz wierzyć, że jednostka wybrana przez zgromadzenie wysokich rangą namiestników Boga na Ziemi, wybiera jednostkę nieomylną, która z kolei wybiera następnych namiestników…
Bracia i Siostry katolicy, historia Waszej wiary jest dużo bardziej skomplikowaną, niż Wam się wydaje. Abyście mogli w pełni zrozumieć tę historię polecam Wam linki:
W imię własnych interesów na odpustach wciśnięto chrześcijanom:
Czyściec – w Biblii, ani w ST ani w NT, go nie znajdziecie,
Chrzest niemowląt – jako dzieci Ewy i Adama ludzie mieli być skłonni do grzechu, a nie obarczeni grzechem pierworodnym. W Biblii nie występuje chrzest niemowląt. Rodzą się czyste.
Zmieniono przykazania – drugie, dotyczące figur i obrazów wycięto, a rozłączono ostatnie na dwa.
Po co? Aby można tworzyć odrębne ośrodki kultu. Jeżdżą katolicy do Częstochowy, do Lutr, Fatimy itp. Po co, skoro Bóg, według Jezusa i jego uczniów w Piśmie Świętym, jest wszędzie? Ano po to, żeby zostawić pieniądze. Święte obrazki i malowidła, święte figury… zamienione na ich papierowe i plastikowe kopie sprzedawane w przykościelnych sklepikach. Proponuję przyjrzeć się pięcioksięgowi Mojżeszowemu i drugiemu przykazaniu w nim zawartemu w oryginale:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Dekalog

Przykazanie 2 z Pięcioksiągu Mojżeszowego i Księgi Powtórzonego Prawa:
„Nie uczynisz sobie rzeźby ani podobizny wszystkich rzeczy, które są na niebie w górze i które na ziemi nisko, i które są w wodach pod ziemią. 9Nie będziesz się im kłaniał i służył. Bom ja jest Pan, Bóg twój, Bóg zawistny, który dochodzę nieprawości ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą, a czynię miłosierdzie na wiele tysięcy miłującym mię i strzegącym przykazań moich”

Kościół od momentu przejęcia chrześcijanizmu przez Cesarstwo Rzymskie to biznes i polityka.
Wiecie w ogóle po co cesarstwo przyjęło chrześcijanizm? Bo nie wiedziało, autentycznie nie wiedziało, co zrobić z masami ludzi pchającymi się na męczenników pochodzenia różnych odłamów żydowskich sekt chrystologicznych. Takie czasy miały miejsce koło III i IV w. n. e., że ludzie tak chętnie oddawali życie na arenach, że nawet na nich nie walczyli. Dawali się mordować. Wierzyli, że giną na chwałę Chrystusa i pójdą prosto do Nieba. Widzicie może podobieństwo z Islamem i dżihadystami? Męczeństwo zamieniono na krucjaty. Na które wysyłano nawet dzieci.
 Ale po kolei, najpierw: edyktem mediolańskim w 313r. dopuszczono chrześcijanizm (realnie sekty żydowsko chrześcijańskie), potem w Istambule (Konstantynopolu od jego imienia) zasiadający na tronie Konstantyn I Wielki (arianin, w Prawosławiu równy apostołom) zwołał sobór nicejski I - 325r. i ogłoszono po raz pierwszy ideę Trójcy Świętej.

Po co Cesarstwu był dogmat Trójcy Świętej? To bardzo ważne, abyśmy wyjaśnili tę prostą, w zasadzie, historię. Chrześcijanizm miał być użyteczny politycznie. Sobór był w Nicei a zwołany przez władcę Istambułu - Konstantyna I, a religia pochodziła z …? Jerozolimy. Tej samej którą w latach ’70 I w. Rzym splądrował i zburzył. W 135 r. zrównał z ziemią. Co więcej religia sama w sobie była religią żydowską, a na grunt kosmopolityczny i światowy przeniósł ją św. Paweł (Szaweł), ten sam który był (ponoć) do tego miasta wzywany, aby podkreślić podstawowość prawa żydowskiego, czego nie chciał uczynić. Pierwsi apostołowie nie zgadzali się bowiem na otwarcie tej religii dla wszystkich, ta religia miała pozostać religią potomków Izraela, „narodu wybranego” kultywującego prawo żydowskie. Trzeba było odwrócić uwagę od tego faktu, zminimalizować teologię Jerozolimską, zminimalizować wpływ miasta i pierwotnych żydo-chrześcijan. Nic prostszego: ogłosić Trójcę Świętą – na którą, na 100% nie zgodzą się żydowskie odłamy chrześcijanizmu, a następnie ludzi nie akceptujących tego tworu teologicznego nazwać heretykami, zdeprecjonować i zniszczyć, czyli zabić jako heretyków.
Ciekawa teoria? To tylko teoria?
Jest gorzej. Bo chrześcijanie nie znają kompletnie historii swojej wiary, ani nawet nie kojarzą konkretnie osoby Konstantyna, jaką był postacią i dlaczego sobór nicejski trwał od 1,5 do 4,5 roku? Realnie chrześcijanizm w tej postaci powstał de facto w Nicei, a Konstantyn chciał właśnie zjednoczyć cesarstwo pod wspólnym szyldem religii.
W końcu, co „mądrzejszy” cezar Teodozjusz I stwierdził, że tę siłę, ten pęd do nawracania i poświęcania siebie trzeba by wykorzystać w pełni… i ogłoszono, że Imperium Rzymskie jest chrześcijańskie i skierowano tę religię w stronę nowych terytoriów do podbicia.
Logiczne, że w następnych czasach władzę nad religią cesarstwa przejęli namiestnicy Rzymu. To był początek upadku chrześcijaństwa jego wspólnot i różnych odłamów. Tu zaczęła się polityka, ujednolicanie i mord w imię religii, a w zasadzie ujednoliconej politycznej odmiany religii, mającej być uniwersalną, akceptowalną dla wszystkich i wymuszoną siłą.
Tak daleko idącą, że rządząca następnie w ogromnej części Świata jako „ kościół powszechny”.
„Chleba powszedniego daj nam Panie”. – co to za wezwanie?
Nie potrafimy wykarmić się sami? Ano nie. To taka pułapka.
Z założenia religii , to Bóg:
Stworzył Słońce krążące wokół Ziemi w centrum Wszechświata.
To On daje deszcz.
On sprawia że rośliny rosną.
To On, jako wszechmocny, dobry bóg, daje nam jeść…
Prawda?

Nie, nie daje nam jeść – musimy sami wytwarzać lub wyhodować swoje jedzenie. Inaczej umieramy z głodu. A nie chcą umierać zdolni jesteśmy robić nawet rzeczy złe, których bardzo żałujemy.
Nie On zsyła deszcz i nie dba o jego regularność.
On nie jest tą energią, która sprawia, że rośliny rosną, jest nią energia Słońca.
A Słońce nie kręci się przecież wokół Ziemi.
(Jakże obrazoburczym, ówczesnym Kopernikowi klerykom, musiał być tekst „wstrzymał Słońce, a poruszył Ziemię”. Był? Bo przeczył Bogu?)
Ludzie wolą nie zabezpieczać się na przyszłość, grzeszyć jak grzeszą (czynić zło) i wierzyć, że był sobie kiedyś człowiek, który okazał się Bogiem i on poprzez swoją męczeńską śmierć zmaże ich grzechy. Jakież to wygodne. Jeden człowiek , jedna śmierć. "Wszyscy wspólnie jesteśmy odpowiedzialni za jego mękę poprzez nasze grzechy."
Wszyscy… czyli każdy… „ale przecież są gorsi ode mnie” – tak działa to myślenie.
Polityka Kościoła zmieniała obraz religii pierwotnej. Na soborze w Nicei uchwalono „credo”. Inne wyznania chrześcijańskie ( żydowsko-chrześcijańskie) zostały ogłoszone herezją, a inne religie były nimi automatycznie i były regularnie mordowane.
„Chrześcijaństwo” miało się dobrze ze względu na władców podległych cesarstwu, a następnie papiestwu. Gdziekolwiek się znalazło powstawały zakony utrzymywane przez Bizancjum. Pogańskie bóstwa nagle zamieniały się w świętych (św. Brygida, Świętowit – Św. Wit). Lokalne obrzędy zmieniano w święta chrześcijańskie. Wszystkie święta przesileń są w efekcie opatrzone „plakietką papieską”.
Może się to Wam Bracia i Siostry „chrześcijanie” podobać lub nie, ale religia Wasza wprowadzona została w wielu miejscach siłą i przy niszczeniu ładu społecznego. To nie było zgodne z przedstawianymi przez Kościół naukami Jezusa z Nazaretu.
Robiło się jeszcze ciekawiej, bo wprowadzono w kilkaset lat:
- kult obrazów, świętych i zmarłych - 375,
- kult Matki Boskiej - 421,
- czyściec – cesarz Grzegorz I – 593
- od 600r. łacina w modlitwie i kulcie, czczenie Aniołów – Augustyn tak się rozpisał, że ciężko spamiętać jego opisy bytów, a zwłaszcza aniołów;
- I papież - Bonifacy III – 607
- całowanie stóp papieża - 709
- wprowadzono kult krzyża - 786,
- wodzie święconej i … soli, nadano przymioty kapłańskie – 850
- Chrzest niemowląt – 965,
- kanonizacje - 995
- Post w piątki i Wielki Post - 995,
- obowiązek odbywania mszy - ok. 1000
- celibat – 1079
- różaniec (przejęty od pogan), Piotr Pustelnik -1090
- Inkwizycja – Synod Weroński - 1184
- sprzedaż odpustów - 1190
- 7 sakramentów – XII w.
- spowiedź ustna kapłanowi, a nie Bogu - 1215
- Adoracja hostii - 1220
- Czytanie Biblii zabronione ludziom świeckim – Synod w Walencji - 1129

I tu na chwilę bym się zatrzymał, bo część z Was bardzo się zdziwiła.
Ale niestety dalej jest gorzej:
- Czyściec dogmatem – Sobór Florencki – 1439
- Uznanie Tradycji – podania ustnego – sobór Trydencki 1546
- Niepokalane Poczęcie Dziewicy Marii (jej osoby) – 1854
- Wniebowstąpienie Maryi Panny - 1950r.
I teraz „wisienka na torcie”:
- Sylabus Błędów (Errorum): 1864 :
a)     potępiał wolność religijną, wolność sumienia, wolność słowa, wolność prasy, wolność odkryć naukowych niezaprobowanych przez kościół rzymski,
b)     ogłaszał zwierzchnictwo władzy papieża nad wszelką władzą cywilną i państwową

- Sobór Watykański I – dogmat o nieomylności papieża w sprawach wiary i moralności.
Wow. Ktoś tu o czymś zapomniał chyba. Sobór Trupi i Pornokracja w kościele – 904 – 964.
Panie Teodora i Marozja miały pod … „butem” 15 papieży.
A jednak dogmat się pojawił.
Przypominam:
Czyśćca nie ma w Biblii, ani w żadnych innych pismach,
odpustów też nie,
chrztu noworodków nie uświadczycie…
Zabijanie i nawracanie siłą….to było „głoszenie dobrej nowiny” i „miłość bliźniego”?

A może chodziło od początku o politykę?
Może jednak sobór nicejski, tak jak twierdzi duża część historyków, miał ustalić credo (ujednolicone wyznanie wiary) i związać całość współczesnego Świata pod szyldem jednej religii?
Więcej o dogmatach w chrześcijaństwie znajdziecie tu:
A bardzo ciekawe  rozważania na temat obecnego obrazu Kościoła Katolickiego znajdziecie tu:
Choć w oczywisty sposób autor pomija pochodzenie "Ewangelii", to jednak rozważa bardzo dogłębnie postawy Kościoła.

 

Czy Jezus był postacią historyczną?


Można się spierać. Jest wiele przeciw i niewiele za.
Chrześcijanie mówią i piszą potocznie: „Ewangelia Św. Marka”, a Kościół mówi przez swoich namiestników: Ewangelia według Św. Marka”.
Tylko, że w Encyklopedii Watykanu Kościół przyznaje:

"Ewangelie to nie pisma historyczne, tak się tylko wierzącym wydaje.
Poszukujecie prawdy? Wielu już szukało. Chcecie przeczytać, co znaleźli?
To przeczytajcie ciekawy, przetłumaczony z angielskiego artykuł: „Sfałszowane pochodzenie Nowego Testamentu” Tony Bushby:
oraz angielską wersję hasła „Christ myth theory” na Wikipedii
To nie są krótkie teksty, ale to prawda Was wyzwoli.
Jeżeli dalej macie wątpliwości co do podstaw Kościoła Katolickiego, to zachęcam do lektury Karlrheinz Deschner: "Kryminalna historia chrześcijaństwa". Polemika o Konstantynie jest w tomie V i pokazuje sposoby prowadzenia sporów i gloryfikowania cesarzy i papieży przez historyków „chrześcijańskich”. Do pobrania tu:
str.6: "Na czyim chlebie jestem albo "plackiem przed każdą formą władzy""
Przykro mi, Siostry i Bracia chrześcijanie wszelkich wyznań, ale historia religii, której jesteście wierni, to nie „Bóg stworzył świat i człowieka. Był naród wybrany, którego prorocy głosili nadejście Zbawiciela. Narodził się on z dziewicy czystego serca, która sama również niepokalanie poczętą była; a był nim Jezus Chrystus, syn Boga, który umarł za nasze grzechy. Zmartwychwstał i jest równy Bogu. Ustanowił on Kościół na Ziemi, aby ludziom żyło się lepiej, bezpieczniej i mądrzej, aby się kochali i nawzajem wspierali. Następcami Jezusa byli papieże, wspaniali i mądrzy przywódcy Kościoła.”
NIE. Dosyć. Początki chrześcijaństwa?
Po angielsku tu: Raoul Vaneigem
Tak, możecie znać niejako autora. Napisał "Rewolucję życia codziennego". Bestseller.
Ale jakoś nie znajdziecie odnośników, ani informacji o pisanym długo dziele zbiorczo opisującym historię początków chrześcijaństwa....
ani na Polskiej Wikipedii:
Ani na angielskiej, w angielskojęzycznej wersji jak widać istnieje.

Sprawdziłem ostatnio wiedzę ponad 10 przykładnych katolików. Prawie każdy wskazywał, że może mnie odesłać do jakiegoś lepszego dyskutanta, z większą wiedzą na temat historii Kościoła, choć nie miał na myśli nikogo konkretnego. Każdy twierdził, że miał wspaniałego katechetę. Szkoda tylko, że o soborach i datach dogmatów nie wiedział nic. Poza nazwą, ale już nawet nie potrafił umiejscowić ich w czasie.
Historia chrześcijaństwa, do czasów teraźniejszych, jest brzydka, okrutna i zła, ale łatwiej wierzyć, że jest to piękna religia miłości bliźniego.

Są trzy aspekty, które Was moi drodzy trzymają w szponach tego, jakże dziwnego, tworu:
a)     odkupienie grzechów przez śmierć samego Boga
b)     przykazanie miłości – które jest dla nas logiczne i uzasadnione
c)     obietnica życia wiecznego – unikacie śmierci

Ale twór ten, nie przesadzając, odebrał życie milionom ludzi. Do tego dochodzi „tradycja”. Ale czy tradycja powinna blokować rozwój? Według Kościoła Katolickiego powinna i musiała. Kopernik, Galileusz etc

To już często nie jest wspólnota miłości, prawości, miłosierdzia i współczucia. To po prostu wspólnota.
W Polsce: obecnie nawet nie wspólnota, a zbiór jednostek chodzących do tego samego kościoła (budynku), nie znających się, oceniających nawzajem, zawistnych. Według agnostyków i ateistów, uczestniczących w swoistej szopce, dającej fałszywe pojęcie odkupienia grzechów, a więc czynów i zaniechań prowadzących ten świat ku złu i upadkowi.

Mahometanizm i Islam

Około VI w. n.e. na półwyspie Arabskim panował chaos religijny: żyli żydzi, plemiona arabskie i z rzadka chrześcijanie wyznań już wtedy heretyckich. Świętym miejscem dla plemion Arabskich była Kaaba w Mekkce, zarządzana przez jedno plemię kapłanów – kurajszytów. Mekka zarabiała na podatku od wiernych i od kupców, gdyż Mekka była również miastem handlowym.
To tu urodził się Mahomet. Szybko został sierotą. Wychowywany na początku przez dziadka został oddany pod opiekę swojego wuja, który był bardzo dobrze prosperującym handlowcem. Mahomet okazał się również zdolny w tym względzie i był nawet dobrze znany i szanowany. Jest kilka opowieści o jego życiu, które np. Reza Aslan umieścił w „Niema Boga oprócz Allaha” jako mogące wyjaśnić późniejszy zwrot Mahometa w stronę monoteizmu. Tak czy owak, zaczął on mieć wizje, rzekomo zesłane przez Archanioła Gabriela, a następnie zaczął recytować Koran (Qur’an dosłownie ”recytacja”).
Kiedy już zaczął zdobywać wiernych mu wierzących odwoływał się do tolerancji i pokoju wśród religii....Publicznie. Jednak bezpośrednio władzom Mekki groził, wyzywał i obrażał ich bogów. Kiedy zarzucili mu podburzanie tłumu, stawiał się jako proroka i gardził nimi publicznie. Kurajszyci, chcąc usunąć zagrożenie dla siebie i swoich interesów, kiedy jego głosu nie mogli już ignorować, postanowili go . Uciekł z Mekki do Medyny i wraz z kilkudziesięcioma osobami (niektórzy z nich również pochodzili z rodzin wysoko postawionych w Mekkce) założył ummę – pierwotną muzułmańską społeczność.
W tej społeczności wg wskazuwek Mahometa:
a.      kobiety i mężczyźni byli równi wobec prawa,
b.     kobiety po raz pierwszy w historii dziedziczyły majątki po mężach,
c.      kobiety miały dostęp do nauki, a ich słowo liczyło się na równi ze słowem mężczyzn.
d.     prawo talionu miało zastąpić miłosierdzie i przebaczenie
e.      obowiązywał podatek na biednych (pozostał do dziś)
f.      Aje (przykazania w Koranie) zawierały de facto przykazania Pięcioksiągu Mojżeszowego
g.     Judaizm, Chrześcijanizm i Islam miały być naukami „Pisma” i wszyscy mieli być w tych religiach wolni w wyznawaniu, choć te dwie pierwsze wiary miały płacić podatek od nie bycia wyznawcami nauk Koranu to jednak były to bratni ludy – „dhimmi”.

Po co Wam to piszę, Bracia i Siostry? Po to, żeby uświadomić Wam, że minęło prawie 2000 lat od nauk Jezusa (1700 lat od soboru nicejskiego tworzącego jednolitą jego historię), 1400 lat od nauk Mahometa, a Świat, pomimo tak chwalebnych filozofii  i interpretacji świętych pism, jak widzicie podążył w zupełnie innym kierunku. Świat stoi na krawędzi wojny religijnej, manipulowany przez prywatne media, niedouczonych nauczycieli w każdej z nich, lub bezkrytycznie przyjmuje manipulacje dokonane wcześniej wobec świętych pism.
Czym oryginalnie był dżihad? Reza Aslan twierdzi, że walką ze złem i nietolerancją, głównie wewnętrzną, oraz w wyjątkowych przypadkach zewnętrzną, jeżeli siły zewnętrzne atakowały ummę (społeczność Mahometańską). Albo jest to specjalnie stronnicza opinia, albo brak wzięcia pod uwagę, że Mahomet w istocie był żądnym władzy kaznodzieją.
Twierdzi on również, że podawanie przykładów z życia Mahometa, żyjącego w krwawych czasach, walczącego z atakującymi go Kurajszytami, zdradzonego przez kilka rodzin żydowskich z Medyny – i to za to ich stracił, nie jest prawidłowym postrzeganiem jego nauk.
A jednak sam Koran i jego sury zmieniają się w czasie?
Tak samo jak w chrześcijanizmie Konstantyna pojawia się nawracanie mieczem pogan i innych wyznań, co nie było zgodne z podążaniem za naukami Jezusa, a u Mahometa nagle się zmienia na wyraźną, zbrojną i krwawą walkę z wrogami islamu - wszystkimi, którzy nie wyznają wiary w Allacha.
W Chrześcijanizmie powstały dogmaty odbiegające od nauk biblijnych i historii życia Jezusa. W Islamie powstały kolejne sury, sunny, hadisy i wprowadzono szariat, bezprawny i nieumocowany w Koranie w żaden sposób. Zwłaszcza, że opierający się na prawach plemiennych z okresów sprzed nauk Mahometa - tak twierdzi Reza Aslan, a jednak historia ze zmianami sur nie jest do końca odcięciem się od poprzednich wypowiedzi.
"Islam w pigułce: O czym Zachód powinien wiedzieć (Dżihad) (cały film)"
Problemy religii, niestety, bardzo często dotyczą problemów językowych i przekłamań tłumaczeń. Powyżej był już schemat tłumaczenia Pisma Świętego. A co z Islamem, z jego Koranem? Powinien być zawsze taki sam, przecież już al-Malik z Umajjadów w ok. 690 r. wprowadził jako język urzędowy arabski.
Tak, ale podziały wewnętrzne zaczęły się dużo wcześniej, a sam arabski jest wieloznaczny i może być bardzo różnie interpretowany. Właściwie zaraz po śmierci Mahometa nie było jeszcze dokładnego Koranu, a został zebrany dopiero kilkadziesiąt lat po niej.
Czy Koran teraz to Koran Mahometa? Nie, jest tak samo jak z Biblią.
Koran był poprawiany przez Kalifów już od trzeciego – Uthman’a: nakazał spalenie wszystkich starszych wersji, których przetrzymywanie karane było śmiercią. (Tak jak pisma z soboru nicejskiego). Ile było poprawek? Ogrom, poprawiano wszystko, dostosowując do celów politycznych i zawsze w zasadzie wprowadzenie ich było wdrażane siłą.
Hadisy (podania z łańcucha transmisji) były częściowo zmyślone jak się komu podobało, trzeba było tylko „udowodnić” (podać do wiadomości publicznej słownie), że pochodzą, gdzieś tam, od Mahometa. Powstała księga niejednoznaczna, niezrozumiała i nie stanowiąca jednolitej podstawy. To dodano sunnę złożoną hadisów i określono „Niedostępność boskiego języka”. Czyli tak samo jak u katolików, zabroniono dokonywania jakiejkolwiek oceny „Pisma Świętego” przez ludzi, przez parafian, nie tyle nawet tych nie wyedukowanych, ale w ogóle. Możliwość interpretacji natomiast przypisana jest przywódcy duchowemu, który w obu religiach (Kalifat i Watykan) miałby być bezpośrednim zwierzchnikiem władz świeckich. Choć i Mahomet dążył do rozdziału państwa i religii, jak i Jezus nie negował władz państwowych (Konstantyn nie był widać pewien czy chce aby cesarstwo opierało się na wierze).
W 1972 r. w Jemenie, w Meczecie Sun’a, odkryto Koran datowany na lata 675-692. Różni się od Koranu Uthmana i obecnej wersji, a przecież muzułmanie w Islamie nauczani są, iż Koran jest „Odwiecznym słowem Boga”, które jest niezmienne, przedwieczne i tylko objawione Mahometowi.

Tak samo w Chrześcijaństwie, „Ewangelie kanoniczne” składające się na Nowy Testament to tylko część ewangelii które funkcjonowały na początku historii tej religii. Jest wiele różnych twierdzeń na ich temat: że zostały wybrane zostały przez ludzi, dla ludzi; poprawiane przez ludzi i interpretowane przez ludzi, a jeszcze ostrzej: napisane od nowa na rządanie Konstantyna Wielkiego podczas soboru w Nicei - 325.
Tak, czy owak, uważane za natchnione i naucza się o nich, że są słowem Bożym.
A idąc tropem teoretyków mitologii Jezusa, są po prostu zlepkiem wielu religii zebranymi w Nicei.
Przyjrzyjcie się też stwierdzeniu "Gdy porówna się Nowy Testament i Biblię Synajską z współczesnym Nowym Testamentem można zidentyfikować zawrotną liczbę 14800 redakcyjnych zmian. Poprawki te można rozpoznać poprzez proste porównania, które każdy może i powinien wykonać. Poważne studia początków chrześcijaństwa muszą być oparte na Nowym Testamencie Biblii Synajskiej, a nie współczesnych wydaniach."
Czy Judaizm ma pisma apokryficzne starotestamentowe? Ma. Czyli już wtedy ludzie za ludzi dokonali wyboru? Tak.

Po co manipulować świętymi pismami?

Jeżeli jeszcze ktoś z Was, Siostry i Bracia, ma jakiekolwiek wątpliwości dlaczego takie manipulacje miały miejsce, to popatrzcie na instytucje religijne bogacące się przez wieki na cierpieniu innych niż ich własne wyznań, oraz ich własnych niedouczonych wiernych.
Religia jako filozofia na temat wielu aspektów Świata według nauk o jakimś bogu, a chroniona przez instytucję jest tworem czysto politycznym.
Można wprowadzać podatki, sterować masami, nawoływać do wojny w imię najwyższego dobra, można grać na wiele frontów i tłumaczyć się bogiem. 
Można usprawiedliwiać morderstwa, zadawanie cierpienia, kradzież, grabież i czystki etniczne najwyższym dobrem, w imie jedynego boga.

Prawda a religia


Mówią mi często Siostry i Bracia katolicy, że "prawda płynie od samego Boga".
Żadnej prawdy, w żadnej w zasadzie religii, nie uświadczymy.
Żydzi talmudyczni - "goje to krowy o ludzkich twarzach, możesz zrobić wszystko co w twojej mocy, aby wzmocnić lud Izraela".
Islam - "takija" - kłamanie w celu umocnienia islamu, pełnoprawne mówienie kłamstwa. Poza tym muzułmanim na wojnie może kłamać jak chce.
Chrześcijanizm - niby taki dbający o prawdę, a dogmatów zmyślonych jest cała masa, i nikt ich nie neguje.
" Jest jeszcze coś innego w tym scenariuszu i jest to zapisane w Encyklopedii Katolickiej (Catholic Encyclopedia). Nastawienie kleru można zrozumieć zauważając, że sam Kościół przyznaje, iż nie wie, kto napisał jego Ewangelie i Listy, wyznając, że wszystkie 27 pism Nowego Testamentu pojawiło się anonimowo.
„Wychodzi więc na to, że obecnych tytułów Ewangelii nie da się powiązać z ewangelistami ... są one [pisma Nowego Testamentu] podawane z tytułami [z imionami domniemanych autorów], które, jakkolwiek stare, nie wywodzą się od poszczególnych autorów” (Catholic Encyclopedia, red. Farley, tom vi, ss. 655-6).
         Kościół utrzymuje, że „tytuły Ewangelii nie miały wskazywać autorstwa,” dodając, że „nagłówki ... zostały do nich dołożone” (Catholic Encyclopedia, red. Farley, tom i, s. 117, tom vi, ss. 655, 656). Zatem, nie są to Ewangelie „według Mateusza, Marka, Łukasza i Jana,” jak się publicznie stwierdza. Wyznanie to ujawnia, że nie ma autentycznych Ewangelii apostolskich i że właśnie te niejasne pisma Kościoła dzisiaj ucieleśniają fundamenty i słupy nośne powstania chrześcijaństwa i jego wiary. Konsekwencje tego są fatalne dla aspiracji do Boskiego pochodzenia całego Nowego Testamentu i demaskują teksty chrześcijańskie jako nie mające żadnego specjalnego autorytetu. Sfabrykowane Ewangelie przez wieki nosiły nadany im przez Kościół certyfikat autentyczności, a obecnie uznany przez niego samego za fałszywy, co stanowi dowód, że pisma chrześcijańskie są w całości błędne."


Natura Boga, Religia, Nauka i ludzki mózg.

Przez kilka tysięcy lat ludzie nie byli w stanie wyjaśnić zjawisk ich otaczających. Od zaćmień słońca, przez huragany, tornada, ogromne mrozy do wielkich powodzi, plag i pomorów. Wszystkie te zjawiska były dla nich ogromnym przeżyciem nie tylko w kwestii zachowania życia, co w kwestii samej natury Świata, który ich otaczał.
Tam gdzie nie daje odpowiedzi rozum i nauka, tam wskakuje religia i opowieści jednostek lub grup bóstwach, które sterują naszym Światem.
Niektórzy wskazują, że 10 000 lat p.n.e. (licząc względem narodzin postaci religijnej), czyli 12 000 lat temu, średnia życia osobnika naszego gatunku wynosiła 23-25 lat. Teraz dożywamy i setki. 100 lat! Przy takiej długości życia to jedynie 120 żyć ludzkich od nas. Pokoleń oczywiście około 480 - to śmiesznie mało w porównaniu do innych zwierząt; a zarazem stopień poznania Świata w ich zakresie (tej liczby pokoleń) zmienił się diametralnie. Dostępność wiedzy, w zasadzie z zerowej a następnie jedynie dla wybranych jednostek, osiągnęła wynik prawie totalnej dostępności. W przedziale kilku pokoleń zebraliśmy więcej wiedzy niż przez ostatnie kilkaset tysięcy lat.
Ludzie umierali i rodzili się, niektórzy mieli nawet długie życie. Jednak ze względu na brak higieny i dostępności leków, nasza populacja była dziesiątkowana przez choroby. Paradoksalnie, odkąd nauczyliśmy się myśleć i analizować rzeczywistość, zaczęliśmy też, jako gatunek, wymyślać i akceptować ideę istnienia istot od nas wyższych sterujących Światem, w którym żyjemy. To chyba jasne: rozum stworzył religię.
O ileż prościej jest zaakceptować, nie winiąc nikogo, śmierć ukochanej osoby, jeżeli jesteśmy przekonani, że mogła dostać się do Nieba. Jeżeli możemy sądzić, że jakaś większa siła „wezwała ją do Siebie”. Kiedy natomiast niektóre jednostki dopuszczają się okrucieństwa i niegodziwości, łatwiej jest nam wierzyć, że ta sama, Najwyższa Siła, Bóg, dokona sprawiedliwego sądu i ukarze je należycie… po śmierci. Kiedy całe społeczności dotyka nieszczęście, o ileż łatwiej jest przyjąć pogląd, że to Bóg sprawdza naszą wytrwałość, naszą moralność, naszą wiarę, gdyż już ona nam wystarcza do zbawienia, życia wiecznego.
Z tą higieną to też było ciekawe: w średniowieczu Kościół nauczał, że mycie się po zmroku jest równoznaczne z obcowaniem z diabłem… Khm. Nieomylność…
Zupełnie trudniej mentalnie żyje się w Świecie bez boga, gdzie szczęście i nieszczęście, życie i śmierć, zależą od nieposkromionych sił natury, sił innych pierwotnych gatunków (wirusy, bakterie, grzyby, pasożyty), ślepego losu, działań innych jednostek lub grup (ludzi), działań społeczeństw lub wręcz zaniedbań, zaniechań i błędów popełnianych przez nas samych.
W Świecie w którym nie działa żadna „Nieogarnienie Mądra”, „Wyższa Siła” ochronna; żadna „Opatrzność”, a wolna wola innych jest dla nas zagrożeniem.
Taki Świat jest dla wielu z nas, Siostry i Bracia, ciężki do zrozumienia, do ogarnięcia. Ciężki jest aby żyć w nim bez strachu, bez lęku o przyszłość.
Taki Świat może być przerażający… ale czy na pewno?
Każdy ma własną rzeczywistość i każdy ma własny Świat – jego własną rzeczywistość.
Ja w takiej właśnie rzeczywistości żyję od 13 lat.
Czy mam się dobrze? Czasem lepiej, czasem gorzej.
Byłoby lepiej, gdybym miał pracę, której obecnie znaleźć nie mogę już od dłuższego czasu, a moja książka potrzebuje czasu, by stać się hitem (oby J ).
Czasem jest tragicznie, a czasem pięknie. Czasem Świat i nasza rasa zachwycają mnie, a czasem jest mi aż niedobrze.
Dla mnie historia naszego gatunku jest tym bardziej smutna, że widzę, iż całe rzesze ludzi są oszukiwane, manipulowane i  indoktrynowane. Żyją w kłamstwie z lenistwa, z przyzwyczajenia, z wygody, z fałszywie wzniosłego przywiązania tradycji lup poprostu strachu.
Nie chodzi mi tu tylko o wiarę w Boga, czy „dobre intencje” rządów, czy instytucji religijnych. Chodzi o samą postać Boga i jaka mogła by być jego rola w rozwoju naszego gatunku. Patrząc na niesamowitość otaczającego nas Świata: skomplikowanie, różnorodność, wielorakośc form oraz naszą obecną rolę w jego niszczeniu, z punktu widzenia Sióstr i Braci wierzących, zadałbym sobie jedno pytanie: Jak ma się postać człowieka do postaci Boga? Czy aby na pewno mamy prawo sądzić, że jesteśmy choć w najmniejszej części stworzeni na Jego podobieństwo? Jeżeli tak, to dlaczego? Bo mamy rozum? Uczucia? Myślimy abstrakcyjnie?
Szczerze? Niestety w teście z przymocowanym do stołu cylindrem i umieszczonym w nim orzeszkiem, gdzie celem było wydobycie go z niego, lepiej niż ludzie poradziły sobie małpy.
Uczucia?
Małpa wychowuje tygrysy. Widzieliście?
A widzieliście małpę ratującą chłopca?
A drugą małpę cucącą chłopca?
A czytaliście może, że naczelne lepiej rozumieją wartość pieniądza? Po angielsku.
Jeżeli to, nie daje Wam do myślenia, to co da?
Oszukano Was, Siostry i Bracia. Nie jesteśmy podobni do żadnego Boga. Jesteśmy zwierzętami. Liczy się doświadczenie. Chcecie się spierać o doskonałości stworzenia?
Zęby, rak, błędy genetyczne, choroby i starzenie się – tyle wystarczy.
Jesteśmy wyjątkowi, przyznaję. Poprzez rozwój naszej cywilizacji: kultury i narzędzi, rozwijał się nasz mózg i przeciwstawne palce w dłoniach, i obie te cechy stymulowały się wzajemnie. To dzięki temu rozwojowi mamy szansę tworzyć, rozważać i analizować rzeczy wyjątkowe.
Judaizm, jak wspomniałem, opierał się na fałszywych historiach plemiennego ludu pasterzy, pośród którego co po niektórzy marzyli o jego wielkości. To w tej religii i jej historiach zapisanych w Starym Testamencie, żydzi, chrześcijanie i muzułmanie znajdują kłamstwo, iż jesteśmy stworzeni na podobieństwo Wszechmocnego i Wszechwiedzącego Boga i… że mamy czynić sobie Ziemię poddaną.
Choćby i kłamstwo to miało nas przybliżyć ku dobru, które dzięki niemu mielibyśmy chętniej wybierać (poprzez wzbudzenie w nas poczucia pewnej godności), to jednak przeistoczyło się, dzięki rozwojowi cywilizacyjnemu, w powtarzaną maksymę; w wewnętrzną świadomość królowania gatunku Homo sapiens na Ziemi.
Ponadto, dzięki temu również stwierdzeniu, każda z tych religii chce uzyskać dominację nad naszą planetą Ziemią.
Podsumujmy fakty na temat Boga i religii:
a)       Bóg jest dla nas ukryty – nie widzimy jego żadnej o osobowej postaci na co dzień
b)       Bóg objawia się nielicznym i rzadko – tylko prorocy i wybrane jednostki mające objawienia
c)       Bóg przekazuje ww. nielicznym prawa i zasady postępowania zgodne z jego wolą -
d)       ludzie wyznają różne jego postacie, pod różnymi imionami – Jahwe, Elohim, Allach, a w religiach dualistycznych Aryman i Ormuzd
e)       nie ingeruje w sprawy doczesne Świata – większość ludzi nie widzi jego działalności na co dzień; jedynie fataliści, fanatycy i ludzie głęboko wierzący, dla których wszystko co dzieje się na Świecie, dzieje się z woli boskiej
f)        dominacja danej religii ściśle łączy się z polityką – Cesarstwo, Kalifaty, Imperia, Papiestwo itp.
g)       Nie istnieją uniwersalne prawa boskie, a jedynie spisane, formatowane, interpretowane i przekazywane przez ludzi i dla ludzi, w różnych religiach.
h)       władze religijne, jej namiestnicy, ludzie działający i nauczający w imieniu Boga, pomimo nie stosowania się do jego praw, które sami głoszą, pomimo popełniania grzechów, za które należy im się najwyższe potępienie, nie są na Ziemi karani przez Boga, ani też nie zachowują się odpowiednio "bogobojnie, gdyby byli naprawdę przekonani o prawdziwości swoich religii.
i)        żadna z religii głównych nie jest oparta na księdze historycznej, żadna nie uczy swojej doktryny na podstawie wersji pierwotnej jakiegoś  „Pisma” i żadnej z nich ani nie można uznać za zgodną wewnętrznie, spójną logicznie, ani też za zgodną z faktami historycznymi,
j)        wszystkie księgi religijne – „Święte Pisma”, były modyfikowane przez rządzących na poczet własnych potrzeb
k)       istnieją przekazy o opętaniach, jednak nikt żadnego nie nagrał (choć tu możliwe, że nie zrobiono tego, aby nie naruszać godności oraz nie narażać na niebezpieczeństwo osób, których ten stan dotyczy(ł))
l)        obecnie wielu jest przywódców religijnych i wielu ma różne poglądy na tę samą wiarę
m)     na tle różnic religijnych, różnic odłamowych, a nawet odmian wewnątrz poszczególnych odłamów dochodzi do wielu zbrodni, które usprawiedliwiane są właśnie „wiarą w Boga”


Jeżeli rzeczywiście istnieje Bóg, jakiś Wszechmogący Stwórca, to:
a.      na pewno nie jest to ten, który pomimo swej wielkiej mocy i nieskończonej mądrości, wg. niektórych z nas, zajmuje się ochroną nas w podróży, w pracy, ale nie działa kiedy nawzajem wyrządzamy sobie okrucieństwa, zaprzestając działania w imię wolnej woli danej naszemu gatunkowi (ludzie wierzący nie giną w wypadkach i katastrofach???)
b.     nie jest to ten, który uważa, że możemy w dowolny sposób traktować jego stworzenie
c.      nie jest to ten, który godzi się na niszczenie planety, którą dla nas stworzył – Ziemi
d.     nie jest to ten, który rozróżniałby modlitwę na kolanach, w kuckach, na siedząco czy stojąc
e.      ani ten, który rozróżniałby jakie inne jego stworzenie zabijamy dla Niego w ofierze (wątpię, czy nawet chciałby abyśmy to robili)
f.      ani ten, który chciałby, abyśmy nie używali naszego mózgu – rozumu, w celu różnicowania dobra i zła poprzez myślenie logiczne i rozpatrywanie swoich działań w celu osiągania wyższych celi moralnych i ochrony wartości uniwersalnych. Po co by nam taką skomplikowaną, niedoścignioną maszynerię tworzył?

To ostatnie stwierdzenie jest sprzeciwem wobec pułapki, jaką na wierzących zastawił jeszcze judaizm. Rozważcie to bardzo dokładnie. Adam i Ewa zostają wypędzeni z raju, za skosztowanie owoców z Drzewa Poznania Dobra i Zła. Samo to stwierdzenie zakłada, że ludzie nie potrafili rozpoznawać zła, ani go definiować. Lecz nagle, poprzez zjedzenie tego owocu, stają się zdolni do rozpoznania, odróżnienia tych dwóch pojęć, a poprzez samą tę wiedzę stają się zdolni do czynienia zła.
Zrozumiałbym sytuację odwrotną : Drzewo Nieodróżniania Dobra od Zła. Jedzą owoc i staja się podatni na dokonywanie nieprawości.
Chrzest noworodków… Biblia, Koran, ani Tora o nim nie mówią….
Teolodzy twierdzą, iż powinniśmy patrzeć na tę historię poprzez wiarę i jako na prawdziwą wersję historycznych wydarzeń.
Chrześcijańska teologia uznaje jednak, że gatunek literacki użyty w opowiadaniu biblijnym o stworzeniu świata w Rdz, 1-3 nie jest narracją mitologiczną. Należy dostrzec w nim realizm symboliczny – jest to bowiem przekaz o realnych, zaistniałych w historii wydarzeniach, zapisany językiem symboli.
Już to stwierdzenie powyżej powinno dać nam, ludziom, do myślenia. Nie jest mitologią, ale symboliką… która jednak przedstawia realne wydarzenia? Uczeni żydowscy i chrześcijańscy próbują nawet dojść, jakie to było drzewo. Powodzenia życzę.
Dalej jest jeszcze ciekawiej:
Trzy cechy radykalnie odróżniają opowieść biblijną od mitu: 1. mimo iż Biblia podaje dwa różne opisy stworzenia, mówią one o jednym i tym samym wydarzeniu, 2. stworzenie człowieka zostało dokonane przez samego Boga ze względu na miłość (o co w tym zdaniu chodzi? Gdzie jest logiczny sens tej cechy jako argumentu na niemityczność Biblii? Odwołuje się do wiary i tworzy pętlę logiczną: wierzysz w Boga, Bóg kocha ludzi, Biblia jest prawdziwa bo pochodzi od kochającego ludzi Boga i dlatego nie może być mitem ani fikcją) 3. człowiek został stworzony jako całkowicie dobry na obraz i podobieństwo Boże (a to? )[e]. Odczytywanie opowiadania biblijnego jako narracji historycznej chrześcijaństwo przejęło od ludu Izraela, dla którego "początki ludzkości, których nie da się przecież chronologicznie zrekonstruować, stanowią wydarzenie w dziejach, obdarzone własnym obiektywizmem. Jako takie jedynie może być opowiadane". Augustyn z Hippony uważał w duchu realizmu symbolicznego (co to znaczy?), że z jednej strony nie można wątpić, że drzewo poznania dobra i zła było faktycznie drzewem, z drugiej zaś należy starać się odczytać jego znaczenie symboliczne”.
Jedyne co w historii o nieposłuszeństwie Adama i Ewy można przenieść na jakiś grunt rzeczywistości opisującej naszą rasę, to skłonność ludzi do nieposłuszeństwa, skłonność naszą do popełniania fatalnych błędów, które będziemy próbowali w danym momencie racjonalizować, i wreszcie na gruncie symboliki erotycznej skłonność do ulegania naszym pokusom cielesnym (popędowi seksualnemu).
Reszta to fikcja.
Skoro byliśmy dziełem nieomylnego Boga, Doskonałego Stwórcy, znającego wszechczasy, wszechświat i według niektórych czuwającego naszym życiem poprzez „Opatrzność Bożą”, to jak to się stało, że Adam i Ewa w ogóle zerwali ten owoc, ugryźli go… skoro według argumentu nr 3 „człowiek został stworzony jako całkowicie dobry na obraz i podobieństwo Boże”. To ma sens? To jest logiczne? A nie... to dogmat.
Skoro Bóg miałby nas stworzyć istotami myślącymi, to po cóż by stwarzał Świat nielogiczny oraz doprowadzał do sytuacji sprzecznych? Wolna wola nie uprawomocnia zła dla całkowicie dobrego stworzenia, gdyż całkowicie dobre stworzenie nie chciałoby zła, nawet za namową.
Judaizm zapewnił sobie dopływ wiernych i nowych członków poprzez twierdzenie i żydem jest się "po mieczu" - ojciec był żydem, to syn też jest.
Niestety, patrząc z perspektywy niewierzącego, widzę iż Kościół Katolicki dopuścił się manipulacji poprzez wprowadzenie chrztu, w celu zapewnienia sobie stałego napływu wiernych. Ponadto przyznanie, że coś tak niewinnego jak nowo narodzone dziecko, może być obarczone grzechem – nieczystością, którą jedynie kapłan, namiestnik Boga na ziemi, może zmazać, jest automatycznie poddaniem się wyższości tej instytucji oraz przyznaniem, iż bez Kościoła nie ma Zbawienia – a więc życia wiecznego, które ten tak pięknie opisuje w swoich obietnicach.
Chrzest jest tak wielowymiarowy, że większość ludzi nie ogarnia jego znaczenia. Jest jak już nakreśliłem uznaniem wyższości Kościoła, uznaniem go za jedyną drogę do zachowania życia po śmierci, przyznaniem mu jedynej słuszności w wyznaczaniu prawidłowych zachowań.

Czy namiestnicy Boga na Ziemi zachowują się zgodnie z Jego przykazaniami zapisanymi w Świętych Pismach?

W islamie, judaizmie i chrześcijaństwie? Nie. Wszyscy dopasowują sobie swoje zachowania do wybranych fragmentów pism
Dlaczego? Zapewne zastanawialiście się nieraz. Podpowiadam: to są osoby szeroko uczone w historii wiary i włanej religii. Wiedzą dokładnie skąd i co wynika, kiedy się pojawiło i czy jest realne.
Nie wierzycie? Popatrzcie na przykład objawień z Medjugorie - nie poparte przez Kościół… Ale czemu? A może dlatego, że kłócą się z rzeczywistą historią Kościoła? A dlaczego Kościół nie zabraniał czczenia tego kultu? A może kapłani katoliccy doskonale wiedzą, że nie istnieje nic takiego? Czemu zasiadający w episkopacie wyglądają tak, jak wyglądają? "Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy…" Dlaczego Biskupi i wysoką rangą kapłani dopuszczają się pedofilii, skoro powinni być przekonani o nieuchronności kary boskiej?
A może oni mają świadomość, że to wszystko bajka i walka o wpływy polityczne, a więc i finansowe?
Co ma do tego konkordat? Jest on polityczną umową między instytucją Kościoła a rządem kraju, w której to państwo zgadza się na indoktrynację swoich obywateli. Jak inaczej to nazwać, skoro nawet lekcji biologii w liceum, w klasie o profilu humanistycznym jest 1 lekcja przez okres jednego roku, a religii – katechezy, 2 lekcje przez okres całych 3 lat?

Nie kwestionuję, Siostry i Bracia, filozoficznych i życiowych mądrości jakie można wyciągnąć –wyłuskać z „Pism Świętych”, ich aluzyjnych, alegorycznych i symbolicznych „przypowieści”, dosłownych nakazów oryginalnych pism, oczywiście pomijając nakazy specyficzne dla obrzędów danej religii i „Prawa Talionu” („oko za oko”), które to jest zaprzeczeniem możliwości przebaczenia, miłosierdzia i łaski, które dla istot tak omylnych i popełniających błędy jak my, jest zgubne. Kwestionuję tu natomiast patrzenie na istotę Boga przez dogmaty i twierdzenia głoszone przez jednostki (prorocy, mesjasze, papierze, kalifowie), gdyż są one zmienne na przestrzeni czasu i dziejów naszej cywilizacji.

Zło ucieleśnione – błędna logika wiary, ucieczka od własnej natury

Temat zła jest niesamowicie istotnym w kwestiach rozpatrywania Boga, Stwórcy wszystkiego, gdyż odwołuje się do samej natury stworzenia.
Dla ateistów, takich jak ja, odwołuje się do natury gatunku Homo sapiens.
W religiach judaistycznych występuje, wykreowany jeszcze przez żydów Szatan, a więc Lucyfer, Belzebub, Iblis. W judaizmie to przeciwnik Boga, jeden z jego serafinów, przeciwnik, oskarżyciel i oszczerca – zbuntowany przeciw Bogu.
Koncepcja jego złej natury wzięła się najprawdopodobniej prosto od Arymana – boga zła w Zaratusztrianizmie (niewola babilońska żydów).
Naprawdę, Siostry i Bracia, łatwiej jest wierzyć w zło ucieleśnione i zrzucać winę na „tego kogoś”:
a)               a niżeli zobaczyć zło w sobie, przyznać się do niego i aktywnie przeciwdziałać
b)               niźli docenić i zrozumieć wagę wychowania i kreowania wzorców zachowań nas samych jako rodziców, jako części społeczeństwa, budujących dla swych dzieci i innych młodszych członków społeczności pewną rzeczywistość, pewne schematy zachowań
c)               niż ocenić krytycznie, czasem już nieżyjących, rodziców
d)               niż ocenić wreszcie siebie pod kątem natężenia występujących w nas samych popędów i oceny ich jako złe, bo trzeba będzie zrezygnować z pewnych przyjemności

Przed wieloma z tych rzeczy chętnie uciekamy, robimy unik i wybieramy istnienie :”zła ucieleśnionego”. A to pułapka logiczna, która jedynie wydaje się być rozwiązaniem problemu istnienia zła w ogóle. Jeżeli Stwórca jest wszechwiedzący, wszechistniejący i jest twórcą wszelkiego stworzenia, to jak to się stało, że stworzył też zło? Stworzenie Lucyfera nie jest odpowiedzią, jest pułapką a za razem jest usprawiedliwieniem dla ludzi, wymyślonym przez ludzi.
To tak samo jak u Sapkowskiego wymyślanie potworów. Łatwiej jest wierzyć w potwory niż okrucieństwa wynikające z naszej zwięrzęcej części natury.
W naszej naturze jest wiele popędów i potrzeb, które chcemy zaspokoić. Wydaje się większości z nas, iż popęd jest jedynie seksualny. Niestety nie. Mamy popędy lenistwa, władzy, posiadania (luksusu) i dominacji-wyższości czyli władzy. Nie do końca rozwiniętą informację o podobnym zjawisku znajdziecie tu: http://pl.wikipedia.org/wiki/Arthur_Schopenhauer#Wola_i_pop.C4.99dy
Wynikają one z prostej przyczyny: pochodzimy od wspólnych przodków małp naczelnych, a ich stada zawsze zawierają samca Alfa. Każdy osobnik tego stada w jakimś okresie chce i dąży do zostania samcem Alfa, aby przekazywać najlepsze geny w jak największym stopniu. To pierwotne instynkty kierują naszym życiem, dopóki my sami, dzięki rozumowi nie przeciwdziałamy ich sterowaniu nami. Do tego dodajmy niesamowicie ważną kwestię, o której nie uczy się w szkole, nie uczy odpowiednio na studiach i omija się ten temat w mediach - błędy poznawcze :

Błędy poznawcze


Błąd poznawczy (ang. cognitive bias) to ogólne określenie nieracjonalnego sposobu postrzegania rzeczywistości. Poniższa lista przedstawia najpowszechniejsze takie błędy zidentyfikowane u ludzi. Faktycznie u każdego człowieka można zaobserwować większość z nich. Wpływają one na sposób formułowania poglądów, podejmowania decyzji biznesowych i prowadzenia badań naukowych. Większość z nich jest szkodliwa, niektóre mogą prowadzić do katastrofalnych skutków (jak efekt pominięcia).
Tylko niektóre z nich pozwalają w pewnych sytuacjach szybciej podejmować decyzje (jak efekt kongruencji czy efekt skupienia). Przyczyną pojawiania się takich błędów są często ograniczone zasoby poznawcze, brak czasu lub motywacji do formułowania poprawnych sądów oraz pragnienie zachowania dobrego samopoczucia.
Spis treści
·        3 Stereotypy społeczne
·        4 Przypisy
Błędy w zachowaniu i podejmowaniu decyzji
·        Efekt autorytetu – poleganie wyłącznie na autorytecie[1].
·        Efekt czystej ekspozycji – wytworzenie pozytywnej opinii czy oceny obiektu pod wpływem samego zwiększenia liczby kontaktów z tym obiektem.
·        Efekt izolacji – tendencja do lepszego zapamiętywania obiektów, które w jakiś sposób wyróżniają się ze środowiska.
·        Efekt kontrastu – subiektywne zwiększenie lub zmniejszenie obserwowanych cech obiektu w zależności od porównania z wcześniej obserwowanym obiektem.
·        Efekt niepotrzebnych informacji – tendencja do zbierania dodatkowych informacji nawet wtedy, gdy nie mogą one mieć wpływu na podejmowaną decyzję.
·        Efekt Pollyanny – tendencja do myślenia o rzeczach przyjemnych i poszukiwania pozytywnych aspektów w każdej sytuacji, przy jednoczesnym ignorowaniu aspektów przykrych lub nieprzyjemnych
·        Efekt pominięcia – tendencja do oceniania szkodliwych działań jako gorsze i bardziej niemoralne niż równie szkodliwy brak działania i bezczynność.
·        Efekt posiadania – tendencja do oceniania posiadanych rzeczy jako bardziej wartościowe niż identyczne nieposiadane.
·        Efekt potwierdzenia – (nazywany też efektem potwierdzania) tendencja do poszukiwania wyłącznie faktów potwierdzających posiadaną opinię, a nie weryfikujących ją[1].
·        Efekt przywiązania – korzystanie ze zbyt mało różnorodnych źródeł informacji[1].
·        Efekt pseudopewności – tendencja do unikania ryzyka przy dążeniu do pozytywnych rezultatów, a szukania ryzyka przy dążeniu do uniknięcia analogicznych negatywnych rezultatów.
·        Efekt skupienia – błąd w ocenie wynikający ze zwracania nadmiernej uwagi na jeden aspekt i ignorowania innych aspektów.
·        Efekt statusu quo – tendencja do akceptowania rzeczy takich, jakimi aktualnie są.
·        Efekt ślepej plamki – tendencja do niezauważania błędów we własnej ocenie rzeczywistości.
·        Efekt wspierania decyzji – tendencja do lepszego pamiętania argumentów przemawiających za podjętą już decyzją niż przeciwko niej.
·        Efekt wyniku – tendencja do oceniania decyzji na podstawie znanych później ich rezultatów, zamiast na podstawie informacji znanych w momencie podejmowania tych decyzji.
·        Efekt wyświadczonej przysługi - tendencja do zmiany postawy na bardziej przyjazną w stosunku do osób, dla których z własnej woli zrobiło się coś dobrego.
·        Efekt wiarygodności – ocenianie wiarygodność argumentów na podstawie zgodności wniosków z wcześniejszymi założeniami[1].
·        Efekt zaprzeczania – tendencja do krytycznego weryfikowania informacji, które zaprzeczają dotychczasowym opiniom, przy jednoczesnym bezkrytycznym akceptowaniu informacji, które je potwierdzają.
·        Efekt zerowego ryzyka – ocenianie redukcji ryzyka do zera jako bardziej wartościową niż wynikałoby to z wyceny samego ryzyka.
·        Hiperboliczne obniżenie wartości – tendencja do przedkładania wcześniejszych zysków nad późniejsze tym silniej, im oba zyski są bliżej obecnej chwili.
·        Ignorowanie prawdopodobieństwa – tendencja do ignorowania zasad rachunku prawdopodobieństwa przy podejmowaniu decyzji w niepewnych sytuacjach.
·        Złudzenie kontroli – przekonanie o możliwości wpływania na sytuacje, na które w rzeczywistości żadnego wpływu się nie ma.
·        Iluzja wstrząsu – tendencja do przeceniania długości lub intensywności swoich przyszłych stanów emocjonalnych.
·        Niechęć do straty – tendencja do przykładania większego wysiłku do unikania strat niż do uzyskiwania analogicznych zysków.
·        Racjonalizacja zakupu – tendencja do przekonywania post-factum samych siebie o wartości dokonanego zakupu.
·        Selektywna percepcja – tendencja do zaburzania percepcji przez oczekiwania.
·        Skrzywienie zawodowe – tendencja do oceniania rzeczy z punktu widzenia swojej profesji, z ignorowaniem szerszego punktu widzenia.
·        Zasada podczepienia – tendencja do robienia czegoś (i wierzenia w coś) dlatego tylko, że wiele osób tak robi. Powiązany z zachowaniem stadnym i modą.
·        Złudzenie planowania – tendencja do niedoceniania kosztów i czasu wykonania przyszłego zadania.

Błędy w przekonaniach i ocenie prawdopodobieństwa
·        Efekt antropiczny – tendencja do niezauważania wpływu sposobu obserwacji na jej wyniki statystyczne.
·        Efekt nadrzędności przekonań – tendencja do podporządkowywania swoich opinii na różne tematy jednej konkluzji, tak aby nie zachodziły między nimi dylematy.
·        Efekt obserwatora – nieświadome zaburzanie wyników eksperymentu przez naukowca oczekującego jakiegoś wyniku.
·        Efekt pewności wstecznej – nazywany efektem "wiedziałem-że-tak-będzie"; ocenianie przeszłych wydarzeń jako bardziej przewidywalnych niż rzeczywiście były.
·        Efekt polaryzacji – możliwość użycia tych samych (neutralnych) faktów do umocnienia zarówno pozytywnej, jak i negatywnej opinii na jakiś temat.
·        Efekt przekonania – ocenianie poprawności argumentacji na podstawie zgodności konkluzji z własnymi opiniami, zamiast na podstawie faktycznej logiczności argumentów.
·        Efekt skupienia uwagi – ignorowanie potrzeby zebrania miarodajnych danych przy badaniu występowania korelacji i powiązań.
·        Efekt subaddytywności – tendencja do szacowania prawdopodobieństwa całości jako niższego niż prawdopodobieństwo poszczególnych części.
·        Heurystyka dostępności – tendencja do przypisywania większego prawdopodobieństwa zdarzeniom które wiążą się z większymi emocjami.
·        Heurystyka zakotwiczenia – tendencja do sugerowania się podanymi informacjami, nawet jeśli wiemy że nie mają one żadnego związku z rozważanym zagadnieniem.
·        Iluzja grupowania – tendencja do zauważania wzorców lub korelacji tam, gdzie w rzeczywistości ich nie ma.
·        Paradoks hazardzisty – zakładanie, że prawdopodobieństwo losowych zdarzeń zależy od poprzednich losowych zdarzeń ("rzucana moneta ma pamięć").
·        Pozytywna retrospekcja – tendencja do oceniania przeszłych zdarzeń lepiej, niż się je oceniało, gdy zachodziły (zobacz: autowaloryzacja).
·        Błąd koniunkcji – tendencja do przypisywania bardziej szczegółowym warunkom większego prawdopodobieństwa niż bardziej ogólnym.
·        Zaniedbywanie miarodajności – tendencja do dokonywania oceny na podstawie danych, o których wiadomo, że nie mają znaczenia statystycznego.
·        Zasada szczyt-koniec – tendencja do oceniania doświadczeń wyłącznie na podstawie ich najsilniejszego bodźca (pozytywnego lub negatywnego) oraz efektu końcowego, z ignorowaniem intensywności i liczby pozostałych bodźców.

Stereotypy społeczne
·        Błąd przypisania cech – tendencja do oceniania własnej osobowości, zachowania i humorów jako bardziej zmiennych i mniej przewidywalnych niż u innych.
·        Efekt grupy – lepsze traktowanie ludzi, którzy przynależą do tej samej grupy co my.
·        Efekt aureoli – tendencja do wpływania oceny jednej cechy osoby (np. urody) na ocenę innych jej cech (np. kompetencji)
·        Efekt horoskopowy – tendencja do oceniania jako precyzyjne opisów osób/zdarzeń, które w rzeczywistości są wystarczająco ogólne, żeby odnosić się do wielu osób/zdarzeń.
·        Złudzenie ponadprzeciętności – tendencja do zakładania przy dowolnej ocenie, że samemu jest się powyżej średniej.
·        Efekt projekcji – tendencja do zakładania większego poparcia dla własnych poglądów i wyznawanych wartości niż faktycznie występuje.
·        Egocentryzm – przypisywanie przy wspólnym osiągnięciu sobie większych zasług niż wynikałoby z obiektywnej oceny sytuacji.
·        Fenomen sprawiedliwego świata – twierdzenie, że świat jest w jakiś sposób sprawiedliwy i ludzie dostają to na co zasłużyli.
·        Iluzja asymetrycznego wglądu – tendencja do oceniania własnej wiedzy na temat innych jako głębszą i bardziej dokładną niż wiedza innych o nas.
·        Iluzja przejrzystości - tendencja ludzi do uważania, że ich stan psychiczny jest widoczny dla innych w większym stopniu niż w rzeczywistości.
·        Podstawowy błąd atrybucji – tendencja do tłumaczenia sukcesów i porażek innych ludzi wyłącznie ich cechami wewnętrznymi (np. charakterem), przy ignorowaniu czynników zewnętrznych (środowiska).
·        Samospełniające się proroctwo – nieświadome wykonywanie działań, które doprowadzają do efektów wcześniej przez nas przewidywanych.
·        Tendencja samoobronna – tendencja do tłumaczenia własnych porażek wpływem środowiska i tłumaczenia sukcesów swoimi cechami wewnętrznymi.
·        Zasada homogeniczności zewnętrza – ocenianie członków własnej grupy jako bardziej zróżnicowanych niż członkowie innych grup.

Porównajcie teraz techniki manipulacji, również społecznej: http://pl.wikipedia.org/wiki/Techniki_manipulacji

Albo sprawdziliście, albo sami domyśliliście się, że manipulacje opierają się właśnie na naszych błędach poznawczych.
Dlaczego o nich napisałem (o błędach poznawczych i technikach manipulacji) przy religiach? A gdzie indziej nadają się one lepiej? Jedynie w polityce... a Kościół to również swego rodzaju polityka.

Manipulacje społeczeństwem

jako ogółem:
Oparta o prace amerykańskiego lingwisty Noama Chomskiego, lista „10 strategii manipulacji” przez establishment, wadzę krajową, NATO, WHO i przywódców religijnych:
1 – ODWRÓCENIE NASZEJ UWAGI
Kluczowym elementem kontroli społeczeństwa jest strategia polegająca na odwróceniu naszej uwagi publicznej od istotnych spraw i zmian dokonywanych przez polityczne i ekonomiczne elity, wykorzystując technikę ciągłego rozpraszania uwagi i nagromadzenia nieistotnych informacji, w których to kluczową rolę odgrywają media głównego nurtu. Strategia odwrócenia uwagi jest również niezbędna aby zapobiec naszemu zainteresowaniu jako społeczeństwa podstawową wiedzą z zakresu nauki, ekonomii, psychologii, neurobiologii i cybernetyki, psychologii, a nadto właśnie manipulacji. „Opinia publiczna odwrócona od realnych problemów społecznych, zniewolona przez nieważne sprawy: spraw, by społeczeństwo było zajęte, zajęte, zajęte, bez czasu na myślenie, wciąż na roli ze zwierzętami (cparafraza za „Silent Weapons for Quiet Wars”).
2 – STWORZENIE NAM PROBLEMÓW, PO CZYM ZAPROPONOWANIE ROZWIĄZANIA
Ta metoda jest również nazywana „problem – reakcja – rozwiązanie”. Tworzy problem, „sytuację”, mającą na celu wywołanie reakcji u nas, jako odbiorców, którzy będą się domagali podjęcia pewnych kroków zapobiegawczych. Na przykład: pozwolą na rozprzestrzenienie się przemocy, lub zaaranżują krwawe ataki tak, abyśmy my, jako społeczeństwo przyjęli zaostrzenie norm prawnych i przepisów za cenę własnej wolności. Lub: wykreują kryzys ekonomiczny aby usprawiedliwić radykalne cięcia naszych praw społeczenych i demontaż naszych konstytucyjnych świadczeń. Operacje fałszywej flagi są bardzo częste. Korzystają z nich głównie USA, Rosja, Niemcy, a ostatnio i Francja -„Charlie Hebdo”. Ale czy w Polsce się tego nie stosuje? Oczywiście, nie na skalę WTC… ale jednak…
3 – STOPNIUJĄ ZMIANY…
….aż do nieakceptowalnego poziomu. Przesuwają granicę stopniowo, krok po kroku, przez kolejne lata. W ten sposób przeforsowano radykalnie nowe warunki społeczno-ekonomiczne (neoliberalizm) w latach 1980 i 1990: minimum świadczeń, prywatyzacja, niepewność jutra, elastyczność, masowe bezrobocie, zaniżony poziom płac, brak gwarancji godnego zarobku, godnej emerytury, brak konkretnego planu utrzymania społeczeństwa w przyszłości, brak konkretnego planu wyprowadzenia kraju z długu publicznego, zwiększenie dziury budżetowej i notoryczne zadłużanie przyszłych pokoleń – zmiany, które wprowadzone naraz wywołałyby w nas potrzebę rewolucji.
4 – ODWLEKAJĄ ZMIANY… ALE INFORMUJĄ I PRZYGOTOWYWUJĄ
Kolejny sposób na wywołanie akceptacji niemile widzianej zmiany to przedstawienie jej nam jako „bolesnej konieczności” i otrzymanie przyzwolenia większości społeczeństwa, lub choćby brak sprzeciwu, na wprowadzenie jej w życie w przyszłości. Łatwiej zaakceptować przyszłe poświęcenie, niż poddać się mu z miejsca. Do tego społeczeństwo, my jako masa, mamy zawsze naiwną tendencję do zakładania, że „wszystko będzie dobrze” i że być może uda się uniknąć poświęcenia. Taka strategia daje nam jako społeczeństwu więcej czasu na oswojenie się ze świadomością zmiany, a także na akceptację tej zmiany w atmosferze rezygnacji, kiedy przyjdzie czas.
5 – MÓWIĄ DO NAS JAK DO MAŁEGO DZIECKA
Większość treści skierowanych do naszej opinii publicznej wykorzystuje sposób wysławiania się, argumentowania czy wręcz tonu protekcjonalnego, jakiego używa się przemawiając do dzieci lub umysłowo chorych. Im bardziej usiłują zamglić nam obraz swoich działań, tym chętniej sięgają po taki ton. Dlaczego? „Jeśli będziesz mówić do osoby tak, jakby miała ona 12 lat, to wtedy, z powodu sugestii, osoba ta prawdopodobnie odpowie lub zareaguje bezkrytycznie, tak jakby rzeczywiście miała 12 lub mniej lat” (zob. Silent Weapons for Quiet War).
6 – SKUP SIĘ NA EMOCJACH, NIE NA REFLEKSJI
Wykorzystywanie aspektu emocjonalnego to klasyczna technika mająca na celu obejście naszej racjonalnej analizy i zdrowego rozsądku każdego z nas, jako jednostki. Co więcej, użycie mowy nacechowanej emocjonalnie otwiera drzwi do podświadomego zaszczepienia danych idei, pragnień, lęków i niepokojów, impulsów i wywołania określonych zachowań.
7 – UTRZYMUJĄ NAS GLORYFIKOWANYM STANIE IGNORANCJI I PRZECIĘTNOŚCI
Sprawiają, abyśmy jako społeczeństwo byli niezdolni do zrozumienia technik oraz metod kontroli, sterowania i zniewolenia. „Edukacja oferowana niższym klasom musi być na tyle uboga i przeciętna na ile to możliwe, aby przepaść ignorancji pomiędzy niższymi a wyższymi klasami była dla niższych klas niezrozumiała (zob. Silent Weapons for Quiet War).
8 – UTWIERDZAJĄ SPOŁECZEŃSTWO W PRZEKONANIU, ŻE DOBRZE JEST BYĆ PRZECIĘTNYM W SENSIE NAUKI I WIEDZY
Spraw, aby społeczeństwo uwierzyło, że to „cool” być głupim, wulgarnym i niewykształconym. Promują nam takie gwiazdy i programy od lat: od Big Brother do Warsaw Shore.
9 – ZAMIENIĄ NASZ BUNT NA POCZUCIE WINY
Sprawią, aby jednostki uwierzyły, że są jedynymi winnymi swoich niepowodzeń, a to przez niedostatek inteligencji, zdolności, starań. Tak więc, zamiast buntować argumenty i siłę rewolucyjną przeciwko systemowi ekonomicznemu, każdy z nas będzie żył w poczuciu dewaluacji własnej wartości (czy to finansowej, czy to moralnej), poczuciu własnej winy, co prowadzi do stanów depresyjnych , a ta do zahamowania działań. A bez działań nie ma rewolucji!
10 – POZNAJĄ NAS, LUDZI, LEPIEJ NIŻ MY SAMYCH SIEBIE
Przez ostatnich 50 lat szybki postęp w nauce (która przecież jest płatną usługą), wygenerował rosnącą przepaść pomiędzy wiedzą i technologią dostępną szerokim masom a tą zarezerwowaną dla wąskich elit. Zupełnie różne jest również jej poszukiwanie. „Władcy” naszego systemu bankowego doskonale wiedzą, jak mogą osiągnąć nad nami przewagę, Dzięki biologii, neurobiologii i psychologii stosowanej „System kapitalistyczny” osiągnął zaawansowaną wiedzę na temat istnień ludzkich: pragnień, potrzeb, sposobów kształtowania wzorców zachowań, ideałów akceptowalnych, stopnia poczucia kontroli, sposobów zmian atrybucji sytuacyjnych i atrybucji społecznych- osiągnął dużo wyższą wiedzę zarówno fizyczną jak i psychologiczną. Dzięki mediom społecznościowym, systemom bankowym, kontom Google etc. Obecnie system zna lepiej jednostkę, niż ona sama siebie. Oznacza to, że w większości przypadków ma on większą kontrolę nad jednostkami, niż jednostki nad sobą.
To samo zjawisko wykorzystują reklamy internetowe – statystycznie opracowane pojawienia się produktów, które wyszukiwaliśmy.
Nasze błędne postrzeganie rzeczywistości było wykorzystywane od stuleci. Oczywiście niektórzy włodarze robili to nieświadomie, instynktownie, inni nazywając to inaczej, lub po prostu „czuli lud”, wiedzieli instynktownie lub wychowali się koło kogoś takiego, kto wiedział jak z ludźmi rozmawiać i nimi sterować „Igrzyska i chleb”. Niestety w wielu okresach historii naszej cywilizacji władza religijna łączyła się ściśle z władzą społeczną. Katolicyzm jest tego doskonałym przykładem. Wojny, krucjaty…

Bóg a percepcja

Skąd wiemy, że „coś” istnieje? Jeżeli jest materialne, możemy tego dotknąć. Jeżeli jest zjawiskiem, możemy je zbadać aparaturą, eksperymentem, doświadczeniem. Wszystko co istnieje, możemy opisać dzięki rozumowi, a przynajmniej próbować. Zbiór dostępnych informacji na tematy przedmiotów, osób lub zjawisk nazywamy wiedzą.
Skąd wiemy, że istnieje Bóg? Zostaliśmy o tym poinformowani. Nie inaczej. Zawsze naszemu poznaniu Boga towarzyszy informacja zewnętrzna.
Czy może istnieć wielu Bogów? Arcyciekawe pytanie. Myślę, że gdyby istnieli i byłby wśród nich podział obowiązków, to by nas o tym informowali.
Załóżmy, że jest jeden Bóg.
Co o nim wiemy? Kolokwialnie rzecz biorąc mało, choć samych religii jest wiele. Kilka monoteistycznych, ale różnią się od siebie i „obraz Boga” jest w nich inny. Obraz ten ulega przemianom i zmianom, nawet dramatycznym – jak Stary Testament i Nowy Testament. Odwieczny, Wszechmogący i Wszechwiedzący Bóg się zmienia…. I jeszcze nagle postaje Trójca Święta…
Dogmatów jest masa. Twierdzeń w każdej religii wiele różnych. Jedne mniej, a inne bardziej logiczne. Bóg nie pokazuje się każdemu z nas. A przecież to chyba nie problem dla istoty Wszechmogącej? Co, jako jednostka wiemy o Bogu, z naszych indywidualnych doświadczeń? 99,99% odpowie, że nie ma bezpośrednich doświadczeń z Bogiem.
Ktoś odpowie: „Bóg i wiara właśnie dlatego są tak niesamowite, że Bóg jest dla nas zakryty. Musimy sami go szukać i uwierzyć.” Zaraz, czyli mamy dostosować swoją percepcję i sposób postrzegania zdarzeń w otaczającym nas Świecie tak, aby pasowały do konkretnej wiary? I to wtedy jest słusznym działaniem? Wtedy „znajdujemy Boga”?
I znów ktoś odpowie: „Są ludzie, którzy mają lub mieli żywy kontakt z Bogiem. Wystarczy ich posłuchać.” Czyli jeżeli ja, ty, moja rodzina nigdy nie widziała ptaka Dodo, a Staszek z Lisowic Wielkich twierdził, że je widywał non stop i są one niebieskie, to mamy mu wierzyć? Bo Staszkowi uwierzyła masa ludzi? Staszek żył dawno, ale Dodo opisał dosyć dobrze, że ma kolor nieba i długą szyję. Kłóci się to co prawda z Antecjuszem z Domosyklos, który opisywał tego ptaka jako pomarańczowego, ale też pisał o Dodo, więc na pewno chodziło im o tego samego ptaka.
Powinniśmy im wierzyć? Któremu?
Czy możemy chodzić i mówić, że na pewno wiemy, że jaki jest ptak Dodo?
Ok... Znacznie więcej ludzi widziało Boga i miało z nim kontakt?
Zmieniamy więc pytanie, i nie odnosimy się do Boga, ale do naszej „rzeczywistości gatunku”. Jaka jest nasza” rzeczywistość gatunku odnośnie Boga”?- nie widzimy bezpośrednich ingerencji Boga, jeżeli nie chcemy wierzyć, że takowa nastąpiła - Bóg nie miesza się do spraw społecznych – wojen, walk, ciemiężenia i manipulacji.  - Umieramy, w wypadkach, w chorobie w wojnach wszyscy:  dobrzy, źli, wierzący i niewierzący.
- Tylko od naszej percepcji zależy, czy uważamy, że „Bóg kogoś powołał do siebie”, czy też była to na przykład nieuwaga lub brak rozsądku człowieka, który do wypadku doprowadził.

To bardzo ważne, aby zrozumieć, że ludzkie postrzeganie nie jest czyste, matematyczne, w wielu sytuacjach nawet nie jest zdrowo-rozsądkowe. Opiera się często na wychowaniu – wdrukowanym w naszą osobowość systemie wartości i obarczone błędami poznawczymi. Poszczególne wydarzenia, w naszym jedynie umyśle, poprzez wyuczone sposoby postrzegania zdarzeń dają nam możliwość „obcowania z Bogiem w Tabernakulum”, z „ciałem Chrystusa”, pozwalają widzieć i rozumieć „Świat, w którym Allach steruje naszymi działaniami”, gdyż uzyskują znaczenie symboliczne. To właśnie jest realizm symboliczny. To stworzony przez człowieka symbol, który drugi człowiek ma uznać za wydarzenie rzeczywiste.
Tymi symbolami, historiami z "pism świętych", instytucje religijne próbują przekonać ludzi do wiary oraz słuszności głoszonych przez nie twierdzeń. Zauważcie jednak, że do obrony tych twierdzeń niejednokrotnie religie posuwały się do działań agresywnych i zbrodni, a nie do rozumowych rozważań na rzeczywistością Świata nas otaczającego.
Co mamy na istnienie Boga? Argumenty i twierdzenia.
Jako, że twierdzenia, to tylko twierdzenia, i każdy może twierdzić coś innego, nie będę się na nimi skupiał. Twierdzeń na temat istoty Boga jest cała masa, są różne i dodatkowo sprzeczne. Co więcej w samym chrześcijanizmie różnią się w Starym i Nowym Testamencie.

Błędne argumenty na istnienie Boga

Argument kosmologiczny: gdzieś to wszystko musiało mieć początek... I miało. W Wielkim Wybuchu. W eksplozji energii, która w związku ze swoim nagromadzeniem mogła i stała się materią w procesach powolnych przemian w przestrzeni ogromnej grawitacji. Skąd się wziął Wielki Wybuch? Nie wiemy. Czy możemy twierdzić, że skoro tego nie wiemy, to na pewno pochodził od Boga? Nie. Mamy teorie na powtarzalność Wielkiego Wybuchu: materia zawsze kończy swój bieg w czarnych dziurach, będących jedynie punktem przyciągania; w końcu zawsze materia wraca w jeden punkt, który zawsze wybucha. My po prostu jesteśmy zbyt mali, krótkotrwali, a nasza cywilizacja jest zbyt młoda aby zauważyć skalę zjawiska. Ale przypomnijmy, iż religie twierdziły krążenie Słońca wokół Ziemi i o jej płaskiej budowie, Islam w postaci niektórych imamów twierdzi dalej... Religie mówią o konstrukcji naszego Świata, który został stworzony przez Boga dla nas specjalnie. Okazało się jednak, że jest inaczej.
Wszechświat został stworzony dla nas? To na której jeszcze planecie możemy się osiedlić?
Argument komplikacji natury – „projektu stworzenia” – „tak skomplikowane organizmy nie mogły rozwinąć się same z nieuporządkowanej materii” i twierdzenie, że „choćby milion małp przez milion lat bezmyślnie stukało w maszyny do pisania, nie stworzyło by dramatu Szekspira. Primo, obrażamy małpy, które całkiem sprawnie myślą, i w końcu mogłyby się nauczyć, że to co robią ma jakiś sens. Secundo życie jest samodoskonalącą się na zasadach doboru naturalnego maszyną. Co by było, jeżeli małpy walące bez sensu w klawisze byłyby eliminowane i tylko te, które przekazują wiadomość poprzez stukanie w klawisze dostawałyby jeść? Czy nie preferowałoby to małp które stukają z sensem? Czy nie stworzyłoby to ekosystemu preferującego małpy mogące coraz lepiej i więcej stukać?
A jeżeli tak, to czy w końcowym efekcie któraś z nich nie mogłaby stworzyć dzieła typu Szekspirowskiego?
Argument świadomego projektu stworzenia w swojej antagonistycznej ateizmowi i samej naturze (ślepej, bezmyślnej, niemiłosiernej na poziome zwierzęcym) idei zakłada bezcelowość naturalnego istnienia życia jednostki, jeżeli ta nie jest związana z Bogiem.
Nie zakłada możliwości wystąpienia zjawiska doboru naturalnego i konkurencyjności w obrębie gatunku. Niestety te zjawiska istnieją, więc argument jest chybiony. W naturze zjawisko konkurencji i doboru naturalnego istnieje od 3,8 mld lat. Sporo względem 40 000 lat naszej nauki i kultury.
Argumenty o celowości, użyteczności i świadomości stworzenia – odnoszą się one do praw fizycznych i chemicznych, celowości cech ludzkich i do kierunkowych funkcji organów w ciele człowieka. Niestety w przypadku braku zrozumienia prawa doboru naturalnego, ludziom może się wydawać, że to wszystko ma swój cel i zaprojektowane zostało przez jakiegoś Stwórcę. Nie. Organy i ich funkcję kształtowały się podczas rozwoju gatunków. Prawa fizyczne są, i my je po prostu odkrywamy. Celowość i funkcjonalność organów jest wynikiem umierania osobników gorzej przystosowanych do ekosystemu w którym żyją – mutacji uniemożliwiających prokreację.
Zęby się psują, występują choroby autoagresywne, rak, nasze oczy widzą tylko fragment wizji ostro, a akomodacyjne zdolności oka zanikają z wiekiem. Starzejemy się w stosunku do czasu trwania gwiazd i bardzo szybko przestajemy żyć. To świadczy o celowości i kierunkowości stworzenia? Jego doskonałości?
I ostatni czwarty „główny” argument :
Argument ontologiczny – logicznego istnienia Boga.
Autor Biskup Canterbury, Św. Anzelm
Wyjaśniał swoje intencje następująco: „nie chce przeniknąć głębi Boga, bo wtedy popełniałby grzech pychy. Chce tylko do pewnego stopnia zrozumieć prawdę, w którą wierzy. Nie stara się bowiem zrozumieć, aby wierzyć, ale wierzyć, aby zrozumieć. A i w to wierzy, że jeśli nie uwierzy, to nie zrozumie."
"prawdę, w którą wierzy" - wierzyć można komuś, czemuś w coś, a nie w prawdę, prawdę się poznaje. Anzelm zakładał z góry, że jeżeli w coś wierzy (i jest to dogmatem religii), to jest to prawdą.
Ponadto: uwierzyć w dogmat, a więc dostosować swoją percepcję i postrzeganie rzeczywistości otaczającej jednostkę, jest ścisłym wymogiem aby mogła „zrozumieć” Boga.
Zrozumieć, czy zaakceptować? Ogarnąć rozumem, czy przyjąć za pewnik? Zrozumieć ma tu znaczenie „wytłumaczyć sobie zgodnie z prawdą wiary lub dogmatem”.
To ma być jakikolwiek dowód na istnienie Boga? Sprawdźmy jednak w ogóle zasady poprawności:
Wyprowadzenie dowodu u Anzelma:
Jeżeli coś, ponad co nic większego nie może być pomyślane, znajdowałoby się tylko w ludzkim intelekcie, to nie byłoby tym, ponad co nic większego nie może być pomyślane, bo istnienie takie w rzeczywistości jest czymś większym, niż ludzka myśl.
W jakiej rzeczywistości? Człowieka wierzącego? A więc o dostosowanej do wiary percepcji rzeczywistości? Skąd wiemy jaka jest rzeczywistość Boga, jego rzeczywiste oblicze, jeżeli istnieje, skoro go nie widzimy? To zdanie to stwierdzenie: „Człowiek nie mógł wymyślić Boga, bo człowiek, to tylko człowiek.”
  1. Niech „coś, ponad co nic większego nie można pomyśleć” będzie określeniem Boga, które mniej lub bardziej rozumieją wszyscy ludzie.
( Tłumaczę: „Wyobraź sobie wszechmogącą i wszechwieczną istotę, stwórcę wszechświata”)
  1. Załóżmy teraz, że przedmiot tego określenia istnieje jedynie w umyśle jako idea (przedstawienie).
(Tłumaczę: „Tak dokładnie jest, bo skoro go sobie wyobraziłeś, to w pewien mniej lub bardziej graficzny i logiczny sposób stworzyłeś własną wizję Boga”)
  1. Jednak istnienie w rzeczywistości jest czymś większym, aniżeli istnienie w samym tylko umyśle.
(Tłumaczę: Anzelm nie odróżnia istnienia idei, teorii lub tworu abstrakcyjnego jako czegoś rzeczywistego. Nie pozwala pojęciu być czymś rzeczywistym. Rzeczywiste są dla niego jedynie rzeczy materialne.)
  1. Zatem na podstawie dokonanego rozróżnienia (3) oraz założenia (2) możemy pomyśleć o czymś jeszcze większym, aniżeli „coś, ponad co nic innego nie możemy pomyśleć”.
(Tłumaczę: Tu jest pułapka logiczna Anzelma, której większość nie rozumie lub nie rozumiała, bo jest nielogiczna poprzez niespójność znaczeń użytych w wywodzie, a ponadto używa słowa „zatem”, sugerując logiczność wywodu do tego momentu: Anzelm w zdaniu 2 używa słowa „istnieje” w sensie tworu myślowego, co nawet sam pisze i określa jako ideę, a w zdaniu 3 używa „istnienie w rzeczywistości” powołując się na jego materialność tego jego „coś”, co jest sprzeczne z pierwotnym założeniem zdania 2, że jest to tylko ideą.
  1. Wniosek (4) wypowiada sprzeczność: wszak nie można pomyśleć niczego większego od „czegoś, ponad co nic większego nie możemy pomyśleć”.
(Tłumaczę: druga pułapka logiczna dotycząca naszego przedstawiania idei w naszym rozumie w oparciu o naszą wiedzę. Kopernik zapewne myślał o gwiazdach jako o wielkich płonących kulach i kiedy pomyślał o nich możliwe, że chcąc wyobrazić sobie największą, myślał o takiej wielkości kilku słońc. Gdyby miał inne instrumenty badawcze może pomyślałby o Betelgeuzie, a gdyby jeszcze nowsze to pewnie o takiej wielkości Canis Majoris. Zdanie piąte odnosi się do naszej niewiedzy i chwilowej ostateczności myśli. Tak naprawdę to dzięki rozumowi możemy wymyślać coś większego, coś jeszcze lepszego lub coś w jakimkolwiek aspekcie „bardziej, więcej, mocniej”.
  1. Zatem „coś ponad co nic większego nie można pomyśleć” – wbrew założeniu (2) istnieje nie tylko w umyśle, lecz także w rzeczywistości.
Tłumaczę: Bezsensu. Umysł czytającego się zgubił bo musiał powrócić to pierwotnego założenia o jedynie wymyślonym Bogu, a zdanie oznacza: „skoro ludzie nie potrafią stworzyć ostatecznej definicji, ostatecznej idei czegoś największego, to musi to istnieć w rzeczywistości".
Struktura „pułapki nielogicznej dla umysłu” wg Anzelma z Canterbury:
    1. Stwórz (spraw aby istniało) „Coś” dla ciebie największego, czyli Boga
    2. Załóż: istniejąca teraz w twoim umyśle idea to Bóg
    3. Ale „istnienie” nie może być tylko ideą.
    4. Bo zawsze możemy wymyślić coś większego
    5. Jak już raz wymyśliłeś „coś największego”, to nic większego wymyślić nie możesz, bo już raz pomyślałeś.
    6. A skoro nie rozumiesz i się w wywodzie zgubiłeś, to teraz ci mówię, że Bóg nie jest tylko ideą według zdania nr 3, więc musi być rzeczywisty.
Wracacie wzrokiem do góry i widzicie nr 3: istnienie nie może być tylko ideą.
Czyli: skoro stworzyłeś w myśli Boga, to on musi być rzeczywisty, bo nie może być ideą.
Gdzie pułapka? Potrafisz wytworzyć w swoim umyśle ideę Boga, czyli możesz być pewien, że on istnieje, bo to on jest tym „coś, co jest największego”.
Ten facet chyba za dużo pił. Ponadto sam, jak dla mnie zaprzeczył idei Boga rzeczywistego, bo dla każdego jest on inny i każdy wytwarza jego obraz sam w umyśle.

Kto jest winny utraty wartości na Świecie?


Muzułmanie, a raczej islamiści oraz część chrześcijan obarcza winą naukę, za obecny stan Świata. Niestety, Siostry i Bracia, winna nie jest nauka sama w sobie, jako odkrywanie praw natury, tworzenie nowych technologii czy nawet badania nad sposobami manipulacji człowiekiem lub społecznościami. Winna jest nasza natura, a więc my sami. Mamy bowiem rozum zamknięty w niedoścignionej maszynie poznawczo-badawczo-prognozującej, dzięki której jesteśmy w stanie negować nasze popędy, potrzeby, chęci; oceniać wartości naszych działań, wyznaczać cele, zmieniać je i dostosowywać do otaczającego nas Świata, a jednak .... tego nie robimy.
To przecież my wybieramy w jaki sposób wykorzystujemy naukę i jej osiągnięcia. Oczywiście, władzę nad niektórymi sprawami mają jednostki lub rządy – a więc jedynie grupy ludzi, jednak taki stan jest od setek lat, czy był Kościół, czy nie, czy był Islam, czy nie. Zmieniła się tylko skala ze względu na rozwój cywilizacyjny.
Czy religia wzbogaca życie człowieka? Jego duchowość? Szczerze powiedziawszy to może to robić jedynie wtedy, gdy uznaje możliwość jednostki do studiowania i interpretowania Świętych Pism. Jeżeli tego nie robi, lub prowadzi ludzi dogmatem lub wręcz siłą fizyczną, jak w części doktryn islamu, kościele średniowiecznym i judaizmie talmudycznym, mamy wtedy do czynienia z ustrojem politycznym, lub polityczno-społecznym, a nie „żywą wiarą” i rozwojem duchowym. Oczywiście może i daje wiele wzniosłych uczuć, ale wykorzystując je wprowadza wtedy indoktrynację dzieci i kończy się to:
 1) jeżeli się uda - wychowywaniem ludzi głęboko lub ślepo wierzących lub nawet fanatyków, lub
2) jeżeli się nie uda: z utraceniem i negowaniem przez wychowanków wiary, odejściem ich od tej religii, aktywnej z nią walką lub wręcz ateizmem negującym wszelkie wartości jakie ta religia niosła, lub wręcz niesione przez jakąkolwiek religię.
Niestety, obie sytuacje są bardzo złe:
Ad. 1) Fanatyzm - to cała gama wzmocnionych błędów poznawczych, wspieranych przez „prawdy wiary”, dogmaty lub prawa wiary (przykazania kościelne, katechizm, szariat), w których jednostka podatna jest na sugestie w formie manipulacji, i skłonna do dokonywania aktów agresji wobec ludzi o odmiennych poglądach i wierzeniach – „w imię wyższego dobra” w celu umocnienia panowania na ziemi Boga Wszechmogącego.
Ad. 2) Ateizm negujący wszelkie wartości niesione przez daną religię lub religie w ogóle, też jest zły. Religie bowiem, ich pierwotne założenia i filozofie często niosą w sobie niesamowite, często nowe dla współczesnych im czasów, mądrości ku poprawie życia naszego gatunku lub też zawierają wypracowane prawa życia społecznego, które nadal są uniwersalne. Często zawierają w sobie moralność i etykę, która nie jest nauczana w szkole.
To jednak nie znaczy, że w szkole powinna być religia. Znaczy zdecydowanie, że w szkole powinna być etyka i moralność oraz zajęcia rozwijające inteligencję emocjonalną – umiejętność odczytywania emocji i prawidłowego atrybuowania zachowań innych.

Jakiego Boga może dopuścić nasz rozumny gatunek?
Przyjmując za wykładnię postrzegania Go przez nasz rozum:
1.     Stwórcę ukrytego, który pragnie, abyśmy się nawzajem szanowali i dbali o jego dzieło, odkrywali jego specyfikę i współdziałali ze środowiskiem w jakim żyjemy, z naturą, w której jesteśmy zanurzeni i od której jesteśmy zależni
2.     Sędzię sprawiedliwego, który po naszej śmierci podliczy nasze dobre i złe uczynki

To wszystko w tym temacie. Żadni święci, a jedynie ludzie dobrzy i prawi. Żadne święte obrazki i figury, a jeżeli już, to jedynie Bóg sam i jego dzieło.
Ta wizja pomija jak widzicie Chrystusa Odkupiciela. Przykro mi, bo choć bardzo szanuję filozofię pierwotnego chrześcijaństwa i jej wpływ na rozwój moralny ludzkości, to po obszernej lekturze w ostatnim czasie, jestem świadomy iż religia ta nie wywodziła się dokładnie od samego Chrystusa, a od „świętego” Pawła, który zmieniał ją, prowadząc wręcz spór z pierwotnymi chrześcijanami z Jerozolimy. Co więcej odłamów tej czysto żydowskiej religii była masa i dopiero Konstantyn na Soborze Nicejskim dokonał ujednolicenia wierzeń.
Naprawdę łatwiej jest popełniać błędy i niegodziwości, kiedy ma się świadomość odkupienia grzechów. Przez co? Przez jedną śmierć człowieka, którego ktoś kiedyś uznał, lub ogłosił Bogiem i napisał o tym w podniosły sób? Jedną śmierć? Kościół prolonguje ją ze względu na grzechy naszego gatunku, twierdząc, iż każdy z nich przybija Jezusa do krzyża. Jezus według Ewangelii umierał kilka godzin, zaiste okropną śmiercią. Czy tylko jego ukrzyżowano? Czy tylko jego ukrzyżowano jako mesjasza? Nie.
Jak bardzo cierpią dzieci z głodu na świecie? Dzieci umierające w wojnach?
Chrześcijanie mają dziwny pogląd na wyższość śmierci Boga, który stał się człowiekiem i zdecydowany był dokonać tej ofiary, wynosząc ją ponad śmiercią niewinnych osób, które giną w konfliktach zbrojnych wywoływanych przez establishment finansowy i polityczny lub odłamy religijne. Czemu? Tylko ze względu na wiarę w jego boskość.
Jaki sens jest ustanawiać prawa, a potem pozwolić je łamać, gdyż grzechy mogą zostać odpuszczone? Za co ? Za 50 „zdrowasiek”? Za 300 kawałków jakiegoś kruszcu przekazanego danej instytucji religijnej? Siostry i Bracia mojego gatunku: To jest bez sensu.
Jeżeli jakikolwiek Bóg istnieje, to nie chce, abyśmy głucho powtarzali modły, abyśmy swoje winy wyznawali innym osobom w tajemnicy. Nie! Chciałby abyśmy odkupili swój błąd wobec tego kogo zawiniliśmy, abyśmy przemyśleli tym, co nam dał – rozumem, nasze zachowania i poprawili je, abyśmy szukali nowych rozwiązań problemów swoich, innych i Świata.
Patrzę na obraz naszego Świata i widzę, że religie zawiodły. Bądź usypiały i uspokajały nastroje ludzi gotowych do podjęcia działań na rzecz poprawy rzeczywistości, bądź przywódcy religijni wzywali do okrucieństw w imię wyższego dobra. Czy naprawdę trzeba dbać zbrojnie, agresją i mordem o Świat w imieniu Boga wszechmocnego i wszechwiedzącego, jakim jest Bóg w religiach Abrahamowych?

Niestety, w religiach bezsens goni bezsens, symbol staje się nagle najwyższą wartością, manipulacja słowem daje ludziom złudne nadzieje, narody i plemiona mordują się wzajemnie w imieniu jedynego, prawdziwego i wszechmogącego Boga, lub jedynie odmienności w temacie właściwej jego czci. Boga, którego nikt z nich nie widział. Jedni ludzie niszczą naszą planetę a drudzy siedzą cicho, bo Bóg Wszechmogący ich ocali… a jak nie, to pójdą do Nieba.
Dobrze i wygodnie dla Was, tych którzy wierzycie, iż macie takie przekonanie. Ja go nie mam. I niestety uważam, że i Wy nie powinniście takie mieć. Jest ono nielogiczne i nieetyczne wręcz.
Jak napisałem, religie niosą w sobie pewne prawdy o nas jako gatunku, prawa które są uniwersalne, dobre wskazówki w jaki sposób powinniśmy kierować naszym życiem i społeczeństwem, aby rozwijać się i żyć coraz lepiej. Jednak najwyższą wartością nie jest wiara, religia czy miłość do Boga. Najwyższą wartością jest zdefiniowane wcześniej dobro.

A jeżeli Boga nie ma?

Najwyższą wartością pozostaje właśnie wcześniej zdefiniowane dobro. Jak największy dostęp wszystkich ludzi do zdrowia, spokoju, miłości, uprzejmości, wzajemnego szacunku, dobroci natury i dóbr wytwarzanych przez nasz gatunek. Tylko takie dążenie może nam, ludzkości i życiu na naszej Planecie, tak wyjątkowemu w swojej istocie we wszechświecie, zapewnić rozkwit i dobrobyt.

Seksualność naszego gatunku a prokreacja

Seks, seks przedmałżeński, prokreacja, religia, aborcja; homoseksualizm, masturbacja i pornografia

Seks

Seks, a więc naturalna potrzeba prokreacji, a w efekcie popęd w kierunku otrzymywania i dawania przyjemności seksualnej jest wpisany w naszą naturę. Czy tego chcemy czy nie, jesteśmy z natury obarczeni tym popędem.
Religie przez wiele lat stały i stoją na straży wartości rodzinnych, poniekąd jest to jak najbardziej słuszny kierunek. Rodzina jako wychowująca i wpajająca wartości najmniejsza podstawowa zbiorowość społeczna mająca za zadanie opiekę nad dziećmi – nowymi pokoleniami, każdego dnia, musi być chroniona.
Źle jednak, kiedy religia zagląda człowiekowi do łóżka i proklamuje swoje prawo do jedynego właściwego odbywania stosunku oraz określa jedyną możliwą sytuację społeczną kiedy seks może wystąpić – a więc stosunek dopuszczający prokreację. To anachronizm walk konkurujących wobec siebie religii.

Seks przedmałżeński


Jest jedno ważne stwierdzenie: duża część ukształtowanych praw moralnych religii, tradycji, i przesądów nie wzięła się znikąd. Nie wzięły się „z powietrza”, nie zostały też sformułowane, aby nas nękać i dręczyć w naszym życiu. Wręcz odwrotnie, miały za zadanie ułatwienie i ułożenie naszego życia, zachowanie naszego zdrowia i naszego szczęścia. Niektóre zostały za dalece zmienione, a jeszcze inne były podszyte potrzebą polityczną.
Przesądy typu: „Nie kładź butów na stole, bo to zwiastuje śmierć w rodzinie” są jak najbardziej słuszne, a były jeszcze bardziej w czasach kiedy je tworzono. Buty zawierają masy zarazków, a wcześniej, kiedy nie było kanalizacji były ubrudzone fekaliami. Stoły nie były lakierowane, ani nie posiadały gładkiego, łatwo czyszczonego blatu, a i nie wszyscy jedli na talerzach. Wniosek? Kładzenie butów bezpośrednio na stole mogło spowodować zachorowanie kogoś z rodziny. Podobnie rzecz ma się z tradycjami i prawami religijnymi odnośnie współżycia fizycznego.
Seks jest wspaniałym doświadczeniem: wyzwalającym masę endorfiny i adrenaliny, uwalniającym napięcie, rozluźniającym, zmniejszającym poziom stresu, zdrowotnie wpływającym na nasze ciała, ale... nieodpowiednio wykorzystywany może mieć bardzo przykre konsekwencje e i religijne nakazy do zachowania czystości przed ślubem są właśnie tego odzwierciedleniem – troski o zdrowie, o dobro i życie, zarówno potencjalnych rodziców jaki i przychodzących na świat dzieci.
To, o czym trzeba pamiętać, to to, że przypadkowe stosunki seksualne mogą się przyczyniać do roznoszenia poważnych schorzeń i chorób, łącznie ze śmiertelnymi. Częsta zmiana partnerów, również może do tego prowadzić. Co więcej seks przedmałżeński grozi pojawieniem się potomstwa w sytuacji, w której nie ma uformowanej rodziny, co prowadzić może do pozostania matki samotną lub do aborcji. Wszystkie 3 sytuacje są chyba zrozumiałe.
Jednak sama kwestia kompletnego zakazu seksu przed- czy też pozamałżeńskiego mija się z celem i z naturą ludzi.
Pomimo, iż seks nie może być bazą związku i nie można małżeństwa oprzeć jedynie o seks, gdyż musi być w nim miłość, przyjaźń, szacunek, uprzejmość, troska i wyrozumiałość,
to i one bez spełnionej, leżącej tak głęboko u podstaw naszej psychiki, potrzeby seksu, będą szwankować. Dopasowanie seksualne partnerów jest ważne, nawet jeżeli komuś lub jakiemuś ugrupowaniu się to nie podoba. Dlatego nie należy postrzegać seksu przed- i pozamałżeńskiego w ogóle jako coś złego. Złym jest ten z nieznajomym partnerem/partnerką, zwierzęcy, na szybko, bez zastanawiania się nad możliwymi skutkami i konsekwencjami - jak każde bezmyślne działanie może prowadzić do wielkiej szkody w życiu zarówno jednostki jak i rodziny, ewentualnego potomstwa, oraz w szerszym postrzeganiu: nawet społeczności.
Nie potrafimy, jako gatunek, w sposób doskonały kontrolować popędu seksualnego, stąd też nakazy religijne zachowania czystości. Lecz samo odbycie przedmałżeńskiego aktu seksualnego nie może od razu być z góry kwalifikowane jako zło. Wyznacznikiem czy był on złem czy nie jest świadomość i odpowiedzialność jego uczestników za bezpieczeństwo podjętych działań i możliwych jego wyników. Czy kochankowie zadbali o zabezpieczenie się przed poczęciem? Czy znają się na tyle, aby być pewnymi siebie i ufać sobie na tyle, że oboje są wolni od chorób przenoszonych drogą płciową? Czy był to akt świadomego współżycia i radości z wspólnego przeżywania rozkoszy, czy też było to współżycie pod presją społeczną, poddanie się swojemu popędowi przy braku samokontroli, nie bacząc na zagrożenia.
Ważną również sprawą jest kwestia więzi emocjonalnej jaką tworzy akt seksualny między dwojgiem ludzi. Ta więź może w bardzo różny sposób wpływać na różne osoby. Z wykształconej u ludzi natury ma ona spajać ludzi w stałym związku. Wzmacniać ich emocjonalny stosunek do siebie nawzajem. Zbyt wczesne rozpoczynanie współżycia może prowadzić do wytworzenia nieodpowiednich więzi z nieodpowiednimi osobami. Może obarczać osobę współżyjącą zbędnym sentymentem wobec kochanka(i) i powodować problemy z postrzeganiem jej/jego prawdziwego oblicza.
Jest też oczywiście kwestia nieudanego współżycia i traumy (blizny psychicznej) po nim. Może ona powodować, podobnie jak traktowanie zbyt błaho seksu z wieloma partnerami, do niemożliwości pogłębiania więzi emocjonalnej z partnerem poprzez seks. Może również prowadzić do odrzucenia seksu w ogóle, co w przypadku próby związania się z osobą, która lubi i ceni dobry seks, będzie dużą lub dyskwalifikującą przeszkodą wobec trwałości takiego związku.
Wiecie doskonale, o jakim zawodzie mówi się, że jest stary jak świat. Czyli na seks jako usługę zawsze był popyt. Zawsze, u naszego gatunku, istniała silna potrzeba zaspokojenia popędu seksualnego. Nie pojawiła się teraz, była zawsze. I zawsze była też podaż, czasem ukryta, unosiła się pod powierzchnią dostępnej dla społeczeństwa rzeczywistości. Dziwki w Watykanie, niewolnice w haremie, klasztorne burdele. Tak, tak. Nic dodać nic ująć. Katolickie Siostry i Bracia powiedzą: „Tamte czasy się skończyły. Kościół się zmienił, teraz jego nauka jest inna, a obecne „panowanie seksu” i „wolności seksualnej” to upadek moralności na Świecie”. Naprawdę? To seks jest złem? Pełne euforycznej radości doznanie obejmujące każdy obszar naszej fizyczności? Rozumiem ideę małżeństwa i właściwości rozpoczęcia współżycia w momencie, kiedy uczestnicy aktu stanowią już rodzinę – jednostkę społeczną gotową do przyjęcia na siebie odpowiedzialności poczęcia dziecka i w efekcie jego wychowania. Ale światopoglądy ludzi, nauka, biologia, anatomia, fizjologia, farmakologia i technologia poszły do przodu, to już nie średniowiecze. Ludzie powinni mieć możliwość zaspokajania swoich potrzeb seksualnych i jedynym ograniczeniem powinna być wierność, uczciwość i odpowiedzialność partnerów.
Czy należy przeciwdziałać rozpoczynaniu współżycia w zbyt wczesnym wieku? Oczywiście. Często jest ono nieudane i niszczy na lata możliwość doznawania przyjemności z niego. Często zdarza się też, że dziewczyna zostaje zapłodniona, a przecież to często jeszcze niedojrzała do macierzyństwa kobieta, dziecko. Co należy robić? Uczyć i informować młodzież o konsekwencjach.


Odbywanie stosunków seksualnych siłą, przez przymus, szantażem, manipulacją, dzięki odurzeniu jednej strony przez drugą, czy też dzięki kłamstwu i udawanemu afektowi jest krzywdą jednej ze stron, brakiem honoru, a więc złem i nie wymaga komentarza.

Prokreacja

W dawniejszych czasach populacje, narody i plemiona często stawały się ofiarami konfliktów, kataklizmów i pomorów, a więc prokreacja i tworzenie prawa pod tym kątem miało swoje uzasadnienie społeczne i polityczne –stąd również wynika zakaz używania środków antykoncepcyjnych i poronnych (ewentualna potyczka z Islamem –> polowanie na czarownice), zakaz stosunków przerywanych i zakaz aborcji. W chrześcijaństwie cesarskim przywódcy polityczni i religijni, tworzyli prawa mające w efekcie zwiększyć populację. Te czasy minęły i nie powinny wrócić, lecz dyskusje nadal trwają.
Potomstwo, a więc posiadanie dzieci ma być radością samą w sobie, przedłużeniem linii genetycznej rodu i przekazaniem wartości i cech osobniczych w czasie.

Wojna demograficzna

Ważnym jest, Bracia i Siostry, zrozumienie obecnego i współczesnego nam zjawiska ataku demograficznego, który toczy się w Europie. Rządzący Unią Europejską narzucili bowiem pierwotnym mieszkańcom Europy prawa „tolerancji”.
Tolerować znaczy „znosić cierpliwie”, nie oznacza przyznania równych praw, nie oznacza też możliwości tworzenia enklaw prawnych, o odmiennej moralności czy prawie religijnym. Do tego dołączyła się w wielu krajach nadopiekuńczość państwowa. To wszystko spowodowało gwałtowny napływ imigrantów wyznań muzułmańskich. Część tych ludzi nie ma zamiaru się asymilować. Ci ludzie indoktrynowani w ustroju społeczno-totalitarno-religijnym są, w wielu przypadkach, nie uchodźcami a krzewicielami Islamu. Pozwolę sobie zauważyć, że ich bracia w wierze im nie pomagają. Czemu? Pomijając zróżnicowanie w samym Islamie, trzeba sobie powiedzieć, że bogaczom arabskim na rękę jest niewyedukowane społeczeństwo robotników. To nie szyici i jazydzi osiedlają się i tworzą enklawy. To sunnici i wahabici – islam totalitarny oparty o sunny, hadisy i szariat. A same sury Koranu mówią wyraźnie, w jaki sposób przeprowadzić skuteczny atak demograficzny.
I kiedy rdzenni Europejczycy zachwyceni bajką życia zachodu made in USA ganiają za szybkim, nieprokreacyjnym seksem, nastawieni na konsumpcjonizm harują w pracach których nie znoszą, na rzeczy których nie potrzebują, aby podobać się ludziom których nie lubią i których nawet nie szanują… płacą przy tym podatki, z których opłacane są świadczenia socjalne imigrantom, a najczęściej imigrantom islamskim. Dysproporcja przyrostu demograficznego jest ogromna. Różnica w pracy i ilościach wolnego czasu niezmierzona. Światopogląd: zupełnie inny. Cele życiowe: jak dzień i noc.
Za pieniądze rdzennych Europejczyków wychowywani są przyszli ekstremiści religijni. A nawet jeżeli nimi nie są, to jak pokazuje historia, w każdej chwili mogą nimi zostać, zwłaszcza jeżeli prawo szariatu jest dopuszczone przez dane państwo.

Szariat

To nic innego jak ideologicznie i religijnie umotywowane bezprawie oparte na zasadach sprzed objawień Mahometa, a podbudowane jego sposobem przejęcia kontroli nad społeczeństwem w trzech krokach, wiążące i spajające system społeczno-totalitarno-religijny obowiązujący przemocą i dzięki indoktrynacji w danej społeczności muzułmańskiej; pozwalający nią sterować przywódcom religijnym, w tym również samozwańczym ekstremistom o działaniach ukierunkowanych na terror pod flagą wiary w Allacha.
Siostry i Bracia, abyśmy się źle nie zrozumieli: ateista, który jest tolerancyjny i dobry, zaakceptuje Islam w postaci założeń ummy i jej egalitarności– a więc interpretacjach czysto ukierunkowujących wiernych na dobro. Nie może zarazem akceptować złej wersji Islamu, dżihadystycznej wersji interpretacji Koranu: wyznań, które niestety nie są sprzeczne z naukami Mahometa i tworzoną przez niego społecznością - ummą, mającą przejąć i opanować Ziemię, posługujących się takiją - kłamstwem w celu umocnienia Islamu.
Koran zawiera prawa i obowiązki - zawiera „aje”, przykazania oparte na pięcioksięgu Mojżesza. Koran jest niejednoznaczny ze względu na wieloznaczność samego języka arabskiego, ale tak samo jak w chrześcijaństwie wybrane aspekty nauk Mahometa i tworzone przez niego społeczeństwo egalitarne może być podstawą do stanowienia prawa religijnego i ewentualnie państwowego.
Lecz szariat jest nawet bardziej oderwanym od rzeczywistości Koranu i pierwotnej ummy bezprawnym tworem prawa opartym na prawie plemiennym i zmieniany był dowolnie w czasie panowania przeróżnych kalifów. (A już samo to świadczy o jego tymczasowości i pochodzeniu ludzkim, a nie boskim – przypominam muzułmanom).

Czy szariat jest niebezpieczny? Tak. Jest prawem wymyślonym do sterowania społeczeństwem. Jest prawem, które psychologicznie steruje pragnieniami jednostki, dopuszczającym samosąd, agresję, prześladowanie innowierców, oszukiwanie w celu umocnienia islamu. Czy już samo to nie wystarczy, by zakwestionować możliwość wprowadzenia szariatu w choćby społeczności w XXI w.?
W chrześcijanizmie, na początku jego istnienia, męczennicy umierali za wiarę i wierzyli, że spotka ich nieskończone dobro, dostąpią zaszczytu wejścia do Nieba. W Islamie jest obietnica Nieba i 40 dziewic do dyspozycji. Teraz spójrzcie na szariat: kobiety zakryte od stóp do głów; tłumy młodych mężczyzn indoktrynowane, że jeżeli oddadzą swoje życie za wiarę w Allacha, dostąpią niebiańskiej rozkoszy - 40 hurys w niebie. Tej właśnie rozkoszy, która jest przed nimi zabroniona „tu i teraz”. Myślicie, że po co szejkowie posiadali haremy? Nie po to „przypadkiem” by rozbudzić wyobraźnię niewyedukowanego społeczeństwa? Również po to. Natura jest niezmienna. Dojrzewanie płciowe chłopców jest zawsze takie samo. Różnią się jedynie sposoby wychowania, wartości wpajane i sposoby na osiągnięcie spełnienia seksualnego.
Ale manipulacja nie dotyczy jedynie mężczyzn. Kobiety i ich rola w prawie szariatu jest równie ważna z ideologicznego i politycznego punktu widzenia - a mianowicie, bez mężczyzny nie znaczą nic, co sprawia, że muszą być posłuszne. Co ciekawe interpretatorzy Koranu twierdzą, że kobieta dostanie jedynie swojego męża po śmierci, bo zdolna jest kochać tylko jednego mężczyznę, a mężczyzna może kochać wiele kobiet.
Ale jest gorzej: w wielu odłamach kultywowane jest obrzezanie kobiet. Wiecie co to? Kojarzycie, Siostry i Bracia, czym jest obrzezanie mężczyzny? Jest odcięciem końcowych części skóry członka, jedynie napletka. Czy to zmniejsza w jakikolwiek sposób odczuwanie przez niego przyjemności seksualnej? Nie. A czymże jest obrzezanie kobiet? Usunięciem łechtaczki warg sromowych i zaszyciem ich. Lub jeszcze gorzej wyparzeniem ich wrzątkiem i wyskrobaniem!!! To okaleczenie kobiety. Po co tak okaleczać kobietę? Jak nie widzicie związku, to już tłumaczę. Akt miłosny, współżycie, seks z myślą o prokreacji, może być wspaniałym przeżyciem, a owocem tego pięknego i odstresującego doznania może być dziecko. Mały człowiek poczęty z miłości. W odmianach islamu posiadających szariat i obrzezanie kobiet nie może być mowy o owocu miłości. Ma to być owoc cierpienia. Wojownik za wiarę, który również ma cierpieć na chwałę Allacha. Czy matka obrzezana może kochać tak samo swoje dzieci, jak matka nieobrzezana? Może tak? Instynkt jest taki sam. Tylko skoro tak, to jak można pozwolić skrzywdzić swoje dziecko w ten sposób? Można jak widać, bo większość kobiet, które przeszły taki zabieg ma skrzywioną psychikę. To głęboka rana w uczuciach i sposobie postrzegania Świata. Rana, która nigdy się nie zagoi. Która świadczy o tym do czego jej bliscy są zdolni. Rana, która na zawsze ma wpoić tym kobietom poddaństwo wobec mężczyzn. Ukazuje im ich słabość i niższość wobec systemu wartości stworzonego przez mężczyzn i kierujących społeczeństwem. Ten akt przemocy i terroru daje mężczyznom w tym prawie przewagę psychiczną. Umożliwia indoktrynację dzieci, przy zmniejszonym oporze kobiet. To nie jest uwolnienie od grzeszności cielesnej kobiety, to jej zniewolenie, upodlenie i odebranie jednego z najpiękniejszych doznań, jakie umożliwia nam nasza natura.

Seks a wzorce religijne


Seks jest, jak wspomniałem, niesamowitym doznaniem. Rozluźnia ciało, niweluje stres, zbliża do siebie miłujących się kochanków. Seks jedynie poprawny jako zawsze nastawiony na prokreację to relikt wojen religijnych. To pewna pozostałość po czasach, gdy należało szybko rozwinąć zaplecze rekrutów dla armii. Krucjaty, wojny, pomory, plagi nieurodzaju i katastrofy naturalne niszczyły populację, a ta, aby przetrwać i móc się obronić, musiała się powiększać, lub przynajmniej trwać na podobnym poziomie. Zagrożenia były stałe, zmieniało się tylko ich natężenie.

Czy religia ma prawo narzucać ludziom dorosłym prawa dotyczące ich intymnych relacji w związku? Nie. A zwłaszcza nie katolicyzm i nie islam.
W islamie (85% to sunnici z prawem szariatu) kobieta jest towarem. A wydawane są za (czytaj: kupowane są przez ) starców jeszcze w zasadzie dzieci. A ponadto popatrzcie: na część traktatu o szariacie.
A katolicyzm? Zupełnie nie może być wzorcem. Kościół wprowadził celibat w 1079r.. I jak na tym wyszedł? Księża są niejednokrotnie bardziej zboczeni niż wierni.



Homoseksualizm


W swoim znaczeniu odnosi się do popędu seksualnego ukierunkowanego na tę samą płeć. Prawdopodobnie nie ma podstaw genetycznych. Jest behawioralnym wykształceniem się określonego celu popędu seksualnego lub konkretnego odbywania stosunku. Nie jest naturalnym biologicznie zaspokojeniem tego popędu, ale zarazem u różnych gatunków możemy znaleźć tego typu zachowania.
Przyczyn, wymienianych przez naukowców jest około 9 i rozciągają się od genetyki, przez zaburzenia hormonalne w wieku płodowym, zaburzenia hormonalne matki podczas ciąży, złe kontakty z rodzicem odmiennej płci, brak akceptacji u rówieśników tej samej płci w wieku dojrzewania, molestowanie seksualne w wieku dziecięcym i młodzieńczym, pornografia i poszukiwanie nowych wrażeń, surowość i przemoc fizyczna rodzica odmiennej płci, nadopiekuńczość i zaborczość emocjonalna rodzica odmiennej płci.
Dowiedzionym jest, że część homoseksualistów niezadowolona jest ze swojego odmiennie ukierunkowanego popędu seksualnego. Niektórzy są skutecznie leczeni, można więc próbować wprowadzać darmowe konsultacje psychologiczne dla nich, pomagające dotrzeć do sedna ich odmienności i podjęcia decyzji, czy chcą spróbować zmienić kierunek swojego popędu, czy też pozostać przy obecnym. Jednak nic w tej kwestii nie powinno być wymuszane i wprowadzane na siłę, gdyż dotyczy bardzo osobistej sfery życia człowieka, który jest bardzo skomplikowanym tworem psychiczno-fizjologicznym.

Żadna z głównych religii nigdy nie będzie się odnosiła do niego z pełną akceptacją. Czy może odnieść się do niego z tolerancją? To zależy o jakim natężeniu i jakie zachowania mamy na myśli. W mojej opinii każda religia, zawsze będzie protestować przeciwko rozwiązłości seksualnej w każdej postaci. Jak już, Siostry i Bracia pisałem, ludzie nie radzą sobie z kontrolowaniem popędu więc zakazy, nakazy i prawa dla wiernych obwarowane grzechem są z logiczne. Homoseksualizm jest na pewno odstąpieniem od normalnego biologicznie modelu popędu płciowego, który naturalnie opiera się na celu prokreacji, a w efekcie normalnego i prawidłowego biologicznie wychowania potomstwa. Nie jest normą, mówiąc wprost. A jednak nasza cywilizacja, nasza kultura i nasz sposób postrzegania rzeczywistości nas otaczającej – Świata, również nie jest biologiczny.
Biologia w swej czystej i naturalnej formie jest ślepa, nieczuła i bezduszna. Dopiero wyższe rozwojem mózgowym gatunki – ssaki, a zwłaszcza naczelne, prezentują uczucia wyższe. Wszędzie indziej nie ma miłosierdzia, współczucia, miłości; jest jedynie walka, dostosuj się lub zgiń (czyli wygiń). Każdy atak na jednostkę kończy się walką lub ucieczką, a atak na większą społeczność, jeżeli ta umie się bronić kończy się śmiercią drapieżnika. Same prawa doboru naturalnego są brutalne: albo radzisz sobie w swoje niszy środowiskowej, albo giniesz. Każda ułomność jest odrzucana przez przedstawicieli gatunku. U ludzi jest inaczej. My operujemy dzieci z zespołami wad wrodzonych, leczymy chorych i wspieramy biednych. Homoseksualizm jest niczym innym, jak odejściem od praw natury pod innym względem.

Czy homoseksualistę można od razu postrzegać jako kogoś złego? Nie. Taki sposób postrzegania, jaki narzucają różne religie jest nie tylko nie właściwy, ale wręcz nieetyczny.
Czy każdy z nas może powiedzieć, że jest w pełni normalny?
A czy każdy z nas może powiedzieć, że podnieca nas tylko i wyłącznie seks z partnerem w pozycji "na misjonarza" i tylko w przypadku, kiedy w grę wchodzi prokreacja? Nie.
A czy miłość jednej kobiety do drugiej lub mężczyzny do innego mężczyzny musi od razu stanowić zło? Nie.
Oczywiście, nie powiem, że taki widok musi się wszystkim podobać. Mogę tylko powiedzieć, że na tym polega tolerancja.

Dlaczego w ogóle zastanawiamy się czy im wolno? Już mówię: każdy, ale to absolutnie każdy z nas, w którymś momencie stawia się na miejscu osób, które widzimy, że znajdują się sytuacjach niestandardowych. To jest od nas niezależne. Tak działa nasz mózg. Tak działa nasza „maszyneria” postrzegania i analizowania Świata. Zupełnie nie chodzi o wyobrażanie sobie dokładnej sytuacji. Mówię o sytuacji w ogóle „Czy ja mógłbym uprawiać seks z innym mężczyzną?” „Czy ja mogłabym uprawiać seks z inną kobietą?” I tu pojawia się u większości odpowiedź. „Nie, nie podnieca mnie to. Wręcz odrzuca.” i druga część jaka ma się pojawić w tej odpowiedzi, czyli wniosek: „nie JA bym nie mogła/mógł” - i  to powinien być koniec rozważania negującego własne skłonności homoseksualne i zjawisko w ogóle: „JA” – jest opinią kończącą. TY, ON, ONA to ktoś inny.
Może pojawić się u co inteligentniejszych i analizujących rzeczywistość pytanie: „Do czego to prowadzi?” i odpowiedzi „Nie będą mieć dzieci, trudniej dobierają się w pary, związki fizyczne mogą być przypadkowe i częściej narażone na choroby płciowe".
Religie natomiast wpoiły w całe masy ludzi i wpajają nadal myślenie ich standardem moralnym, konkretnej wiary (zabobon, stereotyp, dogmat) i człowiek zamiast myśląc za siebie, myśli narzuconą mu myślą kogoś innego: „Nie! To zło!”.
Zło? W definicji zła, którą przedstawiłem nie ma miejsca na określanie nim kierunku popędu seksualnego tożsamego czy odmiennego. Są w niej natomiast, gwałty, wykorzystania, manipulacje szantaże, oszustwa, zaciemnianie problemów i tuszowanie przestępstw, wykorzystywanie nieletnich…
Jakkolwiek kierunek moich podniet daleki jest od osób mojej płci, to mimo wszystko, wolę za znajomych parę gejów, niż wykorzystującego chłopców, głoszącego wspaniałe kazania, proboszcza, czy nawet tuszującego jego występki, doskonale motywującego do bycia dobrym wiernych, arcybiskupa, który tuszował to dla dobra wiernych.
To co jest przykre, to monopol religii do jedynego właściwego stanowienia o dobru i formowaniu jego definicji. To, co najbardziej razi to uzurpowanie sobie tego przez Kościół Katolicki. Jak już wspomniałem, Kościół jest tym czym jest teraz, w wyniku skomplikowanych przemian, które często miały wiele wspólnego z polityką lub z wielkim ego papieża lub po prostu z chęci zachowania władzy tej grupy zawodowej nad ludźmi. To wszystko w czasie mieszało się oczywiście z dobrymi intencjami innych papieży i mędrców Kościoła. Co nie zmienia faktu, że zakazana miłość osób o tej samej płci jest w nim bardziej piętnowana niż jego wszystkie krucjaty, zaczynając od pierwszej przeciwko arabom w obronie Szlaku Jedwabnego, poprzez wspieranie bezbożników na tronach, oby tylko popierali papieża, przez Inkwizycję i jej zboczeńców seksualnych torturujących i zabijających młode kobiety, przez niszczenie naukowców i ich dzieł jak choćby Galileusz i Kopernik, aż do totalnego zaciemnienia w kwestii słuszności celibatu w obliczu plagi pedofilii w Kościele nawet na jednych z najwyższych stopni. Zielarki i młode dziewczyny palono i topiono, a swoich księżulków przerzucają z miejsca na miejsce by ukryć haniebne czyny jakich się dopuszczali. Kościół w dalszym ciągu nie współpracuje z władzami krajowymi. W dalszym ciągu ma się za instytucję ponad prawem. Nawet obecny papież nie pozwala organizacjom zewnętrznym przyjrzeć się Bankowi Watykanu. Jest aż tak źle? I to to ugrupowanie ma kierować Światem i kierunkiem rozwoju ludzkości?
Irlandia w ciągu dwudziestu lat od ścigania homoseksualistów jako przestępców zmieniła się w enklawę ich praw i to w ogólnokrajowym referendum, a namiestnik Kościoła, rzecznik Watykanu mówi o „upadku cywilizacji”. Naprawdę? Sposób przeżywania rozkoszy cielesnej w miłości i małżeństwie jest ważniejszy niż życie ludzkie?
Niż złamane życie dzieci, które doznały pedofilii?
Upadek cywilizacji zaczął się dużo wcześniej. Może nawet już wtedy, kiedy zaczęto całować stopy papieża. Może wtedy, gdy duchownymi na wysokich stanowiskach zaczęli ludzie żądni władzy i pieniędzy? Może na samym początku, gdy nagle stworzono Trójcę Świętą i Credo w Nicei? Gdy niewierzący cesarz wielkiego imperium nakazał stworzyć nową, uniwersalną religię - pisma i ładne, a czasem i mądre opowieści ludzi, na temat czyjeś boskości zaczęły 12 lat później obowiązywać jako jedynie święte? A może wtedy gdy biskupi ogłosili nieomylność człowieka jakim jest papież?
Nie wiem kiedy. Sami osądźcie.
Wiem jedno: z religii i filozofii „miłości Boga i bliźniego”, z przykazania miłosierdzia i wskazania, iż Bóg jest wszędzie: „Gdzie dwóch się modli, tam ja jestem z nimi”, zrobiono chorągiewkę. Palmę na Niedzielę Palmową. To głosimy, a to robimy.
Siostry i Bracia, jeżeli naprawdę wierzycie w istnienie Boga, to przede wszystkim kierujcie się dobrem ludzi. Naprawdę, jak można myśleć, że Bóg, jeżeli jest Wszechmogący, wymaga od kogokolwiek interwencji zbrojnej? „Idźcie i głoście dobrą nowinę”. Czym? Mieczem? Ogniem? Stosem? Torturami inkwizycji? Ukrywaniem pedofilii przed prawem?
Nas, Siostry i Bracia, nie powinna obchodzić przynależność do religii, jeżeli chodzi o przestępstwa, zwłaszcza takie jak pedofilia.
Kościół sam powinien zawieszać kapłanów z podejrzeniami. Sam powinien szybko i skutecznie udostępniać dowody organom ścigania.
Zapytacie: „Dlaczego się tak gorączkujesz? Przecież jesteś ateistą.”
Owszem, jestem, ale ateistą z wyboru, z powodu moich rozważań, z powodu mojej percepcji Świata, z powodu ciągle zdobywanej wiedzy z ogromnej ilości dziedzin nauki. Jestem też kimś kto wierzy w słuszność przykazania miłości do bliźniego i w tej filozofii widzi sens. Twierdzę, że ludzie odpowiedni wychowani, ukierunkowani i zmotywowani do czynienia dobra są lepszą przyszłością niż zaślepieni wiarą głęboko wierzący krytycy naturalnych praw i naturalnego rozwoju człowieka.
Zachowania Kościoła takie jak: tuszowanie pedofilii, nieinformowanie o swojej historii, nieinformowanie od kiedy obowiązują dane dogmaty, od kiedy konkretne prawa i zwyczaje zaczęły obowiązywać oraz utrzymywanie ludzi w przekonaniu o  ciągłości papiestwa od św. Piotra, są przyczyną utraty wiary wielu ludzi. Utraty, która niesie ze sobą utratę wartości moralnych i etycznych. Sama strata wiary nie jest zła. Zła jest strata w gniewnym odrzuceniu wszystkiego co się z wiarą w jakikolwiek sposób łączyło.
W ogóle, takie przedstawianie historii, jakie uskutecznia Kościół Katolicki, to fikcja i manipulacja. Rodzaj opowieści dla kilkunastoletniego ucznia przystępującego do komunii.
Taki stan nauczania, w obecnym stanie dostępności informacji nie tworzy ateistów, a fanatycznych antyklerykałów. Rodzaj ateistów, którzy odrzucają każdą, nawet najmniejsza, a zarazem choćby i prawdziwą, wskazówkę właściwego życia.
To wszystko powyższe, samo w sobie, deprecjonuje Kościół Katolicki jako instytucję uprawnioną do pisania w sprawach dotyczących wolności człowieka, jako „porażki cywilizacji”. Pomijając kwestię sposobu przyjęcia chrześcijaństwa w Irlandii...Khm.

Co również najbardziej uderzające w kwestii homoseksualizmu, to natychmiastowa dyskwalifikacja i odjęcie od „czci i wiary”. Homoseksualiści dla Kościoła Katolickiego i Cerkwi automatycznie stają się źli. Automatycznie skazują się na piekło, jeżeli tylko współżyją ze swoim partnerem. Pomimo wszelkich dobrych zachowań jakie prezentują w swoim życiu, pomimo chęci życia w czystości związku przepełnionego miłością: legalnego, oficjalnego i w wierności wobec siebie, są piętnowani. To nie jest prawidłowy sposób postrzegania tej mniejszości. To nie jest prawidłowy kierunek traktowania człowieka jako skomplikowanego organizmu obdarzonego psychiką. Wszelkie wymuszenia w sferze seksualności są pogwałceniem czyjejś psychiki i nie powinny mieć miejsca. Ludzie są różni i mają różne sposoby kochania i odbywania stosunków seksualnych. Czy naprawdę religie i ludzie tych religii myślą, że jeżeli coś będzie zakazane, to zniknie po pewnym czasie? Skoro tak, to po jakim? Bo istnienie mniejszości homoseksualnej śledzić można od czasów antycznych, a utrzymywało się nawet w czasach i kulturach, które karały za taką miłość śmiercią. Czy to o czymś nie świadczy?
Piętnowanie związków homoseksualnych, a zarazem nie danie tym ludziom możliwości dostąpienia małżeństwa przed Bogiem jest archaizmem i paradoksem religii. Bo jak inaczej rozumieć tę kwestię niż:
„- Jesteś zły bo uprawiasz seks pozamałżeński
- Ależ ja chcę, by to był seks w małżeństwie. Chcę wziąć ślub.
- Nie możesz. Musisz się zmienić i pożądać innej płci.
- Nie potrafię się zmienić na zawołanie, ale jestem uczciwy i wierny swojej miłości…
- Nie. Jesteś zły, chory i nieczysty. Pójdziesz do Piekła.”
Czy to dla kogokolwiek ma sens? A czy w ogóle dla jakiejkolwiek religii, uznającej swojego Boga za Stwórcę Doskonałego, Wszechmogącego i Wszechmocnego, może to mieć sens?

Co kogokolwiek obchodzi, że Józek i Franek będą małżeństwem, jeżeli będą mili, wierni, uczciwi, uczynni, prawi i honorowi?
Dlaczego od razu robić z nich ludzi złych? Co to daje takie szufladkowanie? Czy to polepsza Świat, w którym żyjemy? Zwiększa miłość bliźniego? Zwiększa pozytywne nastawienie ludzi do siebie nawzajem?


Masturbacja i pornografia

Od wieków, w jednych kulturach była piętnowana, a w innych była traktowana jako naturalna potrzeba jednostki o zdrowej sprawności seksualnej. W naukach chrześcijańskich traktowana jako grzech, w naukach Kościoła Katolickiego, jako grzech ciężki. Kościół niestety na wszelką seksualność człowieka patrzy przez pryzmat jedynie właściwego sposobu odbywania stosunku: małżeńskiego nastawionego na prokreację. " Miłość małżeńska mężczyzny i kobiety powinna więc spełniać podwójne wymaganie: wierności i płodności." Archaizm? Nie. Totalne sprzeniewierzenie się prawom natury i fizjologii. Ciekawe, że w zasadzie 85% społeczeństwa masturbuje się. 95% mężczyzn i 78 kobiet. Czy to nie świadczy o pewnej prawidłowości? Pewnej naturalności tego zachowania?
Masturbacja jest aktem prywatnym. Świat nie jest czarno - biały. Pewne jej aspekty mieszczą się w definicji zła i to jedynie w rzeczywistości jednostki. Ta jej część może przenikać do innych rzeczywistości: rodzinnej i społecznej. 
Samozadowalanie się ma dwie ważne strony:
  1. +  Daje upust napięciu seksualnemu, które jako składowa popędu może prowadzić do aktów agresji, które są zdecydowanie większym i straszniejszym złe - zwłaszcza w połączeniu z alkoholem, który jest głównym środkiem odurzającym używanym przez ludzi
  2. -  Może prowadzić do skrzywionej wizji seksu, zepsutych podniet, błędnych interpretacji tego czym ma być seks i ról jakie powinny być przypisane w tym akcie płciom

Temat masturbacji ściśle łączy się z tematem pornografii i tu między nimi pojawia się sprzężenie zwrotne, które prowadzi do zniewolenia człowieka seksem. Łączy się to z oczywistymi wzrostami libido wzmacnianymi wzrastającymi ilościami hormonów oraz wzmocnień dróg nerwowych i połączeń nerwowych w mózgu - procesy kojarzenia obrazów, dźwięków i zdarzeń. W końcu wszystko zaczyna podniecać. Brak samokontroli w tym temacie na pewno będzie sprawiał problemy w związku, może również doprowadzić do bycia dużo bardziej podatnym na uwodzenie, co w przypadku pozostawania w związku skończy złem - zdradą i utratą honoru.
Pornografia i erotyka spełniają swoje funkcje poprzez rozładowanie napięcia seksualnego: wypierają gwałty z życia społecznego, zastępując domy publiczne,  niwelują "obowiązek małżeński" żony, obniżają wskaźniki wykorzystywania seksualnego dzieci itp... macie wątpliwości? Poszukajcie w badaniach nad ilościami przestępstw seksualnych przed i po udostępnieniu szerokiego dostępu do pornografii. Fakty, dane i badania, niestety po angielsku:
Pornografia: mity opracowane na podstawie “Słownika Encyklopedycznego Miłość i Seks” Wydawnictwa Europa. Autor - Lew Starowicz. ISBN 83-87977-17-9. Rok wydania 1999.
1) “Nie ma definicji pornografii”. Wprawdzie istnieje wiele kontrowersji i rozbieżnych poglądów, ale wielu ekspertów uważa, że pornografią są takie teksty, rysunki, fotografie i inne formy twórczości, które pomijając wszelki konteksty, eksponują sferę genitalną i aktywność seksualną w celu sprowokowania u odbiorcy podniecenia seksualnego.

Nie zgadzam się. Pornografia to każde ukazanie aktu seksualnego, mające na celu wywołanie podniecenia u odbiorcy.
2) “Pornografia jest następstwem kryzysu obyczajowości erotycznej XX w.”. Nieprawda, gdyż od tysięcy lat jest tworzona pornografia i to w różnych kulturach.

Prawda. Azjatyckie, Europejskie, Afrykańskie i Południowo Amerykańskie kultury posiadały treści pornograficzne.

3) “Wiadomo, jakie są różnice między pornografią a prawdziwą sztuką, literaturą”. Nieprawda, gdyż odczucia społeczne są zmienne, a kryteria odmienne w określonym czasie historycznym, np. w przeszłości jako pornografię oceniano Ulissesa Joyce’a, Dzieje grzechu Żeromskiego, Zmory Zegadłowicza, Dekameron Boccaccia, dzieła H. Millera, rzeźby Rodina, Maję nagą Goyi itd.

Patrz komentarz do punktu nr 1. Pornografia może być i jest sztuką, do memetu gdy nie posuwa się za daleko w agresji, dewiacji, hiperrealizmie lub odwrotnie w hipokryzji.
4) “Zło pornografii polega na wywoływaniu podniecenia seksualnego u odbiorcy”. To błędny pogląd, bowiem podniecenie samo w sobie nie jest żadnym złem ani patologią, jest wyrazem zdrowia, a nie choroby.

Samo podniecenie nie jest złem. Jednostka powinna być świadoma swoich podniet. Swoje podniecenie jednak powinna umieć tonować w sytuacjach, w których jest niewskazane.
Złem natomiast jest celowe lub mimowolne doprowadzanie innych do stanu podniecenia w celu współżycia lub namówienia ich do współżycia pogwałcającego umowy i obietnice zawarte wcześniej - do zdrady.
5) “Pornografia sprowadza człowieka wyłącznie do części ciała”. To prawda, ale to samo spotyka się w reklamach kosmetyków, w publikacjach poświęconych sportowi, kulinariom, pielęgnacji stóp, piersi itp.

Nie zgadzam sie. Z punktu widzenia holizmu część ciała - narządy płciowe, bez odpowiednio pracującego mózgu, pracy serca, układu hormonalnego i enzymatycznego są jedynie tkanką umiejscowiona w kroczu. Pornografia sprowadza związek pomiędzy dwojgiem ludzi (lub więcej) do jedynej czynności - aktu seksualnego. Argumenty o reklamach choć chybione można przerobić: przekazy o podtekście seksualnym, mającym wzbudzić podniecenie u odbiorcy i w ten sposób zwrócić jego uwagę na produkt, jako konsumenta są obecnie nieodłączną częścią treści telewizyjnych, radiowych i Internetowych.

6) “Pornografia degraduje relacje między ludźmi”. Ten sam zarzut można postawić wszystkim scenom i tekstom przedstawiającym wojny, makiawelizm polityków, obłudę, wyzysk, oszustwa.

Argumenty użyte do obalenia tego mitu mijają się z celem. W oczywisty sposób , poprzez już wcześniej wskazane działanie masturbacji i pornografii, zwłaszcza u osób dopiero rozwijających się, degraduje przyjaźń, czułość i miłość w związku do aktu seksualnego w zakresie dania upustu napięciu seksualnemu.
7) “Pornografia prowadzi do powstania kompleksów”. To samo można zarzucić kreowaniu mody, pokazywaniu atrakcyjnych modelek, aktorów, ludzi sukcesu, cieszących się pełnią zdrowia.

Dopóki człowiek nie zrozumie, że seks ukazany w pornografii nie jest rzeczywistością:
  • w 99% są to sceny do których ludzie są doskonale przygotowani,
  • aktorzy dobierani bardzo restrykcyjnie : piersi, usta, talia;  członek, pośladki, uda;
  • że jest to bardzo duża gałąź przemysłu,
  • że zaangażowane są w nią ogromne środki finansowe;
  • że, zwłaszcza kobiety, mają chirurgicznie poprawiane części ciała (piersi i twarz), a mężczyźni poprawiane i naciągane członki
  • filmy są montowane, cięte, obrabiane
  • podczas kręcenia w pełni wykorzystywane są efekty sprzętowego wygładzania skóry

to  rzeczywistość pornograficzna, rzeczywiście może prowadzić do kompleksów. Odbijanie piłeczki o innych dziedzinach przemysłu jest tylko częściowo fair, gdyż rzadko sytuacje i osoby nie są tak fikcyjne jak pornografii.
8) “Pornografia przedstawia fantazje erotyczne, a nie prawdziwy świat seksu”. To prawda, że pornografia to bajkowy świat, ale zmyślone historie i fantazje autorów są również w literaturze, filmach, publikacjach poświęconych zjawiskom paranormalnym.

To prawda, i właśnie na tym polega ta sztuka.
9) “Pornografia przedstawia męski seksizm i interesuje mężczyzn”. Wprawdzie treści wizualne bardziej pociągają mężczyzn, a teksty - kobiety, ale to prawidłowość statystyczna, a nie ogólna.

Nie wiem, co rodzaj sposobu pobudzenia seksualnego na jaką dana płeć jest podatna jest tu argumentem przeciwko temu mitowi. Użytkownikami pornografii są głównie mężczyźni i  to dla tego wiele treści i sposobów zaspokajania mężczyzny jest pokazywane na sposób głównie tej płci odpowiadający. Jednak kobiety wcale nie stronią od pornografii i trzeba powiedzieć, że odczuwają podobne podniety jak mężczyźni.

10) “Pornografia prowadzi do przestępczości”. Rzetelne badania naukowe, a także wyniki prac komisji rządowych Danii, Anglii, Izraela, Norwegii, Szwecji i Niemiec nie znalazły żadnych powiązań między upowszechnianiem pornografii a przestępczością. Możliwe są trzy interpretacje: sprawcy zgwałceń i innych form przemocy różnią się od populacji użytkowników pornografii, nie ma związku między osobą korzystającą z pornografii a angażującą się w przemoc seksualną, pornografia u jednych osób zwiększyła zachowania przestępcze, u innych zmniejszyła i nie obserwuje się różnicy.

Patrz link do badań powyżej. W przypadku jednostek zdeprawowanych, chorych psychicznie, psychopatów rzeczywiście może nastąpić chęć odtworzenia dewiacyjnych  treści pornograficznych.
11) “Pornografia nie ma żadnych negatywnych następstw”. Pornografia zwana “twardą” może mieć negatywny wpływ na osoby skłonne do agresji seksualnej. Każda pornografia, niezależnie od typu, może negatywnie wpływać na rozwój psychoseksualny dzieci i młodzieży.

Dokładnie jak powyżej. Twarda, dewiacyjna, o treściach amoralnych może i ma wpływ na człowieka.
12) “Pornografia prowadzi do uzależnienia od seksu”. Do uzależnienia może prowadzić dostępność alkoholu, tytoniu, narkotyków, pracoholicy są uzależnieni od pracy, politycy od władzy, a gracze od gier komputerowych. Więc tak, pornografia może uzależniać, jak każda czynność dająca człowiekowi przyjemność.

To bardzo ważne aby dokładnie przeczytać pkt. 11: "Pornografia zwana “twardą” może mieć negatywny wpływ na osoby skłonne do agresji seksualnej. Każda pornografia, niezależnie od typu, może negatywnie wpływać na rozwój psychoseksualny dzieci i młodzieży." ...
I nie zgodzić się z tym. Teorie zanurzenia nie są zupełnie chybione. Im częściej i im więcej, nawet zupełnie "normalny", przeciętny człowiek , ogląda treści pornograficznych, zwłaszcza z dużą ilością agresji, tym bardziej dopuszczalne dla niego stają się takie zachowania.
Pornografia to nie świat realny. To jedynie świat fantazji i trzeba zawsze o tym pamiętać.
To nie świat dla dzieci, ani nawet nie młodzieży. Pierwszy stosunek seksualny ludzi oglądających treści pornograficzne z całą pewnością nie jest tym, czym pierwotnie był: odkrywaniem swojej seksualności, oddaniem siebie drugiej osobie z miłości i przyjęciem tej miłości od drugiej osoby.
Pornografia to zarazem bajka dla dorosłych jak i krzywe zwierciadło. Mogłoby się wydawać, że jest jedynie sprowadzeniem interakcji między dwojgiem lub więcej ludzi jedynie do seksu, a zarazem do jego fizycznej, mechanicznej części. Niestety, część treści pornograficznych o zabarwieniu agresywnym, prawie gwałtu, seksu grupowego, BDSM, sprawia, iż oglądający bardziej dopuszcza takie sposoby zaspokajania swojej potrzeby seksualnej. Częściej mogą prowadzić do oglądania treści mocno skrzywionych i amoralnych,  Częściej pojawiają się w jego fantazjach seksualnych, a w efekcie takie sposoby mogą być proponowane partnerowi/ce, który/a wcale może nie podzielać takiej wizji stosunku seksualnego, a wręcz może być takim sposobem obrażony, przestraszony lub urażony.
Dlaczego? Jest coś w naszym gatunku takiego co powoduje uzależnienie od adrenaliny, endorfiny oraz uczucia wstydu. Uczucie wstydu powoduje podobne odczucie jak spotkanie, zwłaszcza nagłe i niespodziewane, osoby, do której czujemy afekt. To uczucie wraz adrenaliną podczas samego aktu seksualnego oraz endorfiną która zalewa mózg po osiągnięciu satysfakcji seksualnej, orgazmu, jest powodem wytworzenia się i utrwalenia błędnych wzorców podniet. Podobny mechanizm również występuje w uzależnieniach w ogóle:sportach: skoki spadochronowe, paragliding, wingsuit base jumping itp., ale i w grach komputerowych, używkach.
Mogłoby się wydawać, że przytoczone wyżej przykłady sportów wysokiego ryzyka są dużo bardziej ryzykowne niż pornografia i pułapka narastającej poprzeczki wstydu podniecenia. Nie są. Pułapka ta doprowadziła na świecie do ogromnej liczby nieszczęść prywatnych rodzinnych, cierpienia, okaleczeń i śmierci - podduszanie, nieprawidłowe podwieszenie, zatrucia pokarmowe  i zakażenia po nieprzygotowanych stosunkach analno-oralno-waginalnych.
Z pornografią, jak z każdą używką i rozrywką wysokiego ryzyka, należy uważać i nie nadużywać.  Konsekwencje mogą być wielorakie i przykre.
W razie rozpoznania symptomów uzależnienia należy natychmiast zaprzestać czynności uzależniającej. Przeczekać, ćwicząc fizycznie- ewentualnie medytacja, najgorszy okres pokus.

A potem zacząć oglądać coś zdecydowanie bardziej moralnego i etycznego, co w związku z nagromadzeniem napięcia powinno być seksowne i podniecające.Co pozwoli wrócić do prawidłowych wzorców seksualnych.






Antykoncepcja

100% OK. zapobieganie zapłodnieniu, a więc niedopuszczenie do rozpoczęcia życia człowieka w formie zapłodnionego jaja jest jak najbardziej właściwą formą zabezpieczania się przed niechcianym potomstwem.
Krótka uwaga: ideą antykoncepcji nie jest służenie niewierności i bezmyślnej rozwiązłości seksualnej. Ma natomiast służyć lepszemu planowaniu rodziny, rozwoju zdrowego i szczęśliwego społeczeństwa, polepszeniu życia seksualnego w odpowiedzialnym związku.



Tabletka „po”

Tak samo jak powyżej. W sytuacji, w której możliwe jest pojawienia się niechcianego potomstwa, Jeżeli z całą pewnością nie chcemy potomstwa, a możemy uniknąć jakiegokolwiek stadium rozwoju jaja i trofoblastu, w sposób jak najbardziej delikatny przerwać proces formowania się życia człowieka, to należy to zrobić.

Aborcja i tabletki wczesnoporonne

Są dwa momenty przerwania niechcianej ciąży: wczesny: tabletka wczesnoporonna i późny moment: w którym występują dwa rodzaje: farmakologiczne lub chirurgiczne usunięcie płodu, czyli aborcja. Są one dwoma różnymi momentami przerwania formowania się człowieka, a więc jego życia. Różnią się pod względem stopnia ingerencji w życie ludzkie, organizm kobiety i noszą różne znamiona agresji.
Wydawać by się mogło, że ten temat jest jak rzeka, lecz nie jest. Jako gatunek posiadający rozum i umiejący zbierać i konkludować fakty, tworzyć teorie, rozpoznawać wzorce oraz tworzyć na ich podstawie naukę – zbiory wiadomości z danej dziedziny, poznaliśmy rozwój zarodkowy, znamy jego fazy anatomiczne, wiemy kiedy następuje unerwienie. Nie wiemy od kiedy zarodek czuje ból na podstawie komórek czuciowych i pełnej świadomości ciała. Niektórzy naukowcy twierdzą, że w ogóle nie. Czy to jednak coś zmienia? Życie każdego człowieka zaczyna się w momencie zapłodnienia komórki jajowej.
Każdy z nas był kiedyś zapłodnionym jajem, morulą, zygotą, zarodkiem, płodem i niemowlęciem.
Kiedy jesteśmy jajem lub zygotą, to owszem, możemy rozwinąć się w człowieka, ale pomimo wysoko rozwiniętej wiedzy medycznej, nie znamy skali zjawiska naturalnych wczesnych poronień. Nie są ewidencjonowane. Nie wiemy jak się ma stosunek zapłodnień i urodzeń do stosunku obumarć okołozapłodnieniowych. Jeżeli coś jest jeszcze tylko zbiorem komórek, to nie jest jeszcze ani świadome, ani nie czuje bólu, ani nie jest bólu świadome. Nie można jeszcze mówić o człowieku…. a czy można mówić o życiu ludzkim? Tak. I choć to zawsze będzie sporne, czy etycznym jest w nie ingerować, a więc przerywać rozwój komórek jakimi sami kiedyś byliśmy, które mogą stać się człowiekiem, takim jakim my jesteśmy, to spowodowanie farmakologiczne ich obumarcia jest aktywnym przerwaniem procesu formowania się człowieka; procesu który był częścią życia każdego z nas. Właściwy pogląd: czy to tylko komórki, czy już człowiek, jest ciężki do jednoznacznego stwierdzenia.
Tabletki wczesnoporonne to na pewno mniejsze zło niż aborcja. To doprowadzenie do obumarcia nie czującego bólu i nieświadomego bytu biologicznego, który ma szansę rozwinąć się w człowieka.
Świat jest pełen ludzi. Pełen niechcianych dzieci, które cierpią głód, ubóstwo, umierają nie leczone na choroby, umierają z głodu, są odbierane rodzicom z powodu ich ubóstwa. Zastanówcie się, czy dziecko które w wieku 3 lat umiera z głodu naprawdę wolałoby się urodzić? Czy życie w ciągłym głodzie było dla niego dobre?

Niechciane dzieci ograniczają możliwości rozwoju rodziców, którzy ich nie chcieli, są źle traktowane, cierpią psychicznie bądź fizycznie; ich rodzice cierpią i żałują czasem krótkiego błędu zapomnienia. Tu jednak pojawia się kwestia naszego rozumu. Wiemy skąd biorą się dzieci i że stosunek seksualny niesie ze sobą ryzyko stworzenia nowego życia. Czy problem rodziców z rozumowym przeciwstawieniem się własnej pokusie odbycia stosunku w niewłaściwym czasie i bez zabezpieczenia nie powinien przypadkiem obarczać ich odpowiedzialnością za życie, które stworzyli?
Wiele osób może stwierdzić, że ważną jest tu kwestia odpowiedzialności współżycia seksualnego: jeżeli ludzie decydują się na seks – biologicznie patrząc: akt prokreacji, to powinni być gotowi na jego konsekwencje, lecz fizjologia jest przewrotna: zapłodnienie może nastąpić nawet poza standardowym okresem jajeczkowania w danym cyklu. Więc nie zawsze można mówić o braku odpowiedzialności osób współżyjących seksualnie. Ponadto opanowanie się w „trakcie akcji” również prostym nie jest.
Czy kobieta i mężczyzna powinni mieć prawo wyboru: czy dać szansę się temu zestawowi komórek rozwinąć, czy też wygasić w ten sposób to niechciane potomstwo?
Powinni takie prawo mieć. To, czy będą chcieli z niego skorzystać, powinno zależeć od nich, gdyż to na nich będzie spoczywać odpowiedzialność materialna oraz czasowa za wychowanie tego potomstwa. To głównie powinno zależeć od kobiety, gdyż to jej organizm będzie w okresie ciąży ulegał zmianom i to nie na lepsze. Tycie, rozstępy, bóle, psucie się zębów, ogromne obciążenia kręgosłupa, wahania wielkości piersi i możliwa utrata ich jędrności, to cena jaką wiele kobiet płaci za pozostanie matką.

Jedno trzeba wiedzieć na pewno: tabletka wczesnoporonna, u części osób, wywołuje syndrom postaborcyjny. Może on powodować daleko dalej idące negatywne skutki w życiu jednostki lub pary, niż pokazuje propaganda medialna, kreowana przez korporacje farmaceutyczne.

Aborcja

Doszliśmy do bardzo trudnego i ciężkiego tematu. Siostry i Bracia, aborcja w wielkiej i ogromnej ilości przypadków dotyczy prawie rozwiniętego noworodka. Naprawdę, nie można mówić o aborcji jako o zabiegu, czy jako o „opiece medycznej”. Aborcję obecnie dopuszcza się aż do 13 tygodnia w sytuacji zdrowego. A do 22 tygodnia życia płodu uszkodzonego, posiadającego wadę genetyczną. W ośrodkach podziemia aborcyjnego wykonywana jest nawet w późniejszym okresie. Niestety, jak udowodnia obecny stan nauk medycznych, takie dziecko jest w stanie przeżyć. Owszem, w inkubatorze i pod opieką wyspecjalizowanej opieki medycznej, ale jednak… Czy to o czymś nie świadczy?
Tak jak pisałem już wcześniej, każdy z nas, którzy to czytamy, był takim małym człowiekiem w łonie mamy; beztroskim, otrzymującym pożywienie i tlen poprzez łożysko z jej krwii. Który od 6 tygodnia ma już czterokomorowe serce z własną krwią, a od 8 tygodnia zaczyna się poruszać. Od 10 tygodnia powstaje w jego mózgu 1mln neuronów dziennie i przestaje też być zarodkiem, a jest już płodem – ma palce, nadgarstki i prawie wszystkie narządy, serce jest już prawie ostatecznie wykształcone. Od 11 tygodnia ziewa, ssie i połyka, ma paznokcie i włoski. Od 12 tygodnia potrafi uśmiechać się, marszczyć czoło i ssać swój kciuk. W 13 tygodniu zaczyna się dziać coś innego. Nie może się poruszyć. Serduszko szaleje. Coś zmienia, to zupełnie miłe, ciepłe i ciche miejsce w zimne i niewygodne. Płód czuje, że się dusi, płuca starają się zacząć pracować, ale nie są jeszcze wykształcone. Zaczyna się gwałtownie ruszać. Coś boli, a potem wszystko znika i nie czuje już nic.
To była aborcja farmakologiczna.
Mam opisać Wam aborcję chirurgiczną? Z użyciem zimnych i ostrych narzędzi mających rozerwać płód? Rozerwać. Dobrze przeczytaliście.
Aborcja, jak wspomniałem, nie jest zabiegiem wykonywanym jedynie w ośrodkach notyfikowanych.
Popatrzmy na kolejne etapy rozwoju płodu:
Od 14 tygodnia reaguje na bodźce, „słyszy” dźwięki i reaguje na nie poprzez odczuwanie ich przez płyn owodniowy; potrafi już też poruszać każdą z kończyn i każdym z palców. W 16 tygodniu można wyczuć już jego ruchy i są one już koordynowane ściśle przez mózg i zgodne z jego wolą. W tygodniu 17 pojawiają się linie papilarne i linie na dłoniach, ma już brwi i rzęsy. Od 18 tygodnia wierci się i kręci oraz jest w stanie wydawać delikatne wibracje przy pomocy swojej krtani. Od 20 tygodnia dziecko rozpoznaje głos mamy, czuje gdy jest zdenerwowana, szczęśliwa, kiedy się śmieje i kiedy płacze.
Możecie się ze mną nie zgadzać, możecie zarzucać mi dyskryminację kobiet, gdyż moja ocena odbiera im całkowitą wolność wyboru, ale to nie prawda. Mają pełną wolność wyboru:
uprawiać seks, czy nie? Zastosować tabletkę „po” czy nie? Zastosować tabletkę wczesnoporonną czy nie? To jest zapewniam was cała masa wyjść dużo bardziej moralnych niż uśmiercanie rozwiniętego płodu. Takie możliwości, w formie legalnej i bezpiecznej powinny być dostępne, jeżeli nie są.
Jak pisałem powyżej, unikanie zapłodnienia lub wczesne uśmiercanie życia (do 8 tygodnia - przed wykształceniem się nerwów czaszkowych), nie jest fair, jest nie do końca etyczne, lecz ze względu na zawodność antykoncepcji, częstotliwość poronień, oraz chęć uniknięcia cierpienia już w pełni wykształconego dziecka, w mojej opinii, dopuszczalne.
Zabijanie jednak życia, które ma już za sobą najgorszy okres rozwoju (I trymestr, a nawet prawie cały II), porusza się świadomie i jest w zasadzie w stanie przeżyć, to jest to po prostu morderstwo. Tak, dokładnie, to napisałem. To morderstwo. Nie łudźcie się, że to coś innego. To, że skala zjawiska, czyli ilość wykonywanych aborcji, jest ogromna (50 milionów rocznie), to nie znaczy jeszcze, że zjawisko jest słuszne i że można mówić o nim inaczej.
Takie traktowanie życia drugiego człowieka, jest dla ludzi rozumnych obrazą. Wyposażeni w niedoścignioną (jeszcze długo) maszynę – nasz mózg, potrafiącą posługiwać się skomplikowanym hipertekstem w każdej sytuacji, tworzący narzędzia, budowle i maszyny niesamowite w każdej skali, mamy obowiązek moralny nie dopuszczać do zabijania i cierpienia nienarodzonych dzieci, zwłaszcza powyżej 20 tygodnia.
Pełne przyzwolenie na aborcję to uznanie, że ludzie mogą, a wręcz mają prawo być głupi i nie używać tej wspaniałej maszyny, jaką jest nasz mózg. Oraz mają prawo do mordowania innych we własnym interesie. To przyznanie prawa do bycia bezmyślnym i poddawaniu się bez zastanowienia własnym popędom. Czy to prowadzi do czegoś lepszego? Czy poddawanie się swojej zwierzęcej naturze jest ulepszeniem Homo sapiens? Człowieka myślącego? Podobno właśnie ta właściwość odróżnia nas od zwierząt.
Dlaczego ten wspaniały szacunek dla Matki, jako dawczyni życia, zamienia się teraz w konflikt pokoleń? Co się stało, że Mama, jako ta, która nosiła pod sercem, uważała na swoje zdrowie i jej ciało w efekcie dania nam życia, zmieniło się i zabrana została jej część zdrowia, wychowywała nas, wstawała na zmianę z tatą w nocy aby nas nakarmić, wstawała do nas kiedy byliśmy chorzy, stała się po prostu osobą która nas urodziła? Co się stało? Dlaczego Matka dzieci nie ma już takiego szacunku u Ojca dzieci? Co stało się z wdzięcznością za ich noszenie w ciąży i urodzenie, a następnie wychowanie?
Otóż religia poprzez swój anachronizm prokreacyjny, zawłaszczenie tworzenie życia ludzkiego przez Boga, zawłaszczenie pochodzenia życia ludzkiego od Boga, oraz bezwzględny nakaz urodzenia życia poczętego i wychowywania go, odebrał Matce (i Ojcu po części również, ale zwłaszcza jej) wybór: czy dać życie nowemu człowiekowi, czy nie. Czy oddać cząstkę siebie i swojego zdrowia temu nowemu życiu, czy nie. Czy zdecydować się poświęcić niemałą część życia jeszcze kolejnemu człowiekowi, czy nie.
Aborcja może być różnie rozpatrywaną w kwestiach etyki społeczeństw. W późnym stadium rozwoju płodu, jak pisałem, jest według mnie morderstwem. Ale we wczesnym stadium, to kobieta, czyli Matka (w konsultacji z Ojcem, którego opinia jednak nie powinna być wiążącą), powinna móc dokonać świadomego wyboru: chcę, czy nie chcę mieć dziecka.
Niestety uważam aborcję powyżej 8 tygodnia za zło. Uważam, że nie powinno się ingerować w rozwój już tak rozwiniętego życia. Cykl miesiączkowy ma 28 dni (średnio), głównie zapłodnienie ma szansę zaistnieć po stosunku płciowym odbytym między 11’tym a 18’tym dniem cyklu. Zakładając 11 dzień : 11+ 48= 59 czyli 28+31= 1 cykl + 31 dni. Okres w zasadzie nigdy, aż tyle się u zdrowej kobiety nie spóźnia. Ma minimum 20 dni na reakcję, nawet jeżeli nie zadziałała zaraz po stosunku. Te trzy tygodnie, tak naprawdę, robią ogromną różnicę w kwestii rozwoju zarodka i jego zamiany w poruszający się płód – maleńkiego człowieka.

Aborcja a ideologia wartości cierpienia, świętości życia i „niesienia własnego krzyża” w religii Katolickiej


To co jest ważne: w kwestii wartości życia – aspekt pierwotny występuje z natury, aspekt endogenny wartości życia może się kształtować pozytywnie lub nie. Aspekt egzogenny zależny jest od ideologii społecznej lub religijnej danego społeczeństwa.
Byłem na wielu operacjach z udziałem dzieci upośledzonych, w tym na kilku tych z rozszczepieniem podniebienia związanym z wadą genetyczną. Czy takie życie jest szczęśliwe? 8 operacji w obrębie głowy w 7 lat. Upośledzenie umysłowe, ból i cierpienie z zupełnie niezrozumiałych przyczyn. Czy takie życie ma sens? Jedynie w sytuacji, kiedy każde życie pochodzi od Boga. Jeżeli jednak jest On wszechmogącym, Stwórcą Doskonałym, to skąd takie życie?
Religie wcześniej, a i teraz czasem dopatrują się powołania do życia jednostki jedynie cierpiącej w ścisłym związku z grzesznością rodziców, a przecież wiemy, że to nie prawda. Przecież czujemy, że to było by niesprawiedliwe. Skazanie jednostki na cierpienie, tylko po to aby trudno żyło się innym, to jawna niesprawiedliwość. Takie życie ma sens tylko i wyłącznie w sytuacji realnego istnienia życia po śmierci, „życia wiecznego”. A nie sądzicie, że wszechmogący Bóg, nie powinien w takim razie objawić się każdemu i objaśnić prawa dotyczących życia na Ziemi? Nie powinien upewnić nas, ludzi, o wyższym celu naszej egzystencji? Czy powinien zdawać się w swojej nieomylności i wszechmocy na ludzkich namiestników, niejednokrotnie grzesznych, złych i nie postępujących zgodnie z jego nakazami? Gdyby istniał, to chyba powinien, prawda?
Czy gdyby życie ludzkie było święte, poprzez samo pochodzenie od Boga, to czy On sam nie powinien reagować w sytuacjach jego zagrożenia w kataklizmach i katastrofach naturalnych?
Czy pozwoliłby ludziom powołanym do życia przez Niego Samego i Jemu wiernym, umierać w tornadach, powodziach, tsunami i trzęsieniach ziemi, skoro sam ich życie stworzył i ustanowił nienaruszalną i nietykalną świętością?
Jakże by było przewrotnym dać ludziom wolną wolę, powiadomić wybrane z nich jednostki o opatrzności bożej i patrzeć, jak zabijają się w wojnach, zbrodniach, czystkach etnicznych?

Aborcja w przypadku gwałtu lub poważnych wad genetycznych, rozwojowych

Aborcja a gwałt

Gwałt nigdy nie jest winą ofiary. Możemy mówić sobie o braku zachowania dostatecznego bezpieczeństwa ze względu na ubiór, miejsce i czas przebywania oraz towarzystwo w jakim znalazła się kobieta lub dziewczyna, jednak nigdy nie możemy mówić o współwinie ofiary gwałtu. Ubiór nie jest dostateczną prowokacją do ataku jakim jest gwałt jako agresywne i wymuszone odbycie stosunku seksualnego. Jest jednostronnym pogwałceniem (agresywnym i celowym o negatywnym emocjonalnym zabarwieniu działaniem) podstawowych praw jednostki i tym samym nie może być jego ofiara traktowana jako współwinna. Analogicznie: poruszanie się na rowerze po ulicy, na której ruch rowerowy jest dopuszczony, w razie wypadku z winy kierowcy, nie może być traktowane jako współwina rowerzysty w wypadku, tylko dlatego, że się tam rowerzysta znajdował.
Prokreacja, stworzenie nowego życia człowieka w wyniku gwałtu, a więc aktu agresji nie może być chronione. Narusza bowiem prawa kobiety i jej wybór w kwestii posiadania dziecka i partnera, z którym to dziecko chce mieć. Co więcej, nie jest, taki akt, powołaniem życia ludzkiego z miłości i wewnętrznej potrzeby kobiety i mężczyzny, wynikającej z jej instynktu rodzicielskiego. Gwałt zawsze powinien być zgłaszany na Policję. a policjantka lub psycholog policyjna powinna mieć i wydawać tabletki „po” oraz komplet 5 testów ciążowych. W przypadku nieskutecznego zapobiegnięciu ciąży, na podstawie zgłoszenia o gwałcie, kobieta powinna mieć prawo do bezpłatnego, dla niej, usunięcia ciąży, a kosztem zabiegu, rekonwalescencji oraz okresu jej płatnej nieobecności w pracy należy obciążyć, po badaniach genetycznych, gwałciciela. Proces powinien być jawny, z możliwością do pozostania anonimową przez kobietę, której ten akt agresji dotyczył. Automatycznie powinien również wystąpić nakaz zbliżania się poniżej 100m gwałciciela do ofiary. W przypadkach wspólnej pracy, mieszkania lub przebywania czasowego, sprawca powinien na własny koszt zmienić miejsce przebywania, zamieszkania lub pracy, jeżeli proces jest w toku i z jakiś względów nie zastosowano aresztu tymczasowego.

Aborcja a poważne wady genetyczne i rozwojowe

W społeczeństwie typu naród, a więc żyjącym w jednym Państwie, płacącym wspólnie na opiekę medyczną i świadczenia emerytalno rentowe, w którym świadczenia wspomagające rodziców dzieci upośledzonych są niższe niż ¾ średniej krajowej płacy miesięcznej (obecnie 5/100), poważne wady genetyczne płodów: duży stopień upośledzenia umysłowego i somatycznego, powinny dawać prawo matce (lub rodzicom) do usunięcia płodu posiadającego defekty genetyczne lub rozwojowe.
Życiu przypisać można wartość na, jak pisałem, sposoby zgodne z jego aspektami: pierwotnym, wewnętrznym i zewnętrznym. Życie, które przynosi głównie cierpienie samu sobie, jemu bliskim i społeczności; nie mające cech pozwalających mu przetrwać, nie mogące rozwinąć cech społecznych pozwalających mu prokreować, nie jest pełnowartościowym życiem jednostki. I nie może być tak traktowane. Życie takiego płodu ma jedynie częściową wartość w oparciu o aspekt pierwotny: „pęd życia” – autologiczną wartość której może nigdy nie zrozumieć; nie ma jednak wartości prokreacyjnej, nie ma wartości w aspekcie wewnętrznym, bo jest jeszcze nie rozwinięte; może, ale nie musi też posiadać wartość w aspekcie egzogennym, jego pod-aspekcie rodzinnym, zwłaszcza, jeżeli rodzina jest wierząca.
Nakaz i obwarowanie prawne urodzenia i wychowywania dziecka w takiej sytuacji jest pogwałceniem praw rodziców do szczęścia, bezpieczeństwa, radości rodzicielstwa, jak również spokoju i bezpieczeństwa rodzeństwa.

Nie przepełniają mnie radością przykłady podtrzymywania życia dzieci bez mózgu lub z jego fatalnymi wadami wrodzonymi. Takie życie jest błędem natury. Pierwotnej i dużo starszej siły, która utrzymywała i utrzymuje Świat w równowadze, pozwala się gatunkom rozwijać i ewoluować.
Zastanawialiście się kiedyś, czy przypadkiem takie podtrzymywanie życia, skazanego na przedwczesną śmierć i cierpienie nie jest przypadkiem egoizmem rodziców? Egoizmem w dążeniu do udowodnienia, że jest się dobrym rodzicem? Udowodnienia sobie i społeczeństwu? Czy nie jest próbą zaprzeczenia własnej ułomności w sensie prokreacyjnym? Twierdzenia religijne na temat doskonałości stworzenia przerzucają podświadomie winę za wady potomstwa na rodziców. Skoro świat i natura stworzona przez Boga są doskonałe, to wina musi leżeć po stronie rodziców. Nie. Nie musi. Nie leży. I nie ma to żadnego znaczenia. W czasach śmieciowego jedzenia, tysięcy źródeł fal elektromagnetycznych, zanieczyszczeń powietrza i wody; dziury ozonowej  i wzmożonej aktywności Słońca (w którego aktywności nagle odkryto kolejny cykl) wady rozwojowe płodów będą coraz częstsze. Nie łudźcie się. wady rozwojowe były, są i będą, bo nasze organizmy są również wrażliwe na stres. Ten sam mechanizm, który w niesamowicie destruktywny sposób wpływa na cały nasz ustrój fizjologiczny. W tym „zaganianym gatunku”, w którym kobiety mają być zarazem modelką, kochanką, matką, pracownicą etc. etc., nie ma możliwości, aby błędy się nie pojawiły. W tym siedzącym gatunku, gdzie coraz częściej praca mężczyzny odbywa się w pozycji siedzącej, grzejąc niemiłosiernie organy rozrodcze, jądra, spermatogeneza musi być i będzie zaburzona.
Oczywiście, myśląc holistycznie, powinniśmy przeciwdziałać tym zjawiskom. Zgadzam się. Ale to i tak nie wyeliminuje błędów i wad rozwojowych, gdyż one pojawiają się również podczas rekombinacji genetycznej, a mechanizm ten nie jest doskonały.
Nie mnie określać, z jakimi wadami płody powinny być usuwane. Nie posiadam odpowiednich kompetencji, ani wiedzy medycznej. Wiem jednak, że są wady, z którymi ludzie mogą żyć, mogą być pełnoprawnymi i pełnowartościowymi obywatelami społeczeństwa. Przykładem jest na przykład zespół Downa. Ci ludzie, odpowiednio wychowywani, odpowiednio ukierunkowani, potrafią być bardziej przydatni niż niejeden zdrowy w życiu płodowym człowiek.
Są też ludzie zupełnie wyjątkowi w swej fizycznej ułomności, jak na przykład: Nick Vujicic, który jest niesamowitym człowiekiem. Tak pełnym życia, i tak chętnym do pomocy innym, że przy jego osiągnięciach, jego mentalności, nawet ja czuję się mały i mało znaczący.
Chwała tym, którzy potrafią unieść ciężar ułomności swojego dziecka.
Chwała tym, którzy potrafią pozwolić mu umrzeć, jeżeli życie jest dla niego cierpieniem. Chwała tym, którzy pomimo swej ułomności potrafią żyć pełnią życia.
Chwała zwłaszcza tym, którzy pomimo swej ułomności potrafią nauczać i motywować innych.
Czy to jednak powinno w sposób całkowity świadczyć o powinności zakazania aborcji płodów obarczonych błędami rozwojowymi lub wadami genetycznymi, nawet w późnym okresie? Nie. Wyjątek potwierdza regułę, a regułą jest nieszczęście i cierpienie ich samych oraz innych z ich otoczenia.

Czy każde cierpienie ma wartość? Błędna ideologia wartości cierpienia według Kościoła Katolickiego

W ideologii chrześcijańskiej, a zwłaszcza Kościoła Katolickiego, każde cierpienie ma sens w wieloraki sposób: jako nieodkupujące grzechy (od cierpienia Jezusa na krzyżu), zbliżające do Boga, jako próba wiary (utrzymanie się w twierdzeniu o nieomylności Boga i tym samym dostąpienie życia wiecznego). Cierpieniu nadaje się również sens poprzez nienaruszalność życia ludzkiego, jako pochodzącego od Boga.
To naprawdę miło, że teraz Kościół tak broni każdego życia. Nie zawsze tak było. W zasadzie dopiero od niedawna.
Z punktu widzenia natury samo cierpienie nie ma sensu. Cierpienie fizyczne jest informacją o złym stanie zdrowia: rany, chorobie lub wadzie rozwojowej, lub jest informacją o zmęczeniu ciała ze względu na zbyt długą pracę, nieprawidłową pozycję ciała w pracy lub ogólne przemęczenie. Cierpienie psychiczne ma wskazywać na problem jednostka-społeczeństwo lub jednostka-jednostka lub jest jedynie problemem błędnego rozwoju mózgu i w efekcie chorej psychiki. W świecie natury nie ma ono głębszego znaczenia.
W etyce i moralności ateizmu cierpienie i ból mają sens jedynie w sytuacjach świadomego poświęcenia się jednego człowieka dla drugiego człowieka, grupy społecznej, lub dla środowiska czyli dla naszej planety Ziemi.
  • Przykłady:
    Jeżeli stajesz w obronie bezprawnie zaatakowanych słabszych i odnosisz rany, Twoje cierpienie ma sens.
  • Jeżeli, jako rodzic, poświęcasz dodatkowe godziny aktywności fizycznej lub umysłowej czy to w domu czy to w pracy, na rzecz lepszego życia dzieci, to takie cierpienie ma sens.
  • Jeżeli z grupą ekologów przez długie godziny, wiele dni z bólem pleców, smrodem ropy w nosie i szczypiącymi oczami od trujących oparów opłukujesz zwierzęta z ropy wyciekłej w wyniku katastrofy tankowca, to takie cierpienie ma sens.
  • Jeżeli piszesz książkę o swoich odczuciach somatycznych w życiu z nieuleczalną chorobą, i cierpiąc chcesz dać informację lub nadzieję innym, to takie cierpienie ma sens. etc etc.
Cierpienie ma sens tylko wtedy, gdy ma jakiś rzeczywisty cel ukierunkowany na dobro.
W religiach, a zwłaszcza chrześcijaństwie, cierpienie ma sens ideologiczny: jesteś chory na nieuleczalnego raka trzustki? Żyj i cierp, bo Jezus umarł na krzyżu. Też cierpiał. Cierp i Ty.
Bóg dał Ci życie i nie masz prawa decydować o jego zakończeniu… Co?
W obecnym stanie religii Islamu (podobnym średniowiecznemu i antycznemu chrześcijaństwu) cierpienie ma sens, jeżeli ma doprowadzić do panowania wyznawców Allacha na Ziemi. Czyli wprowadzenie siłą ludzi panowania wszechmogącego i wszechwiedzącego Boga, którego należy w tej kwestii wyręczyć… Co?
Ostatnio niektórzy Siostry i Bracia chrześcijanie cieszyli się, kiedy wcześniej chcąca poddać się eutanazji, nieuleczalnie chora i cierpiąca ogromny ból 14-latka, po namowach księży porzuciła tę chęć i umarła w tym ogromnym bólu, na silnych środkach psychotropowych, śmiercią naturalną. Triumf? Kogo? W jakim celu cierpiała?
Widzieliście kiedyś poważnie upośledzone umysłowo dziecko u dentysty? Zwłaszcza kiedy przyszło tam kolejny, n-ty raz? Jego pierwotny i paniczny strach przed bólem? Cierpienie psychiczne szarpiących się z nim rodziców?
Widzieliście płaczące i nierozumiejące swojego cierpienia dziecko po kolejnej operacji głowy? Ratującej mu życie, ale sprawiającej ból na długie tygodnie? Widzieliście?
Ja widziałem. I powiem Wam, Siostry i Bracia, że nie jest to dobry widok. Nie narasta w człowieku uczucie wyższości cierpienia, nad nieistnieniem. Istotą życia nie jest cierpienie, a jest nią radość, przyjemność, zachwyt pięknem, śmiech, przyjaźń, seks, miłość, przebywanie z dziećmi: radosnymi małymi istotami, które rozbawią Was, jeżeli są zdrowe, mądrze wychowywane i zadbane.
Nie, cierpienie dla Boga, w jego imieniu, w imieniu wiary w niego, nie ma sensu.
Boga nie widzimy i nie posiadamy na jego temat dowodów istnienia. Obracamy się jedynie kręgach argumentów na jego istnienie.
Powtórzę pytanie: Dlaczego bóg uważany za wszechmogącego, sprawiedliwego, twórcę doskonałego etc etc, miałby tworzyć niedoskonałe stworzenia, w istocie tak niesprawiedliwie rozdzielającym szczęście i cierpienie pomiędzy ludźmi?

Eutanazja

Odnosząc się do tekstu powyżej, z którym temat eutanazji jest nierozerwalny, musimy jako gatunek stwierdzić wprost: eutanazja jest prawem jednostki. Opieka medyczna w postaci podtrzymywania życia za wszelką cenę, pomimo sprzeciwu właściciela życia, jest chorym i przeciwnym moralnym nakazom dobra sprawianiem bezcelowego cierpienia.
Eutanazja, aby nie dopuścić do nadużyć musi być obostrzona prawnie. Wyrażenie chęci poddania się eutanazji podpisane w obecności lub nagrane przez urzędnika państwowego (jakim jest lekarz lub prawnik szpitala) oraz 2 świadków, potwierdzających autentyczność pisma lub nagrania.

Adopcja, opieka społeczna i odbieranie dzieci oraz in vitro

Niesamowicie ważnym dla każdego społeczeństwa, z punktu widzenia do dążenia do Dobra, równości i sprawiedliwości, ograniczania cierpienia i tworzenia zdrowego, radosnego społeczeństwa jest kwestia wychowania dzieci i dania im w miarę jak najbardziej równych szans rozwoju. Stąd potrzeba wprowadzenia jak najlepiej zorganizowanej praktyki adopcyjnej. Dzieci nie są i nie mogą być towarem, bo są osobną jednostką; małym człowiekiem. Małym, nie znaczy, że o mniejszych prawach.
W celu jak najlepszych praktyk adopcyjnych, opieki społecznej oraz ewentualnego odbierania dzieci rodzicom, powinny powstać:
  1. odpowiednie instytucje badające przyszłych i obecnych rodziców pod kątem umiejętności wychowawczych,
  2. odpowiednie kierunki studiów zapewniające wykwalifikowanych pracowników dla tych instytucji
  3. odpowiednie ustawodawstwo, zapewniające jak największe dobro dziecka

Do punktu pierwszego należy konkretnie dodać, iż dopuszczalne powinno być badanie rodziców i dzieci z użyciem wykrywacza kłamstw i w obecności, lub chociaż konsultacji nagrania z badania, specjalisty od mowy ciała, co zapewniłoby odpowiednią wiarygodność rodziców/ przyszłych rodziców oraz dzieci/ dzieci które zostały adoptowane.

Adopcja a homoseksualizm
Kwestia wychowywania dzieci przez pary małżeństwa homoseksualne, jest sporna i niestety nie zostanie łatwo rozwiązana. Naturalnym jest dla dzieci posiadanie mamy i taty, gdyż taka jest zdecydowana większość społeczeństwa. Dzieci wychowywane w związkach homoseksualnych będą mieć wiele problemów zarówno poznawczych jak i problemy z byciem dyskryminowanymi. Prawidłowe postrzeganie swojej seksualności może być zaburzone, co może prowadzić do zaniżonej samooceny. Próba dopasowania się do wzorców rodzicielskich będzie trudną do przewidzenia w skutkach.
Moim zdaniem, bardzo ważną kwestią jest, zwłaszcza w pewnym wieku poczucie własnej normalności i przynależności społecznej, które u dzieci wychowywanych w związkach homoseksualnych może być trudne do osiągnięcia.
Odrębną sprawą jest kwestia „rozwiązłości” u homoseksualistów. Postrzeganie ich jako zawsze chętnych do odbywania stosunków seksualnych z obcymi jest błędnym przekonaniem o ich wielkim popędzie i braku samokontroli. Przykro mi to pisać, ale musimy pamiętać, że populacja jest w większości heteroseksualna, a ilość zdrad małżeńskich, seksu na szybkom i gwałtów jest zastraszająca.
Czy aby na pewno możemy stwierdzić, że homoseksualiści nie mogą wychować potomstwa nie deprawując go seksualnie?
Czy aby na pewno możemy powiedzieć, że takie sytuacje nie mają miejsca bardzo często w ośrodkach opiekuńczo wychowawczych? Czy te miejsca są wolne od gwałtów, deprawacji i złych doświadczeń seksualnych dzieci?
Oczywiście, ludzie dokonujący adopcji powinni być dokładnie sprawdzani nie tylko pod względami finansowymi, ale również pod względami moralnymi i światopoglądowymi. W przypadku akurat homoseksualistów należy wdrożyć system badań psychologicznych pomagających ustalić, czy nadają się do roli rodzica oraz czy adopcja jest dokonywana ze względu na potrzeby instynktu rodzicielskiego, czy też może mieć inne, gorsze przesłanki - wspomniany wykrywacz kłamstw.
Ważnym jest aby zachować rozsądek i najpierw zaprojektować, potem zaplanować, przetestować i wdrożyć konkretne procedury testowania poprawności rozwoju i dobra dziecka przekazanego takiej parze. Rozmowy powinny być nagrywane, przeglądane pod względem przyruchów w kwestiach mówienia prawdy przez dziecko. Tak, ten proces wdrażania powinien być długi i poparty odpowiednimi programami pilotażowymi, a wyniki z nich powinny dawać obraz tego jak wygląda kwestia sprawowanej przez nich opieki i wychowania.
Nie, nie możemy być pewnymi, że ludzie zachowują się zgodnie z prezentowanymi przez siebie poglądami.
Przykro mi, ale znów przypomnę o ludziach zdeklarowanych do zachowania w pewnym sensie najwyższego stanu czystości: kapłaństwie. Ileż to ostatnio wyszło na jaw spraw i jak ogromną okazała się skala przestępstw seksualnych z ich udziałem.
Powiem wprost: Kościół Katolicki palił zielarki jako wiedźmy i topił ładne kobiety jako czarownice po procesach i zboczonych badaniach ich ciał… to proszę niech pali na stosach ludzi, którzy spowodowali tyle cierpienia u dzieci, dopuścili się grzechów śmiertelnych i przez lata żyli według wiary Katolickiej „z diabłem za pan brat”. A przynajmniej chcę widzieć jego ścisłą współpracę z organami ścigania, a tych ludzi natychmiast więzieniach. W przeciwnym razie całość organizacji, którą stanowi Kościół Katolicki, jako zgromadzenie nauczycieli „dobrej nowiny”, a więc nauki o miłości do bliźniego, a zarazem rozbudowanej nauki o czystości od grzechu, nie ma sensu i jest wręcz szkodliwe społecznie.
Ponadto, chcę przypomnieć, że okropne i straszne przypadki wykorzystywania, bicia a nawet zabójstw dzieci w rodzinach zastępczych pojawiły się również w Polsce, w ostatnim czasie. Nie wiem sam, co bym zrobił, gdyby mi odebrano dzieci, oddano do rodziny zastępczej, w której te dzieci zabito.
Jest to więc trudna sprawa, a za razem taka, której nie sposób pominąć, mając tyle dzieci w domach dziecka, placówkach zastępczych i opiekuńczych. Dzieci, które zamiast spokoju i miłości czują się ludźmi drugiej kategorii.
Co do samej kwestii dostosowywania prawa i nazewnictwa rodziców mama i tata, przemianowując ich na „opiekunów”, to uważam, że jest to złe. Dlaczego mamy porzucić odwieczną i wszechobecną kulturę i tradycję naszego gatunku w imię dopasowywania się do mniejszości? Nie. To mniejszości muszą dopasować się do większości. Inaczej będzie to wbrew większości, tym samym będzie powodowało napięcia społeczne, a problem takiej samej płci obojga rodziców i tak nie ulegnie zmianie.

Kara śmierci i więziennictwo

Natura jest w tym względzie bezwzględna. Członkowie grup, którzy w sposób brutalny i celowy naruszają bezpieczeństwo grupy lub jej jednostek są najczęściej zabijani. Jako ludzie możemy cywilizowani możemy wyznaczyć odpowiednie kary, ale nie mogą one być na tyle delikatne, aby przestępstwo w ogóle było rozważalne.

Jednak okazywanie miłosierdzia ludziom, którzy go nie mają dla innych, krzywdząc ich dla swojej korzyści, przyjemności lub z fałszywego poczucia powinności, powinni zostać w okoliczności recydywy zabici i tym samym usunięci ze społeczeństwa. Nie mówimy oczywiście jednie o morderstwie. Mówię również o gwałtach, rozbojach i pobiciach ze szczególnym okrucieństwem; okradanie społeczności (bezpośrednio i pośrednio np. przez oszustwa przemysłowe, przekupstwo, działanie na szkodę społeczeństwa).

W przypadkach mniejszych przewinień powinno się stosować wysokie kary finansowe rozłożone na lata, lub karę więzienia tylko jeżeli:
  • jako więzień będzie mógł zapracować na swoje utrzymanie
  • odpracować szkody
  • ulec realnej resocjalizacji

Przypadki takie jak Anders Breivik, morderca utrzymywany za pieniądze społeczeństwa którego członków zamordował, są przeciwne naturze, logice i moralnym obowiązkom władz państwowych mających obowiązek dbać o bezpieczeństwo i dobro obywateli.
Tłumaczenie się sądów i rządów humanitaryzmem w stosunku do ludzi, którzy sami go nie wyznają i nie szanują, ponadto krzywdzą ludzi i niszczą społeczeństwo w bezpośrednich aktach agresji jest paradoksem i błędnym postrzeganiem swojej roli w temacie ochrony życia obywatela i człowieka w ogóle.


Ustrój „Wspólnoty Demokratycznej w oparciu o równość wszystkich ludzi”

Pieniądze od setek lat tworzyły władzę… a nie powinny. Władzą powinniśmy sprawować my, Siostry i Bracia, poprzez Wspólnotę Demokratyczną, która nie pozwala wybierać sobie rządzących przez rządzących lub przez posiadających pieniądze, a sama dokonuje wyboru. Do tego oczywiście potrzebna jest odpowiednia edukacja i wychowanie obywatelskie – podstawa przygotowująca jednostki do bycia decydentami. Weszliśmy już dawno w sferę komputeryzacji wszystkich płaszczyzn naszego życia i naszej komunikacji. Jeżeli nawet zdarzyłby się rozbłysk na Słońcu, w którego skutku uległyby zniszczeniu transformatory, infrastruktura teleinformatyczna i sieć elektryczna, to będziemy mieć dużo poważniejsze problemy, niż brak możliwości dokonywania wyborów elektronicznie. Dopóki nie mamy takiej szybkiej możliwości, nasi decydenci sprzedają nasze dobra, prawa i wolności na lewo i prawo, zadłużają nas i pozwalają korporacjom niszczyć naszą Planetę, Ziemię. Nasz jedyny dom.



Musimy dążyć do ustroju „Wspólnoty, w którym:
a.            wszyscy są równi wobec prawa, niezależnie od piastowanej funkcji, stanowiska, stanu posiadania, miejsca i grupy etnicznej narodzin.
b.           gdzie wszyscy praworządni obywatele mają prawo dokonywania wyborów w kwestii rozwoju gospodarczego (określany ostatnio jedynie wskaźnikiem PKB, który nie jest najważniejszy) a najważniejsze jest szczęście i współdziałanie ludzi oraz środowisko naturalne
c.            gdzie życie jednostki jest szanowane i chronione, dopóki ona sama chroni swoje i innych
d.           gdzie kary ustalane za niszczenie środowiska naturalnego są tak wysokie, że nie mogą być przez firmy „wpisane w koszty”
e.            gdzie kary za łapówkarstwo, oszustwa i przekupstwo traktowane są bardzo surowo, gdyż prowadzą do demoralizacji społeczeństwa, niszczenia środowiska lub ubożenia danej społeczności
f.            gdzie kary za zbrodnie wobec ludzi są dużo ostrzejsze niż wobec instytucji pieniężnych
g.           gdzie na stanowiska zarządcze, tak jak pisałem w poprzedniej sekcji bloga, o państwie, są wybierani ludzie ze względu na ich doświadczenie. Dobrze opłacani, lecz bezwzględnie kontrolowani finansowo w celu uniemożliwienia oszustw, łapówkarstwa i kolesiostwa. Obejmując taką funkcję muszą wyrazić zgodę na dostęp do informacji o własnych dochodach 24h/dobę. Nie wolno im posiadać żadnych kont zagranicznych, oprócz sytuacji wyjątkowych i o marginalnym znaczeniu. Nie wolno też dopuścić do konfliktu interesów. Nie mogą oni, ani nikt inny z ich rodziny do drugiej linii, prowadzić firmy, która otrzymywałaby kontrakty z finansów publicznych, które w toku ich pracy podlegałyby ich głosowaniu. Jeżeli jednak miałby wystąpić konflikt interesów, powinni go zgłosić i wstrzymać się od głosu. Nie wolno im też takiej firmy założyć po uczestniczeniu w głosowaniu.
h.           gdzie najnowsze technologie IT pozwalają sprawować rzeczywistą władzę w państwie obywatelom, którzy są w pełni poinformowani o konsekwencjach swoich wyborów, jak również dostają dokładne informacje na temat działań administracji i jej wydatków.



Pokusy bycia złym. Czy jest mi łatwo?

Nie poddaję. Trzymam się swoich zasad, które wiele z Was określiłoby, że w jakimś stopniu oparte na chrześcijaństwie. Nie mogę się nie zgodzić – tę ideologię i tę filozofię, pomimo poznania wielu innych a zarazem wielu fałszerstw samego Kościoła, wciąż uważam za podstawową i za jedno z największych osiągnięć myśli ludzkiej.
Dwa lata temu straciłem pracę podczas restrukturyzacji dużej korporacji. Miałem propozycję sprzedaży „preparatów medycznych” – czytaj suplementów diety. Za duże pieniądze, Poczytałem, przestudiowałem temat i nie przyjąłem. Nie mógłbym na siebie patrzeć. Potem dostałem pracę, za mniejszą stawkę, ale uczciwą, a nawet po miesiącu dostałem jeszcze lepszą posadę z jeszcze lepszą płacą kontrakt wygasł…zmieniłem na jeszcze lepszą, ale okazało się, że jednak nie wszyscy mamy takie same ideały życiowe, nawet jeżeli w taki sposób niektórzy swoje prezentują.
I cóż to? Dostałem propozycję od firmy sprzedającej bardzo drogie garnki „babciom”, abym szkolił dla nich kadrę sprzedawców. Bardzo duże pieniądze. Myślałem, a może po prostu miałem nadzieję, że nagonka w mediach na tę firmę jest przesadzona. Grzebałem pół dnia. Nie była. Eco Vital wciskała na pokazach i prezentacjach zwykłe, choć ładnie pomalowane garnki emerytkom i rencistkom, niejednokrotnie krzywdząc je za ich naiwność, łatwowierność, chęć życia i starczą zdziecinniałość. Oszukiwali je. To było w mojej ocenie nieetyczne, krzywdzące innych i ujmowało mi honoru. Tak, mój honor jest dla mnie wartością i dla każdego człowieka powinien być.
Niedługo może, aby zarobić na rodzinę, będę chyba musiał pojechać zmywać gdzieś w UK, bo okazuje się, że dla doświadczonego sprzedawcy w moim regionie ciężko o pracę za powyżej 3 000 zł. Smutne. Nikt nie daje listów intencyjnych, odcinając w ten sposób możliwość negocjacji pracownikowi między pracodawcami.
Droga bycia wiernym swoim przekonaniom nie jest łatwa. Droga „dobra” jest po stokroć trudniejsza, niż droga „zła”. Wiem, że wielu z moich rodaków albo wyjechało albo poddało się i przeszli „na ciemną stronę mocy” gdzie królują powiedzonka „Taki jest biznes”, „Taka jest sytuacja biznesowa”, „Zmusza nas do tego sytuacja biznesowa”.
Kiedy głód i bieda zagląda w oczy a długi rosną ciężko jest pozostać wiernym dobru i swoim przekonaniom. Czasem ich rozumiem.
W kierunku zła, często prowadzi ogromna, szeroka i równiuteńka, jak przysłowiowy stół autostrada, na której co i rusz pojawiają się reklamy wspaniałych przyjemności; a w kierunku dobra prowadzi wąska, kręta, górzysta ścieżka, która co i rusz przecina, bez żadnych mostków czy tuneli, autostrądę do zła. Czasem podążający drogą dobra zatrzymują skutecznie i wyciągają na swoją ścieżkę ludzi pędzących w tych pięknych autach autostradą. A czasem giną rozjechani...
Nie mam złudzeń, że wiele osób, którym szczęście dopisało, osiągnęli wiele i ich dobrobyt jest niezachwiany, również wybiera autostradę zła, pędząc jeszcze szybciej w stronę zatracenia całkowicie dobra w sobie; ta autostrada bowiem, pomimo poszerzających się pasów, coraz większej ich ilości i nawet coraz większemu jej nachyleniu w dół, prowadzi zgodnie z obietnicą, wprost do oceanu, oświetlonego pięknym zachodem słońca. Na końcu nie ma parkingu, jest tylko rampa wprost do wody.

Podsumowanie:

Aby osiągnąć wyższy stopień moralny, większą godność życia jednostki naszego gatunku - człowieka, lepszą dostępność technologii dla naszej cywilizacji oraz nie zniszczyć planety Ziemi – naszego domu musimy, Siostry i Bracia, być uprzejmi, praworządni, dbający o prawdę, uczynni, szanujący swoje: życie, prawa i wolności, tak samo jak innych.
Jeżeli nie będziemy, jeżeli nie zmienimy swojego sposobu myślenia, konsumpcojonizmu, wielkich sporów o naturę niewidocznego Boga, to dalej królować będzie chaos, wojna, nienawiść i zniszczenie. Dalej establishment będzie nas wykorzystywać do własnych rozgrywek na arenie światowej polityki i finansów.
Nasza rzeczywistość nigdy się nie zmieni na lepsze, a jedynie na bardziej rozwiniętą technologicznie. W efekcie zastąpią nas maszyny. W jaki sposób i kto do tego doprowadzi, o tym możemy spekulować, lecz nie możemy spodziewać się spokojnego przejścia w taki stan rzeczy. Możliwe, że będą one nietrwałe, gdyż możemy nie zdążyć stworzyć czegoś tak niesamowitego jak nasz mózg i choćby w małej części tak niesamowitego i różnorodnego w swoich zdolnościach jak nasz gatunek, zanim zabijemy siebie lub całe myślące życie na naszej planecie.
Największą naszą porażką, każdego z nas, niezależnie od wiary w Boga czy negowania jego istnienia, jest świadome wybieranie zła, kiedy świadomie popełniamy błędy i nieprawości lub przyjmujemy wobec wyboru zła innych oraz ich błędów i nieprawości postawy obojętne.

 Kiedyś jeszcze napiszę lub dopiszę do tego traktatu część na temat najtrudniejszych dylematów moralnych: dylemat wagonika etc.

Życzę każdej i każdemu z Was odnalezienia się w tym pędzącym życiu,  jakże skomplikowanej rzeczywistości naszej cywilizacji i odnalezienia dla siebie odpowiedniej ścieżki dobra.


Czekam na krytykę i dyskusję pod artykułem, lub na




PS: Jeżeli komuś z Was ten tekst pomógł jakoś i chciałby wspomóc autora, jako, że ma ostatnio problemy finansowe, również za uczciwość i wymaganie jej od innych (brak pracy od 8 miesięcy) to możecie jakąś symboliczną sumę przelać na konto:
Piotr Orkisz
22 1050 1445 1000 0022 8337 7709
z jakimś pozdrowieniem i napisem "wsparcie rozważań", ale nie czujcie się zobowiązani, chciałem to po prostu napisać. Problemy mam po prostu przy okazji.